Psycholog na Drodze Krzyżowej
data:02 kwietnia 2015     Redaktor: GKut


Wielkopiątkowa propozycja Marka i Wojciecha Wareckich









Wstęp


 

„Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53,2-3)

 

Stacja I: Jezus na śmierć skazany


 
 

Rzekł do nich Piłat: «Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?» Zawołali wszyscy: «Na krzyż z Nim!» Namiestnik odpowiedział: «Cóż właściwie złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Na krzyż z Nim!» Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.(Mt 27, 22)

 

W życiu często doznajemy niesprawiedliwości, jaka była udziałem Pana Jezusa. Musimy konfrontować się z kłamstwami i insynuacjami dotyczącymi spraw osobistych lub wartości, na których nam zależy. Od razu przychodzi na myśl Katastrofa Smoleńska, obrońcy Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Inni ludzie codziennie opluwani przez reżimowe media.

Piłat przynajmniej, jako dobry urzędnik, obmył ręce na znak, że nie bierze odpowiedzialności za śmierć Jezusa. Może często nazbyt biernie przypatrujemy się jak media i ludzie za nimi stojący skazują naszych braci na śmierć cywilną, poniżenie.

Czy to nie dzisiaj medialni terroryści nie mówią donośnie„cóż to jest prawda?”

 

Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

 
 

 

„Wtedy Piłat wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa, a On dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota.” (J 19, 16-17)

 

Wszyscy znamy powiedzenie, że każdy z nas ma jakiś swój krzyż i musi go nieść przez życie. Lepiej albo gorzej. Krzyż to kłopoty, choroba, śmierć bliskich, trudne sytuacje w pracy. Bezrobocie. Wiemy doskonale, że powinniśmy naśladować Chrystusa, jednak często robimy wszystko, aby tego Krzyża uniknąć. Często chcemy, aby nasze życie składało się z rozrywki i przyjemności, aby kariera rozwijała się harmonijnie i dynamicznie, bez przeszkód. Kłopoty, najlepiej, jak dotykają innych. Nawet nie dlatego, że im źle życzymy, ale aby nic nie przerywało naszego spokoju i zadowolenia z samych siebie.

Niesienie Krzyża ostatnio nie jest specjalnie modne. Kogóż może obchodzić taka dewocyjna, zdawać się może, figura? Dlaczego mamy mniej, czy bardzie dobrowolnie, brać na siebie nieszczęścia cudze i własne? Dlaczego życie ma się nie układać wedle naszych oczekiwań i pragnień, skoro tak doskonale, jak nam się zdaje, panujemy nad światem?

 

Stacja III: Pierwszy upadek pod krzyżem

 
 

 

„Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników4 i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?» On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.”(Mt 9,9)

 

Czy mamy się źle? Niech każdy sam odpowie na to pytanie. Większości z nas (autorzy: nam również) taki Lekarz bardzo by się przydał.

Ciężar naszych, codziennych kłopotów i problemów bywa bardzo wielki. Upadamy pod ich brzemieniem. Wydaje się nam, że już nie wstaniemy. Jednak dźwigamy się i idziemy dalej. Ks. Pawlukiewicz napisał, że wszystkie stacje drogi Krzyżowej są nie o upadaniu Pana Jezusa, ale o wstawaniu. Zawsze jednak wstaje, bierze Krzyż i idzie dalej. Może mógłby uciec w depresję, obojętność, rozpacz, apatię, ale za każdym razem wstaje, aby swoje Dzieło doprowadzić do końca. Mimo wszystko.

Mimo cierpienia fizycznego i psychicznego. Mimo nienawiści otoczenia

 

Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę

 
 

 

„Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.” (J 19, 25)

 

I otrze z ich oczu wszelką łzę,
a śmierci już odtąd nie będzie.
Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu
już [odtąd] nie będzie,
bo pierwsze rzeczy przeminęły».
I rzekł Zasiadający na tronie:
«Oto czynię wszystko nowe».(Ap21)

 

W filmie "Pasja" Mela Gibsona, kiedy Jezus mówi do matki: Matko ja wszystko tworzę nowe? Jedno proste zdanie, co ona znaczy? Jaką zaskakującą perspektywę odkrywa? Co to znaczy? Dlaczego od tej pory wszystko stało się Nowe? Nabrało perspektywy, o jakiej nawet nie myśleliśmy?

