Bożena Ratter: Kto powinien przybliżyć Polakom losy Ukrainy XX wieku?
data:22 października 2015     Redaktor: AK

„W nocy 22 IX 1939 armia sowiecka zajęła Lwów. Wchodziliśmy w pierwszą fazę naszego nowego życia.Wiedzieliśmy, że bolszewicy tu zostaną, na to rady nie ma, że musimy przetrwać aż do dalekiej wiosny. Z radia, a to z głośników, które się natychmiast po naprawie elektrowni pojawiły na rogach głównych ulic, dowiedzieliśmy się jeszcze o czymś innym, mianowicie o tym, że Lwów jest stolicą „Zapadniej Ukrainy” wchodzącej do wielkiej rodziny szczęśliwych narodów Sowieckiego Sojuza. Ukraińskie miejscowe komitety zaczęły wyrastać jak spod ziemi. Pałac Gołuchowskich, naszych przyjaciół , został zajęty na siedzibę ich centrali. Był to jeden z pierwszych aktów skierowanych przeciwko własności prywatnej.(Karolina Lanckorońska, Wspomnienia wojenne.)

 
 
Ostatni spis ludności Lwowa z 1938 roku wykazywał 318 tys. mieszkańców, w tym 172 tys. narodowości polskiej, 95 tys. -żydowskiej i 48 tys. –ukraińskiej. Po zajęciu Lwowa przez sowietów stał się miastem prawie milionowym. „Trudno się było przeciskać ulicami, gdyż dosłownie cała Polska tu się zjechała. Po chodnikach poruszać się nie można było wcale. Cisnęły się tam setki tysięcy ludzi, którzy w bezmyślnej ucieczce, bombardowani wielokrotnie w drodze, utraciwszy wszelkie mienie i nieraz kogoś z najbliższych, tutaj się zjechali, a teraz nie mając pojęcia, co dalej ze sobą zrobić. Problem uchodźców był ciężki z powodu braku żywności i pomieszczenia. Sytuacja jednak poprawiała się z każdym dniem. Aprowizacja ze wsi ożyła, a fala ludzka poczęła odpływać na Zachód, na tamtą stronę pod Niemca, który cofnął się za San. (…). Do miasta przybywali ziemianie i oni to przywieźli pierwsze wiadomości o mordach – sporadycznych zresztą (w 1939 roku Ukraińcy zamordowali około 2000 Polaków zagarniając ich mienie) - oraz o licznych aresztowaniach ziemian”.
Z chwilą zajęcia Lwowa rozbrojono oddziały Policji Państwowej i policjantom kazano wyjść z miasta do punktu zbornego w Sichowie. Jedna z kolumn maszerujących policjantów została wystrzelona przez Sowietów po przejściu rogatki miejskiej na ulicy Zielonej. Inni zostali zapewne wywiezieni do obozu w Ostaszkowie i przepadli bez wieści (Jerzy Węgierski). Dziś wiemy, iż zostali zamordowani strzałem w tył głowy i pochowani w dołach śmierci, między innymi w Katyniu.
Bolszewików zjeżdżało tymczasem coraz więcej, mężczyzn i kobiet. Kupowali wszystko, co im podpadło pod rękę. W każdym sklepie było ich pełno. Ponieważ przeznaczenie wielu przedmiotów nie zawsze było im znane, przeżywali i pewne niepowodzenia, jak na przykład ukazanie się towarzyszek w teatrze w powłóczystych jedwabnych koszulach nocnych, nabywanie hegarów do podlewania kwiatów itp. Z ich zachłannością w zdobywaniu towaru dziwnie nie licowało ciągłe opowiadanie o zasobności Rosji. (Według raportów dr Zycha przybyło bolszewików  do Lwowa około 70 tysięcy ).
Tymczasem robiło się coraz duszniej i coraz ciaśniej wokół nas. Dnie były coraz krótsze i coraz ciemniejsze , zaczęły się silne mrozy owej wyjątkowo srogiej zimy, a nam z każdym dniem coraz bardziej ciążyła ta najstraszniejsza na świecie rzecz, jaką jest niewola. Brnęliśmy w nią coraz głąbiej, tak jak coraz wyżej piętrzyły się przed nami góry brudnego śniegu na ulicach sowieckiego Lwowa. Mnożyły się aresztowania. Brali przede wszystkim młodzież męską. W Brygidkach pełno jej było, poza tym chłopcy znikali gdzieś bez śladu. Poszli wpierw młodziutcy za śpiewanie pieśni patriotycznych w szkole. Znikli – i wtedy po raz pierwszy gruchnęła między nami pogłoska złowroga, padło po raz pierwszy zdanie „Wywieźli ich do Rosji”.

