Łukasz Pijewski: Szklana góra wolności
data:13 grudnia 2015     Redaktor: ArekN

 

Budowę wolnego i suwerennego polskiego państwa można z powodzeniem porównać do wędrówki na bajeczną szklaną górę. Wiele znaków wskazuje jednak drogę pełną cierpień, jaka była doświadczeniem śmiałków, którzy chcieli się na nią wspiąć.

fot. Barbara Rode
 

Na wysokiej szklanej górze stał zamek cały złoty, a przed zamkiem była jabłoń, na jabłoni złote jabłka. Kto by złote jabłko zerwał, wszedłby do złotego zamku, gdzie w srebrnej komnacie ukryta była królewna zaklęta, przedziwnej urody. A miała skarby niezrachowane, piwnice pełne drogich kamieni i w izbach zamku skrzynie ze złotem. Wielu się zbiegało rycerzy od dawna, lecz na próżno usiłowali wedrzeć się na tę górę. Na koniu ostro podkutym niejeden z połowy stromej góry z ciężkim szwankiem spadał na zatratę albo zaczarowany przez potwory strzegące skarbu zapadał w sen pełen przerażających wizji i koszmarów.

Piękna królewna z wysokiego okna patrzyła z żalem, jak na próżno dzielni rycerze usiłowali dostać się na górę! Zbiegali się zewsząd ze czterech stron świata lecz nieszczęsna dziewica daremnie wyglądała zbawcy! Niemało leżało trupów, rycerzy i koni wokoło szklanej góry. Był to smętarz prawdziwy.

 

Budowę wolnego i suwerennego polskiego państwa można z powodzeniem porównać do wędrówki na bajeczną szklaną górę. Wiele znaków wskazuje jednak drogę pełną cierpień, jaka była doświadczeniem śmiałków, którzy chcieli się na nią wspiąć. Cierpień zadawanych przez demony i smoki strzegące prawdziwego skarbu – suwerenności polskiego państwa

Drodzy PT czytelnicy, wszak nikt nam nie obiecywał, że odzyskiwanie polskiej przestrzeni i oczyszczanie jej z odchodów, w których tonęła od czasu wybicia dziur w jej burtach w ponure i pełne przerażenia dni 1.IX1939 r. i 17.IX.1939 r., przez które szeroką falą wlały się do naszego kraju cuchnące ekskrementy niemieckiej i sowieckiej agentury – przyjdzie łatwo.

Jestem pełen podziwu dla siły charakteru, cierpliwości i samodzielności, przemyślności, rozsądku i konsekwencji z jaką Pan Prezydent Andrzej Duda i drużyna Pana Jarosława Kaczyńskiego zaczęli realizować powierzoną im misję przywracania wartości i godności państwu polskiemu. Są oni w tym sensie ludźmi zaiste opatrznościowym dla milionów Polaków, którzy omal nie zatracili swej narodowej tożsamości. Życzę im – o ile tej misji się nie sprzeniewierzą – z całego serca powodzenia.

 

Pamiętajmy jednak o faktach. Zakończenie działań militarnych w Europie, wiązało się dla Polaków z osadzeniem na przełomie 1944 i 1945 r., za zgodą dotychczasowych – niestety, dość przewrotnych – zachodnich sojuszników, sowieckich gangsterów w roli nadzorców zniewolonego polskiego narodu.

Mimo brutalnej wojny z polskim narodem i Kościołem Katolickim jaką już 12.IX.1945 r. rozpętali sowieccy nadzorcy Polaków, tylko On – dziedzictwo pamiętnego 966 r. dzięki Bożej Opatrzności i działaniom takich predestynowanych mężów jak m.in. pasterze – ks. kardynał Adam Sapieha, ks. kardynał August Hlond, ks. kardynał Stefan Wyszyński, ks. bp Eugeniusz Baziak, bp Ignacy Tokarczuk, męczennicy – ks. Władysław Findysz, ks. Roman Kotlarz, ks. Stanisław Suchowolec, ks. Stefan Niedzielak, ks. Sylwester Zych, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, wyznawcy – ks. Franciszek Blachnicki, /…/ i wielu, wielu jeszcze innych, a nade wszystko dzięki charyzmie świętego papieża, Jana Pawła II, wspólnota katolicka przeciwstawiła się skutecznie sowietyzacji i była dla całego narodu polskiego źródłem siły duchowej pozwalającej obronić polską tożsamość narodową.

