Łukasz Pijewski: O sposobie w jaki PAP i Niemiec, Florian Hassel, robią z nas idiotów
data:10 września 2015     Redaktor: AK


W komunikacie PAP zamieszczonym 5 IX 2015 (g. 12:25) na portalu INTERIA, pod tytułem Niemieckie media ostro krytykują Polskę. "Mało przyjazna wobec obcych" twórca komunikatu powołuje się w nim na jedno (!) zaledwie doniesienie prasowe, lewicowego dziennika „Sueddeutsche Zeitung”, autorstwa niejakiego Floriana Hassela, który jest, jak się zdaje, dyżurnym autorem usłużnie obszczekującym Polskę z Monachium. Twórcy komunikatu PAP rzeczywistość troi się w oczach i byłoby dobrze, gdyby PAP w przyszłości nie stosował tego rodzaju uogólnień, wskutek których jeden dziennikarz zmultiplikowany jest do kategorii niemieckich mediów.

Foto: Migrants Mediterranean

 

 

Sprawa muzułmańskich uchodźców z krajów arabskich jest aktualnie problemem w znacznie większym stopniu Niemiec niż Polski, co wyraźnie pokazały wypadki na budapesztańskim dworcu, gdzie młodzi, zdrowi, silni i dość agresywni mężczyźni w otoczeniu żon i nieletniego potomstwa określani imigrantami nazywają kraje niemieckie „rajem”, głośno pokrzykując, że tylko tam chcą się osiedlić.

 

Problem imigracji z krajów arabskich do Europy, a głównie, jak się zdaje, do Niemiec, jest problemem nieprzeanalizowanym i daleko mu do skutecznego rozwiązania. Obecnie stanowi już strefę zamętu, utworzoną w znacznym stopniu przez wadliwą politykę Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch etc., a mówiąc ogólnie UE, wobec wydarzeń tzw. arabskiej wiosny. Na marginesie dodam, że Niemcy, co wielokrotnie udowodnili, cierpiąc na przerost różnych mniej lub bardziej chorych ambicji, organizacyjnie są zazwyczaj nieudolni. Większość spraw, którymi parali się w dziejach, albo spaprali, albo doprowadzali wskutek swych działań do potwornych katastrof. Przypominają w tym często Rosjan, którym lubią doradzać. Efekty działalności obu tych dobrze dogadujących się organizacji politycznych, wykazują znaczne podobieństwa.

 

Idiotyczną opinię niejakiego F. Hassela w odniesieniu do Polski, że jest generalnie mało przyjazna dla obcych należy ocenić jako z gruntu fałszywą, gdyż użyty w niej termin obcy jest absurdalny, niejasny i nie bardzo wiadomo, co miałby właściwie oznaczać. Tym bardziej, że inna prasa, włoska np., używa w odniesieniu do nich innych określeń. Jak można czytać na stronie Ośrodka Badań nad Migracjami: Warto zauważyć, że w analizowanych artykułach prasowych nowi przybysze stosunkowo rzadko nazywani są uchodźcami (rifugiati), mimo iż wielu z nich składa podania o azyl polityczny we Włoszech. W prasie najczęściej pojawiają się określenia „imigranci” (migranti, immigrati), „nielegalni imigranci” (clandestini) czy też „Tunezyjczyk-cy”, „Libijczycy” itd. Czasem, zwłaszcza jeśli przybywają z Libii, określa się ich mianem „uciekinierów” (profughi). Można przypuszczać, że w prasie świadomie sporadycznie używano terminu „uchodźcy”, aby nie sugerować konieczności objęcia ich ochroną na podstawie konwencji genewskiej.

Zastanawiam się, jakie są źródła życzliwości Pana Hassela z SZ dla obcych?

 

Może u niego pojęcie obcy w tym kontekście oznacza porównanie imigrantów do słynnego xenomorfa Aliena? Nie jest to całkowicie pozbawione pewnych racji, gdyż już w lutym br. państwo islamskie groziło Europie: „falą imigracyjną”, jeśli doszłoby do militarnej interwencji w pogrążonej w wojnie domowej Libii. „Wyślemy 500 tys. nielegalnych imigrantów na łodziach na stary kontynent. Wśród nich ukryjemy terrorystów – oświadczyli dżihadyści, których cytuje brytyjski dziennik „Daily Mail”.Po tym jak muzułmanie zagrozili, że po interwencji w Libii wedrą się do Rzymu („To my rządzimy teraz w Libii. Jeśli spróbujecie nas stamtąd przegonić, zamienimy Morze Śródziemne w morze chaosu. I nic nam nie zrobicie, bo naszym sprzymierzeńcem są wasze prawa człowieka”), premier Matteo Renzi wykluczył interwencję militarną w Libii, mówiąc: Nie mamy ochoty na wyprawę krzyżową w północnej Afryce. Zaciekawia, dlaczego użył takiego, zdaje się, niezbyt w tym wypadku fortunnego terminu wyprawa krzyżowa.

 

Zastanawia mnie także na marginesie, czy na przykład w odniesieniu do licznych najeźdźców na ziemie Polaków: niemieckich rycerzy Henryka II i Ulryka von Jungingena, wojsk moskiewskich, szwedzkich rajtarów Gustawa Adolfa, tatarskich czambułów i tureckich janczarów Osmanów, Hajdamaków z Naddnieprza, rosyjskich Kozaków, zagonów krasnoarmiejców, niemieckiego Werhmachtu i niemieckich oddziałów SS itd. bez litości rabujących, gwałcących, mordujących i niszczących Polski Dom i owoce pracy polskiego pługa, którzy bez litości doprowadzali wbrew jakimkolwiek politycznym normom najpierw Unię Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego a później inne formy polskiej państwowości do likwidacji – tak, że nawet jej nazwa Polska, zgodnie z podpisanymi traktatami niemiecko-rosyjskimi, miała zostać wymazana z pamięci, byli swoimi czy obcymi. Jak pan sądzi, panie Hassel? My, Polacy, nikomu doprawdy nie musimy udowadniać naszej narodowej życzliwości dla innych, biorąc pod uwagę, jak liczni Żydzi, Holendrzy, mieszkańcy Prus, Francuzi, Niemcy, Włosi, Czesi etc. znajdowali w Polsce godziwe warunki życia, w przeciwieństwie, jak sądzę, do pańskich rodaków.