21 czerwca 1941 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji. „W maju 1941 roku, tuż przed wybuchem wojny, stanęły znowu długie szeregi wiadomych wagonów na torach, znowu przygotowywał się masowy wywóz. Wyjechali zaś nie Polacy tylko bolszewicy, których tymi przygotowanymi dla Polaków wagonami wojsko mogło szybko i sprawnie ewakuować w głąb Rosji".
Przed swoją ucieczką, NKWD - w pierwszym dniu wojny –zdołało jeszcze ewakuować  jedno z więzień we Lwowie ( a było ich cztery w tym mieście). Jak pisze A.Rzepicki, więzienia lwowskie zapełnione były po brzegi, nawet w małych celach siedziało po kilkudziesięciu więźniów. Pędzono ich aż do Moskwy. Po drodze kto nie mógł iść, ten został przebity bagnetem. Z Moskwy ewakuowano ich dalej, już koleją, w listopadzie ci co przeżyli dotarli do Pietrouralska. Pozostałych więźniów sowieci zamordowali w bestialski sposób na miejscu i to nie tylko we Lwowie,w innych miastach a nawet w małych wsiach. Mordowali też jeńców.
W Brygidkach bolszewicy wymordowali kilka tysięcy więźniów, ocalało około stu mężczyzn i garstka kobiet. Wśród nich warszawskie kurierki ZWZ : Helena Wiślińska, Hanka Nehrebecka oraz Maria Masłowska. Krew płynęła spod bramy więziennej ulicą Byka do ścieku podwórkowego po drugiej stronie ulicy, gdzie był skład żelaza.  W Zamarstynowie pozostało wśród żywych 5 kobiet ( w tym Wanda Ossowska, kurierka ppłk Macielińskiego) i 65 mężczyzn, w trzecim więzieniu przy ul. Łąckiego ocalało zaledwie kilka osób, które udając zabitych padły między trupy. Tak przypuszczalnie ocalili się dwaj telegrafiści przydzieleni płk. Okulickiemu w drodze do Lwowa.Według danych niemieckich w więzieniu na Zamarstynowie zamordowano ok. 3 tys. więźniów, przy ul. Łąckiego – 4 tys.
Zaraz po odejściu sowietów- pisze A.Rzepicki - ruszono do więzień i zgodnie ze strasznym przewidywaniem znaleziono w nich tylko zwłoki, pełno zwłok. Przez następne dni, począwszy już od niedzieli, do wszystkich więzień ciągnęły niekończące się procesje lwowian, którzy wśród zamordowanych poszukiwali swoich bliskich, starając się ich rozpoznać. Często było to niemożliwe , bo w upalną pogodę zwłoki gwałtownie rozpadały się. Potworny zaduch, wyczuwalny na setki metrów, mniej wytrzymałym nie pozwalał nawet na zbliżenie się do zwłok, układanych rzędami na podwórzach. Do spełnienia tego okrutnego zadania, wyjmowania i układania zwłok, użyto Żydów, nadzorowanych przez ukraińskie oddziały „Nachtigall”.
Lwowskie więzienia nie były jedynymi, w których wymordowano w okrutny sposób więźniów. Wspomina Żyd z Borysławia:  „Te trupy nie były zakopane. To wszystko były poza tym świeże trupy. Tam był też Kozłowski i jego starosta. Siostra, ona miała jakieś 16 lat, miała wyrwane sutki, jakby obcęgami, twarz miała spaloną. Natomiast on jednego oka w ogóle nie miał, a drugie miał zapuchnięte, usta miał zaszyte drutem kolczastym, ręce miał spalone, a zarazem zmiażdżone(…) W sumie tych trupów było jakieś kilkadziesiąt” ( Jan Tomasz Gross, W czterdziestym nas matko na Sybir zesłano).
Rozumiem, że Paweł Smoleński prowadząc w Teatrze Polskim w Warszawie debatę, w cyklu Wieczory Ukraińskie, „z chęci przybliżenia polskiej publiczności losów Ukrainy i Ukraińców w XX” wyjaśnił tejże publiczności, jak to się stało, iż nagle podczas drugiej wojny światowej zniknęło 60 % mieszkańców terenu obecnej Ukrainy. I że nikt na Ukrainie do tej pory nie doliczył się tych 30% wymordowanych  przez Niemców i ukraińską policję polskich Żydów , 30 % wymordowanych i zesłanych do gułagów ( często na podstawie list przygotowywanych przez nacjonalistów ukraińskich) Polaków, zasymilowanych polskich Austriaków, Węgrów, Rumunów, Ormian, Tatarów, w tym 120 000 mieszkańców wsi wymordowanych podczas rzezi na Wołyniu. A Teatr Polski na pewno zaplanował, stosownie do tematu debaty, wystawienie sztuki na podstawie powieści polskiego pisarza, Stanisława Srokowskiego, "Ukraiński kochanek".