Daliśmy się niestety uśpić w roku 1989, kiedy pozornie jedynie – jak dobrze już wiemy – zmieniła się załoga, gdy tymczasem to tylko starzy gangsterzy usunęli się nieco w cień, a koncesję na zarządzanie dostali starannie wybrani młodzi gangsterzy.

 

Gangsterzy zajmowali się tym, do czego zostali ulepieni, a więc uprawianiem na własny użytek różnego rodzaju złodziejstwa. W latach 1989-2015 byliśmy tego zdumionymi świadkami.

W apokryficznym starożytnym Hymnie o perle bohater też zapada w sen i zapomnienie, oznaczające stan niewiedzy (αγνῶσις), w jakiej tkwi człowiek nieświadomy swego boskiego pochodzenia, oraz swej misji na ziemi.

W roku 2015 – co w pewnym sensie było sprawą niezwykłą, by nie nadużywać wyrażenia cudowność, udało się jednak częściowo przebudzić uśpionego ducha. Legitymację do sprawowania władzy otrzymali ludzie mający kompetencje do odbudowy Kraju z wieloletnich zniszczeń.

Cel milionów Polaków – odbudowa państwowej suwerenności – choć jest pozornie prosty, jest oczywiście niezwykle trudny. Na stopień jego skomplikowania wskazuje czas, jaki upłynął od nieszczęsnego 25.XI.1795 r. do dziś wypełniony nieustannymi i częściowo jedynie skutecznymi działaniami zmierzającymi do jego osiągnięcia. Możliwe jednak, że dziś znajduje się on ponownie w zasięgu naszych rąk.

Cel ten oznacza odbudowę silnego duchowo i materialnie i przyjaznego Polakom, polskiego państwa. Przyjaznego w taki sposób, żeby każdy Polak gdziekolwiek by przebywał miał poczucie, że w tym polskim państwie w jego instytucjach i narodowej wspólnocie znajdzie duchowe i materialne oparcie.

 

O czym jeszcze warto w tym trudzie pamiętać?

Prof. Marian Zdziechowski (1861-1938) w Przedmowie do zbioru swych esejów W obliczu końca, wydanych w 1938 r. w Wilnie (i traktowanych przez autora jako testament jego myśli) napisał: „przytaczam słowa X Tyrrella, że dla Chrystusa świat doczesny dobrym był, o ile był czymś, co ma się skończyć, i przejdzie on jak sen, jak chmura, jak kamień wrzucony do wody . I chwała Bogu…”

Mając na uwadze „dżumę moralną”, jaką niosła w sobie różnego autoramentu myśl lewicowa – czy dziś neobolszewicka, która „wżera się w organizmy wszystkich narodów, wszędzie procesy rozkładowe wszczyna, w odmętach zgnilizny i zdziczenia pogrąża” – zagarniała coraz większe obszary świata, ten znakomity polski filozof i politolog dodawał: /…/ „uczucia eschatologiczne, które nawiedza nas w epokach wstrząśnień, przygniatających ogromem nieszczęścia, nie uprawnia do fatalistycznego opuszczenia rąk, jest uczuciem krzepiącym. Zbawiciel, wzywając do królestwa nie z tego świata, tem samem wzywał do walki z tym światem, ze „złem, w którem świat leży”, ze złemi mocami, które nim rządzą, walcząc zaś wiemy, bez względu na wynik walki w dniu dzisiejszym, że współpracujemy z Bogiem w budowaniu Domu Bożego.

Suwerenne i wolne państwo polskie jako aurea porta – brama prowadząca do Królestwa Niebieskiego – to jest jedyny istotny sens jego istnienia.

Siłom zła, w jakim pogrążał się otaczający go świat, przeciwstawiał zatem prof. M. Zdziechowski „piękno chrześcijaństwa, heroizmu chrześcijańskiego”. Odsłaniał jednak różne zasadzki, jakie zastawia wróg. Jednym z nich była zasada podstawiania – swego rodzaju substytutyzacja pojęć.

Zdziechowski przywołuje w pewnym momencie, zauważony przez metropolitę Szeptyckiego przewrotny pomysł bolszewików na podmianę i dekonstrukcję słownika, w którym pojęcia „patriotyzm” podmienia się na zmitologizowane pojęcie „faszyzm”. Nazywanie przeciwników patriotami byłoby całkowicie nieskuteczne w walce o rząd dusz, natomiast łatwo „zdobyli masy, zwalając wszystko złe na jakiś faszyzm, o którym one wyobrażenia nie mają.

