Podczas apelu stałam w tyle za uczestnikami, widząc ich karki i ostrzyżone głowy. Wsłuchując się w dramatyczne słowa apelu, stanął mi przed oczami nieruchomy las katyński i potylice głów naszych wiernych żołnierzy, których akordowo likwidowano strzałem w tył głowy. Dziękować Bogu należy za dar życia i wolności zebranych tutaj reprezentantów trzech pokoleń Polaków, którzy ciesząc się życiem co roku oddają hołd pomordowanym z naszego Narodu. Kolejne wspomnienie Konsula dotyczyło męczeństwa Polaków prześladowanych, aresztowanych oraz deportowanych w głąb „raju” Kraju Rad. „Ich męka i śmierć nie były daremne, nie ulegną zapomnieniu. Oddali swe życie w imię miłości Ojczyzny w nadziei, że odrodzi się Polska niepodległa, suwerenna i demokratyczna.” Po słowach przejmującego apelu nastała cisza... W zadumie składano wieńce, kwiaty i zapalono znicze. Ja w tamtej chwili myślą stanęłam przy Ppor. Stefanie Abramowiczu zamieszkałym w Manchester, byłym ułanie z 13. Pułku Ułanów Wileńskich w Nowej Wilejce k/Wilna, jeńcu Kozielska, Starobielska, który cudem przeżył łagry i katorgę. On wraz z innymi polskimi jeńcami z województwa nowogródzkiego z literą „A” na początku nazwiska, został wyselekcjonowany i zabrany w połowie listopada 39r. z tymczasowego obozu w Kozielsku i przewieziony bydlęcym wagonem do innego obozu w Krzywym Rogu na Ukrainie. Pozostawił za sobą w Kozielsku część swych rodaków oraz odizolowanych oficerów, których NKWD-ziści stracili w kwietniu 40r. w Katyniu. Dziś on 100. letni staruszek jako jeden z nielicznie żyjących świadków tamtych kart historii z obozu w Kozielsku, jest unikalnym nośnikiem wiedzy i informacji o bestialstwie Sowietów nad Polakami i polskimi oficerami. Dlatego, że przeżył ujął wszystkie swoje wspomnienia w książce, która miejmy nadzieję zostanie opublikowana w Polsce.