Łukasz Pijewski: Grzech to obraza Boga, która rani duszę człowieka
data:15 października 2015     Redaktor: GKut

Dlatego również mówi się, że grzech jest w istocie aversio a Deo et conversio ad creaturas. Święty Augustyn opisuje grzech jako „miłość siebie, posuniętą aż do pogardy Boga”. „Wskutek tego pysznego wywyższania siebie grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia” (Katechizm, 1850).

[Z artykułu na stronie opusdei.pl: Temat 30. Grzech]

 

Obserwuję wydarzenia w mojej Ojczyźnie i jak przysłowiowa kania oczekuje dżdżu, tak ja, i wielu zapewne moich rodaków, oczekujemy w naszym rodzinnym kraju prawdziwej politycznej i gospodarczej zmiany na lepsze, a nie powtórki fałszywej podmiany, jaka miała miejsce w 1989 r.

 

Oczekuję chyba jednak nade wszystko i apeluję o konwersję moralną. Nie tylko polskiej klasy politycznej. Oczekuję konwersji moralnej i Wielkiego Postu całego polskiego Narodu. Mam serdecznie dość dalszego pielęgnowania w Polsce bzdury, kłamstw i zwykłych łajdactw i oglądania jak polskie dusze toczą się ku piekłu. I chciałbym bardzo aby podniosła się wzwyż cała nasza polska narodowa wspólnota, z tej zapaści co przyszła na nas wraz z pamiętnymi wydarzeniami przerażającego Sejmu z lat 1773-1775, gdy zdesperowany Tadeusz Rejtan własnym ciałem blokował drzwi izby błagając posłów o litość nad Ojczyzną i krzycząc, że jeśli wyjdą i zatwierdzą rozbiór to po jego trupie. Za swoją desperację skazany został jako „wzburzyciel pokoju powszechnego i buntownik przeciw ojczyźnie” m.in. na konfiskatę dóbr. Jak wiemy po powrocie do domu popadł w chorobę umysłową i umarł.

 

Czy to możliwe aby nadchodzące wybory do Sejmu stały się szansą dobrze wykorzystaną na dokonanie skutecznego zwrotu ku normalności, ku lepszej Polsce, czyli zwrotu ku podniesieniu Narodu, ku suwerenności?

Jutro wielką tajemnicą… powiada w słynnej scenie Wyspiański-Wernyhora.

 

GOSPODARZ

Jutro? — skoro się zgromadzą?

mają radzić? — co uradzą?


WERNYHORA

Jutro: wielką tajemnicą,

jutro skoro się zgromadzą,

niech nie radzą, nic nie radzą,

jednoś niechaj w ciszy staną.

Jutro wielką tajemnicą.

 

Urodziłem się stosunkowo dawno temu, w zasadzie tuż po wojnie, w kolejnym niepomyślnym dla Polaków roku 1948, w okresie szybko i bezwzględnie postępującej tragicznej przemiany politycznej jaką zafundował nam nasz wschodni sąsiad – zbolszewizowana Rosja i jej agenci.

 

Ruska funda – P.R.L. – był, jak dobrze wiemy, systemem opartym na kłamstwie, absurdzie i podłości, mającym utrzymać Polaków w rzeczywistej politycznej podległości i mściwym nich upokorzeniu. Całkowicie fałszywa interpretacja polskiej historii jaką karmiono w szkołach kilka ostatnich pokoleń, dekapitacja społeczeństwa poprzez likwidację starych polskich elit, wreszcie wojna z Kościołem, religią i narzucony ideologicznie zdeformowany i zredukowany sowiecki system wartości jakim nasiąkaliśmy od 1945 r. spowodował nieuniknione fatalne zmiany w mentalności polskiego społeczeństwa. Nie ma co udawać – jesteśmy dziś społeczeństwem zdemoralizowanym. Kieruje nami nader często permisywizm i relatywizm moralny. Odwracamy się od Boga i zwracamy się do siebie. Uwierzyliśmy w Człowieka: aversio a Deo et conversio ad creaturas. A czy my jesteśmy kimś niezwykłym? Ale skąd! My przecież zwykli, ludzcy, prości, szarzy, mali… i już kieruje nami fałszywa humilitas bowiem nie tyle pokora, ile niskość, małoznaczność, słabość, uniżoność, służalczość, uległość a jakże często nikczemność.