Z wiedzą zdobytą choćby na podstawie wspomnień  Karoliny  Lanckorońskiej, wykładowcy na Uniwersytecie Lwowskim,  i ze sztuką według powieści  Stanisława  Srokowskiego, dziennikarz powinien udać się  do Lwowa i wytłumaczyć  ukraińskiej publiczności oraz władzom miasta, iż napis na tablicy budynku więzienia przy ul. Łąckiego : Więzienie dla represyjnej policji trzech okupacyjnych reżimów, polskiego, nazistowskiego, sowieckiego . Polacy byli okupantami Lwowa w latach 1918-1939 jest w zupełnej sprzeczności z faktami.
Obecny polski Konsul we Lwowie, na pytanie zwiedzającej Lwów dziennikarki, co zamierza zrobić z tym napisem, który za przyzwoleniem jego poprzednika i władz polskich znalazł się w miejscu kaźni Polaków ( w imieniu których pełni swój urząd), poprosił o wyłączenie mikrofonu.
Zwracam się  do Pani Premier o przyjęcie uczciwego stanowiska względem pomordowanych przez sowietów i nacjonalistów ukraińskich, względem ich dzieci i wnuków oraz nas, obywateli, którzy Panią Premier wybrali. Nie trzeba kopać 100 metrów w głąb, by znaleźć szczątki zamordowanych w więzieniach lwowskich  Polaków, wystarczy przeczytać 1 cm, jedno z dziesiątków tysięcy wspomnień Polaków cudem ocalałych z zaplanowanej   eksterminacji obywateli  Rzeczypospolitej Polski.
Karolina Lanckorońska jest darczyńcą wspaniałej kolekcji, którą możemy oglądać aktualnie w Warszawie , córką Józefa Karola Lanckorońskiego, Wielkiego Ochmistrza na dworze Franciszka Józefa I. Była świadkiem na procesie zbrodniarzy niemieckich w Norymberdze, założycielem Komitetu Pomocy więzionym podczas II wojnie światowej, więźniem w obozie Ravensbruck i wspaniałym mecenasem sztuki, fundatorem stypendiów dla wyróżniających się młodych Polaków. Czy jej świadectwo jest nieistotne?
Jerzy Julian Węgierski– polski uczony, pisarz i wojskowy, urodzony we Lwowie, wykładowca Politechniki Śląskiej i Politechniki Warszawskiej. Żołnierz ZWZ i AK, uczestnik powstania lwowskiego w ramach Akcji Burza. Wieloletni więzień syberyjskiego łagru. To jego opisał Aleksander Sołżenicyn  w książce  "Archipelag Gułag”, w wielkim świadectwie zbrodni sowieckiego komunizmu.
Podczas sowieckiej okupacji Lwowa  leżał w szpitalu, a potem przebywał w więzieniu lwowskim,  wielki Polak, Generał Anders. A obecnie w Warszawie przebywa Polska Dama , Anna Maria Anders, jego córka. Generałowi zawdzięczamy uratowanie od zagłady tysięcy polskiej elity, mężczyzn, kobiet i dzieci wywożonych  bydlęcymi wagonami do sowieckich łagrów. Generał Anders  wyprowadził ich z Nieludzkiej Ziemi, naszych Rodaków, krewnych i sąsiadów. Jeden człowiek uratował setki tysięcy polskich obywateli. Jak to dziwnie brzmi w obliczu rozmowy w słynnej jadłodajni: "to kilometr drogi tyle kosztuje????? No tak , ale ja będę miał Porsche a ty  dom w Barcelonie.."

Chciałabym wierzyć, że napis na murze więzienia przy ul. Łąckiego we Lwowie nie wynika z  nienawiści  do godności Polaka, szerzonej przez wychowanków władcy imperium medialnego. Czy  jest możliwe, że  wśród nich  są tylko potomkowie byłych funkcjonariuszy komunistycznych, dla których życie człowieka nie przedstawia żadnej wartości ? Wartością jest tylko jego majątek?. Jak to jest możliwe, że kibic wypowiadający się na trybunie,  podczas meczu, przeciw islamistom zostaje ukarany grzywną czy 2-miesięcznym aresztem za szerzenie nienawiści, a dziennikarz, który zieje nienawiścią  do opozycji politycznej na antenie telewizyjnej, posługuje się fałszywymi argumentami  i  niszczy ludzką godność nie ponosi kary? Czy ulegniemy tym manipulacjom?

Bożena Ratter





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.