Bożena Ratter: By umieć się bronić, trzeba być poinformowanym
data:24 stycznia 2016     Redaktor: ArekN

Czy okażemy się poczciwcami i pomożemy tym, którzy w obronie osobistych interesów zdolni są do kłamstwa, fałszerstwa i do oddania w zewnętrzne nieszczere ręce przyszłości naszej i naszych wnuków? Czy poprzemy sprzedawczyków, podobnych do naszych przodków, którzy pomagali Szwedom obrabować Polskę? Czy może spróbujemy odwieść ich od tego zamiaru i wspólnie zadbać o nasz byt?

 

„‹‹Niech sobie Ganges, Sorrento, Krym
Pod niebo inni wynoszą,
Ja wolę Łódź! Jej smród i dym
Szczęściem mi są i rozkoszą!››


Urodziłam się w Łodzi, moje dzieciństwo było bardzo ładne i barwne” – cytując wiersz Tuwima, rozpoczyna filmową opowieść Lucie Cytryn-Bialer, ocalała z shoah wnuczka bogatego łódzkiego przemysłowca, ortodoksyjnego polskiego Żyda.

Oto jak ocenia Polskę zamieszkała w USA reżyserka filmów finansowanych z publicznych, czyli moich również, pieniędzy: „Kiedy przyjeżdżam, uderza mnie fala niedobrego powietrza, coś takiego jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki”. (fragment wywiadu w Radiu Zet z Agnieszką Holland).


Lucie Cytryn-Bialer z rozrzewnieniem wspomina piękne tradycje domu rodzinnego, stół elegancko zastawiony, przy którym gromadziła się rodzina, edukację dobrze urodzonej panienki oraz okres trudny dla niej, matki i brata, po zajęciu Łodzi przez Niemców. Gdy któregoś dnia matkę zabrało gestapo, chciała ją wykupić: „Poszłam, co za wredny, powiedział, jaka jesteś ładna, taką polszczyzną, zły polski, taki żyd bez żadnego wykształcenia, rzucił się na mnie… to było straszne. Gdy wyszłam, powiedziałam sobie: trudno, jestem głodna, wszystko mnie boli, ale moja mama wyjdzie”. Po powrocie zastała już matkę, całą czarną, bili ją, by powiedziała, gdzie jest biżuteria Cytrynów.

Lucie jako jedyna z rodziny przeżyła shoah (używa tego właśnie terminu), wspomina wyzwolenie obozu przez Rosjan, którzy te ogolone wychudzone więźniarki gwałcili, mimo iż starsza kobieta opiekująca się nimi w obozie starała się z nich zrobić maszkary na wzór dzwonnika z Notre Dame.


Po wojnie Lucie wyszła za mąż, wyemigrowała do Francji i po 50 latach przyjechała do Polski. „W Paryżu profesor mówi, że to nie istniało, że to drobnostka? My umieramy, gdy to słyszymy... nawet do Żydów w Ameryce mam pretensję, że dopiero teraz zaczynają mówić o shoah, a po wojnie żadna organizacja nie udzieliła nam pomocy. Minister, kobieta, w Niemczech powiedziała: nasze dzieci nie mogą nosić tego ciężaru – to ja się zastanawiam, a nasze dzieci mogą nosić ten ciężar? Czy to myśmy zabijali, to myśmy mordowali? To oni to robili z premedytacją.

Oni teraz krzyczą, że nie mają pieniędzy. Co oni zrobili z tym majątkiem, przecież w całej Europie byli i wywieźli co tylko mogli, u nas nawet zęby złote, głupi naszyjnik z medalikami, które dziadek każdej z nas zrobił, i obrazy, i biżuterię, i wszystko. Przecież oni majątki zabrali, majątki wywieźli. Tylko oni nie mogą wyjąć tego, bo gdzieś ukryli.

Z naszej skóry robili kapelusze, z naszego tłuszczu mydło. Czy to można wybaczyć? Ten, kto wybaczy, powinien umrzeć tego dnia. Przypominają mi się słowa Szymona Wiesenthala, żeby umieć się bronić, to trzeba być poinformowanym. Trzeba mówić, trzeba pamiętać, żeby się nie powtórzyło.”


