Cześć!
Postanowiłem opowiedzieć wam jak prawdziwie wygląda ośrodek dla azylantów. Zacznę od kilku słów o sobie.
Jestem młody i po ukończonym liceum nie chciałem od razu kontynuować nauki w szkole wyższej . Chciałem spróbować pracy, przekonać się jak wygląda życie i miałem ochotę na zarobienie jakichś pieniędzy, zanim podejmę dalszą naukę.
Jestem daleki od określenia siebie jako rasisty, sceptyka imigracji czy poplecznika Szwedzkich Demokratów (ugrupowanie narodowe-red.).
Zacząłem od pracy w obozie. Całkiem dobra praca, bez specjalnych ambicji z mojej strony.
Zawsze chciałem pracować z ludźmi , więc nic dziwnego, że zwróciłem uwagę na fakt, że wiele prywatnych obozów azylanckich poszukuje personelu. Tu widziałem szansę dla siebie. W przyszłości planowałem zdobyć wykształcenie ukierunkowane na pracę z ludźmi, zatem ogłoszenie o poszukiwaniu pracownika w ośrodku azylanckim wydało mi się interesujące i pomyślalem sobie, że praca ta poszerzy moje horyzonty, da inspirację do tego, czego mam szukać w dalszym życiu.
Poszedłlem na rozmowę kwalifikacyjną do prywatnego ośrodka dla azylantów . Tam spotkałem starszą kobietę, która wyjaśniła aktualną sytuację. Podkreśliła że biuro migracyjne przewiduje przybycie do Szwecji dużej ilości uciekinierów, głównie z Erytrei, Somalii, Syrii i Afganistanu.
Ludzie ci potrzebują dachu nad głową w czasie oczekiwania na zakończenie procesów azylanckich.
Moje obowiązki miałyby polegać na pomocy tym uciekinierom na miejscu, min. z jedzeniem, doradztwem, podwożeniem do centrum, do sklepów spożywczych i ewentualnie na innej, podobnej aktywności. Czas pracy był nieregulowany, zmianowy
Kobieta zadzwoniła do mnie po tygodniu, oznajmiając, że otrzymałem pracę. Umowa próbna opiewała na 6 miesięcy i ew. później przedłużenie na czas nieokreślony.
Rozpocząłem pracę w poniedziałek. Sporo było do nauczenia. Ludzie byli w ciężkiej sytuacji.
Wielu mi się przyglądało, gdy przyszedłem pierwszego dnia.
Nikt ze mną nie rozmawiał. Sam występowałem z inicjatywą, próbowałem podejmować rozmowę z tymi ludźmi. Niewielu mówiło po angielsku, a tych, którzy choć trochę znali ten język, trudno było zrozumieć.
Pierwszego tygodnia czułem się dość wyczerpany. Pracowałem w kuchni, podawałem jedzenie. Kiedy moi "podopieczni" chcieli jechać do miasta, musiałem tam z nimi jeździć. Wieczorami prosiłem ich, aby zachowywali się ciszej i zwracali uwagę na swoje dzieci, które do późnych godzin krzyczały i zaklócały spokój.
Pracowałem tak 4 miesiące i coraz bardziej byłem zirytowany.
Wiem, że ci ludzie byli cierpiący, ale w naszym ośrodku byli traktowani po królewsku.
Zasadą było, że otrzymywali wszystko, czego sobie życzyli.
Coraz bardziej czułem , że zaczynają mnie traktować jak gówno i niewolnika. Zaczęło mnie to irytować.
Oto kilka przykładów sytuacji przy obiedzie czy kolacji.
Ci ludzie siadali przy swoich stołach, a my, personel, serwowaliśmy im jedzenie, napoje, sól, pieprz. Rozdziawiali usta kiedy chcieli czegoś, ale nie podnosili się, żeby samemu się obsłużyć. Kiedy zjedli swój posiłek, wstawali i wychodzili, zostawiając zaświnione przez siebie tace na stole. Musiałem to po nich zbierać.
Musiałem działać tak, żeby ONI byli zadowoleni. Zdarzało się czasami, że było sporo napięcia w czasie obiadów, wielu chciało jedzenia w tym samym czasie, co powodowało pewne zastoje, zanim otrzymali swoje posiłki. Było to dla nich nie do zaakceptowania. Wyzywali mnie od rasistów, kurew, idiotów,
"fucking sweden guy" i tym podobnych.
Zacząłem tracić nadzieję. Marnowałem 9 godzin każdego dnia żeby pomagać tym ludziom, ale nie dało się dłużej.
Któregoś wieczoru pracowałem już 8 godzin, do końca została mi jedna godzina pracy. Grupa Somalijczyków zechciała jechać do miasta. Wyjaśniałem, korzystajac z pomocy tlumcza, że niebawem kończę swój dyżur, niech zaczekają aż przyjdzie mój zmiennik, który z nimi pojedzie.
Tych czterech Somalijczyków zaczęło mnie potrącać, obraźliwie nazywać. Zameldowałem o tym szefowi, ale ten jedynie odpowiedział , że „tym ludziom jest ciężko, że może cię nie zrozumieli, nie myśl o tym, spróbuj nie przejmować się tym”.
Super - pomyślałem.
Zacząłem coraz bardziej przekonywać się, że ci ludzie nigdy nie zintegrują się ze społeczeństwem szwedzkim.
Oto niektóre zachowania tych ludzi, które są dla mnie zupełnie niezrozumiałe:
-oddają mocz i kał wszędzie, z wyjątkiem toalety,
- krzyczą, bałaganią, kłócą się na okrągło- 24 godziny na dobę,
- stawiają wymagania i traktują nas, personel, jak niewolników,
- Kiedy się prosi o to, żeby coś zrobili albo żeby byli ciszej, jest się natychmiast "fucking sweden guy"
- Podkradają sobie zarówno ubrania, artykuły higieniczne czy gazety,
- podkradają jedzenie - owoce, napoje - i jedzą to u siebie w pokojach, co u nas nie byłoby akceptowane. Jada się na stołówce!
- Kobiety są absolutnie zależne. Nie mogą ani nic powiedzieć ani zrobić bez pozwolenia mężczyznyny.
- dzieciaki są wstrętne, robią kupę w majtki, chociaż mają i siedem, i osiem, ale i 9 lat.Rodzice w ogóle się tym nie przejmują, pozwalają odczekać aż kał zaschnie w dziecięcych gaciach.
- W ich pokojach śmierdzi bezustannie odchodami, podobnie jak na stołóowce i pokojach swietlicowych, które są w ośrodku.
Po sześciu miesiącach „rzuciłem ręcznik na ring”. Nie myślałem dłużej być niewolnikiem tych Arabow i Somalijczyków.
Sytuacja, w której się znajdują jest straszna, ale ich kultura NIESAMOWICIE różni się od naszej. To nic dziwnego, ze SD Szwedzcy Demokraci rosną w siłę..
Jest do zauważenia, że 90% azylantów to absolutnie niewyuczalni ludzie.
Nie jestem rasistą, a jednak mimo to będę głosował na SD, bo dzisiejsze migracje a przede wszystkim integracja - nie działa. Coś musi się zdarzyć.
Możecie zapytać kogokolwiek kto pracuje w ośrodku dla azylantów jak to wygląda.
https://www.flashback.org/t2487392
tłum. Maria Nawrocka