Leszek Sosnowski: Kto i dlaczego nie chce Ministerstwa Skarbu Narodowego
data:01 listopada 2015     Redaktor: GKut

To nie pomyłka w tytule; wiadomo, że posiadamy od 1996 roku Ministerstwo Skarbu Państwa, nie zaś Skarbu Narodowego. Jak się jednak powszechnie wie, ten wysoki urząd nie tylko, że nie zadbał o przyrost narodowego majątku, ale jeszcze przehandlował go za grosze! Dla kamuflażu nazwano te działania prywatyzacją. Z tego więc powodu potrzebne jest, a nawet wprost niezbędne, Ministerstwo Skarbu Narodowego – inne niż MSP, choć stworzone na jego bazie. O ile faktycznie mamy jeszcze coś ocalić z narodowego majątku i go pomnożyć.

 
 
 

Prywatyzacja była bardzo skutecznie realizowana przez MSP i miała przynieść bogactwo – nie mówiono wszakże komu. I faktycznie są tacy, którym przyniosła, większość z nich znajduje się zresztą za granicą. Nie tylko nie przysporzyła dóbr narodowi, ale ograbiła go w niektórych dziedzinach doszczętnie, nawet z kolejki linowej na Kasprowy i setek hektarów znajdującego się pod nią parku narodowego.

 

Jeżeli chodzi o te dziedziny gospodarki, które jeszcze nieźle funkcjonują i poprawiają nam Produkt Krajowy Brutto, to niemal wszystkie one działają w oparciu o zagraniczną własność, czego klasycznym przykładem są tu banki. Wielu zapomina, że PKB mierzony jest według przynależności geograficznej, a nie wedle tego, kto jest właścicielem majątku i jaką ma narodowość; dla PKB ważne jest tylko to, by produkt powstawał w naszych granicach.

 

Zatem jeśli chodzi o własność produktu, określenie „krajowy” jest mylące, a funkcjonujący na polskiej ziemi obcy majątek może zostać w każdej chwili stąd legalnie wyprowadzony (także z powodów politycznych), albo po prostu wyeksploatowany i porzucony, bo nagle okaże się, że tej lub innej korporacji bardziej opłaca się działać np. w Rumunii.

 

Są osoby, które twierdzą, że wszystko im jedno czy w banku, w sklepie lub na wyciągu narciarskim obsługuje ich firma zagraniczna, czy polska, byle robiła to dobrze. Pogląd typowy dla gazety wiadomo jakiej. Ludzie ci nie zastanawiają się jednak, że ta dobrze funkcjonująca zagraniczna firma swymi podatkami i zyskami zasila nie jego służbę zdrowia i nie jego oświatę, a kraju, z którego tu przywędrowała. Naprawdę nie bez znaczenia jest, czy wypracowujemy środki np. na swoją silną armię, bowiem być może za chwilę będziemy musieli wypracowywać je na armię cudzą.

 

 

Dlatego niewłaściwe byłoby likwidowanie Ministerstwa Skarbu Państwa, bo likwidacja tej instytucji skarbu nam nie przysporzy; konieczne jest w to miejsce całkowite przestawienie tego ministerstwa na działanie propolskie, ochronne w stosunku do narodowego majątku, z wyraźnymi zadaniami nie tylko obrony stanu posiadania, ale i mnożenia skarbu narodowego. Gdyby takie zadania postawiono MSP 20 lat temu, dziś mielibyśmy potężną gospodarkę narodową, dużo wyższe płace, a w kraju dwa miliony młodych rodaków więcej. Trzeba nie tylko zdecydowanie powiedzieć stop szaleństwu prywatyzacyjnemu, ale również zacząć odzyskiwać przefrymarczony majątek, gromadzić zapasy, tworzyć prawdziwy skarb państwa. Bo za chwilę i Wawel, skoro polskich fabryk już brakuje, zostanie przehandlowany, o ile już nie został gdzieś dany w zastaw…