Według Szymona Wiesenthala Niemcy w czasie II wojny światowej do eksterminacji przeznaczyli ponad 20 narodowości.

Niemcy już w XIX wieku prowadzili rasistowską politykę, która miała doprowadzić do eksterminacji społeczności uważanych przez nich za niższe rasowo.

Jeśli dochodziło do wojen, to toczyły się one między klanami i nie były to wojny etniczne” –senegalski pisarz przedstawia sytuację w Rwandzie. „Pierwsi Europejczycy przybyli w 1892 roku. W kraju, w którym nie było konfliktów etnicznych, doszło do najgłębszych podziałów między społecznościami, ponieważ etnologia kolonialna zdefiniowała pojęcie rasy. I te rasy były nastawiane przeciwko sobie według starej zasady: dziel i rządź. Sądzę, że największy błąd historyczny ekipy Tutsi polegał na tym, że uwierzyła w te opowieści, a raczej te absurdalne bajki. Kolonizatorzy przybyli z zewnątrz i powiedzieli im: jesteście urodzonymi władcami, przewyższacie inteligencją Hutu. Oni nie mają waszych zalet.


Czy protestujący w obronie demokracji (tzw. Komitet Obrony Dóbr własnych), czyli protestujący przeciw niezbędnym zdrowym zmianom, których życzy sobie demokratyczna większość Polaków – zmian, które mają służyć dobru każdego z nas – nie przypominają zachowaniem plemienia Tutsi? (Nawet bliskie wydaje się brzmienie nazwy wybranego plemienia i wybranego na prezydenta UE byłego polskiego premiera).

Wypowiedź senegalskiego pisarza pochodzi z filmu „Oblicza Afryki” (TVP Historia). Jest to film o wyniszczającej polityce kolonizatorów (niemieckich również), o destrukcyjnych decyzjach gospodarczych (np. narzucaniu upraw monokulturowych czy grabieży surowców), o stosowanej socjotechnice w zarządzaniu przez „wybrańców”, a także o nowomodzie językowej. Opowiadają o tym wszystkim rdzenni mieszkańcy, pisarze, przywódcy, a także pochodząca z Kenii laureatka pokojowej nagrody Nobla z 2004 roku. Warto ten film obejrzeć, metody stosowane ponad 100 lat temu wydają się znajome. A opowiadają o nich naoczni świadkowie rasistowskiej polityki kolonizatorów.


Gdyby laureatka nagrody Nike 2015 – sponsorowanej za publiczne pieniądze, czyli moje również – zdobyła wiedzę choćby na podstawie wymienionych filmów (skoro nie jest w stanie sięgnąć po dokumenty), nie oskarżyłaby absurdalnie Polski o kolonializm i eksterminację Żydów. Rozumiem i szanuję to, że w poczuciu odpowiedzialności potomek obnaża przewinienia swoich przodków niczym spowiadający się grzesznik. Z tym że spisana spowiedź powinna być oznaczona jako autobiografia i wydana na własny koszt.

Przecież własnym sumptem wydają swoje traumatyczne wspomnienia ofiary zbrodni dokonanych przez Sowietów, Ukraińców, polskich komunistów, ofiary łagrów syberyjskich, zsyłek do Kazachstanu i w głąb Rosji (byli zsyłani pojedynczo i rodzinami), ofiary ludobójstwa w Małopolsce Wschodniej, ludzie szykanowani w PRL i szykanowani dzisiaj. Dlaczego jest tak, że nawet takie tuzy literackie jak choćby Jerzy Janicki, Jerzy Michotek, Janusz Krasiński (przepraszam wszystkich niewymienionych wspaniałych Polaków i wspaniałe niszowe wydawnictwa) nie byli sponsorowani ze środków publicznych?

