Największym zagrożeniem, przed jakim stoją dziś Polacy, jest perspektywa drugiej kadencji Bronisława Komorowskiego. Gdyby w systemie prawnym III RP nie istniały tak szerokie uprawnienia prezydenta w zakresie bezpieczeństwa i obronności państwa i był on (jak utrzymują niektórzy) „strażnikiem żyrandola”, kolejne pięć lat sprawowania urzędu przez polityka PO narażałoby nas wyłącznie na ryzyko rozlicznych gaf, lapsusów i skandali dyplomatycznych.
Niestety, Bronisław Komorowski jest nie tylko zwierzchnikiem Sił Zbrojnych i reprezentantem państwa w stosunkach zewnętrznych, ale wytycza strategię bezpieczeństwa narodowego, zatwierdza plany operacyjne użycia Sił Zbrojnych, może wprowadzać stany nadzwyczajne i posiada prawo mianowania najwyższych dowódców i urzędników państwowych. W trakcie pierwszej kadencji lokator Belwederu zadbał o znaczące poszerzenie swoich uprawnień m.in. poprzez zgłoszenie noweli ustawy o stanie wojennym oraz kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, ustawy o powszechnym obowiązku obrony oraz ustawami dotyczącymi „reformy armii i służb specjalnych”, które powstały na postawie tzw. rekomendacji Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN).
[...]
Wszystkie wcześniejsze dokonania Bronisława Komorowskiego w sferze obronności, bledną jednak w zestawieniu z zagrożeniem, jakie wywołały „koncepcje bezpieczeństwa” powstałe w Belwederze. Ich kierunek można było dostrzec już w roku 2010, gdy w trakcie szczytu NATO w Lizbonie lokator Belwederu zadeklarował: „Polska w pełni popiera szukanie sposobu na współpracę z Rosją, to jest w interesie sojuszu jako całości i w interesie Polski. Współpraca polsko-rosyjska będzie elementem ułatwiającym lub nawet warunkującym współpracę NATO-Rosja, bo my jesteśmy w sojuszu, Rosja nie”. Ówczesna wypowiedź Komorowskiego –„Polsce w sposób szczególny zależy, aby sojusz nie zamieniał się w organizację bezpieczeństwa na całym świecie, ale aby utrzymał spoistość w sprawach podstawowych, czyli w sprawach zdolności do obrony terytorium krajów członkowskich” głęboko korespondowała z projektem tzw. "sektorowej obrony przeciwrakietowej" przedstawionym przez Dmitrija Miedwiediewa podczas posiedzenia Rady NATO-Rosja w Lizbonie. Pomysł rosyjski zmierzał de facto do rozbicia integralności Sojuszu, ograniczenia jego roli w świecie i powrotu do podziału Europy na strefy wpływów politycznych i militarnych. To, co proponował Komorowski –„otwarcie na zewnątrz i szukanie partnerskich rozwiązań także z krajami spoza sojuszu”, musiało być było witane na Kremlu z radością.
Środowisko belwederskie od początku dążyło do całościowego podważenia koncepcji bezpieczeństwa narodowego i „przestawienia” Polski na całkowicie inne priorytety.
Zwracam na to uwagę, ponieważ w tym zakresie nie może być mowy o pomyłce lub stworzeniu złej strategii w oparciu o błędne przesłanki.
POLECAMY!