Blef czy próba budowy IV Rzeszy?
data:27 czerwca 2016     Redaktor: ArekN

 
Okazuje się, że Brexit nie był zaskoczeniem. Natychmiast po jego ogłoszeniu do ofensywy przystąpiły Niemcy, bardzo stanowczo żądając utworzenia europejskiego superpaństwa.

 
Opracowanie takiego dokumentu nie jest dziełem chwili- wymaga dłuższych prac i przynajmniej podstawowych uzgodnień dyplomatycznych. Jakie są najważniejsze założenia niemieckich (i francuskich, dla jasności) polityków?
 
Pismo zawiera przede wszystkim wizję powrotu do "Europy dwóch prędkości", czyli podziału na państwa integrujące się szybciej i cała resztę. Celem ma być oczywiście bezpieczeństwo, rozwój gospodarczy i ścisła unia na wielu obszarach.
I tak np. Europejskie Porozumienie Bezpieczeństwa zajęłoby się obronnością na szczeblu europejskim oraz wskazywaniem priorytetów strategicznych i bezpieczeństwa. Oznaczałoby to konieczność stworzenia europejskiej armii oraz wywiadu a także ujednolicenia prawa dotyczącego walki z terroryzmem.
To oczywiście nie wszystko. Wspólna polityka azylowa i imigracyjna uniemożliwiłaby wyłamywanie się państw członkowskich, co zapewnić miałyby stałe, wiążace mechanizmy (jeszcze nie zostały skonkretyzowane). "Oddanie nieodwracalności integracji europejskiej" symbolizować ma wspólna waluta; integracji miałaby być również poddana polityka zagraniczna.
 
Realizacja powyższych punktów oznacza zrzeczenie się suwerenności przez sygnatariuszy w najważniejszych obszarach: ochrony własnego terytorium, prowadzenia polityki zagranicznej i gospodarczej. Decyzje zapadałyby w centralnych europejskich urzędach, czyli w praktyce pod dyktando Niemiec i w mniejszym stopniu Francji. Absurdem jest przypuszczenie, że na taką koncepcję zgodzi się choćby połowa państw wchodzących w skład Unii Europejskiej- i Niemcy zdają sobie z tego doskonale sprawę. O co zatem toczy się gra?
 
Pierwsza możliwość to właśnie rzeczywista próba do wizji "Europy dwóch prędkości", czyli stworzenia superpaństwa obejmującego kraje tzw. starej Unii. Brexit zdecydowanie ułatwia to zadanie a ponaglanie Wielkiej Brytanii, aby jak najszybciej się odłączyła dodatkowo uwiarygadnia tę tezę. Rozliczne problemy generuje rosnąca rola państw pragnących prowadzić bardziej podmiotową politykę (w tym Polski) i pozbycie się ich poprzez stworzenie projektu, którego nie zaakceptują, oznaczałoby spełnienie marzeń sporej grupy polityków, trzęsących obecnie Europą. Co dalej- nie wiadomo, ale każda rewolucja wymaga ofiar a perspektywa zachowania i umocnienia swojego przywództwa (choćby i na mniejszym obszarze) na naprawdę długie lata może być bardzo kusząca, nie wspominając już o faktycznej hegemonii Niemiec na obszarze przynajmniej połowy Europy.
 
Druga opcja to blef, przygotowany dużo wcześniej a mający na celu wykorzystanie politycznego zamieszania. Zmiany są potrzebne i wszyscy są co do tego zgodni, ale walka toczy się o ich kierunek i zakres; to również być albo nie być obecnej europejskiej elity. Wysokie licytowanie pozwala na duży margines elastyczności i w ostatecznym rozrachunku bilans może okazać się korzystny z punktu widzenia euroetuzjastów a państa eurorealistyczne za cenę wielu ustępstw zgodzą na zmiany, o których nie chciałyby słyszeć jeszcze rok temu.
 
 
Unię Europejską warto ocalić- ale nie w obecnym kształcie. Należy spróbować walczyć o odsunięcie od władzy obecnych elit i powrót do korzeni: wartości chrześcijańskich i rozwoju współpracy gospodarczej. Tworzenie europejskich struktów militarnych jest koncepcją kuszącą, ale w praktyce oznaczać musi osłabienie NATO, na czym najbardziej ucierpiałyby państwa Europy Środkowo-Wschodniej- to przynajmniej kilkanaście lat obniżonego poziomu bezpieczeństa militarnego, bez gwarancji końcowego sukcesu.
Tak naprawdę, z Unii powinny być wykluczone Niemcy, za działania na rzecz jej całkowitego rozbicia- ale jest to raczej nierealne.
 
Jakie zadania stoją przed polskim rządem? Przede wszystkim, powinien poznać prawdziwe zamiary Niemiec i Francji, o ile jeszcze tego nie zrobił. Gwałtownie rośnie znaczenie porozumień regionalnych i opartych na luźnych, dorywczych koalicjach- wydaje się, że polska dyplomacja doskonale się w tym odnajduje, czego przykładem może być spotkanie dziesięciu ministrów spraw zagranicznych w Warszawie.
I przede wszystkim- zachować spokój. Propozycja niemiecko-francuska jest oburzająca, ale naeży przyjąć ją z poważną miną, wnieść zastrzeżenia dające podstawę do wielomiesięcznych dyskusji... i równolegle budować swoją pozycję. Może wkrótce okaże się, że wymarzony kołchoz europejski mógłby objąć tylko dwa-trzy kraje?
 
 
AN





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.