 

Z niezwykłą zapewne łatwością przychodzi wielu członkom polskiego społeczeństwa, a szczególnie ogromnej rzeszy polityków, siać zgorszenie i bezustannie grzeszyć przeciw Bożym przykazaniom i dalej – jak miało to miejsce w czasach komuny – łatwo rozgrzeszać się z nieczystości, kłamstw i złodziejstwa etc. bo to takie ludzkie, zwyczajne, normalne… więc po ludzku ulegamy i akceptujemy dawniej grzeszne niecne uczynki — bo dziś najważniejszy jest człowiek, nie? Więc o żadnych grzechach mowy być nie może!

 

A jednak źródłem naszej grzeszności jak dawniej tak dziś jest nasza, a mająca infernalne korzenie, bezmierna ludzka pycha i cała grzeszny zestaw w skrócie SALIGIA: Superbia, Avaritia, Luxuria, Invidia, Gula, Ira, Acediaseptem peccata capitalia! Siedem grzechów głównych – wspomniana pycha, za nią skąpstwo, zbytek, zazdrość, obżarstwo, gniew, lenistwo. A co z czterema grzechami wołającymi o pomstę do Nieba? A sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu. A grzeszki powszednie… nasza grzeszna codzienność? Wzruszamy ramionami i głupawa znamienna rymowanka: stoi prawda oczywista, każdy na niej coś skorzysta: nie ma Boga – nie ma grzechu, dzisiaj nawet piekła niema, wesół każdy kto się rusza hulaj dusza bez kontusza…

 

W konsekwencji tego tak łatwo akceptowanego przez nas Polaków nieuporządkowania czy wręcz chaosu moralnego w jakim żyjemy, po występku opanowuje nas zwykła i oczywiście ludzka skłonność do ucieczki, do ukrycia się, do udawania, że nic się nie stało. Są nawet tacy co zwiewają gdzieś niby dalej, do Brukseli czy Strasburga, inni na placówkę czy na intratną posadkę… Uciekając przed Bogiem błąkamy się gdzieś …hen… po manowcach.

 

On, gdy przechadza się po ogrodzie, w porze kiedy jest powiew wiatru, widzi przecież wszystko i nieustannie pyta: gdzie jesteś… gdzie jesteś Adamie?

 

Wreszcie, od ponad tysiąca lat a dokładnie od 966 r. uczono nas, perswadowano, że wcale nie mamy być ludzcy, zwykli, przeciętni, grzeszni, słabi, zazdrośni, pyszni, rozpustni, etc. tylko… ŚWIĘCI.

 

Gdy postawiłem kropkę po wyrazie „ŚWIĘCI”, zaprzestałem dalej stukać w klawiaturę, gdyż jakiś życzliwy wewnętrzny głos zauważył spokojnie, że w moje pisanie wkradają się tony dość zaskakujące i zaczynam jakby basem gadać. Patrzę w tekst: tak, jakieś jakby kaznodziejskie nuty? A kaznodzieją nie jestem i od razu też zastrzegam się, że zdecydowanie chcę uniknąć tonu ex cathedra zarezerwowanego dla osób jak wiemy wysoko, dużo wyżej postawionych ode mnie. Więc pytam sam siebie – co daje mi niby legitymację do używania tonów kaznodziejskich i do pouczania innych? Wszak święty, niestety, też nie jestem. I jeżeli innych nawołuję do moralnej konwersji, do odrzucenia permisywizmu i relatywizmu to może i sam powinienem w kolejce do konfesjonału się ustawić. Oczywiście, racja, oczywiście, że powinienem.

 

Zatem jeżeli mimo groźby popadnięcia w nienaturalność kontynuuję moją gawędę i apeluję o pobożne praktyki, robię to bo zapamiętałem chwile dawnych narodowych rekolekcji i one są mi pociechą. I sądzę, że warto je nieustannie przypominać. Wszak już w przyszłym roku chcemy uczcić czcigodną 1050 rocznicę pierwszego narodowego kropienia wodą święconą. A w chwilach przełomowych zazwyczaj nie pokładając zbytniej nadziei w klasie politycznej i jej poczynaniach zwracaliśmy się ku Bogu.

