Marek Baterowicz: BEJRUT I PARYŻ
data:20 listopada 2015     Redaktor: GKut

Z daleka lepiej widać....

 

Kilka dni przed masakrą w Paryżu w Bejrucie miał miejsce  krwawy zamach.

 

Dwaj kamikaze, odpalając pasy wybuchowe, spowodowali śmierć ponad 40 osób – w tym kobiet i dzieci – w zatłoczonym centrum handlowym południowej dzielnicy miasta. W tej dzielnicy jest obóz palestyńskich uchodźców, a także bastion ruchu szyitów Hezbollah. Według libańskiego Czerwonego Krzyża jest też 180 rannych, w tym wielu w stanie tak ciężkim, że nie rokują nadziei na przeżycie. Sprawcami zamachu są dżihadyści z ISIS (Islamic State of Iraq and Siria ), którzy postanowili udzielić nauczki ugrupowaniu Hezbollah za to, że wspiera ono militarnie aktualny rząd w Damaszku i prezydenta Asada.

 

Hezbollah oczyściło – pod dwóch latach walk – tereny na pograniczu z Syrią z bastionów  dżihadystów z al-Nusra. Walki były zacięte, straty Hezbollah są rzędu od 500 do 1000 ludzi.

 

W tych latach dochodziło  też do zamachów na południowych peryferiach Bejrutu ( w sumie 9 ataków od lipca 2013 do lutego 2014 ). Liban – kwitnący kiedyś kraj Cedrów ( nazywany czasem Szwajcarią Wschodu) jest dzisiaj na progu ruiny. Wszystkie te zamachy potwierdzają, że dżihadyści nadal mają w Libanie punkty oparcia, a kraj jest rozbity na dwie frakcje: Front 14 Marca ( filozachodni i przeciwny Asadowi) oraz ruch 8 Marca, kierowany przez Hezbollah i popierający obecnego prezydenta Syrii, którego zresztą podtrzymują także Rosjanie.

 

Zamachy w Libanie od lat przysłonięte są reportażami z zamachów w Kabulu, dzisiaj zepchnięte zostaną w cień przez paryską masakrę. I coraz mniej miejsca w telewizorach będzie dla zamachów w stolicy Jemenu Sanie czy dla rzezi w Burundi. A postępy terrorystów w Doniecku, Ługańsku i Mariupolu są nieomal białą plamą w mediach z zupełnie innych powodów. Rosja w wojnie z ISIS staje się sojusznikiem Zachodu.

 

Makabryczny zamach w Paryżu wstrząsnął Francją, Europą i światem. Oficjalne dane o tylko 129 zabitych to kosmetyczny zabieg medialny, bo wśród ponad 500 rannych wielu jest w stanie krytycznym.  Nasuwa się pytanie: jak mogło dojść do tego, że stolicę V Republiki zaatakowano z taką łatwością i to aż w sześciu miejscach ?  Na ulicach nie było patroli? Nie myślano o żadnej prewencji?

Francja od wielu miesięcy bombarduje pozycje dżihadystów  ISIS, zapowiadała też wysłać lotniskowiec „Charles de Gaulle” ( jest w drodze ) do wybrzeży Syrii. A zatem jako kraj pozostający w stanie wojny powinna była lepiej strzec swoich granic i zawiesić system Schengen,  który zresztą okazał się upiorem dla Europy w sytuacji „wędrówki ludów” czyli tłumów uchodźców, szturmujących granice  w kierunku Mamy Merkel.

 

Nie zrobiono tego;  przez granicę z Belgią wjechały do Francji trzy komanda i dokonały rzezi w Paryżu. Na ulicach i placach stolicy Francji nie było wystarczającej ochrony, a patrole wojskowe i policyjne powinny tam być codziennie, albowiem V Republika od dłuższego czasu jest w stanie wojny z dalekim kalifatem. Ten stan rzeczy domagał się daleko posuniętej mobilizacji sił specjalnych, tymczasem Francja zachowywała się jak beztroska baletnica z „Jeziora łabędziego”. Pilnowano zaledwie stadionu, na którym gospodarze rozgrywali towarzyski mecz z Niemcami. Na trybunie zasiadał prezydent Hollande (nazywany ironicznie przez Marine Le Pen wicekanclerzem Angeli!). Policja z pewnym wysiłkiem odparła atak na jedną z bram stadionu. Hollande, ewakuowany cudem, koordynował spóźnioną kontrakcję służb z siedziby ministerstwa spraw wewnętrznych.

