Wojciech Popkiewicz: Mostar - most nad historią
data:25 czerwca 2015     Redaktor: AK

Jedni napadają na Drugich i Trzecich. Setki ofiar. Napad jednak wspólnie odparto. Wtedy Drudzy napadają na Trzecich. Tysiące ofiar. Bożek wojny jest nienasycony. To nie biblijna prehistoria. Nie upłynęło jeszcze ćwierć wieku od dramatu wspaniałego, choć tak boleśnie doświadczanego miasta Mostar w Bośni i Hercegowinie. Jego losy choć krótsze, czynią go swoistą Jerozolimą Europy. Dziś obok siebie żyją tu muzułmańscy Bośniacy, katoliccy Chorwaci i prawosławni Serbowie. Obok siebie - bo taka egzystencja została wymuszona przez oddziały pokojowe ONZ  w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, po rozpadzie Jugosławii. Jednak już także ze sobą, bo inaczej być nie może i stan ten nie wydaje się tymczasowy. Patrząc ze skalnej góry na strzeliste wieże meczetów, kościołów i kopuły cerkwi  myślę o jednym. O bezsensie minionego konfliktu. Ludzie, żyją tu jak żyli przedtem. Pracują, kochają się, spacerują z dzieciakami. Mężczyźni zerkają na dziewczyny w dżinsach i ukradkiem na te zakwefione o pięknych czarnych oczach. Kawiarenki pełne siwych emerytów, z których każdy opowie inną wersję bratobójczej wojny.

 
 

„O szóstej rano wdarli się do mojego mieszkania i wywlekli mnie z łóżka, gdzie spałem z dzieckiem... Krzyczeli, że jestem terrorystą, a nam przecież religia zabrania noszenie broni.” –  relacjonuje jeden z nich. W maju 1992 roku Serbowie zaatakowali Mostar, nie mogąc pogodzić się z niepodległością Bośni i Hercegowiny. Przeklęty maj, bo w rok później Chorwaci zaczęli bombardować wschodnią, muzułmańską część miasta i trwało to przez dziesięć miesięcy. Płonęły siedemnastowieczne meczety. Pod ostrzałem czołgowym zawalił się wspaniały, kamienny most, który jak wielki półksiężyc spinał dwa brzegi szmaragdowej  rzeki Neretwy.

 

Jego historia jest niebywała. Na miejsce łańcuchowego, drewnianego mostu zbudowano w 1566 roku nowy według projektu tureckiego architekta Hajrudina. To był złoty wiek Mostaru pod panowaniem państwa tureckiego. Wznoszono meczety, ale także teatr, łaźnie, gospody, szkoły, budowano kamienne drogi. Po wojnie serbsko-tureckiej w 1876 roku następuje aneksja Bośni i Hercegowiny do Austro-Wegier. Jeszcze w 1910 roku na kamiennym moście rozłożono dywany, po których przeszedł triumfalnie cesarz Franciszek Józef. W cztery lata później padły strzały w pobliskim Sarajewie. Po Pierwszej Wojnie Światowej, krótkotrwałe Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców przekształca się w Królestwo Jugosławii. Zanim powstanie komunistyczna Jugosławia, wszystkie narodowości tego rejonu walczą z niemieckimi agresorami. To największy w tym czasie ruch partyzancki okupowanej Europy, po polskiej Armii Krajowej. Po II Wojnie Światowej marszałek Tito nie wypuszcza z rąk także Bośni i Hercegowiny. Ten stan trwa cztery dziesięciolecia. Wkrótce po śmierci dyktatora rozpada się Jugosławia. Szkoda jednak ,że zamiast tragicznej w skutkach dezintegracji tego wspaniałego regionu europejskiego, siły międzynarodowe nie zdecydowały się na pokojową, demokratyczną transformację południowych Słowian, pozostawiając struktury federacji. Nie zdecydowały się, bo nie leżało to w interesie mocarstw, które jak zwykle rozdzierały strefy wpływów.

 

Jednak te państewka i tak muszą utrzymywać bliskie relacje. Nonsens rozgraniczeń widać przy rozdzieleniu dostępu do morza, gdzie tylko szczątki zachwycającego urodą wybrzeża ostały się Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze i Słowenii. Przecież wszędzie tam, my Polacy, możemy się porozumieć z miejscową, ludnością bez używania języka angielskiego, niemieckiego lub rosyjskiego .Żal tylko, że idea międzymorza znów się oddaliła. Imperia bowiem nie odpuszczają historii. Kto następny? Czy tak jak twierdził nasz Świętej Pamięci prezydent – teraz Ukraina, a potem... Przykład bałkański jest wyrazisty. Jest tylko jedna racja stanu, by przetrwać i rozwijać się: Nie dać się podzielić!

 

Powróćmy do starego mostu wąskimi uliczkami, pośród kramików i kawiarenek tętniących przedwieczornym życiem. Pod patronatem UNESCO most został odbudowany w 2004 roku. Jego kamienne stopnie zdążyły się już wyślizgać od miliona przechodniów. Właśnie jeden z nich skacze z balustrady w głęboką toń Neretwy. To nie samobójca,,a tylko członek miejscowego klubu skoczków ze Starego Mostu.

 

Przejdźmy tym mostem ostrożnie między Wschodem i Zachodem. Miedzy pokojem, który zachwyca urodą życia i wojną,  co straszy nas jeszcze ruinami porośniętymi dwudziestokilkuletnimi drzewami. Ci, którzy mogliby je odbudować na ogół nie żyją. O pokój warto więc pomodlić się do Matki Boskiej na oddalonym o trzydzieści kilometrów od Mostaru wzgórzu objawień w Medżugorie. Warto modlić się, bez względu na to, czy papież Franciszek, z którym minęliśmy się, gdy był w pobliskim Sarajewie, uzna te objawienia. Ojciec Święty uśmiechał się zagadkowo i dobrotliwie. Modlił się żarliwie właśnie o pokój. I ja modlę się swoją piosenką...

 

„O pokój, pokój módlmy się

o życie, które cudem jest

o oddech Twój, spokojny sen

o miłość, co na każdy dzień...

                        

Gdzieś czai się diabelskie zło

co karmi ogniem się i krwią

nie nakarm go, nie nakarm go

powstrzymaj  je modlitwą swą...”

 

 

Wojciech  Popkiewicz

czerwiec 2015






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.