 

Św. Józef Sebastian Pelczar podczas I wojny światowej, gdy dla Polaków zaświeciła gwiazda nadziej na odzyskanie niepodległego bytu Ojczyzny pisał, że odrodzenie narodu jest nagrodą za wypełnianie woli Bożej a nie efektem najsprawniej przeprowadzonych reform ekonomicznych czy dobrze funkcjonujących demokratycznych mechanizmów państwa. „Nie traci on bowiem sprzed oczu tego – jak pisze ks. Karol Stehlin komentując jego pisma – co umyka dzisiaj większości ludzi deklarujących się jako wierzący – celem chrześcijańskiego życia społecznego jest nie tyle dobrobyt, co przede wszystkim takie urządzenie życia zbiorowego, aby możliwość zbawienia po śmierci stała się łatwiejsza.”

 

IPN w artykule o przygotowywanej na 2016 r. konferencji z okazji rocznicy chrztu Polski przypomina, że wiele lat przed nadejściem 1966 r. Sługa Boży, kardynał Stefan Wyszyński, wielki przewodnik duchowy Polaków, ułożył podczas swego uwięzienia w Komańczy program Wielkiego Jubileuszu Milenium Chrztu Polski. Podobno żadna rocznica historyczna nie wywołała w P.R.L. tylu emocji; wokół żadnej nie rozgorzał tak otwarty i ostry w formach spór, który pogłębiał antagonizm pomiędzy komunistycznym państwem a Kościołem rzymskokatolickim. „Milenijny rok, zwany rokiem „Te Deum”, był zwieńczeniem programu prymasa Stefana Wyszyńskiego a cały program stanowiło rozłożone na kilka lat i stopni przygotowanie wiernych świeckich i duchowieństwa do tego wyjątkowego jubileuszu.” Jak czytamy w artykule IPN „Najważniejszym założeniem tej koncepcji była duchowa i moralna odnowa Polaków, która miała się dokonać w ramach wielkich ogólnonarodowych rekolekcji. Kościelne przygotowania do Sacrum Poloniae Millennium odbyły się w trzech etapach. Zainaugurowały je w 1956 r. (powtórzone rok później w obecności prymasa) Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego. Zawarte w nich hasła zostały ukierunkowane „na człowieka” i mobilizowały do pracy nad sobą podczas Wielkiej Nowenny Narodu przed Tysiącleciem Chrztu Polski (1957–1966). Ten dziewięcioletni czas duchowego i moralnego wzrastania miał przygotować i niejako wprowadzić wiernych do obchodów wielkiego święta polskiego Kościoła w 1966 r.”

 

Kolejną okazją do narodowych rekolekcji był wybór na Stolicę Piotrową dziś już Świętego, Jana Pawa II. Dopóki żył, zdążył osiem razy ku nam pielgrzymować, pięknie nas podczas kolejnych spotkań nauczając: Gaude Mater Polonia…, Pokój Tobie, Polsko – Ojczyzno moja!…, Do końca ich umiłował…, Bogu dziękujcie, ducha nie gaście…, Zło dobrem zwyciężaj…, Chrystus wczoraj, dziś i na wieki…, Bóg jest miłością…, Bóg bogaty w miłosierdzie… Ile z tego zapamiętaliśmy?

Może tego rodzaju rekolekcje i dziś w tym okresie zbliżającej się ponoć osobliwej chwili dziejowej przemiany sami powinniśmy sobie zaordynować? Wśród listy uczynków miłosiernych jeden mówi także peccatores monere – grzesznych napominać.

 

W Średniowieczu, o którym można dziś słyszeć wiele bzdur, a był to wszak jeden z piękniejszych okresów w dziejach Europy, SALIGIA oznaczała także zestaw błazeńskich figur, masek towarzyszących karnawałowemu orszakowi demonicznej Frau Welt. Dziś zwiedzeni blichtrem tego świata, który nas otacza zapominamy, albo wręcz nie chcemy pamiętać, że część roku Pańskiego poprzedzającego Wielki Post była właśnie dozwolonym czasem Karnawału i nawet uszło z naszej pamięci, że między Postem a Karnawałem toczyła się słynna i zdumiewająca wojna. Toczyła? Wiele wskazuje, że toczy się ona także i dziś. I Karnawał niby upiorny Tłusty Czwartek się monstrualnie rozrasta a chudy Post zanika. Jest to bowiem, jak się zdaje, wojna na taką skalę, że zdajemy się nie dostrzegać już Popielca. I to właśnie daje do myślenia.