Odkupienie naszych grzechów otwiera przed człowiekiem perspektywę wieczności. Nasze uczynki nabierają znaczenia zupełnie dotąd nieznanego. Zarówno wobec Boga, jak i wobec bliźnich. Bo pierwsze rzeczy przeminęły. Teraz musimy tylko ruszyc w drogę.

 

Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

 
 

 

„Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. (Łk 23)

 

Nam też czasem jakiś człowiek pomaga nieść nasz Krzyż. To może być ktoś z rodziny, przyjaciel, czasem psycholog. Obecność innego człowieka w naszym cierpieniu przynosi ulgę. Jednak musimy być pokorni i gotowi do przyjęcia pomocy.

Z drugiej strony powstaje pytanie, jak często my sami wyrażamy gotowość do udziału w cierpieniu i pomocy innemu człowiekowi? Szymon robił to na oczach nienawistnego tłumu. Nie było to proste. Czy wiedział, jakie ma znaczenie to, co zrobił? Czy zdawał sobie sprawę, kim jest Chrystus? Tego nie wiemy.

Zapewne też często, kiedy decydujemy się na pomoc drugiemu człowiekowi, też nie do końca zdajemy sobie sporawę ze znaczenia tego, co robimy dla niego.

 

Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi

 
 
 
 

Ten fragment pochodzi z rozważań Drogi Krzyżowej, jakie znaleźliśmy na stronach Radia Maryja. Jest bardzo piękny, dlatego uznaliśmy, że nie ma co zmieniać i zamieszczamy go w całości.

„Weronika nie jest nigdzie po imieniu nazwana w Ewangeliach. Chociaż są wymienione z imienia różne niewiasty z otoczenia Chrystusa, takiego imienia nie wspomniano. Może być więc, że imię to powstało w związku z tym, co uczyniła. Oto, jak głosi tradycja, na kalwaryjskiej drodze przedarła się wśród eskorty otaczającej Chrystusa i chustą otarła z potu i krwi Jego twarz. Kiedy odjęła chustę, pokazało się na niej odbicie oblicza Chrystusa; odbicie wierne — vera icona. I może stąd pochodzi także jej imię — Weronika.

Jeżeli tak jest, to imię, które upamiętnia czyn tej kobiety, równocześnie zawiera najgłębszą prawdę o niej samej. Kiedyś Chrystus wziął w obronę niewiastę grzeszną, która wylała oliwę na Jego nogi i ocierała je włosami, co wywołało sprzeciw otaczających. Powiedział: «Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. (…) Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła» (Mt 26, 10. 12). Można by te słowa zastosować też do Weroniki.

Odsłania się wówczas głęboka wymowa wydarzenia. Odkupiciel świata obdarzył Weronikę podobieństwem swojej twarzy. Chusta, na której odbiło się oblicze Chrystusa, staje się przesłaniem. Mówi poniekąd: Oto jak każdy dobry czyn, czyn prawdziwej miłości bliźniego, utrwala podobieństwo Odkupiciela świata w duszach tych, którzy go spełniają.

Czyny miłości nie przemijają. Każdy gest dobroci, zrozumienia, służby, pozostawia w sercu człowieka niezatarty ślad — coraz pełniejsze podobieństwo do Tego, który «ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi» (Flp 2, 7).

Tak tworzy się tożsamość — prawdziwe imię człowieka[1]

Kiedy już wydaje się , że jesteśmy pozostawieni sami sobie doznajemy miłosierdzia. Ktoś litościwie, z miłością, świadomy naszego cierpienia, wyciera naszą twarz.

 

Stacja VII: Drugi upadek pod krzyżem

 

On sam swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni.” (1 P 2, 24)

Ile razy upadamy w życiu? Trudno zliczyć. Tylko ludzie próżni, tacy, którzy nie umieją mówić prawdy sobie samemu uważają, że im się to nigdy nie zdarza. Pokorni wiedzą, że upadanie i błądzenie to zwykła kondycja człowieka. Naszym zadaniem jest nie tyle nie upadać, nie mylić się, ale po każdym upadku wstawać. Nawet, jeśli okoliczności, w jakich się znajdujemy, są nader niekorzystne. Jakiś polityk powiedział, że okoliczności mogą być beznadziejne, ale to nas nie zwalnia z robienia dobrej polityki.

