NOWA KSIĄŻKA DR EWY KUREK już w księgarniach!
data:02 marca 2016     Redaktor: Agnieszka

"Czysta jak szklanka wody Ukraina, czyli dzieje polskiej osady Chrobrów na Wołyniu 1939–1943" - to fragmenty najnowszej, książki dr Ewy Kurek "Wiek na zawietrznej 1912-2012", która ukazała się kilka tygodni temu nakładem Wydawnictwa Clio. 
"Wiek na zawietrznej" można kupić w Warszawie: w Multibook (ul. Dymińska 4 - Żoliborz) lub KSIĘGARNI NARODOWEJ, ul. Chmielna 10 oraz księgarniach internetowych. POLECAMY! 


Publikowane fragmenty książki - w autorskiej wersji - opowiadają o tragicznych losach mieszkającej na Wołyniu rodziny dr Ewy Kurek. Winna to jestem mojej babci Małgorzacie Kurek zamordowanej przez Ukraińców i Ukraińcowi Siańkowi Klepcowi, też przez nich zamordowanemu za to, że ocalił Polaków - pisze Autorka.
Składamy gorące podziękowanie za możliwość publikacji pierwodruku na naszym portalu. Pozostałe części udostępnione przez Autorkę - w artykułach powiązanych.
 



Czysta jak szklanka wody Ukraina,

czyli dzieje polskiej osady Chrobrów

na Wołyniu 1939–1943

 

Janek tego dnia miał służbę od ósmej rano. Karolina jak zwykle szykowała dzieciom śniadanie. Była ich już trójka. Najstarsza Mirosława miała siedem lat, syn Augustyn Gutkiem zwany pięć i Henryka, dla wygody Niusią zwana, właśnie skończyła roczek. Dzień był piękny, słoneczny i letni. Siadała właśnie z dziećmi do stołu, gdy do domu bez pukania wpadła sąsiadka Tuńska.

– Pani Karolino, wojna! – zawołała od progu.

– Jaka wojna, co też pani opowiada?

– Naprawdę, wojna dziś wybuchła! Mój syn wrócił właśnie z Nieświcza. Kolejarze dostali przez telefon wiadomość, że Niemce na Polskę idą! – mówiła podekscytowana.

– Nic nie wiem o wojnie. Mój Janek dopiero co na służbę poszedł. Wróci, to coś będę wiedziała – Karolina nie wzięła na poważnie słów sąsiadki.

Z sąsiedniego pokoju wyszła Małgorzata Kurek, teściowa Karoliny.

– Karolciu, jeśli to prawda, trzeba do Łucka co prędzej jechać. Kupić zapas zapałek i soli, bo tego w wojnę najbardziej brakuje – zarządziła stanowczym tonem.

– Zapałek i soli? Mamo, kto by tam zapasy takie robił?! Przecież tego nigdy braknąć nie może! – zdziwiła się Karolina.

– Oj, Karolciu, młoda jesteś, to nic nie wiesz. Ja pamiętam pierwszą wojnę. Po paru dniach od wybuchu wojny już zapałek i soli w Kielcach nie było. I jeszcze mydła trzeba kupić. I cukru zapas. Te rzeczy, nie wiadomo dlaczego, jak wybucha wojna, to najszybciej ze sklepów znikają – oświadczyła babcia Małgorzata.

– Mamo, co mama opowiada? Tamta wojna była dawno temu. Może fabryki nie nadążały. Ale teraz? Nawet jeśli wybuchła wojna, jak mówi pani Tuńska, nie wierzę, żeby w sklepach zabrakło mydła, soli i cukru. Przecież nie zamkną kopalni w Wieliczce i fabryk produkujących mydło, cukier i zapałki. Żydzi zawsze dowiozą towar. Bez tego nie da się żyć.

– Ano, nie da się. Dlatego mówię ci, żebyś najdalej jutro wsiadła w pociąg i w Łucku kupiła, co potrzeba.

– No nie wiem, wróci Janek wieczorem, to pomyślimy – Karolina dość miała wojennych rad i zaleceń swojej teściowej i sąsiadki Tuńskiej.

Rozmowa zeszła na wojnę. Małgorzata Kurek przyjechała na Wołyń z Zagnańska pod Kielcami. Byłą wdową. Jej mąż Andrzej Kurek zmarł w młodym wieku ponad dwadzieścia lat temu. Syn ożenił się w Chrobrowie, więc do syna przyjechała. Pomagała młodym wychowywać dzieci. Lubiła Wołyń. Nauczyła się trochę po ukraińsku mówić. Ze wszystkimi w osadzie dobrze żyła. Z Polakami i z Ukraińcami.

– Pani Karolino, a coś jeszcze pani powiem. Z samego rana, jak tylko poszła po wsi wiadomość, że wybuchła wojna, spotkałam na drodze naszego sąsiada Chryczkę. Ukrainiec on, ale porządny przecież człowiek. Co on mi naopowiadał…

– Co takiego? – zainteresowała się Karolina.

– Cieszył się z wojny. Jak można cieszyć się z wojny? Powiedział, że to dobrze dla Ukraińców, że Niemcy na Polskę idą, bo przy Niemcach wreszcie powstanie czysta jak szklanka wody wolna Ukraina.