Dlatego że nawet przez ostatnie 25 lat „wolności” (dla KOD) sprawcy zbrodni pozostali u władzy, a ofiary, jak za czasów mrocznego PRL-u, skazane były na unicestwienie choćby tylko w naszej pamięci. A zabrane im dobra, w imię socjalizmu i dobra klasy pracującej, czyli nas wszystkich, w efekcie zbrodni komunistycznych (wyroku śmierci czy więzienia i kasacji majątku), a także nacjonalizacji (prawnie usankcjonowanej grabieży), stały się majątkiem obecnych milionerów.

Odnosi się coraz częściej wrażenie, że ilość komunistów wzrasta w jakiejś żywiołowej progresji. Tak jest zresztą w całej Europie, wyjąwszy Włochy. Dopomagają agitacji bolszewickiej biedota z ciemnotą, poparcie Izraela gorliwe i bolszewickie złoto, na które pierwsza w swoim czasie łakomiła się Anglia... Ale to wszystko jeszcze sprawy nie wyjaśnia. Z badań historycznych wyniosłem niezłomne przekonanie, że nigdy nie powiedzie się sprawa, która byłaby propagowana wyłącznie przez ludzi złych.

Złość „mniejszości międzynarodowej", zwrócona od samego początku przeciwko Polsce, i wszystkie przekupstwa i żołdy bolszewickie nie zdołałyby same własnymi siłami nic zrobić, gdyż źli sami nigdy niczego nie wytworzą. Słusznie twierdził znakomity Kalinka, że jeden poczciwy głupiec więcej wyrządzi złego państwu i społeczeństwu niż setka łajdaków.

Słuszność Kalinki polega tu na tym, iż zło pozbawione jest mocy twórczej, a posiada ją wszelka zacność, poczciwość, choćby... pozbawiona darów Ducha Świętego. Źli nie obejdą się tedy bez poparcia dobrych, lecz... głupich.

Ci poplecznicy poczciwi zła służą mu przede wszystkim do tego, żeby je otaczać opinią dobra i przemycać pomiędzy dobrych jako coś dobrego.

Spójrzmy uważnie na świat, a zobaczymy, jak złu zależy niezmiernie na tym, by uchodzić za dobro, od tego bowiem zawisło jego powodzenie.

Popatrzmy jak brutal stara się obmyślić dla swoich gwałtów jakieś wyjaśnienie usprawiedliwiające, żeby wykazane było, że on przez swe postępki staje się dobroczyńcą współobywateli. Systemów opartych li tylko na samym gwałcie w historii powszechnej jest w bród, ale każdy z nich dbał o to, by mu nie zabrakło mówców i pisarzy uznających go za wcieloną sprawiedliwość i potrzebę nieodzowną swego społeczeństwa. Zdzierstwa, bezprawie, terror, zbrodnie wszelkiego rodzaju każą uważać się za zrządzenia i zarządzenia opatrznościowe. Ale gdyby temu nikt nie uwierzył, ilość popleczników zła jakżeż byłaby nikła!

Kto piął się, depcząc wszelką słuszność, ten chce potem, by zdeptana słuszność stanęła po jego stronie i nie uspokoi się, dopóki nie pojawią się wywody tej słuszności ułożone przez pochlebców zainteresowanych w pomyślności bezprawia. Gwałtownik gotów sądy rozpędzić, a delię podszyć sobie wyrokami sądowymi, dąży jednak do tego, by mieć sądy po swojej stronie, bo nie zazna spokoju, dopóki nie będzie mógł obwieszczać na wsze strony, że on działa właśnie w imię sprawiedliwości”.

Ta wspaniała analiza, jakże pasująca do tego co aktualnie dzieje się w Polsce, pochodzi z 1930 roku, z rozdziału „O cywilizację łacińską” Feliksa Konecznego.


Czy okażemy się poczciwcami i pomożemy tym, którzy w obronie osobistych interesów zdolni są do kłamstwa, fałszerstwa i do oddania w zewnętrzne nieszczere ręce przyszłości naszej i naszych wnuków? Czy poprzemy sprzedawczyków, podobnych do naszych przodków, którzy pomagali Szwedom obrabować Polskę? Czy może spróbujemy odwieść ich od tego zamiaru i wspólnie zadbać o nasz byt?

