Internety wygrały te wybory. Te i poprzednie. Ludzie znaleźli sobie zastępcze medium, bo prasa i telewizja przestały być źródłem wiarygodnych informacji. Zresztą ekipa PO wraz z Ewą Kopacz stanowiła bardzo wdzięczny temat do grillowania. Właściwie nie trzeba było nic robić, tylko pozwalać im mówić głupoty, zaczepiać ludzi, jeździć pociągami i skakać przez rowy.
Ewa Kopacz tyle razy powtarzała słowa „PiS”, że w końcu i znużonemu lemingowi ustawiło się podprogowo i widząc nazwę, skreślił nazwisko na właściwej stronie.
Próbowano próby nazwać hejtem, bo dziennikarzyny sromotnie przegrywały, próbując tą samą metodą zdyskredytować opozycję. Później próbowali być tymi pokrzywdzonymi. Na próżno.
Polak być może zagłosuje na osobę zabawną. Na śmieszną – już nie.
Zawód dziennikarza zobowiązuje do stanowienia czwartej władzy. Czyli patrzenia pozostałym trzem na ręce i komunikowania o ich poczynaniach obywateli. I odwrotnie, komunikowania władzom o tym, co obywatele o ich poczynaniach sądzą. Dziennikarz z definicji jest opozycyjny. Dziennikarz prorządowy to nie dziennikarz, tylko rzecznik prasowy rządu, tłumaczący szaremu tłumowi, co władza ma na myśli.
Osoby podające się za dziennikarzy głównego nurtu podzieliły się na rzeczników prasowych i konferansjerów, którzy „wszystko wyśpiewają” , co im każą.
Wszyscy rzecznicy prasowi rządu w tym boju polegli, i to nie śmiercią chwalebną. Niektórzy jeszcze podśmierdują, ale taką zgnilizną, że nikt nie chce być w pobliżu.
I co teraz? Kusi wejście na ich miejsce, mając wytresowany rząd dusz w postaci lemingów z lewej i prawej strony. Kusi zamienienie się miejscami z naczelnymi periodyków, aby to całe stado pociągnąć na sznurku w drugą stronę. A ja was nie proszę, ale żądam: Wybijcie sobie z głowy tę pokusę. Media należy uzdrowić. Należy przywrócić im prawdziwą rolę kontroli władzy. Przecież mają do tego celu narzędzia - prawo prasowe. Ułomne, wymagające korekty o nowoczesne nośniki informacji, ale jest. Niech tak zwani „prawicowi” dziennikarze nie pozwolą sobie przypiąć tej łatki na stałe, bo po prostu zamienią się w rzeczników prasowych rządu, a ich ośmioletnie poczynania podejdą pod definicję rzeczników prasowych opozycji. Odrzućcie od siebie pokusę bycia autorytetem ogólnym. Skupcie się na swoich specjalnościach i nauczcie ludzi, że człowiek w białym fartuchu to może być piekarz, nie lekarz i prawdopodobnie nie ma pojęcia, jak was leczyć.
Nie dawajcie się wciągnąć w grę o pieniądze, oszukując w reklamach czy lokując produkty. Nie dążcie do bycia celebrytami.
A do rządzących też mam prośbę. Zanim stworzycie cokolwiek z przymiotnikiem „narodowa”, na przykład telewizję, nauczcie choć część Polaków, że w polskim przypadku narodowość jest państwowa, ma podłoże kulturowe, cywilizacyjne, a nie wyłącznie językowe czy rasowe. Będzie prościej. Ten naród, mimo wieloletniej indoktrynacji nie jest głupi i poradzi sobie z nauką, jeżeli tylko mu ktoś z góry wskaże, jak ma myśleć samodzielnie.