– Jaka szklanka wody? Ten Chryczka pewnie zgłupiał. Co ma szklanka wody do wolnej Ukrainy? Nic z tego nie rozumiem – zdziwiła się Karolina.

– Ja też nie – przyznała Małgorzata Kurek.

Wszystkie trzy zwątpiły w końcu w sens tego, co powiedział Ukrainiec Chryczka i doszły do wniosku, że pani Tuńska pewnie coś przekręciła, bo znowu tak dobrze ukraińskiego języka nie znała, żeby wszystko zrozumieć. Szklanka wody w kontekście wojny nijakiego sensu nie miała.

 

x     x     x

 

17 września 1939 roku Janek miał nocną służbę. Mimo wojny z Niemcami, pociągi miedzy Łuckiem i Lwowem jakoś kursowały, chociaż bez regularnego rozkładu jazdy. Świtało, gdy odebrał telefon. Dzwonił kolega ze stacji Czaruków:

– Panie Kurek, wojna!

– Też mi nowina, przecież wojnę mamy już od ponad dwóch tygodni – spokojnie odpowiedział Janek.

– Ale wojna z Sowietami! Sowieci weszli do Polski! Sowieckie tankietki minęły Czaruków i jadą w waszą stronę!

– Jest pan pewny, że to sowieckie?

– Jasne, na przodzie mają wymalowaną bolszewicka gwiazdę!

Głos w słuchawce zamilkł. Janek usłyszał strzały, coś jak gdyby przewracane krzesło, a po chwili łączność została zerwana. Pobiegł do sąsiedniego pokoju i przekazał zawiadowcy stacji Nieświcz, Mieczysławowi Knapowi, usłyszane wieści. Zdążyli wymienić kilka zdań, gdy ktoś z hukiem wyważył butem drzwi posterunku. Po chwili dwóch bojców mierzyło do obu kolejarzy z wiszących na sznurkach pistoletów i krzyczeli:

Pastoj! Ruki w wierch!

Wstali z krzeseł. Podnieśli do góry ręce. Jeden z bojców obmacał ich w poszukiwaniu broni. Drugi karabinem strącił na ziemię wiszące na ścianie godło, buciorami rozgniótł chroniące orła szkło, a na koniec przebił polskiego białego ptaka kilkakroć bagnetem.

Była Polsza! K szczstiu uże była! – zarechotał.

Janek szarpnął się do przodu.

– Swołocz! – syknął przez zęby.

– Spokojnie panie Janku, tylko spokojnie! – szepnął zawiadowca Knap.

Stali spokojnie. Bojcy po skończonej rewizji oświadczyli, że pociągi mają chodzić tak, jak chodziły dawniej, że władzę na posterunku kolejowym stacji Nieświcz obejmie sowiecki cywilny komisarz, że od tego dnia on będzie tu dyrektorem i jego słuchać mają polscy kolejarze. Janek Frankowski nie zrozumiał nic z tego, co powiedzieli bojcy. Był młody i nie znał rosyjskiego. Zawiadowca Knap przetłumaczył mu dyrektywy nowej władzy.

Minęła może godzina, gdy na posterunek wkroczył syn kupca bławatnego Arona Cukiermana z Czarukowa. Ubrany był przedziwnie. Polski mundur bez guzików i polską rogatywkę bez orzełka zdobiła przyczepiona do ramienia czerwona opaska z sowiecką gwiazdą. Okazało się, że to właśnie Ajzyk Cukierman jest tym komisarzem, który od tej chwili dowodzić będzie stacją kolejową w Nieświczu.

– Czy pan zna się na kolejarskich obowiązkach, panie Ajzyk? – zapytał rzeczowo zawiadowca Knap.

– Aj, co to za obowiązki, kolejowe obowiązki? Każdy głupi się na tym zna. A poza tym o sowieckie pociągi będziecie teraz dbać wy, polskie pany! Ja będę tylko pilnował, żeby wam jaka głupota przeciw Związkowi Radzieckiemu nie przyszła do głupich polskich głów. Skończyło się wasze panowanie! Nie będzie już waszej Polski – odpowiedział z szyderstwem Ajzyk, mocno żydłacząc, czyli kalecząc polski język.

Zawiadowca Knap i Janek patrzyli na Ajzyka z nienawiścią. Milczeli. Zadzwonił telefon. Trzeba było podnieść słuchawkę. Doczekali zmiany i rozeszli się do domów. W ciągu następnych tygodni Ajzyk złagodniał nieco i tulił uszy po sobie, gdy polscy kolejarze mówili mu, co myślą o nim, jego zdradzieckim narodzie i jego służbie. Był sam i wiedział, że lepiej nie podskakiwać, bo zanim ktokolwiek przyszedłby mu na ratunek, może być po nim.

– Jeszcze się policzymy, jeszcze za wszystko mi zapłacicie! – odgrażał się tylko.

Sowiecko-żydowski komisarz Ajzyk nie potrafił jednak ogarnąć kolejarskiego fachu, więc życie na posterunku kolejowym w Nierzankowicach biegło zwykłym torem. Tyle tylko, że trzeba było uważać, co się mówi między sobą i co się mówi przez telefon.

 

x     x     x


ciąg dalszy za tydzień

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.