POLECAMY! KOD gnije. Kiedy nastąpi końcowy rozpad?
data:11 stycznia 2016     Redaktor: ArekN

 
Organizacja, która występuje pod sztandarem obrony demokracji, sama jest urządzona w typowy dla postkomunistycznej organizacji sposób: wąska elita, wyrobnicy i masa naiwnych ludzi.

 
List byłej koordynatorki KOD-u na Warmię i Mazury warto przeanalizować, ponieważ dobrze obrazuje sposób budowania struktur oraz pewną filozofię działania całej organizacji. Na początek trochę cytatów:
 
Nikt z nas nigdy przedtem czegoś takiego nie robił. Dostaliśmy puste grupy i poza tym nic. Nie znaliśmy ludzi i działaliśmy na bardzo niepewnym gruncie. Nie mieliśmy żadnych umocowań prawnych, na dodatek byliśmy wystawieni na wszelkie możliwe ataki - od narodowców, poprzez liczne partie, które w KOD-zie zobaczyły znakomite pole do złapania elektoratu, wariatów, chamów wszelkiej maści. Dysponowaliśmy kilkusettysięczna rzeszą głów do wyjęcia. Robiliśmy wszystko – od organizowania struktur, poprzez załatwianie słonych paluszków na spotkania i administrowania FB, po odpieranie nieustających ataków partii politycznych. Część z nas – w tym ja - uznała, ze idea KOD jest najważniejsza - rzuciliśmy absolutnie wszystko, żeby stworzyć z niczego ruch, który pociągnął miliony Polaków. Pracowaliśmy w koszmarnym stresie 24 godziny na dobę, ale wierzyliśmy w to, co robimy.Większość z nas ma dom, rodziny, dzieci - wszystko poszło w odstawkę. Najważniejszy był KOD. Tworzyliśmy struktury, poznawaliśmy ludzi, braliśmy na siebie wszelkie możliwe ataki. Koordynatorzy byli odsądzani od czci i wiary, i traktowani jak chłopcy do bicia. Jeśli coś się działo w regionie, to była zawsze nasza wina. Nikt nie słuchał wyjaśnień. Mieliśmy robić, robić, robić. I robiliśmy (...)


Miszka wyrzucił Mateusz i jak to zwykle w KOD-zie bywa nie poinformował o swojej decyzji pozostałych koordynatorów. Miał rację, ale tego w taki sposób się nie robi, zwłaszcza, że Andrzej prowadził największą grupę regionalna w KODzie. Jeszcze dwa czy trzy dni wcześniej Miszk był jedna z wiodących postaci w KOD - prowadził demonstrację w Alei Szucha 12 grudnia. Kilka dni później stał się dla KOD-u persona non grata. Klepnęliśmy to, zwłaszcza, że Miszk nie jest osoba jakoś specjalnie sympatyczną i lubianą. Poza tym to była decyzja Mateusza, a w KOD z jego decyzjami się nie dyskutuje. (...)


W tym czasie KOD stał się grupą wzajemnej adoracji - oprócz struktur wojewódzkich, które zarząd miał zazwyczaj w głębokim poważaniu, powstały niezliczone grupy i grupki zajmujące się nie wiadomo czym. Do legendy KOD przeszła grupa KOD_MEDIA, zwana „komedią”. W założeniu ta grupa miała zajmować się mediami i być takim naszym „biurem prasowym”. W rezultacie ta grupa nie zajmowała się niczym i napchało się do niej multum ludzi, którzy przepychali się między sobą łokciami. (...)


Kolejną datą barierową było ogłoszenie zbierania podpisów pod nikomu niepotrzebnym projektem obywatelskim. To był chyba jeden z największych skandali w KOD, który koordynatorzy przykryli. Zaczęło się od zarządu KOD, który miał miejsce dzień przed sławną konferencja pod sejmem. Z moich informacji wynika, że projekt miał być stworzony przez grupę naszych konstytucjonalistów, potem opiniowany przez prawników i wreszcie pokazany światu. Stało się nieco inaczej - następnego dnia Mateusz zwołał konferencję pod sejmem, pokazując niedopracowany prawnie bubel, napisany w nocy na kolanie. O co tu chodziło? O Marciniaka, który postanowił zaistnieć, a który już w tym czasie praktycznie zamieszkał u Mateusza i miał na niego absolutny wpływ. Absolwent prawa bez aplikacji postanowił, ze stworzy jeden z najważniejszych dokumentów KOD. (Zanim mnie podasz do sądu, Jarek, pamiętaj, że mam privy i maile od zarządu w tej sprawie, plus całkiem niezłych adwokatów. Tu akurat nie radzę.) Koordynatorzy nie mieli o tym zielonego pojęcia - dowiadywali się od osób trzecich, ze coś takiego w ogóle ma miejsce. Ja dowiedziałam się o tym od ekspedientki w sklepie rybnym, która zapytała mnie, jak ma zbierać podpisy. (...)


Jak to wygląda od środka? Dramatycznie. Szefowa grupy POLONIA Ania Krok dostała zawalu - w jej grupie rozpisano wybory na nowego koordynatora. Kiedy okazało się, że Ania wygrała je w przedbiegach, wybory unieważniono i prowadzono tam nowego koordynatora. Grupa się rozpadła. Dramatem Ani nikt się nie przejął, zrobiono z niej wariatkę i rozłamowca, podkładając pod to fałszywe papiery dotyczące jakiegoś listu do PE w sprawie wstąpienia Polski z Unii. Wiedziałam o tym, ale nic z tym nie zrobiłam - KOD był najważniejszy. Kolejna koordynatorka od kilkunastu dni siedzi na psychotropach. Nie wytrzymała. Dziś posypała się grupa poznańska, wcześniej Łódź. (...)


