Marek Baterowicz:   NIE PRZESPAĆ SZANSY
data:17 kwietnia 2015     Redaktor: GKut

Z daleka lepiej widać....

fot.gazetapolska
 

 

 

 

 

 

  Od wielu tygodni trwa kampania przed wyborami prezydenckimi, ale jednocześnie trwają też tajemnicze przetasowania punktów wyborczych – w Kraju i na emigracji. O rozmaitych metodach, które mogą posłużyć fałszowaniu wyników głosowania sporo już napisano, a także i o tym, jak się przed oszustwami wyborczymi zabezpieczyć. Tu szczególnie cenne są ostrzeżenia Ewy Stankiewicz na portalu „Solidarni2010”, gdzie też jest okienko Ruchu Kontroli Wyborów, bezpartyjnej i społecznej inicjatywy.

 

Była i petycja do Państwowej Komisji Wyborczej o zakaz używania długopisów przez członków obwodowych komisji wyborczych, a zastąpienie ich ołówkami. Zapobiegnie to manipulacjom z kartami do głosowania, gdyż długopisami można na tych kartach skreślić drugi krzyżyk, a tym samym głos unieważnić. Tym sposobem w wyborach samorządowych unieważniono aż 5 milionów 214 tysięcy 711 kart wyborczych.

 

Nie są to jedyne metody wyborczych oszustw, niemało rewelacji podaje Małgorzata Todd  w swym Teatrzyku Zielony Śledź (8 kwietnia) pt. „Drugiej tury nie będzie”. Otóż trwa podobno rekrutacja „szczurów”, które będą mogły głosować wielokrotnie dzięki nowym dowodom osobistym, w których nie ma adresu obywatela, a jedynie imię, nazwisko i Pesel. W Krakowie (ponad 400 komisji wyborczych ) taki „szczur” mógłby oblecieć 50 komisji dziennie! A jeszcze – ironizuje Autorka – można użyć „szczurów” importowanych z Kaliningradu, byle tylko nie gadali w swym języku!

 

Są i metody bardziej „subtelne”, które po prostu zaniżą frekwencję wyborczą na emigracji. Oto MSZ likwiduje albo przenosi punkty wyborcze w inne miejsca, nie konsultując swych poczynań z Polonią. Protesty organizacji polonijnych są oddalane przez konsulaty, a niektóre organizacje okazują wręcz obojętność wobec tych praktyk. Te zmiany miejsc głosowań ( np. w Melbourne mogą być teraz kłopoty z parkingiem ) utrudnią dostęp do lokali wyborczych i zniechęcą ludzi do głosowania. A o to przecież chodzi układowi władzy w III RP, który robi wszystko, aby stworzyć Komorowskiemu optymalne warunki dla zachowania prezydentury.

 

Tymczasem zabytkowy tramwaj wiozący „gajowego” w Konstantynowie Łódzkim wypadł z szyn i Komorowski musiał przesiąść się do swego bronkobusa. Czy to zły znak dla jego szans w wyborach ?

 

Jedne sondaże wskazują, że obecny prezydent traci punkty, za to inne podają wzrost notowań.

Trwa zatem wojenka cyfr, a w sztabach układu krąży diabelski szyfr. A sam kandydat Platformy Obywatelskiej (zwanej  Platformą Oszustów lub Oligarchów) podejmuje różne spektakularne akcje, by poprawić swój wynik.

 

Wybrał się nawet do Kijowa, gdzie jego wypowiedzi zaskoczyły tych, którzy kojarzą go z WSI, a więc z pro-rosyjską agenturą. I mocno stanął po stronie Ukrainy, wie przecież, że zdecydowana większość Polaków popiera Kijów w walce z Moskalami. Można zatem uznać jego wycieczkę do stolicy Ukrainy za część jego wyborczej kampanii, choć akurat w tym wypadku jego rywal Andrzej Duda zajmuje podobne stanowisko.

 

Wydaje się jednak, że wycieczkę kijowską nie przygotowano należycie. Doradcy Komorowskiego (a on sam niby historyk z wykształcenia ) nie wykorzystali okazji, aby powołać się na słowa Joachima Lelewela, znakomitego historyka przecie i członka Rządu Narodowego w r.1830/31. W jego projekcie odezwy sejmowej do Rosjan (w 1830 r.) są refleksje godne cytatu i w naszym stuleciu:

 