 

W ostatnich dniach na tle bezwzględnej walki z nieprawidłowościami w powołaniu sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez zdominowany przez PO sejm VII kadencji, dochodzi do organizowania i stosowania substytutyzacji słownikowej przez opozycję polityczną i ugrupowania o charakterze neobolszewickim. Podmianie, oprócz starej komunistycznej manipulacji podstawiania pojęć patriotyzm-faszyzm ulega dziś szczególnie zmistyfikowane pojęcie „demokracji”, stąd pojawiają się demokracja-totalitaryzm, demokracja-putynizm, demokracja-hitleryzm, demokracja-zamordyzm etc. Opozycję charakteryzuje jednak nieudolność i deficyt umiejętności manipulacyjnych. Poza tym widać, że posługuje się ona wyświechtanymi banałami i brak jej – tymczasem jeszcze – właściwego słowa dla określenia wspólnoty obozu patriotyczno-konserwatywnego. Będzie im, mam nadzieję, trudno go znaleźć.

Substytutyzacji słownika polskiego towarzyszą jednak zgiełk i zamęt medialny oraz prowokacyjne próby wyprowadzania ludzi na ulicę. Dodatkowo konfidenci z opozycyjnych ugrupowań neobolszewickich prowadzą aktualnie niebezpieczną grę na arenie międzynarodowej, próbując zasugerować lub narzucić antypolską i antyrządową narrację w mediach światowych. Ociera się to wręcz o zdradę stanu. Pokazuje też stopień frustracji całkowicie umysłowo pogubionej liberalnej lewicy w Polsce, jak i również nikczemny brak jej odpowiedzialności za polskie państwo. Ilość bełkotu i trywialnych bredni wypowiadanych w ostatnich dniach przez quasi-naukowych pracowników wyższych uczelni, pseudo-artystów, fałszywych dziennikarzy, podejrzanych członków środowiska prawniczego i wielu pożal się Boże polityków mniejszości sejmowych jest zdumiewająca i budzić powinna czujność, gdyż odnieść można wrażenie, że chcą oni doprowadzić do jakiejś katastrofy według francuskiej frazy après nous le déluge.

 

Jednak „psy szczekają a karawana jedzie dalej”.

Zauważmy, że groteskowe i karykaturalne zachowania jakie obserwujemy u różnych Niesiołowskich, Balcerowiczów, Siemoniaków, Kopaczów, Krzywonosów, Kijowskich, Lisów, Wojewódzkich, Zollów, Stępniów, Zimmermanów, Żakowskich, Michników /…/ oraz ich akolitów-szczekaczek itd. – a imię ich Legion… – całkowicie się zdewaluowały.

Róbmy więc swoje.

Socjopatyczne humanoidy ze swoją agresywną negacją Bytu potrafią jak się zdaje tylko wrzeszczeć – nic konstruktywnego nie są w stanie zrobić. Co nie oznacza, że można ich lekceważyć i na wszystko im pozwalać, bo nakraść, spaprać i zafajdać mogą – choćby przez przypadek – wiele.

Kiedyś jednak jak wiemy ZAMKNĄ WRESZCIE SWOJE GOGOLOWSKIE RYJE I MORDY.

Załączam też wypis za tygodnikiem Warta z nr 4/1874 jako materiał porównawczy dla dzisiejszych czasów – zważcie rok: 1874 – ponad 140 lat temu !!!

 

 
 

 
 

Łukasz Pijewski

 

 

--------------------------------------------------------------



Łukasz Józef Pijewski (ur.1948 r.) – aktor, reżyser, pedagog, publicysta.

Absolwent Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi. W swojej artystycznej działalności był związany z wieloma teatrami: z Państwowym Teatrem Dolnośląskim w Jeleniej Górze, Teatrem im. Solskiego w Tarnowie, Teatrem im. S. Wyspiańskiego w Katowicach, Teatrem Powszechnym i Studyjnym w Łodzi, Teatrem Dramatycznym w Legnicy(w latach 1991-1993 był jego dyrektorem). Współpracował m.in. z Radiem Łódź, Radiem Katowice, TV POLSAT, Ośrodkami TVP w Katowicach i w Łodzi . Jest autorem kilku scenariuszy teatralnych i telewizyjnych (m.in. Św. Wojciech, Tola Korian, Prysznic – dla młodzieży). Publikował w łódzkim „Tyglu Kultury” i „Kronice”. W orbicie jego zainteresowań zawsze był teatr i dramat religijny.


Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.