Okiem Shorka - Raport Gęgaczy
data:21 października 2015     Redaktor: Shork

Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało
 
 
 
 
 
 


W filmie Rejs, wśród monologów naturszczyków, jeden utkwił mi szczególnie w pamięci. Może dlatego, że nie był po niewłaściwej stronie cienkiej linii ironii, umiejscowionej między filozofią a absurdem. Najważniejsze zdanie, jakie w tym monologu padło, brzmiało „Nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem”. Spodobało mi się to zdanie do tego stopnia, że ustawiłem je w drugiej kolejności do udowodnienia jego nieprawdziwości. Pierwszym zdaniem jest „nie musisz wszystkiego wiedzieć, głowa ma ograniczoną pojemność”. Od wielu lat na sobie i wystarczająco wielu przypadkach, aby nie uznać ich za wyjątki od reguły, udowadniam mylność tych dwóch założeń. Założeń bo niestety większość ludzi nie dość, że traktuje je jak pewnik, to jeszcze czyni sobie z nich element ograniczający życiowe credo.
 
Gdybym nie zakładał takiego stanu rzeczy, nie znałbym przyczyny, dlaczego aktor Tym, Kowalewski, Stuhr, czy Grabowski, mimo brania przez nich udziału w pokazywaniu absurdów rzeczywistości dawnej i teraźniejszej wraz z ich przyczynami, popierają z całego serca te przyczyny.
Nie można być twórcą i tworzywem. Co odegrałem to odegrałem, ale przecież to kompletna fikcja, a nie delikatnie przerysowana rzeczywistość. Dziwne myślenie, prawda?
 
Piękną katastrofą polityczną zakończyła się kariera Eurodeputowanego, który przecząc Tuwimowi chciał być „fruwającym ornitologiem”. Animalistycznie tłumacząc, wyszła z tego świnka morska. Ani świnka, ani morska.
 
Teraz dotarł do mnie draft dzieła czołowych rzeczników prasowych rządu, nazywających siebie dziennikarzami, którzy grzędę sobie przysposobiwszy przybiły na niej karton z podpisem „Elita”.
 
Ostatnio z takiego sztucznego piedestału Hartman „wygonił” Zelnika. Tak tak, ten sam Hartman, któremu zabójca-antysemita zastrzelił psa. Chyba w ciemności mordy mu się pomyliły.
 
Pewnie Hartman ubolewa, ale panowie do dzieła go nie dopuścili, choć sami o sobie piszą „Jesteśmy grupą inteligentów”.
Oto twórcy tego całego systemu autorytetów i gówniarzy postanowili dać odpór rzeczywistości, czyli zganić twórców tego całego systemu autorytetów i gówniarzy. Zabawne. Tym bardziej, że przykładem tych złych, zupełnie przypadkowo jest opozycja, która z całą pewnością wygra te wybory. A tych dobrych, twórcy „dobrobytu” ostatnich ośmiu lat.
 
Na dzień dobry nasmarkali prawdziwie inteligentnym ludziom na buty, zapożyczając tytuł od Szpotańskiego niby ironicznie, ale już od początku grubo się na niego powołując. Oczywiście jako na wzorzec.
Tak jesteśmy Gęgaczami i gorzej już nas nazwać nie możecie.
Możemy, możemy. I nazwiemy. Możemy, bo założyliście, że nie możecie być twórcą i tworzywem.
Napisałem „na początku”, bo naprawdę mam dużo pracy i przebrnięcie przez wysublimowane dzieło wyróżniające się wieloma mrugnięciami do czytelnika i zawoalowaną inteligencją, pozostaje poza strefą nie tyle możliwości, co chęci. Wystarczył mi początek. Właściwie to panowie nie musieli się wysilać. Mogli wzorem żartu Lema, zlecić jakiemuś „autorytetowi” jedyne recenzję tego dzieła. Wystarczyłoby. Nie mam pojęcia po co trudzili się tak bardzo dla swoich odbiorców, których wytresowali do czytania tylko krótkich nagłówków, zawierających standardowo tyle subtelności, co prawdy. Który z waszych czytelników, ścigających się do mety analfabetyzmu wtórnego, bez bólu przesylabizuje więcej niż jeden akapit? Serio liczycie, że dostrzegą te oczobijne kalki wymyślonych afer PiS bez podpowiedzi? Że będą rechotać się z personalnych wycieczek? Nie będą bo nie doczytają. Zamrugają oczami, sapną i sięgną po piwo i pilota. Może któryś postawi sobie na półce, żeby zasłonić nieodbarwione miejsce po dziełach wszystkich Lenina.
Przyjdzie do niego kumpel, spojrzy i wywiąże się dialog wtajemniczonych.
- Czytałeś?
- Jasne!
- Ale dowalili!
- No!
 
No cóż panowie stwierdzili, że podejmą próbę złagodzenia głupoty sztuczną ironią i grubymi nićmi szytym dystansem i tym sposobem wydostaną się z michnitrixa z twarzą. Tu chronologię odwrócą, tam czegoś nie dopowiedzą, ale tylko po to aby przywalić pointą niczym z treścią niezwązaną. Sposób dobry, Nie powiem.
Lepszy niż próby ucieczki do sieci Kuźniara czy Lisa, zakończone kompletną klęską. Nie działa tu ani czar osobisty, ani nazwisko, a pozawerbalnej metody przekazywania emocji trzeba się uczyć. Nie ma też grona klakierów, bo kupieni fałszywi followersi tylko są. Nie zalajkują, nie przytakną, nie przekażą dalej. Nikt nie pożałuje i litości nie będzie. Chcecie przetrwać? Dajcie się wypchać i zaklepcie sobie miejsce w jakimś muzeum III RP.
Bo Internet pamięta i jeżeli komuś zechce się zabawić w śledczego, sprawdzi każde zdanie, które włożyliście w usta ludziom nazywanym przez was prawicą (a jeżeli to wasi przeciwnicy, to znaczy że jesteście lewicą?). Każdy kontekst w jakim zdanie padło. I zakwalifikuje je bez trudu po stronie kłamstw, manipulacji i niedopowiedzeń.
 
Najzabawniejsza w tym wszystkim jest narracja, z której wynika, że media głównego nurtu są po stronie PiS. To one szerokim frontem bronią opozycji i ostro atakują koalicję.
Ładnie tak w kolegów i koleżanki uderzać? Ach zapomniałem. Bycie szują to u was +10 pkt do eksperta i +6 do autorytetu, a zdrada i kapowanie to prosta droga na piedestał.
No chyba mnie za to nie podacie do sądu, bo wiecie, przeczytałem gdzieś, że „Grożenie sądem jest dosyć częstą formą kłamstwa odwracającego. Złapał mnie na kłamstwie, więc go pod sąd, by postronni myśleli, że skoro go pozywam, to znaczy, że to on kłamie”





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.