Marek Baterowicz: MATRIX  III RP - cz.1
data:31 marca 2016     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać...

 

 

Kiedy w Brukseli i Berlinie słychać jazgot polityków UE oskarżających nowy rząd Polski o łamanie demokracji warto sięgnąć do rewelacyjnej książki Ewy Stankiewicz – „Matrix III Rzeczypospolitej. Pozory wolności” ( Kraków, Wyd. M, 2015).

 

 
 

Znajdziemy tam rozdział godny przekładu na obce języki i rozesłania po planecie: „10 dowodów na to, że nie żyjemy w państwie demokratycznym” (str.181 – 197 ). Ten fragment książki był pierwotnie opublikowany w „Rzeczypospolitej” ( 24.X..2011 ), rzecz dotyczy zatem okresu rządów koalicji PO-PSL, której praktyki przypominały metody reżimu opisanego w słynnej powieści Orwella „1984”.

Powrócimy do tego jeszcze później, tymczasem zapoznajmy się z mocnymi i logicznie nieubłaganymi argumentami Autorki.

 

Punkt pierwszy zakłada, że „nie ma demokracji bez wolności słowa i powszechnego dostępu do rzetelnej informacji”. Jest to bezsporne i nawet nie wymaga udowodnienia, natomiast Stankiewicz ukazuje jak reżim PO-PSL tyranizował media i nie dopuszczał nawet płatnych reklam, w których pojawiały się treści niewygodne dla władzy. Cenzura ingerowała wtedy w reklamę np. filmu „Solidarni 2010” czy reklamę „Gazety Polskiej Codziennie”. A książka Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy” spotkała się wręcz z bojkotem w głównych mediach elektronicznych i prasowych. Komentarz Autorki niesie dużą dozę sarkazmu: „Cenckieiwcz dostarcza bezcennej, opartej na źródłach wiedzy o współczesnej Polsce. A tu ? Cisza. Jak za Gomułki i Jaruzelskiego. Czarna lista autorów, o których nie można mówić.”

 

Manipulacje władzy polegały też np. na ukrywaniu wpadek prezydenta Komorowskiego, a wcześniej na dezinformacjach dotyczących prezydenta Kaczyńskiego, a były one poniżające i złośliwe. Propaganda mediów za rządów PO-PSL była niezwykle agresywna – konkluduje słusznie Stankiewicz – a wielką rolę w niej miały udział także przemilczenia i spójna dystrybucja nieprawdy, czyli kłamstw.

 

Wyciszano np. w mediach ostre przemówienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wygłoszone w Gruzji, którym powstrzymał inwazję Rosji, mobilizując w tej dyplomatycznej akcji kilku prezydentów regionu. I tak stał się wrogiem numer jeden Putina. Na tym tle motyw smoleńskiego zamachu jest oczywisty.

 

Z tych samych powodów media PO-PSL przedstawiały Kaczyńskiego jako „małego i śmiesznego człowieka” (!?) Wszechpotęgę medialną TVN czy Polsatu – a zwłaszcza źródła ich finansowania – wyjaśnia historia spółki ITI, natomiast narodziny Polsatu opisuje praca naukowa „Transformacja podszyta przemocą” ( Wyd. Uniwersytetu w Toruniu). Autorka pisze też, że manipulacje „Gazety Wyborczej” są normą doprowadzoną do perfekcji, powołując się dodatkowo na książkę Ziemkiewicza „Michnikowszczyzna”.

 

Bez kontroli mediów nad poczynaniami władzy nie ma demokracji, a od lat - zaznacza Stankiewicz – mieliśmy frontalny atak na opozycję i promocję władzy, co charakteryzuje reżimy. A kto ma wątpliwości – dodaje Autorka – niech przeanalizuje zachowanie Gugały i Lisa w rozmowach przedwyborczych z Kaczyńskim i Hofmanem.

 

Stankiewicz zwraca też uwagę na przewrotną zamianę pojęć, co przeczy demokracji, a było perfidnym procederem jeszcze w epoce PRL-u, gdy Urban nazywał msze odprawiane za ks. Popiełuszkę...”seansami nienawiści”(!?),a w strajkujących robotnikach widział...”terrorystów”! Natomiast po roku 1989 osoby domagające się osądzenia zbrodniarzy, czyli elementarnej sprawiedliwości, byli nazwani przez pismo Michnika „zoologicznymi antykomunistami’, zaś komunistyczni zbrodniarze wg tej samej redakcji byli...”ludźmi honoru” (?!). Obywatele, zadający racjonalne pytania, są...”oszołomami” wg. medialnej tuby post-komunistów, a demokratyczne niby państwo nie broniło ludzi modlących się pod krzyżem, gdy byli kopani przez bojówkarzy służb.

