Ogłoszenie „przełomowych” nagrań z czarnych skrzynek dziwnie zbiega się jednak z planowaną na następny dzień publikacją w Niemczech książki Jürgena Rotha „Tajne akta S” (“Verschlussakte S”). Wstrząsające fragmenty, które zbulwersowały zainteresowanych wyjaśnieniem prawdy o tragedii, wskazują na dokumenty niemieckiego wywiadu BND, z których wynika, że zamach zlecony został rosyjskiej FSB przez wysokich urzędników polskiego rządu. To nie jedyne szokujące informacje, zgromadzone w książce znanego niemieckiego dziennikarza. Jeżeli choć część z nich jest prawdą, nie dziwi determinacja, z jaką władze administrujące Polską mataczą śledztwem i za wszelką cenę starają się odwrócić uwagę od najistotniejszych wyników naukowych badań niezależnych ekspertów. Prokuratura wojskowa legitymując w pięć lat po katastrofie kłamstwa MAK i Anodiny potwierdza tylko podejrzenia, że wykonuje zlecenia służb wrogich Polsce.
Cel sensacji ogłaszanych na kilka dni przed uroczystościami upamiętnienia ofiar smoleńskiej tragedii wydaje się jasny. Prokuratorzy już zdystansowali się od rewelacji RFM FM, podobnie jak niemiecki BND zaprzeczy faktom, podanym przez Rotha. ‚Wszyscy najemni pseudofachowcy, którzy tak dobrze przysłużyli się upokorzeniu Polski i szarganiu godności poległych nad Smoleńskiem pilotów i generałów NATO będą dalej robić swoje, utrzymując świat w przekonaniu, że w 2010 roku nic się nie stało, a w Smoleńsku doszło do zwykłej katastrofy. Odtworzenie rzekomych dialogów, mających być nagraniami z kopii czarnych skrzynek ma zdyskredytować sensacyjną książkę niemieckiego autora, poprzez próbę zestawienia obu publikacji i zrównania ich wartości. Zaciekłość, z jaką strona rządowa atakuje co raz to nowe, ujawniane fakty świadczy tylko o potrzebie ukrycia własnych win. Nie wiemy tylko, jak wielkich.
Aleksander Rybczyński
Źródło: polskacanada.com