 

Od kilku miesięcy w obozie politycznym, który w końcu zdobył władzę, pewien ekspert lansuje całkowicie błędną koncepcję zmierzającą właśnie do likwidacji Ministerstwa Skarbu Państwa poprzez wcielenie go do Ministerstwa Gospodarki. Czynił to również na katowickim kongresie PiS; rozmawialiśmy wówczas o tym w gronie wybitnych ekonomistów, profesorów Witolda Modzelewskiego i Jerzego Żyżyńskiego, Janusza Szewczaka, ale nikomu pomysł likwidacyjny nie wydawał się ani sensowny, ani realny, ot, jeszcze jeden głos wśród jakże licznych tam dyskusji.

 

Koncepcją połączenia tych dwóch resortów lansuje człowiek, który zapewne ma dobre chęci, ale nie zapominajmy, że przez lata walczył w parlamencie jak lew o zwiększanie prywatyzacji, jej poszerzanie na wszelkie możliwe dziedziny i ustawicznie chciał rozliczać rządzącą koalicję PO-PSL z opieszałości w wyprzedaży polskiego majątku narodowego. Dawniej można było pomyśleć, że pan Paweł Szałamacha, bo o nim tu mowa, czepiał się platformersów, by im dokuczyć z powodów czysto politycznych, nie gospodarczych. Okazuje się, że jednak nie. Może i nie powinno to dziwić , jeśli weźmie się pod uwagę, że uczestniczył jako doradca w wielu transakcjach prywatyzacyjnych, za co odznaczono go m.in. Komandorią Orderu Gwiazdy Solidarności Włoskiej. Chyba zatem nie jest niespodzianką, że głosząc tego rodzaju poglądy, tym razem nie dostał się już do Sejmu…

 

 

Czy Ministerstwo Gospodarki przyjmie koncepcję wyhamowania prywatyzacji i mnożenia skarbu narodowego? Bardzo wątpliwe, ponieważ to nie jest i nie będzie jego rolą; ono ma nadzorować procesy gospodarcze, handel zagraniczny, a nie gromadzić dobra.

Resort skarbu nie może docelowo zniknąć, jak to zapowiada od wielu miesięcy były poseł, kreowany w mediach na specministra. To wprost tragiczny pomysł w stosunku do narodowego majątku, który w takiej sytuacji nie miałby żadnego swego opiekuna i strażnika. Byłoby to też kompletnie niezgodne z europejską, a z polską w szczególności, wielowiekową tradycją.

 

Przypomnę tu bardzo pokrótce królewszczyzny – które były wszak narodowym majątkiem. Stanowiły przez parę wieków o sile państwa, gdy zaś podupadały, gdy były frymarczone, gdy Sejm poluzował kontrolę nad nimi – słabło całe państwo, malały jego siły obronne. Wiadomo jak to się skończyło; państwo na ponad wiek przestało istnieć. Bowiem to konkretny majątek narodowy decyduje o sile państwa, a nie przeróżne spekulacje finansowe, raz udane, raz nie. Nawet w okresie zniewolenia usiłowano tworzyć zalążki Skarbu Narodowego (np. po Powstaniu Styczniowym), nawet w warunkach emigracyjnych (dekret prezydenta na uchodźctwie z 1949 r.), a teraz w warunkach wolnej Polski będzie się go likwidować albo marginalizować? Tego skarbu trzeba strzec, trzeba go gromadzić oraz mnożyć. Oczywiście ma rację Paweł Szałamacha, gdy mówi: „Nasza formacja nie zapowiadała sprzedaży takich aktywów jak energetyka, PZU, PKO BP czy KGHM Polska Miedź.” Ale zaraz potem dodaje: „Wobec tego jest podstawowa kwestia, czy wyspecjalizowany resort (MSP – przyp. LS), którego logika polegała na prywatyzacji, na sprzedaży tych firm, ma sens istnienia”. Otóż ma wielki sens, ale oczywiście z innymi, nowymi zdaniami oraz z zupełnie innymi ludźmi. Ten resort winien odrobić to, co zmarnował.