 

Wiele napisano o tych sprawach prac i jest to rzecz dość znana, iż na skutek ulegania fałszywym ideologiom usilnie próbuje się za pomocą rozmaitych manipulacji to rozgraniczenie Postu od Karnawału zlikwidować. Jesteśmy oto świadkami wzmożonych i paskudnych procedur likwidacji (w języku specjalistycznym mówiono die Liquidation czy die Auflösung) potrzebnej człowiekowi jak powietrze tradycji postu, jałmużny i pokuty, w swych drastycznych formach posuwających się do idei uzasadniających całkowitą anihilację chrześcijaństwa, w to zaś miejsce oferuje się nam jakąś oszalałą karnawalizację świata.

 

Karnawał, o czym zapomnieliśmy, a co przypomniał w swych pracach M. Bachtin był „światem na opak”. Badacz ten sądził, że od czasu ukazania się słynnych renesansowych powieści Gargantua i Pantagruel François Rabelais’go i Don Kichot z La Manchy Miguela de Cervantesa, będących swego rodzaju literackimi manifestami tzw. Odrodzenia, mamy do czynienia z odchodzeniem kultury europejskiej od wielkiego, świętego i heroicznego czasu Średniowiecza, od gotyckich katedr i słynnych cysterskich i benedyktyńskich opactw budowanych i organizowanych przez społeczność uniwersalnej Christianitas powodowanej niezmierną tęsknotą do Boga.

 

Czy to co nas dziś otacza to jest „świat do góry nogami”, „świat, który wypadł z kolein”? A czymże innym jest to co nam tu w Polsce próbuje się aplikować? Zacytuję tu – jako iż jestem człowiekiem teatru – znamienną refleksję Witkacego zapisaną w sztuce Oni (1920 r.!), którą wypowiada smętnie kucharka, Marianna Splendorek, klęcząca nad zwłokami swojej Pani, aktorki Spiki hrabiny Tremendoza. „/…/Zaświaty nam zabrali a świata nowego nie dali na ich miejsce.” Tempora mutantur… Czy nie czujemy gdzieś podskórnie, że dziś zbliża ku nam jakiś nowy karnawał, niepodobny do niczego? Czy ponure i przerażające wydarzenia, które rozgrywały się nocami w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu po mordzie 10 kwietnia 2010 r. nie stanowiły jego zapowiedzi?

 

Możliwe, że ten niezwykły zaiste i wstrząsający w swej ohydzie epizod objawił nam nową formułę jaką przybiera na naszych oczach stara WOJNA POSTU Z KARNAWAŁEM. Czy nie dało się tam zauważyć nowych figur SALIGII? Czy nie było tam opojów i błazeńskich tanecznych podrygiwań, wrzasków i drwin, sztucznego, udawanego śmiechu i plugawych kpin?

 

Co dodatkowo mnie uderzyło to jakaś ponura złowieszczość i martwota tych pokracznych mord i ryjów co wypełzły wówczas z mroku na świat, aby te okrutne i przerażające zapusty odprawiać.

 

Może stary Karnawał został całkowicie już przez Kusego zawłaszczony?

W obliczu tych wydarzeń i nadchodzącego w Polsce terminu wyborów do Sejmu nie dziwię się reakcjom lękowym i szarpiącej nerwy histerii jakie przejawiają te środowiska polityczne, które przez ostatnie osiem lat dokazywały i okrutnie psociły w Polsce, a które jak to się mówi grubo mają za uszami, co wszak oznacza również mieć diabła za uszami czy mieć diabła za skórą, mieć z nim konszachty i słuchać jego podszeptów.