Chrześcijanin jest obowiązany toczyć walkę po stronie dobra wedle swoich możliwości i sił na takich frontach i okazjach, jakie zsyła mu Opatrzność. Dziś najbardziej w cenie jest cywilna odwaga i przyzwoitość, o którą jest bardzo trudno. Wydaje się nam, że jesteśmy osamotnieni pośród tłumu obojętnego lub wrogiego, że nasze środki są skromne a przeciwnik potężny. Profesor Andrzej Nowak słusznie zauważył, że najbardziej charakterystyczną cechą Polaków jest umiłowanie wolności. Profesor Feliks Koneczny dodawał, że Polacy mają wprowadzić moralność do polityki. Do tego jeszcze musimy bronić rodziny i cywilizacji łacińskiej. Zadań jest niemało.

 

Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty

 
 
 
 

„A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: "Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły". Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?» (Łk 23, 27)

 

Ludzie i społeczeństwa są niekiedy nieświadome losu jaki ich czeka. Uważają, że są wieczne, że nic złego ich nie spotka. Nie wiedzą, że powinny płakać same nad sobą z obawy przed sprawiedliwością, jaka zostanie im wymierzona. Jak jest z Polską? Z dzisiejszym światem?

„Jak wynika z wyliczeń Human Life International, w ciągu ostatnich 50 lat wymordowano 2 miliardy nienarodzonych dzieci, czyli jedną trzecią ludzkości. Światowa gospodarka już odczuwa skutki.[2]

Takie liczby wymykają się wyobraźni. Trudno emocjonalnie ustosunkować się do takiego rozmiaru holocaustu nienarodzonych. Ks. Oko twierdzi, że będziemy cierpieć z powodu wrogów Boga „Są ludzie, którzy nienawidzą chrześcijan i Kościoła. Na świecie chrześcijanie umierają za swoją wiarę. My też musimy być gotowi na takie cierpienie. Pamiętajmy jednak - Pan Jezus ostatecznie zwycięży.[3]

 

Stacja IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża

 
 

Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: "Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?" "Kto jesteś, Panie?" - odpowiedziałem. Rzekł do mnie: "Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz". Towarzysze zaś moi widzieli światło, ale głosu, który do mnie mówił, nie słyszeli. Powiedziałem więc: "Co mam czynić, Panie?" A Pan powiedział do mnie: "Wstań, idź do Damaszku, tam ci powiedzą wszystko, co masz czynić". Ponieważ zaniewidziałem od blasku owego światła, przyszedłem do Damaszku prowadzony za rękę przez moich towarzyszy.(Dz 22, 7)

Oto fragment rozważań, jaki napisał Jose Maria Escriva:

„Ileż kosztuje dojście aż na Kalwarię!

Również ty musisz przezwyciężyć siebie, żeby nie zejść z drogi...Ale to jest wspaniała walka, prawdziwy dowód, że miłujesz Boga, który chce, byś był mocny, bo virtus in infirmitate perficitur (2 Kor 12,9), moc, bowiem w słabości się doskonali.

Pan Jezus wie, że kiedy czujemy się słabi, przybliżamy się do Niego, lepiej się modlimy, umartwiamy się więcej, pogłębiamy w sobie miłość bliźniego. W ten sposób się uświęcamy.”[4]

Jaki jest sens naszego cierpienia? Czasem myślimy, że już więcej wytrzymać nie można.

Cierpienia nie musimy ani lubić, ani do niego dążyć. Nigdzie w całym Piśmie Św. nie jest napisane, że cierpienia musimy pożądać. Jednak cierpienie jest i dotyka każdego poprzez chorobę, samotność, śmierć bliskich. Warto je wykorzystać jako okazje do samodoskonalenia a nawet poświęcić swoje cierpienie Bogu czy jako modlitwę za innego człowieka czy duszę czyśćcową.

 

Stacja X: Jezus z szat obnażony

 

„Żołnierze potem…wzięli szaty Jezusa, podzielili na cztery części – dla każdego żołnierza po jednej części oraz tunikę. Ale ta tunika nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu.”

(J 19, 23)

Niewielu z nas zdarzyła się sytuacja, że byliśmy prawie nadzy i pozbawieni jakichkolwiek dóbr. Nawet telefonu komórkowego i pieniędzy. To doświadczenie przejmujące do głębi. Jak można w takiej sytuacji zachować godność? Jak można wtedy czuć się wolnym?

Jakimi zasobami wiary, odwagi, nadziei i, rzecz jasna, miłości trzeba dysponować, aby przejść taką próbę? My zawsze potrzebujemy rzeczy. Bez nich trudno nam zachować status i pozycję. Powagę. Są dla nas dużo ważniejsze niż nam się wydaje. Bez tych rekwizytów tracimy odwagę i dobry humor. Stajemy się bezradni i wystawieni na pośmiewisko.

