antykomor.pl
data:27 maja 2011     Redaktor:

Gdy tylko dowiedziałem się z mediów o interwencji funkcjonariuszy ABW w domu Roberta Frycza, autora serwisu Antykomor.pl pomyślałem, że tym razem "Tuska władza" przesadziła. Ba, byłem przekonany, że w mediach dojdzie do dyskusji na temat mechanizmów, jakie są obecne w naszym państwie, o sferze powiązań władzy politycznej ze służbami specjalnymi i policyjnymi itd.


Sam nie wiem skąd ta wiara, ale miałem nadzieje, że którykolwiek z uznanych, przez popularne media, "ekspertów" od wszystkiego w obliczu tak instrumentalnego wykorzystania służb specjalnych do gier politycznych przez obecnie nam rządzących uderzy się w pierś i powie; "Tusku władca" i prezydent przesadzili. Wydało mi się wówczas to czymś naturalnym, że w telewizji ci tzw. eksperci i osoby mediów, "nasze" autorytety zakrzyczą na policyjne państwo PO, tak samo jak krzyczeli i darli szaty za rządów PiS i reszty koalicji. No i czekać sobie mogę dalej, bo to co przeczytałem w gazetach i portalach, to co wysłuchałem w telewizji, tutaj nie liczę kilku "popapranych", uznanych za "pisowskie" media, okazało się sprytną manipulacją.

Pierwsza informacja; ABW interweniuje w mieszkaniu studenta, założyciela Antykomor.pl. W mediach, tych "dobrych", delikatnie opisuje się całe zajście. Ale pojawia się, "ale". I właśnie to "ale" jest początkiem niesłychanie sprytnej kampanii odwracającej uwagę od rzeczywistego problemu. Otóż, nagle okazuje się, że głównym winowajcą w całym zamieszaniu jest, w tym miejscu proszę wyobrazić sobie werble, bo to co wymyślili nasi "eksperci" wspólnie z PO to prawdziwy majstersztyk. Otóż winowajcą numer "jeden" jest "złe prawo". Wspomniane "złe prawo" po prostu zmusiło służbę specjalną, jaką jest ABW do interwencji w tejże sprawie. Problem polega na tym, że pretekstów do takiego typu działań na podstawie tego samego "złego prawa", wobec wielu polityków PO, SLD i tzw. autorytetów, ABW podczas prezydentury Śp. Lecha Kaczyńskiego, miała od groma więcej.

Doradcy obecnego prezydenta w mediach przypominają sprawę menela dworcowego, który został ukarany za obrazę głowy państwa (Lecha Kaczyńskiego). To jest prawda, tylko już zapominają dodać, że wówczas w obronie wolności słowa padały oskarżenia, okrzyki histerii i paniki niemalże z każdej strony, od polityków przez aktorów po piosenkarzy na zły PIS i faszystowskiego Jarka i Lecha. Oto kilka przykładów przesunięcia uwagi społeczeństwa na inne tory;

Pan Nałęcz stwierdził, że; "Nie oczekujmy od prezydenta, że zacznie ciskać kamieniami w urzędników, prokuratorów i funkcjonariuszy ABW, którzy realizują obowiązujące w Polsce prawo". Następnie objawia się całej "wieśniackiej" Polsce Pan minister Radosław Sikorski, który to raczy nas swoją opinią. Oto PAP przekazuje nam przesłanie ministra; Zdaniem Sikorskiego, konieczne jest ustanowienie ram prawnych - z jednej strony wolności słowa, ale z drugiej strony - odpowiedzialności za słowo. "Internet nie jest próżnią, jest tylko technicznym sposobem rozpowszechniania treści" - zaznaczył. (cyt. PAP). Jednak na tym nie poprzestał, bo cóż sama zmiana prawa, trzeba również pokazać ludziom, że działalność tego "chama" studenta, to nie tylko obrzucanie błotem biednego Mr. Żyrandola, ale także całego społeczeństwa, statystycznego Kowalskiego. Sikorski uważa, że "internetowe kibolstwo" jest poważnym problemem naszej sieci. "Internet stał się często - w wykonaniu niektórych mniejszości - takim funkcjonalnym ekwiwalentem wypisywania obrzydliwości w publicznych toaletach. Wydaje mi się, że wielu z nas ma tego dosyć, bo to wpływa na nasze życie. Pracodawcy przeszukują informacje, co się pisze o kandydatach do pracy" - mówił.(cyt. PAP). Być może przesadzam, ale jakoś kojarzy mi się to z paplaniem o tym, jak to za czasów PIS, ABW i CBA odwiedzało skorumpowanych polityków i ludzi tzw. showbiznesu i wówczas, również ostrzegano "Kowalskiego", że do niego też zapukają. Po raz koleiny przepraszam, ale przed oczyma mam koncert zorganizowany przez polskich artystów w imię solidarności z pokrzywdzonymi na Srii Lance w wyniku tsunami. Nie chcę kłamać, ale któraś z piosenkarek rzuciła hasło do ludzi, coś w stylu; "każdy z nas mógł tam być!", przepraszam za te skojarzenia, ale to uzmysławia mi perfidię pomieszaną z głupotą ludzi wygadujących te bzdury..

Kolejny cytat, tym razem prof. Kuźniar dla radia, RMF FM: "polski Internet to często rynsztok". To nie koniec proszę państwa. Okazało się, że temat antykomor.pl uaktywnił moją ulubienicę, mianowicie "Szanowną Panią" Julię, Piterę. Otóż szanowna pani pozwoliła sobie przypomnieć całemu społeczeństwu oraz mediom, kto wciąż jest największym wrogiem, a jest nim wciąż PIS.