Edward Raczyński, wielki i uznany w Europie dyplomata II RP, delegat MSZ RP do Ligii Narodów w Genewie pisał w 1932 roku w pamiętniku:

Niemcy natomiast robiły systematyczny użytek przeciw Polsce z traktatu, któremu same nie podlegały. Każde niemal zebranie Rady Ligi miało za pilnym staraniem przedstawiciela Rzeszy na swoim porządku dziennym jakąś skargę, zarzucającą rządowi polskiemu krzywdę Niemca. W sprawach najbłahszych zabierał głos niemiecki rzecznik, minister spraw zagranicznych lub jego zastępca, stawiając polskiego kolegę w położenie obwinionego. Ten wygłaszał mowę obrończą, po czym delegacja polska użerać się musiała godzinami i dniami z personelem Ligi przy opracowywaniu „raportu”, który przedstawiano Radzie do aprobaty. Cała ta procedura nie miała wiele wspólnego z interesem osób, wysuwających zażalenia, niekiedy nawet obracała się przeciw nim. Ale chodziło przecie o co innego – zniesławienie imienia Polski jako państwa niepraworządnego i niepoważnego, słowem państwa „sezonowego”.

Jak widać, Niemcy nawet pod postacią UE pozostali niezmienni, tylko kto obecnie pełni tam rolę „przedstawiciela Rzeszy”?

A co ciekawego znajduje się we wspomnieniach Edwarda Raczyńskiego na temat Konferencji rozbrojeniowej, obradującej w Genewie od 2 lutego 1932 roku, która została zwołana dla zapobieżenia tajnemu dozbrajaniu się Niemiec?

Niemcy, nie krępując się w tym względzie, postawiły równocześnie tezę o równości praw i obowiązków w dziedzinie zbrojeń (tzw. Gleichberechtigung). Rząd francuski kilkakrotnie wykazał naruszenie przez Rzeszę przyjętych zobowiązań, ale nie umiał wyciągnąć stąd konkretnych wniosków. Niemcy zbroiły się dalej, ponadto zaś wyraziły swoje niezadowolenie, opuszczając manifestacyjnie salę obrad. Nie zostały bynajmniej za to ukarane. Przeciwnie. Ceną za ich dalszy udział w konferencji była deklaracja pięciu mocarstw, przyjmująca zasadę równouprawnienia. Uznałem to za precedens.”


Uważam za precedens promowanie przez naczelnego Krytyki Politycznej bezrefleksyjnych i bezkrytycznych dzieł jak nagrodzona książka czy choćby tekst z jednego z numerów Krytyki Politycznej.

Yael Bartana

My, Żydzi, ofiary nienawiści i wrogości, uciekliśmy do Palestyny niczym ludzie próbujący schronić się na Księżycu, terytorium poza zasięgiem zła tego świata. Lojalni wobec siebie, osiedliliśmy się tam i dzięki niezwykłej sile naszych przekonań mogliśmy stworzyć małe wysepki doskonałości, miejsca, gdzie słodkie arbuzy rosną ze związku sprawiedliwości społecznej i żyznej ziemi.”

No cóż, kraj w Palestynie, czyli Izrael, postrzegany jest również inaczej, nawet przez dość znaczną część diaspory żydowskiej i inne narody świata, zwłaszcza mieszkańców Palestyny.

W czerwcu dziesiątki tysięcy Żydów zbiera się w Nowym Jorku by protestować przeciw państwu Izrael. Fragment przemówień dostępnych w internecie: (http://ewidentnyoszust.blogspot.com)

Niestety nie ma na ziemi armii bardziej niemoralnej niż izraelska. To jest nie tylko kwestia uniemożliwienia studentom studiowania Tory (ponieważ będą powoływani wbrew swej woli do służby wojskowej), ale prowadzenie tych chłopców do amoralnego rozlewu krwi i każdego innego grzechu opisanego w Torze. Ta nieczysta armia od dnia, w którym założone zostało państwo Izrael, przelała już tyle krwi, przynosząc światu tyle nieczystości i zła”.