 

Niestety, nie udało się na czas powstrzymać zamachowców. Sytuację opanowano dopiero po masakrze, a zamachowców zastrzelono. Mała to pociecha w obliczu takiej tragedii. Napastnicy strzelali na oślep – w restauracjach, barach, ulicach czy w sali koncertu rockowego w Bataclan. Zabijali nawet młodych obywateli Francji pochodzenie arabskiego. Ta okoliczność wyklucza więc religijne podłoże zamachu, był to klasyczny odwet innego państwa ( kalifatu) za francuską kampanię wojenną w Syrii.

Udało się na szczęście zapobiec atakowi na bazę morską w Tulonie, gdzie pojawił się samotny „kamikaze”.

Zamachy w Paryżu rewindykował ISIS, a prezydent Hollande nazwał je „aktem wojny”, ogłosił stan wyjątkowy na terytorium Francji ( obecnie przedłużono go na trzy miesiące ) i wezwał państwa Unii Europejskiej o solidarne wsparcie jego kraju w walce z ISIS mówiąc, że „wróg nie jest tylko wrogiem Francji, ale całej Europy”. Poparcie otrzymał  na podstawie artykułu 42 traktatu unijnego, który dopuszcza taką możliwość w razie „zbrojnej agresji na jednego z członków UE”.

 

Tymczasem nie czekając na solidarną akcję ze strony UE Francja w odwecie bombarduje bastion ISIS w Raqqa na terytorium syryjskim. Odrzutowce dokonują masowych nalotów, są już poważne straty w szeregach wojowników islamu. Zburzono wiele budynków, centrum dowodzenia i ośrodek szkoleniowy. Ale wszystko to o kilka dni za późno...Trwają też represje we Francji, komandosi ścigają winnych zamachu. Mieszkańcy Saint-Denis przeżyli prawdziwe oblężenie, policja rozbiła nawet wrota zabytkowej kaplicy, podejrzewając, że tam schronili się dżihadyści. Trop prowadzi do Molbeek, muzułmańskiej dzielnicy pod Brukselą. A we Francji przebudzenie: codziennie do 140 osób  chce wstąpić do armii, zgłaszają się nawet dziewczęta. Wszyscy nagle chcą walczyć z terrorystycznym zagrożeniem.

Warto zapoznać się też z komunikatem Instytutu CIVITAS ( stowarzyszenia katolików) na temat zamachów 13 listopada:

„...winni są nie tylko ci, co naciskali cyngiel lub odpalali pasy wybuchowe. Winni są również ci, co w nieodpowiedzialny sposób, wywołali chaos na Bliskim Wschodzie i przyczynili się do rozwoju organizacji dżihadystów ( jak np. front al-Nusra) w Iraku i w Syrii. Wielu polityków francuskich, z prawicy i z lewicy, ponosi winę – bezpośrednio lub pośrednio – za finansowanie i uzbrajanie islamskich frakcji, które miały być domniemanymi sojusznikami światowej koalicji i petro-monarchii Zatoki. Tym samym, francuscy politycy, z prawicy i lewicy, ponoszą wielką odpowiedzialność za to, co uderza w Europę i boleśnie dotyka Francji, a co ułatwia przenikanie na nasze terytorium osobników wyćwiczonych w technikach zabijania. Francja jest dziś w stanie wojny za sprawą równiez tych, których misją jest rządzenie krajem. Trzeba, aby kiedyś pamiętał o tym trybunał Histori” .

 

Oświadczenie powyższe wydano w dzień po tragicznych zamachach.

Czy Francja jest jeszcze V Republiką, czy może – jak powiadają niektórzy – republiką „berlińską”, manipulowaną przez meteków?

A blady strach padł na całą Europę, we Włoszech podwyższono stan pogotowia. Odwołano mecz towarzyski w Hanowerze między Niemcami a Holandią, a w Brukseli między Hiszpanią a Belgią. Akcje dżihadu biją więc także w kibiców futbolu, a z ostatnich doniesień wiemy, że francuskie służby podobno zlikwidowały tzw. „mózg” paryskich ataków działający w belgijskiej frakcji islamskich radykałów. Francja zamierza wydalić radykalnych imamów,  choć muzułmanie we Francji potępili zamachy. Są też imamowie występujący przeciwko terroryzmowi, a zdecydowana większość francuskich muzułmanów pragnie żyć w pokoju. I to jest nadzieją na jutro.

                                                                                                             Marek Baterowicz

  

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014) oraz najnowszy jego tomik- " Nad wielką wodą"(2015).Wydawca (Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.