Platforma Obywatelska, czyli ryjem o ścianę
data:29 kwietnia 2012     Redaktor:

Zachęcamy do kupna książki Toyaha:

toyah.pl

Gdyby ktoś pomyślał, że sprawa zabójstwa generała Papały przez małoletniego złodzieja samochodów mnie nie zainteresowała, jest w głębokim błędzie. Jest akurat wręcz przeciwnie. Ona mną tak wstrząsnęła, że mimo iż w pierwszej chwili chciałem od razu coś o tym napisać, to w efekcie uznałem, że i brak mi słów i właściwie też serca, by się do tego odpowiednio odnieść. No bo proszę spojrzeć, co tak naprawdę się stało? Wbrew atmosferze rozbawienia, która wydaje się dość powszechnie zapanowała, to co możemy obserwować wcale nie świadczy o tym, że nastał czas na żarty. Nigdy go za bardzo nie było, i jeśli się nam zdarzyło tu trochę niekiedy pośmiać, to raczej przez łzy, niż ze szczerego serca, ale tym razem wygląda na to, że rozpoczął się autentyczny horror. Dziś śmiać się nie ma już z czego.

Oto 15 lat temu został w Warszawie zastrzelony komendant główny policji, i w związku z tym zabójstwem nastąpiło powszechne, trwające ostatecznie wiele kolejnych lat, poruszenie. Czy słusznie? Oczywiście. Jak najbardziej. Może głupio jest się tu uciekać do przykładów z kultury popularnej, ale proszę sobie jednak przypomnieć, w jaki sposób Mario Puzo skomentował zastrzelenie szefa nowojorskiej policji przez Michaela Corleone. Można zabić jakiegoś bandytę, można zabić szefa mafii, można nawet zastrzelić ? w końcu bywa różnie ? jakiegoś przypadkowego przechodnia. Jednak każdy wie, że policjanta, i to w dodatku policjanta na stanowisku, się nie zabija. A jeśli komuś jakimś cudem taki gest przyszedł do głowy, musi się przygotować na wojnę. Wojnę totalną.

My wiemy, że Polska to nie Ameryka, Warszawa to nie Nowy Jork, a czasy też są już zupełnie inne, jednak dla wszystkich od razu stało się zrozumiałe, że próba wyjaśnienia tego zabójstwa i ujęcia winnego stała się zadaniem niemal podstawowym. Wiedzieliśmy też jednak niemal od początku, że ponieważ Polska to nie Ameryka, a Warszawa to nie Nowy Jork, no i czasy też nie te co kiedyś, tym razem te poszukiwania mogą potrwać bardzo długo. Powiem więcej. Ponieważ wiedzieliśmy, że Polska pod rządami Systemu stała się państwem quasi-mafijnym, te poszukiwania mogą się nie skończyć nawet za naszego życia. Że już prędzej dojdzie do kolejnej fali niewyjaśnionych ? czy może wyjaśnionych-inaczej ? samobójstw w naszych więzieniach, niż ten miły człowiek w krawacie zostanie pokazany palcem. Nawet jeśli jego pozycja w hierarchii będzie o piekło niżej od zajmowanej przez pamiętnego Baraniny.

A zatem, to wszystko braliśmy pod uwagę. Myślę sobie jednak, że nikt nie podejrzewał, że dojdzie do tego, że nagle pojawi się oficjalne oświadczenie jak najbardziej oficjalnej prokuratury, z którego dowiemy się, że słuchajcie moi kochani, jakież to śmieszne, ale nie uwierzycie, ten Papała normalnie został zastrzelony przez złodzieja samochodów. I, jak już wspomniałem wcześniej, w tym momencie oczywiście rozlega się powszechny śmiech, bo nawet bycie idiotą nie upoważnia do wszystkiego, jednak mnie do śmiechu nie jest ani trochę. Bo oto wygląda na to, że doszliśmy do ściany. Że dalej już nie ma nic. Tylko ta zimna jak śmierć ściana. To jest trochę tak, jak gdyby w wyżej wspomnianym "Ojcu Chrzestnym" Michael Corleone zastrzelił tego McCluskey?a, a władze Nowego Jorku natychmiast ogłosiły, że on zginął zastrzelony przez kelnera, który połasił się na jego zegarek. A ci co z nim jedli tak się przestraszyli, że natychmiast uciekli.

Albo że spadł po pijanemu ze schodów w pewnej kamienicy w Krakowie i zakrztusił się własną krwią. Prawda?

A zatem doszliśmy już do samego końca. A ów koniec jest jeszcze dodatkowo zaznaczany ową debatą, która się w tym temacie ciągnie już któryś dzień. Minęło 15 lat jak ktoś zastrzelił komendanta głównego polskiej policji, i wygląda na to, że przez te lata zmieniło się wiele, natomiast najbardziej radykalnym dowodem na to, że zrobiliśmy ten krok, jest to, że najwidoczniej wszyscy już uznali, że nie ma co się dalej wygłupiać. Że kto wie, ten wie, a kto nie, i tak już się nie dowie. Że teraz już naprawdę wszyscy mogą zacząć robić swoje. I że dopóki ten samolot leży tam gdzie leży, perspektywy kwitną. A ja się nie zdziwię, jak za parę tygodni łódzcy prokuratorzy ogłoszą, że właśnie się okazało, że Krzysztof Olewnik tak naprawdę pewnej nocy wpadł po pijanemu do tej dziury i tam niefortunnie zgnił.

Piszę ten tekst, i przyznam, że wcale nie mam pewności, czy to co ja sobie myślę jest do końca słuszne. Może w końcu się okazać, że mi się wszystko pomieszało, i w rzeczywistości świat mnie wyprzedził o parę długości, a ja tego nawet nie spostrzegłem. Jednak właśnie dziś stało się jeszcze coś, co każe mi przypuszczać, że to nie ze mną są problemy. Że to jednak polskie państwo poleciało na łeb na szyję. Oto dowiedzieliśmy się, że firma, która uzyskała kontrakt na dokończenie budowy autostrady A2 po Chińczykach, to od samego początku nie była żadna firma, lecz banda zbankrutowanych kumpli Kazimierza Marcinkiewicza, który im ten kontrakt załatwił pod stołem.

I teraz problem wygląda następująco. Pisałem tu o Marcinkiewiczu parę razy i zawsze nieodmiennie twierdziłem, że szczyt jego możliwości biznesowych to włóczenie się po Londynie z tym przewiązanym wokół szyi swetrze i rwanie jakichś biednych wiejskich dziewcząt, które tam wyemigrowały za chlebem. Tymczasem okazuje się, że on jednym szybkim ruchem wyrolował Donalda Tuska z tym całym jego nieszczęsnym rządem. A to świadczyć może tylko o jednym. Nawet Kazimierz Marcinkiewicz jest od nich lepszy. Nawet ktoś, z kogo Jarosław Kaczyński będzie się musiał tłumaczyć na Sądzie Ostatecznym jest lepszy od nich. A to z kolei oznacza już tylko to, że oni są najgorsi. Nie Kazimierz Marcinkiewicz. Oni. I to jest wiadomość, wbrew pozorom, optymistyczna.

Toyah.pl






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.