Ważnym punktem była refleksja jednego z mówców, że syjoniści chcą przerobić Żydów z kochających pokój, studiujących Torę pobożnych ludzi w wyrachowane i zimne maszyny do zabijania. Dziejące się w tej generacji rzeczy są powodem do wstydu .Osiągnęliśmy sytuację absurdalną, gdzie wszelkiego rodzaju grzesznicy i heretycy mogą osiedlić się na Ziemi Świętej, ale żyjący przykazaniami Tory Żydzi nie mogą zaznać tam spokoju.


A jeśli chodzi o poczciwych popleczników zła z Nowej Rudy, z której pochodzi laureatka nagrody Nike 2015, to nigdy ich nie brakowało. Wystarczy przeczytać wspomnienia, „Liber memorabilium księdza Michała Białowąsa”, noworudzkiego kapłana.

Dnia 25.XII.1958 r. odbył się ślub kościelny Stępniak i Bialik z Włodowic. Narzeczeni przy zapowiedziach 6 grudnia 1958. r. umówili się co do dnia ślubu w kościele, zaprosili gości z Nowego Sącza, Szczecina, zabili wieprza. W międzyczasie 10.XII.1958 zaczęła obowiązywać ustawa o przymusowym kontrakcie małżeńskim cywilnym, zanim ksiądz udzieli błogosławieństwa małżeńskiego w kościele. Narzeczeni nie mogli wziąć kontraktu cywilnego z powodu braku metryki cywilnej narzeczonej zza Buga. Na wesele nie został zaproszony sekretarz Gminnej Rady Narodowej we Włodowicach, chętnie wraz z żoną upijający się na cudzy koszt. Doniósł o tym do Prokuratury. Na skutek tego odbyła się 11.IX.1959 r. rozprawa sądowa w Nowej Rudzie, sygnatura aktu K.P. 532. Prowadził rozprawę sędzia Bambrowicz z Kłodzka. Oskarżał prokurator Kowal. Obaj trzęśli portkami ze strachu przed kursem antykościelnym i Partią.

Dnia 7 listopada 1959 r. doręczono ze Sądu Powiatowego w Nowej Rudzie ks. dr. M. Białowąsowi postanowienie zapłacenia 800 złp kary (z art. 781 dekret z 8.VI.1955. Nr 25. poz. 151.) za udzielenie ślubu 25.XII.1958. Stępniak – Bialik bez kontraktu cywilnego + 80 złp kosztów + 25 złp doręczenie, razem 905 złp.

Dnia 22 grudnia 1959 r. o godz. 11. przyszedł egzekutor i mimo poinformowania go, że sprawa czynszów za lokale parafialne na plebanii jest w sądzie, zaczął czynności egzekucyjne, t.j. zapisywać przedmioty. Zapisał maszynę do pisania, adapter, zegarek na rękę na skórzanym pasku, maszynę do szycia, 2 szafy dębowe z lustrem w drzwiach (własność parafii). Chciał, by podpisać spis tych rzeczy. Podpisu odmówiono. Zapisał też 5 kg szynki w kuchni za czynsz kucharki, mimo że mu tłumaczyła, że ona jako jedna osoba, inwalida, nie potrzebuje szynki i że szynka jest własnością ks. doktora Białowąsa, który otrzymał ją od swych dawnych parafian z Budzowa na święta. Wiadomość o zapisaniu szynki świątecznej na plebanii przez egzekutora rozeszła się po parafii i sprawa nabrała humorystycznego kolorytu. Na drugi dzień rano 23.XII.1959 naczelnik Wydziału Finansowego zwolnił szynkę od egzekucji.

Zatrzymajmy się w tym miejscu przy ówczesnej roli mediów. Chociaż nikt wtedy nie używał takiego określenia, były nimi przecież (jak i obecnie) radio, telewizja, prasa i wydawnictwaksiążkowe – wszystkie w 100% kontrolowane przez aparat państwowy. Prym wiodła informacja prasowa, cedzona cenzorskim okiem. Żadna sprawa nie mogła ujrzeć światła dziennego, jeżeli nie przeszła przez sito „aparatczyka z PZPR” – ateisty, człowieka wiernego ideom komunizmu, wplecionego w kolejny plan gospodarczy. Nic więc dziwnego, że pióra wielu dziennikarzy pisały tak, jak im dyktowano.”