Zdaniem Julii Pitery (PO), jeśli o polskiej debacie publicznej mówimy, że charakteryzuje się ona chamstwem i jest pełna kłamstw, to politycy innych partii nie powinni "tego pochwalać, ani sami w tym uczestniczyć". Pitera skrytykowała postawę polityków PiS, którzy bronią podobnych wypowiedzi, które pojawiły się m.in. na zamkniętej stronie antykomor.pl. - Co by było, gdyby ktokolwiek powiedział "Kaczka ty matole", "Kaczyński ty matole"? Pół Polski byłoby oburzone - stwierdziła. (cyt. TOK FM, Onet.pl). Jak widać Julia ma krótką pamięć, bo ludzie już tak przywykli do obrzucania błotem Kaczyńskich, że na nikim nie robiło to już wrażenia. Proszę się nie martwić, pani Pitera nie poprzestał na tym, również wspomniała o konieczności zmiany prawa, ale w zakresie, podobnie odniósł się do tego minister Sikorski, odpowiedzialności prawnej za umieszczane treści w Internecie. Dlatego to powinno być wreszcie uregulowane. Czy jest tak, że możemy przyporządkować pod pojęcie wolności słowa sianie nietolerancji, nienawiści, prześladowania. Wolność słowa jest rzeczą szczytną i służącą konkretnym celom. Nie może być ona obroną błota - mówiła Pitera. (cyt. TOK FM, Onet.pl).

Na sam koniec pozostał nam premier, jak zwykle rzeczowy, spokojny, jakby był z boku tego całego zamieszania. Po raz kolejny premier pokazuje obywatelom, że jest chłodnym i sprawiedliwym opiekunem naszej pięknej, ale wciąż biednej polski i zwraca uwagę, że - Usuniemy przepisy, które powodują nadgorliwość polskich służb ? powiedział Donald Tusk, zapytany o sprawę zamknięcia strony antykomor.pl i podjętej wcześniej akcji przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Służby też są ofiarą takiego restrykcyjnego prawa ? dodał premier.(PAP). Generalnie wina "złego prawa" jest dwojaka. Z jednej strony, bo zmusza służby specjalne do interwencji w tak błahych sprawach, które jak się okazuje nie są aż tak błahe bo dotyczą sprawiedliwego prezydenta Komorowskiego, z drugiej strony, bo prawo nie dostatecznie dobrze kontroluje tych, co piszą to i owo w "sieci".

W tym całym żałosnym robieniu społeczeństwa w "ciula", w tak prostacki sposób, z jednej strony przeraża a z drugiej strony wywołuje śmiech i politowanie nad zgrają, która wieży w te bzdury wygłaszane przez rządzącą partię i zaprzyjaźnionych z nimi dziennikarzy. Dziwnie mało mówi się o tej sprawie w kontekście przygody dwóch młodych gości, którzy śmiali, przed wizytą prezydenta Komorowskiego na górze Św. Anny, rozwiesić transparent o treści "Przyszła pora na AntyKomora. Wolność słowa jest niezdrowa". Panowie zostali wylegitymowani i przewiezieni na komisariat w Leśnicy, w celu sprawdzenia, uwaga!, czy napis obraża szanownego pana prezydenta. Czynności sprawdzające trwały tak długo, że uniemożliwiono uczestniczenie wspomnianym śmiałkom w uroczystościach na górze św. Anny.

Rafał Ziemkiewicz na łamach serwisu rp.pl odniósł się do całego zajścia. Pisał o sprawdzaniu przez władzę granic tolerancji społeczeństwa na takie działania. W pełni się zgadzam z tym poglądem. Dostało się kibicom, "złym" dziennikarzom, obrońcom krzyża, Solidarnym 2010, internautom. W tej wielkiej propagandzie i sprawdzaniu "tych" granic bardzo istotnym elementem jest język, jakiego się używa. Doskonałym przykładem jest wypowiedź ministra Sikorskiego, który sprytnie połączył walkę z kibicami na stadionach i z internautami używając takiej zbitki;"internetowe kibolstwo".

Osobiście odnoszę wrażenie, że skądś znam rzeczywistość, jaką nam fundują rządy PO. Znam, mimo to, że nie mam prawa, z racji wieku, pamiętać czasów PRL-u. Znam dzięki niejakiemu Orwellowi i jego krótkiej, ale za to treściwej, powieści "Folwark Zwierzęcy". Podobnie jak my dziś, jesteśmy karmieni strachem przed "obrzydliwym" Kaczyńskim i PIS-em, tak mieszkańcy folwarku byli straszeni powrotem gospodarza. Społeczeństwo jest systematycznie uczone bycia "dobrym" społeczeństwem. Wiemy już, co można a czego nie można, kogo możemy obrażać, opluwać, niszczyć a kogo nie. Wolność zostaje nam systematycznie w kawałkach dzielona na tą, którą można jedynie nazwać "dzikością", "wieśniactwem" oraz na tą, która po przejściu przez filtr rządu i "Salonu" (zapożyczenie od Ziemkiewicza), jest jedyną prawdziwą i pożądaną wolnością, już nie tylko przez autorów wspomnianego filtru, ale powoli staje się pożądana przez społeczeństwo, które nieszczęśliwie zakochało się w bajkach opowiadanych im w mediach.

WJM






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.