Marcin Wolski przypomniał, że obława augustowska – zbrodnia popełniona w 1945 roku była celowo usuwana i ukrywana w PRL. Pierwsze informacje o niej zaczęły pojawiać się dopiero w latach 80-tych, ale do dziś jest jeszcze mało znana i pozostaje wciąż białą plamą w naszej historiografii.
To nie była przypadkowa rzeź w trakcie działań wojennych, jakich wiele było w okresie, kiedy Armia Czerwona wchodziła na zajmowane ziemie. Nie, to była zbrodnia dokonana z premedytacją na ziemiach, które zostały oddane Polsce. Przypomnijmy, że tamte regiony: rejon Białegostoku był przez okres tuż po pakcie Ribbentrop-Mołotow pod administracją sowiecką, niemniej te ziemie przynależały Polsce. A jednak przeprowadzona tam została brutalna pacyfikacja. I zaczynamy odkrywać: czy była to jednorazowa, regionalna eksterminacja opozycji?, czy próba przed czymś większym, która miała się powtórzyć na innych obszarach w kraju? Lektura tej książki nasuwa bardzo wiele pytań….
Pani Teresa Kaczorowska powitała przybyłych na spotkanie: Pana Waldemara Michalskiego i Panią Joannę Sasinowską, reprezentujących wydawnictwo Bellona S.A. oraz burmistrza Augustowa, Pana Wojciecha Walulika, który od wielu lat zabiega o wyjaśnienie obławy augustowskiej. Na spotkaniu obecni byli również przedstawiciele Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, przyjeżdżający również do Puszczy Augustowskiej dla podtrzymywania pamięci o ofiarach tej zbrodni.
Pani Teresa Kaczorowska przypominała, że obława augustowska (zwana również „małym Katyniem”) dokonana została już po zakończeniu wojny.
… na teren niby wolnej Polski wkroczył kontrwywiad wojskowy SMIERSZ. Był to specjalny wywiad wojskowy NKWD. …na obrzeżach Puszczy Augustowskiej (a te obrzeża dotyczyły powiatów: suwalskiego, sejneńskiego, augustowskiego, sokólskiego oraz części Białorusi i Litwy), przeprowadził w lipcu w dniach od 12 do 19 lipca szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną. NKWD-ziści i Armia Czerwona (a było ich aż 45 tysięcy) przy pomocy „naszych” oddziałów UB, Milicji Obywatelskiej oraz 1. Praskiego Pułku Piechoty aresztowali kogo spotkali, głównie mężczyzn (ale były też kobiety) w różnym wieku, od młodocianego do starczego. Zaaresztowano dokładnie 7 049 osób. Umieszczono tych pojmanych ludzi na tamtym terenie, u gospodarzy (w szopach, w piwnicach, w stodołach, w magazynach), obstawiono sołdatami i przesłuchiwano znanymi metodami aparatu terroru. Były to tzw. obozy filtracyjne, były różne stopnie: 1-szy, 2-gi i 3-ci (ten 3-ci był najgorszy, bo było już wiadome, że znikną ci ludzie).
W każdym razie nie wszyscy wrócili do domu, z tych ponad 7 000 nie wróciło około 2 000 (wciąż nie jest znana liczba zaginionych), a rodzinom nic nie powiedziano. Zabierano ich z zebrań, z pola, przy sianokosach i kazano tylko zabrać dowód tożsamości, aby sprawdzić dokumenty. Już nie wracali, znikali. [Rodziny] nie otrzymały już od tamtej pory żadnej informacji, żadne władze nie poinformowały, co się z nimi stało. Po prostu zaginęli bez wieści.