A tego nie lubimy najbardziej.

 

Stacja XI: Jezus do krzyża przybity

 
 
 
 

„Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy. A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym». Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie». Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: «To jest Król Żydowski»”. ( Łk 23, 33-38)

 

Nie ma odwrotu. Stało się. Gwoździe przeszyły ciało Zbawiciela. W naszym życiu też są sprawy i zdarzenia, których nie możemy odwrócić, które, jak te gwoździe, przytwierdzają nas do Krzyża. Choroba, śmierć kochanych osób. Przeszywają nasze ciało. Nieodwracalnie. Dlaczego tak często za dobro dostajemy zło? Nawet, jeśli nie zasługujemy. Czy nie byłoby lepiej gdyby było inaczej?

Z wizji Katarzyny Emmerich:

„Przyprowadzony do krzyża, usiadł Jezus na nim; oprawcy pchnęli Go gwałtownie w tył, by się położył, porwali Jego prawą rękę, przymierzyli dłonią do dziury, wywierconej w prawym ramieniu krzyża i przykrępowali rękę sznurami. Wtedy jeden ukląkł na świętej piersi Jezusa, przytrzymując kurczącą się rękę, drugi zaś przyłożył do dłoni długi, gruby gwóźdź, ostro spiłowany na końcu i zaczął gwałtownie bić z góry w główkę gwoździa żelaznym młotkiem. Słodki, czysty, urywany jęk wydarł się z piersi Pana. Krew trysła dokoła, obryzgując ręce katów. Ścięgna dłoni pozrywały się, a trójgraniasty gwóźdź wciągnął je za sobą w wąską, wywierconą dziurę. Liczyłam uderzenia młota, ale w tym strasznym rozstrojeniu zapomniałam, ile ich było. Najśw. Panna jęczała cicho; Magdalena odchodziła prawie od zmysłów z boleści.”[5]

 

Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu

 
 
 
 

„W południe mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny trzeciej po południu. Około godziny trzeciej, Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, Lema sabachthani?, co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27, 45-46)

 

Dokonało się. W ręce Twoje oddaję ducha mego. Bardzo marny koniec. Śmierć krzyżowa była przeznaczona dla tych najgorszych. Żadnych sukcesów. Koniec i kropka. Prawie wszyscy uczniowie pouciekali. Nawet tłuszcza zaczyna się rozchodzić. Co będzie dalej?

Nic poza milczeniem już nam nie pozostaje.

 

Stacja XIII: Jezus z krzyża zdjęty

 

„Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł, więc i zabrał Jego ciało.” (J 19, 38)

Nie ma żadnej nadziei. Co nas może spotkać dobrego? W czym mamy pokładać wiarę, skoro odszedł Nauczyciel? W co mamy wierzyć? Skąd czerpać siłę?

Dzisiejszy świat nie skłania do optymizmu. Powoli zaczyna przypominać terytorium Goga i Magoga:

A gdy się skończy tysiąc lat,
z więzienia swego szatan zostanie zwolniony.
I wyjdzie, by omamić narody
z czterech narożników ziemi,
Goga i Magoga, (Ap20, 7).

Jednak musimy wydobyć z siebie wiarę w Opatrzność Boską

 

Stacja XIV: Jezus do grobu złożony

 

„A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.” (J 19, 41-42)

Wiele naszych spraw pozornie spotyka koniec ostateczny i jesteśmy przekonani, że już nigdy do nas nie wrócą. Nie spotkamy przyjaciela, który wyjechał do innego kraju, nie będziemy więcej współpracować z firmą X. Nagle czasem po latach te historie wracają do nas w najbardziej nieoczekiwany sposób. Projekt książki dawno zakopany staje się aktualny, a dawno zapomniana przyjaźń staje się żywa i owocna.

Koniec okazał się zaledwie początkiem.

Jak można zmienić świat będąc złożonym do grobu? Jednak można.

 

 

Zakończenie


 

Nasza prywatna, codzienna droga krzyżowa nie kończy się nigdy. Chorujemy, mamy problemy w pracy, staczamy rodzinne batalie. Starzejemy się. Popełniamy wciąż jakieś błędy. Żeby ją dobrze pokonać koniecznie musimy iść nią razem z naszym Przyjacielem. Samemu jest bardzo trudno.

 

Marek i Wojciech Wareccy

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.