 

Tolerancja – ironizuje tu Stankiewicz – zaczyna oznaczać prześladowanie większości wyznaniowej. I konkluduje, że praojcem zmanipulowanego języka jest Adam Michnik ze swoją tubą „Gazety Wyborczej”. Celem tej manipulacji była dezorientacja, bo kiedy słowa tracą sens ludzie stają się niewolnikami dezinformacji i nie potrafią działać prawidłowo. A na tym zyskują resortowe dzieci, tracą zaś zwykli obywatele.

 

 

Drugi dowód braku demokracji poruszał wolność przekonań religijnych i poglądów politycznych oraz szacunek dla godności ludzkiej i autentycznej ochrony praw człowieka.

 

Naturalnie łamanie tych zasad zabija demokrację, a za kadencji rządu PO-PSL naruszanie demokracji było na porządku dziennym. Stosowane różne metody, od przebicia opon w samochodzie po groźby pobicia dzieci czy morderstwo polityczne. Pamiętamy przecież Marka Rosiaka pracownika biura PiS, którego zabił były członek PO. A polował na Jarosława Kaczyńskiego. Słusznie pisze Autorka: „Nie ma demokracji, gdy można bezkarnie nawoływać do mordu”. ( str.189). Ba, nie ma i państwa prawa.

 

Pogróżki Palikota pod adresem prezesa PiS-u pozostały bez sankcji, krążyły po Kraju niczym odpryski ponurego kabaretu. Ale też media promowały nienawiść i brak tolerancji dla poglądów lub wierzeń ( np. Nergal profanujący Biblię albo Wojewódzki z flagą w ekskrementach ). Usunięto krzyż w atmosferze nienawiści do wielu milionów ludzi, których media kreowały wręcz na „podludzi”, a podział na „moherów” i „światłych” ( nadludzie ?) popierał perfidnie sam premier Tuski, kpiąc zatem z demokracji.

 

Trzeci dowód dostarcza nam teza, że nie ma demokracji bez systemu edukacji – który kształci świadomych, wolnych obywateli. Nie wymaga to specjalnego uzasadnienia, a już kanclerz Zamoyski mawiał przed wiekami: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie młodych wychowanie”. Obecny system edukacji jest wyraźnie negatywny.

 

Czwartym dowodem braku demokracji jest upadek systemu wartości i norm obowiązujących obywateli, co łączy się też z systemem edukacji. A jeśli w zbiorowej świadomości – jak pisze Stankiewicz – w cenie jest spryt i chamstwo, a w pogardzie solidarność i prawość, to na pewno nie mamy do czynienia z demokracją.

 

I – po piąte – nie ma demokracji bez praworządności i bez niezależnych sądów. Ta odwieczna zasada także nie wymaga szczególnych uzupełnień, natomiast w tzw. III RP po prostu była nagminnie naruszana. Autorka słusznie podkreśla, że system wartości nie ma u nas przełożenia na system prawny. Panuje wręcz odwrotność kryteriów: kaci są nazywani ofiarami, a ofiary – katami, jeśli donoszenie jest czymś nieszkodliwym, a za morderstwa nie ponosi się kary, a nawet lansuje się morderców na autorytety. ( str.192)

 

Stankiewicz podaje tu również przykład zamiany kary na nagrodę, co jest już szczytem perwersji. Oto odznaczono gen. Janickiego, szefa BOR-u, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo Prezydenta, który zginął w Smoleńsku. W normalnym kraju demokratycznym taki generał zostałby zdymisjonowany, ale w tzw. III RP zapewnia mu się promocję! To właśnie akt pogardy dla systemu wartości i praworządności. Zarazem demoralizujący przekaz dla młodych pokoleń.

 

Ale może w tym obłędzie jest jakaś metoda?

 

Sięgnijmy do Orwella. Podczas przesłuchania kandydat na agenta musi odpowiedzieć na szereg pytań, między innymi na takie: - Czy byłbyś zdolny do dokonania zabójstw? Czy byłbyś zdolny do sabotażu, który może spowodować śmierć setek niewinnych osób? Czy byłbyś zdolny sprzedać swój kraj obcym potencjom?

 

Najwidoczniej gen. Janicki odpowiedział na te pytanie celująco, a może i postąpił w myśl ich oczekiwań? O ile nie był winnym tylko czystego zaniechania obowiązków. W każdym razie według systemu wartości na promocję nie zasłużył, natomiast musiał ją dostać jako zasłużony pionek systemu antywartości. (cdn.)

Marek Baterowicz



Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014) oraz najnowszy jego tomik- " Nad wielką wodą"(2015).Wydawca (Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu


 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.