Dziękuję za te kilka tygodni. Uwierzyłam w coś, co jest jedynie trampoliną dla kilkunastu osób. Przepraszam za to. Wszystkich „moich ludzi” zrobiłam w bambuko. Taka była moja rola, ale wykonywaniem rozkazów nie da się niczego wyjaśnić.
Mateusz, może w końcu powiesz, jak jest z rejestracją KOD-u i dlaczego tak długo to się ciągnie, mimo sympatii sędziów? Powiedz w końcu prawdę.
 
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/277663-kod-od-srodka-przypomina-skrzyzowanie-bagna-z-pzpn-em-na-dodatek-zarzadzanego-z-drugiego-fotela-dramatyczny-list-bylej-kooordynatorki-kod-u-na-warmie-i-mazury
 
 
Ludziom, którzy bezinteresownie i w imię swoiście pojmowanego poczucia obowiązku zaangażowali się w popieranie KOD-u można tylko współczuć. Marzyli zapewne o jakiejś powtórce z "Solidarności", wspaniałych protestach i obaleniu tyrana Kaczyńskiego razem z jego wierną świtą- a wszystko to przy aplauzie postępowych mediów i polityków w Polsce i Europie.
Co bardziej aktywni rozpoczęli budowanie struktur, poświęcając na to mnóstwo czasu i pieniędzy; telefon komórkowy rozgrzewał się do czerwoności a na skrzynce pocztowej i FB działo się istne szaleństwo.
 
Tak, to były niewątpliwie piękne chwile. Piszę to bez złośliwości; sam organizowałem powstanie jednego z oddziałów Solidarnych oraz miałem wkład w rozwój Ruchu Kontroli Wyborów i znam te uczucia. Polakom, którym wydawało się- i zapewne nadal się wydaje- że demokracja w Polsce chyli się ku upadkowi i trzeba koniecznie coś zrobić, zabrakło jednak elementarnej wiedzy na temat funkcjonowania demokratycznej, obywatelskiej struktury.
 
KOD nie posiada celu, przynajmniej oficjalnie wyartykułowanego. Zadaniem koordynatorów jest budowa struktur i naganianie ludzi na manfifestacje- cała reszta ma być poza ich zainteresowaniem. Pytania są źle widziane, proces decyzyjny przebiega gdzie indziej; wszak niektórzy są od myślenia a inni od pracy. Tak było za komuny, tak było później... po co zmieniać dobre wzorce?
Lider jest jeden, niestety skompromitowany. Oprócz niego za sznurki pociągają bliżej niesprecyzowane osoby; na manifestacjach widać mnóstwo przegranych polityków, dziennikarzy i innych postaci, złączonych wspólnym strachem o utratę wpływów. To śmiertelna mieszanka dla każdej organizacji; teraz wprowadzają zamęt i zwiększają rozpoznawalność a po cichu liczą na upadek rządu i szybki skok po łupy, w glorii weteranów- obrońców demokracji. O koordynatorach raczej zapomną...
 
KOD szybko się nie sformalizuje- i nie chodzi tu o oficjalną rejestrację, ale wewnętrzne formy działania. Co bardziej obrotnym znacznie lepiej porusza się w mętnej wodzie; tak jest łatwiej przypisać sobie sukces i zwalić winę na kogoś innego.
 
 
Proces gnicia jest wyraźnie widoczny. Ludzie na manifestacje jeszcze przychodzą (równoczesne organizowanie ich w wielu miastach jest sporym wyczynem), ale cała struktura wkrótce się załamie na skutek braku rzeczywistych celów i demokratycznych procedur. Śmieszyć może fakt, że Obrońcy Demokracji stworzyli autorytarny twór, będący dokładnym zaprzeczeniem tego, co głoszą- ale tak naprawdę jest to smutne, gdyż pokazuje obywatelską mizerię dużej części naszego społeczeństwa. Czy naprawdę spodziewali się, że wsparcie resortowych dzieci i wnuków przyniesie dobre owoce i wyznaczy nowe wzorce? Tak mogą myśleć tylko ludzie skrajnie naiwni oraz nie dysponujący podstawową wiedzą na temat najnowszej historii Polski.
 
Gnije również otoczenie KOD-u. Trybunału Konstytucyjnego cieżko już bronić, skoro sam uznał, że nie powinien wypowiadać się w sprawie uchwał sejmowych. Po fronatalnym ataku międzynarodówki polityczno-dziennikarskiej przyszedł moment otrzeźwienia: Niemcy oficjalnie zapewniają, że o żadnych sankcjach nie ma mowy a przewodniczący Komisji Europejskiej karci co bardziej gorliwych harcowników. Rząd Beaty Szydło wspierany jest przez Węgów i Brytyjczyków, co w obecnej sytuacji znaczy naprawdę wiele.
Jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, europejskie ataki na Polskę szybko przycichną. W kraju coraz trudniej będzie znaleźć chętnych do protestów- a przecież na wiosnę szykowana jest wielka ofensywa. Tylko czy wiosną KOD będzie jeszcze istnieć?
 
 
AN
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.