 

 

Nie wolno rozpraszać majątku narodowego, rozparcelować go po wydziałach resortu gospodarki, oddawać w zarząd byle urzędnika. Za dużo już tego reperowania kraju poprzez ustawiczne likwidacje. Tak samo robi się teraz np. z kopalniami; coś nie idzie, to – zlikwidować i będzie święty spokój. Chwilę potem przyjdzie Niemiec i kupi za grosze, jemu będzie się opłacało. Potrzebni są w końcu ludzie, którzy będą kreować i budować, mądrze zarządzać, a nie likwidować. Likwidować każdy potrafi. Oczywiście nadmierną biurokrację należy zwalczać, ukrócać, być może któreś ministerstwa połączyć z innymi, ale nie może to oznaczać osłabienia w zarządzaniu narodowym majątkiem. Trzeba uważać, bo łatwo wylać dziecko razem z kąpielą.

 

 

Dodajmy, że majątku narodowego nie mogą tworzyć tylko udziały w spółkach skarbu państwa. Zresztą na pewno takie spółki państwowe, jak TVP, należy niezwłocznie przekazać w prawdziwe władanie społeczeństwa; a jak to się robi, można podpatrzeć np. w Niemczech albo w Austrii. Budowanie i gromadzenie polskiej własności na wielu płaszczyznach – to zdanie dla Ministerstwa Skarbu Narodowego, które w nowej postaci winno stać się jednym z najważniejszych urzędów. Są tacy, co wiedzą jak budować, jak krok po kroku m.in. oderwać się od zagranicznych zależności, jak tworzyć dobro narodowe. Polskę trzeba w sferze majątkowej chronić i repolonizować. Trzeba odzyskać nasze królewszczyzny. A Ministerstwo Skarbu Narodowego wzmocnić, postawić na jego czele człowieka, który ma doświadczenie i pomysły w kreowaniu.

 

Konkretny majątek będący w posiadaniu narodu winien być głównym zabezpieczeniem dla naszych emerytur (tak jest np. w Niemczech, gdzie właśnie obniżono wiek emerytalny), a nie spekulacje giełdowe, bankowe, OFE itp. Pan Paweł Szałamacha, głosi niezwykle niebezpieczne koncepcje pozbawienia narodowego majątku solidnej straży.

 

Muszę przyznać, że bardzo mnie zaniepokoiły dość pokrętne tłumaczenia byłego posła – już kreowanego w mediach na szefa jakiegoś superministerstwa, które zdominuje wszystkie inne łącznie z urzędem premiera – tłumaczenia na temat prywatyzacji LOT-u. Otóż dociśnięty w środę w wywiadzie prasowym pan Szałamacha stwierdza na temat tej prywatyzacji: „Firma najpierw musi wyjść na prostą. To znaczy trudno jest prywatyzować na dobrych warunkach firmę, która (...) przeżyła dzięki pomocy publicznej. Należy ją najpierw uzdrowić”. Przepraszam bardzo, ale po co prywatyzować, jak firma wyjdzie na prostą i będzie zdrowa?! Chyba właśnie tylko po to, by pozbyć się majątku narodowego.

 

Potrzebny jest audyt narodowego majątku, spisanie tego, co naród konkretnie posiada. A na koniec każdego roku – spis inwentarza oraz bilans, by Polacy wiedzieli, czy im naprawdę przybywa, czy tylko rosną liczby w statystykach, manipulowanie którymi stało się już całą gałęzią wiedzy.

Leszek Sosnowski


(Leszek Sosnowski jest autorem rozmów z prof. Krzysztofem Szczerskim w najnowszej książce Białego Kruka pt. „Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej”)

 
 
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.