A jak jest dzisiaj?

Ks. Michał Białowąs urodził się w 1894 roku we wsi Obydów w zaborze austriackim, po 1918 roku należącej administracyjnie do województwa tarnopolskiego, na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej (dzisiaj Kamionka Buska na Ukrainie). W 1907 roku uczył się w gimnazjum we Lwowie i po jego ukończeniu wstąpił do lwowskiego Seminarium Duchownego. Gdy rozgorzała I wojna światowa (1914–18), podobnie jak wielu innych alumnów, w 1914 r. jako ochotnik przystąpił do Legionów Polskich tworzonych w Galicji przy armii austriackiej. 29 sierpnia 1914 r. opuścił Lwów pod dowództwem płk. Józefa Hallera. W II Brygadzie znalazł się w składzie orkiestry dętej, gdzie grał na flecie poprzecznym.

Po odzyskaniu niepodległości pod namową ks. Jałowieckiego, doktora teologii i przyrodnika, ks. Białowąs rozpoczął studia socjologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. W 1926 roku ks. Michał obronił pracę doktorską nt. „Kwestia robotnicza w prawodawstwie polskim 1918–1925”, tym samym podsumował i utrwalił swoje przemyślenia dotyczące problematyki robotniczej. Świeżo upieczony doktor ks. Michał Białowąs został jesienią 1926 r. katechetą gimnazjalnym w Gródku Jagiellońskim. Tam kontynuował swoje zainteresowania naukowe (czego dowodem jest wydana drukiem w 1931 r. rozprawa pt. „Czas pracy w Polsce ze stanowiska prawa, ekonomii i socjologii”).

Nie dane mu było spocząć w ukochanym domu rodzinnym w Obydowie, Kamionce Strumiłłowej czy Kołomyi. Ale i tutaj pozostał wśród swoich. Pewnie i do siebie mógłby odnieść słowa, które czytywał jako katecheta na Łyczakowskim cmentarzu Lwowa z nagrobka Marii Konopnickiej: „Proście Boga o takie mogiły, które łez nie chcą, ni skargi, ni żałości, lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły, nadziei przyszłości”. Ze swojego miejsca spoczynku przemawia do nas w innych prostych słowach, które podyktował bratu ks. Kazimierzowi i prosił, aby znalazły się na nagrobnym pomniku: „Kochałem Parafian, dobrze im czyniłem, przebacz, Panie, w czymkolwiek zawiniłem”.

Ciekawe, czy Rada Miasta uczyniła Go Honorowym Obywatelem Miasta? A jest się kim szczycić. Może o tej wędrującej i szukającej spokoju duszy, wypędzonej i wydziedziczonej, wyrwanej z rodzinnego domu napisze Yael Bartana?


Powtarzam za Lucie Cytryn-Bialer: żeby umieć się bronić, to trzeba być poinformowanym. Dlatego proponuję zawieszenie działalności przez wszystkich nieposiadających stosownej wiedzy dziennikarzy (zwłaszcza korespondentów zagranicznych), pisarzy, artystów itp., którzy wskutek niewiedzy (no bo przecież nie celowo) zakłamują historię i rzeczywistość. Proponuję skierować ich na minimum roczną solidną edukację zakończoną egzaminem uprawniającym do uprawiania rzemiosła pisarskiego. A wszystkich poczciwych popleczników zła proszę, by odpowiedzieli na pytanie, czy chcą, by nadal miliardy były transferowane za granicę zamiast do budżetu, by prywatyzacja polegała na zarabianiu milionów przez spekulantów, a nie powiększała budżetu państwa, by programy szkolne obniżały poziom edukacji ich dzieci i wnuków, by majątek i dziedzictwo narodowe – przekazane nam przez zapobiegliwych przodków – stanowiły korzyść dla wybranych, a nie nasze wspólne dobro, dzięki któremu poprawi się jakość życia wszystkich obywateli.


Bożena Ratter

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.