 

Chcę przywołać tu pewien epizod. W sierpniu 1984 r. wracając z rzymskiej pielgrzymki zatrzymaliśmy się z przyjaciółmi w słynnym klasztorze Benediktbeuern w Bawarii. Na pytanie gospodarzy o dalszą drogę do Polski, powiedziałem, że chcemy m.in. obejrzeć dwa niemieckie miasta: München i Nürnberg. Byli zdumieni, że my, Polacy, i na dodatek katolicy, chcemy oglądać te, jak powiedzieli, gniazda Szatana. Czy to zdziwienie było usprawiedliwione Panie Hassel? Jak słusznie zauważył wybitny polski pisarz Witold Gombrowicz, opisując swoją wizytę w powojennym Berlinie, Niemcy wciąż i wciąż myją sobie ręce. Czy te niemieckie ablucje już się zakończyły? A może ten nowy niemiecki humanizm i tolerancja to dalsze pucowanie niedomytych niemieckich łapsk? Co więc daje Panu i pańskim pryncypałom z SZ kompetencje do gołosłownej oceny innych narodów? Doradzam Panu raczej daleko idącą powściągliwość niż wykrzykiwanie propagandowych lewackich mądrości.

 

A może wreszcie termin obcy w tekście Pana Hassela zapożyczony został od Alberta Camus’a z jego słynnej powieści, w której nazwany tak został nomen omen Arab zabity przez Francuza Meursault’a? W takim porównaniu nadal zaciekawia osobowość zabójcy „za prawdę”, buntownika wobec absurdu świata. Czyżby sprawy te przestały już być aktualne?

 

Uważam, że ludziom w potrzebie należy oczywiście pomóc, ale udzielana pomoc powinna służyć rozwiązaniu problemu, z którym oni przychodzą czy przypływają. A co będzie rozwiązaniem problemu obecnych imigrantów z krajów Maghrebu i Syrii? Sytuacja, gdy setki tysięcy młodych, zdrowych mężczyzn zagrożonych islamskim agresywnym terroryzmem zamiast przyjmować status uciekiniera –boat person – zabierze się odpowiedzialnie do skutecznego robienia porządków we własnym domu. W tym należy im pomóc. I nie musi to mieć charakteru wyprawy krzyżowej.

Nie będzie natomiast z pewnością rozwiązaniem problemu arabskich imigrantów z krajów Maghrebu i Syrii przyzwolenie na łatwe wykorzystywanie przez nich zaistniałej w ich krajach złożonej sytuacji politycznej, kulturowej, mentalnej do wymuszania łatwej poprawy swego statusu życiowego. Ludność tych krain, najczęściej wyznająca islam, o często słabej lub wręcz nieokreślonej tożsamości narodowej, zamieszkująca w państwach ustrojach budowanych przez pierwotnie akceptowanych przez nich dyktatorów politycznych, ulega złudzeniu, że zmiana miejsca zamieszkania usprawiedliwiana aktualną sytuacją polityczną, będzie stanowiła rozwiązanie ich politycznego problemu. A czy nie rodzi się podejrzenie, że jest to wykorzystanie zaistniałych okoliczności wyłącznie do poprawy swojego statusu ekonomicznego, bez wzięcia za te okoliczności prawdziwej odpowiedzialności? Do jakiej odpowiedzialności za państwo syryjskie, egipskie, tunezyjskie, libijskie imigranci z Afryki i Syrii, boat people się poczuwają? Uruchomiony raz mechanizm ucieczki od odpowiedzialności cechujący taką postawę może rozwijać się, eskalować i mutować w coraz bardziej skomplikowane struktury prowadzące do licznych i nieprzewidywalnych konfliktów społecznych w miejscach ich wymuszonego osiedlenia.

 

Muszą więc zostać wypracowane we wspólnych negocjacjach zasady, na których imigranci mogliby uzyskać skuteczną pomoc w krajach Unii Europejskiej i wszystkie kraje europejskie muszą mieć szanse na prowadzenie z nimi takich rokowań. Objęcie imigrantów z Maghrebu oraz Syrii europejską opieką pod przymusem i wynikające zeń nieprzewidywalne konsekwencje jest nie do przyjęcia, bo albo za chwilę sytuacja ta się powtórzy, albo wręcz nigdy się nie skończy.

Trzeba dobrze zapamiętać historię „małej szwajcarskiej wioski o nazwie Hagenbuch – gdzie decyzją władz centralnych, sprowadzono dziewięcioosobową rodzinę z Erytrei – rodziców z siódemką dzieci w wieku różnym” opisaną w tekście TOYAH: Janina Ochojska przyjmuje Murzynów po 10 patyków od sztuki początkowe 3000 € gminnej pomocy sprytny dżinn poprawności politycznej uzbrojony w kartę praw człowieka szybko zamienił w haracz 50 000 € . Tak też może być. (czytaj: http://solidarni2010.pl/31703-toyah-janina-ochojska-przyjmuje-murzynow-po-10-patykow-od-sztuki.html?PHPSESSID=fa85b9d3d5f89fcaf2573a7ac955c2c6 )

 

Łukasz Pijewski

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.