" Bracia Rossyanie! My Polacy, na wolnej ziemi naszej swobodnie w sejm zawiązani, braćmi was nazywamy; boście jednego z nami Słowiańskiego szczepu; boście bracia naszych braci Rusinów. Wiadomo wam że Rusini, naród od początku wolny, szczęśliwie zażywali drogich narodowych swobód swoich przez Jarosława Wielkiego i Włodzimirza Monomacha umocowanych. Wielcy kniaziowie Włodzimirza Klazmeńskiego nastawali na Ruskie swobody. Wielcy kniaziowie Moskiewscy z pomocą Tatarów Mogułów zgnębili Ruś, a carowie Moskiewscy nałożyli na wielką jej część żelazne despotyzmu pęta. Wielka część Rusi szukała ocalenia swych praw i wolności w związku z Polską i Litwą. Szlacheckie narodu Polskiego swobody stały się udziałem tych Rusinów, a pod ojcowskiem Jagiellonów panowaniem, Ruś jak najściślej się z Polakami pobratała i w jedno zlała; bo nic więcej nie zaprzyjaźni i nie zobowiąże narody, jak wzajem zaręczona wolność i swoboda”.

 

Takie słowa, wygłoszone w kijowskim parlamencie, zrobiłyby większe wrażenie niż to, co powiedział  tam gajowy. Ale czego wymagać od faceta, co skacze po fotelach parlamentu w Japonii albo przysypia podczas mszy świętej?  Dziwi też – jak zauważył bloger kat w tekście „Utrzone są łososie w sowieckim sosie...” ( naszeblogi.pl), że hierarchowie udzielają komunii świętej takim personom i wrogom Kościoła.

 

W trosce o swe notowania wyborcze Komorowski skrytykował ostatnio politykę informacyjną prokuratury („prokurwatury” wg kata), która jego zdaniem wprowadza jakby zamęt w głowach obywateli, bo np. raz oznajmia, że w Tupolewie znaleziono ślady trotylu, a potem temu zaprzecza. A którą wersję wolałby sam Komorowski?

 

Prezydent III RP (politowania godny) posunął się i do propozycji zaproszenia prokuratora generalnego na rozmowę – to ci dopiero będzie okazja do wywierania nacisków na „suwerenny” urząd równie „niepodległej” republiczki smoleńskiej. Komorowski najwyraźniej chce zaprowadzić porządek w „śledztwie”, ale w taki sposób, aby do końca zdławić prawdę o tym, co wydarzyło się nad Smoleńskiem. Oczywiście celu nie osiągnie, ale na jakiś czas może zamrozić tę prawdę w coraz bardziej rozsypującej się „demokracji”, praktycznie unicestwionej wyrokami upadłego wymiaru sprawiedliwości, które chronią rządzący układ np. po wniesieniu do sądów ewidentnych dowodów oszustw w wyborach samorządowych, ale już podważanej wielokrotnie  wyrokami w tylu innych sprawach, a ostatnio skazaniem b.szefa CBA. A zwłaszcza skandalicznym mataczeniem smoleńskiego śledztwa.

 

Prof. Andrzej Nowak ostrzega, że po reelekcji Komorowskiego w Polsce nastąpi koniec demokracji. Ma rację, lecz tę diagnozę powinno się sprecyzować lepiej: zostaną wtedy dobite szczątki „demokracji”, w zasadzie już nie istniejącej i coraz częściej podważanej w okresie rządów PO-PSL. Dlatego wybory 10 maja są naprawdę bitwą o przetrwanie Polski. Pewien pluralizm mediów nie zastąpi demokracji.

 

Natomiast  Komorowski (prezydent Peerelczyków ) uważa, że wszystko w kraju jest cacy. Ogłosił nawet z triumfem 8-krotny spadek emigracji (!?), ale nie dodał, że wynika on z kurczącego się rynku pracy na Zachodzie. Jego wystąpienie było okraszone podobnymi bzdetami, jak chwalenie się opieką nad polską rodziną, co zakrawa na kpiny w zestawieniu z podwyższeniem wieku emerytalnego do 67 lat (i tym podobnych „zdobyczy” ), do czego on sam przyłożył ręką. Według dr. J. Szewczaka dyskurs Komorowskiego (w stylu późnego Gomułki!) zdradzał brak kontaktu z coraz bardziej dramatyczną rzeczywistością: rosną koszty utrzymania przy niskich płacach, dogorywa służba zdrowia, brak leków w aptekach i brak perspektyw dla młodych z dyplomami, a państwo przeżarte jest korupcją i niepraworządnością. Komorowski usypiał słuchaczy proponując zgodę na byle co, na byle jak i byle do jutra, jak skomentował Szewczak. Jaki to kontrast z konkretnym i pozytywnym programem Andrzeja Dudy.

 

Trudno odmówić racji tej opinii, a jeśli 10 maja Polacy prześpią szansę wybrania sobie Prezydenta, który zadba o interesy wszystkich Polaków, a nie tylko wąskich elit nomenklatury, to niestety czeka nas pogrzeb Ojczyzny.

 

                                                                                                                       Marek Baterowicz

    

 

 
Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014). Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.

  

 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.