Stało się. Konwencja PiS, na której oficjalnie przedstawiono kandydata na urząd prezydenta, Andrzeja Dudę odbija się echem jak z pustej beczki, wśród politycznych celebrytów zwanych dziennikarzami.
Jednemu objawił się teleprompter, drugiemu nagle się wydaje, że każdy kto spróbuje porównać oba wystąpienia, bierze pensje od komitetu wyborczego PiS.
Trwa gorączka, bo w obecnej sytuacji ciężko znaleźć durnia, który się zgodzi na propozycje zdyskredytowania wystąpienia, bo przecież czuć już ostatnie Podrygi tego złodziejskiego systemu.
Górnicy, rolnicy, kolejarze, pielęgniarki, położne, lekarze...
W sumie nie wiadomo dlaczego, bo średnia pensja wzrosła według GUS. Pewnie że wzrosła. Przecież doradcy pani premier nie pracują za darmo.
Szukają haków na Andrzeja Dudę i nie za bardzo mogą. Postawny, młody, żonaty z piękną kobietą, ojciec dorosłej córki. Pytany o spory, pokazuje rozwiązania prospołeczne, nie zasłania się niemocą.
Odpowiada pewnie, ze znawstwem nawet problemów regionalnych.
Na Onecie wyciągnęli jakiegoś szansonistę, który twierdzi, że Kaczyński podzielił Polskę. Ale to ciągle mało.
Poseł Śledzińska-Katarasińska powtórzyła kłamstwo o notorycznym wetowaniu ustaw przez Lecha Kaczyńskiego. Tak długoletniej posłance wypadałoby sprawdzić ile było zawetowanych ustaw i w ilu przypadkach Trybunał Konstytucyjny przyznał mu rację.
Komorowski wije się jak glista unikając debaty, twierdzi że zwyczaje szanuje, a zwyczaju debat przed pierwszą turą nie ma. Szybko zapomniał debatę, przed ostatnimi wyborami. Ale cóż się dziwić? Zapomniał też historii Drugiej Wojny Światowej, lizusowsko twierdząc, że w czasie jej trwania Polska i Francja byli sojusznikami.
Przypomnę tutaj anegdotę, jak przed podpisaniem drugiego aktu kapitulacji, przedstawiciel Francji wymusił groźbą samobójstwa, swój w nim udział. Alianci pytali siebie nawzajem, czy będzie podpisywał aby jako przyjmujący kapitulację?
Celebrytka telewizyjna Pieńkowska, oburzyła się, że rolnicy jej ulice, jej miasta pobrudzą gnojem z gumofilców. Ciekawe czy na gruby żart moskiewskich dziennikarzy, proponujących świętowane Dnia Zwycięstwa w Warszawie, z podtekstem „nasze czołgi mogą tam być w 24 godziny” odpowie kupując wiązanki kwiatów dla wyzwolicieli? No i popatrzcie na te traktory! Każdy w cenie kilkuset tysięcy. Powodzi się!
Skompromitowany ustawą hazardową (z czasów kiedy PO się jeszcze przejmowało) poseł, zwany z racji upodobań „Białym Noskiem”, zasugerował że energia Andrzeja Dudy w trakcie przemówienia miała podłoże chemiczne. Co w takim razie powiedzieć o odczycie Komorowskiego, na którym mało nie przyłączył się do większości na sali i sam nie zasnął?
Tomasz Lis, co prawda całego wystąpienia nie oglądał, ale zdanie sobie wyrobił znajdując błędy językowe, które dawno weszły do potocznego języka. Ja, skojarzenie Lis-Wybory-Jezyk mam jedno. Ktoś tu obiecał odcięcie sobie kawałka języka, gdyby pewien kandydat nie wystartował w wyborach. Cóż, redaktor był widocznie niedoinformowany. Dotrzymał słowa jak Kuźniar.
Do powściągnięcia agresji namawiał sam Komorowski. Policjanci pod JSW chyba nie słyszeli, bo znowu strzelali do demonstrujących. Pewnie sądzą, że prokuratura skonfiskuje nagrania z zajścia i przypadkowo wykasuje z nich parę minut, jak z zapisu z JAKa, albo utopi w rzece, jak rozmówki u Sowy.