 

Spoglądam na tych koszmarnych „polityków” i ich nisko pochylonych akolitów i apeluję do wszystkich Polaków. Nadchodzi czas! Odrzućmy pokusę wygodnego permisywizmu i moralnego relatywizmu. Stawajmy do spowiedzi, do pokuty, jałmużny i postu. To doda sił, których ante dies 25 octobris będziemy wielce potrzebować.

 

Ewa Kopacz i Donald Tusk, Michał Kamiński i Adam Michnik, Stefan Niesiołowski i Janusz Palikot, Janusz Piechociński i Tomasz Lis, Joanna Mucha, Magdalena Olejniczak, Elżbieta Bieńkowska, Barbara Nowacka… a imię ich Legion…


Więc na koniec za księdzem Józefem Baką SI taką załączam Panom uwagę:

 

Wy panowie, wy grandowie,

Czy krzesłowi, czy drążkowi,

Patrzajcie, zważajcie

Poważnie, uważnie.

 

Bóg, Pan panów i hetmanów,

Jeden Rządzca wszytkich stanów,

On nosi, wynosi,

On zruszy, On kruszy.

 

Przezeń orły i motyle,

Ile sił da, mogą tyle;

Nic z siebie w potrzebie

Lamparty, lwów warty.

 

Z Jego woli, choć powoli,

Harde karki łamią Parki,

A szturmy wież hurmy

Gdy zoczą, w lot tłoczą.

 

Jego sumy, szczuki, mole,

Karpat, Krępak, lasy, pole,

Gdzie zorza, gdzie morza

Panuje, góruje.

 

Chwalcież Boga przy powadze;

Honor rzecze: "Nie zawadzę

Zbawieniu w imieniu

Wysokim, szerokim".

 

Wielkie domy niech honory

Przy zalecie cnej pokory

Dziedziczy i liczą

Z ozdobą, cnót probą.

 

Wielcy, wyższe myślcie rzeczy,

A zbawienie w pierwszej pieczy

Trzymajcie, dźwigajcie

Sumienie nad mienie.

 

Świat was liczy między Bogi.

Boska bojaźń niechaj trwogi

Dodaje, nim staje

Przeboru z honoru.

 

Bądźcie sercem piastunami.

Kto uczynił was panami?

Kórzcie się, módlcie się

Publicznie tak ślicznie.

 

Jaśniejecie na świeczniku,

Gaśnie słońce w swym promyku:

Pomrzecie, zgaśniecie

Jak śmiecie na świecie.

 

Cedry, dęby i topole

Niszczą, kruszą wichrów wole.

Pan jak dąb, śmierci ząb

Z pnia zwali, obali.

 

Krzesła, trony jej ogony

Zacierają i chowają

Ordery do pery;

Grobowce pokrowce.

 

Wszak nie w cepy żyzne sklepy,

Więcej łupów z pańskich trupów

Dość snadnie, nieskładnie.

Pan padnie, śmierć władnie.

 

Na wspaniałe głowy, szyje

Ostro patrzy, cynkiem bije.

Na laski pasz łaski,

W jej chęci pieczęci.

 

Wielkie głowy, niech gotowy

Pokłon będzie tu i wszędzie

Jednemu wielkiemu,

Prawemu Sędziemu.

 

                                                           Łukasz Pijewski

----------------------------------------------------------------------------------------------


Łukasz Józef Pijewski (ur.1948 r.) – aktor, reżyser, pedagog, publicysta.

Absolwent Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi. W swojej artystycznej działalności był związany z wieloma teatrami: z Państwowym Teatrem Dolnośląskim w Jeleniej Górze, Teatrem im. Solskiego w Tarnowie, Teatrem im. S. Wyspiańskiego w Katowicach, Teatrem Powszechnym i Studyjnym w Łodzi, Teatrem Dramatycznym w Legnicy(w latach 1991-1993 był jego dyrektorem). Współpracował m.in.  z  Radiem Łódź, Radiem Katowice, TV POLSAT, Ośrodkami TVP w Katowicach i w Łodzi . Jest autorem kilku scenariuszy teatralnych i telewizyjnych (m.in. Św. Wojciech, Tola Korian, Prysznic – dla młodzieży). Publikował w łódzkim „Tyglu Kultury” i „Kronice”. W orbicie jego zainteresowań zawsze był teatr i dramat religijny.


Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.