Bożena Ratter: Deportacja to od wieków zwykła rzecz w Rosji
data:09 lutego 2015     Redaktor: ArekN

Przypominamy ten felieton 17 września w kolejną rocznicę zdradzieckiej napaści sowieckiej Rosji na Polskę.

fot. zacisze.waw.pl
 
Polacy cierpieli i ginęli w sowieckich więzieniach i łagrach, od półwyspu Kola po Kołymę, Czeczotkę, Kamczatkę i Sachalin. Nigdy i nigdzie nie stosowano tak zbrodniczych zsyłek bez wyroku, bez orzekania o jakiejkolwiek winie. Deportowano systematycznie i masowo setkami tysięcy dorosłych i dzieci...
 
 

Sybir to sformułowanie symboliczne. Docelowe miejsca wywózek w głąb Rosji były różne, zesłańcy  trafiali w tajgi lub tundry północnych obszarów europejskiej Rosji, do wszystkich zakątków Syberii, w bezkresne stepy Kazachstanu i innych republik Azji Środkowej.

Polacy cierpieli i ginęli w sowieckich więzieniach i łagrach, od półwyspu Kola po Kołymę, Czeczotkę, Kamczatkę i Sachalin. Nigdy i nigdzie nie stosowano tak zbrodniczych zsyłek bez wyroku, bez orzekania o jakiejkolwiek winie. Deportowano systematycznie i masowo setkami tysięcy dorosłych i dzieci, szacuje się, że w latach 1939 -1941 w głąb Rosji wysłano blisko 2 miliony polskich obywateli. Koszmar zaczynał się zwykle nocą”- to słowa księdza celebrującego mszę św. w kolejną rocznicę pierwszej z czterech deportacji ludności polskiej z ziem polskich w głąb Rosji w czasie II wojny światowej.

Wspomina Józef Pindura, w wieku 5 lat wraz z rodziną deportowany na Daleki Wschód. „Godzina w pół do trzeciej w nocy, stukanie  do naszego domu. Ojciec zapytał kto, odpowiedź  po rosyjsku brzmiała, otwieraj. Wpadło 6 żołnierzy z karabinami i jeden cywil, powiedzieli do rodziców: „ polski pany, trzeba się ubierać, pojedziecie na wycieczkę”. A na dworze mróz, 20 stopni , tyle było 10 lutego 1940 roku. Mama wszystkie dzieci pobudziła, było nas sześcioro, najmłodsza siostra miała 8 tygodni. - Macie pół godziny, podroż będzie bardzo długa, co możecie weźcie, ale tylko tyle, ile zmieścicie w rękach, czekają na was sanie. Załadowali nas na sanie a potem do pociągu. To były wagony bydlęce. Transport liczył 40 wagonów. Ludzie umierali z zimna, chorób, głodu. Na większych stacjach wyrzucali zwłoki zmarłych. Jeden mały, samotnie podróżujący chłopiec zapytał strażnika podczas postoju, co ma zrobić ze zmarłym braciszkiem. Wskazano mu śmietnisko pod lasem i kazano tam wyrzucić braciszka. Wikom na pożarcie” - Skazani na Sybir.

 

„Ci którzy dotarli do Ozierska pochodzili z miejscowości Tarnoruda. Gdy przyjechali tutaj,  w zasadzie nie było tu nic, tylko step, step, po horyzont. Ci którzy  dotarli wczesnym latem mieli jeszcze dużo szczęścia, mieli sporo czasu by przygotować się  do zimy. Ci, którzy dotarli we wrześniu tego czasu mieli dużo mniej. Śmiertelność olbrzymia, szczególnie wśród dzieci. Ludność przybyła do Kazachstanu miała olbrzymią siłę  ducha. Z tych najpotrzebniejszych rzeczy, które mogli zabrać zabierali obrazy, ikony, modlitewniki i to pomagało potem  przetrwać najtrudniejszy czas. Modlili się od samego początku choć było to surowo zabronione.Przybyli własnymi rękami wykopali sobie ziemianki z ziemi, przetrwali w tych norach pierwszą zimę , następnie budowali pierwsze domy, niewysokie chatynki z gliny mieszanej ze słomą. Te domy nie przetrwały do naszych czasów. Mieszkało po kilka rodzin w jednej chatynce. W 1941 roku gdy Niemcy napadli na Rosję, na tych terenach zapanował głód. Wszystko trzeba było oddawać na potrzeby frontu”- Matka Boska Kazachstańska.

 

Stamford w Kaliforni. Tu znajduje się  Instytut Hoovera chroniący całą dokumentację exodusu – historia ocalenia od zagłady kilku tysięcy polskich dzieci. Listy, zdjęcia , rysunki.
W salonie IPN przy ulicy Marszałkowskiej wystawa prac Stanisława Kulona, polskiego wybitnego rzeźbiarza, profesora Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wśród drewnianych płaskorzeźb jest zatytułowana „Matuszka, otwieraj –noc dnia 10.02.1940” lub „Załadunek do bydlęcych wagonów”. To obrazy, które zapamiętał 10 letni chłopiec i utrwalił w drewnie już jako dojrzały artysta. „Przed drzwiami stało dwóch młodych krasnoarmiejców, uzbrojonych w karabiny z bagnetami, za tymi sołdatami wszedł trzeci nieproszony gość-cywil. Wyglądał na miejscowego Ukraińca. Jeden z sołdatów krzyknął do zaspanej ale mocno wystraszonej Mamy: Ubieraj rebionka i uchodi! Ukrainiec cywil powtórzył aby mama ubrała wszystkie dzieci i wyprowadziła na podwórko. Czekały tam sanie z zaprzęgiem. Mieliśmy tylko 15 minut, aby się przygotować.(…). Józek, najstarszy brat, capnął swoje narty, niezauważony, szybko wsadził swoje narty do sań i przykrył słomą. Później gdy  jechaliśmy cicho zapytałem Józka: po co ci narty? A on mi odpowiedział, że niezależnie od tego gdzie i jak daleko „te Ruskie” nas zawiozą, wróci na nartach do domu” . Wrócili do Polski pociągiem tylko oni. Ciężkie warunki życia w uralskich obozach pracy szybko doprowadziły do śmierci rodziców i czworga młodszego rodzeństwa. Dziecko radzieckich sierocińców a potem polskiego domu dziecka, Stanisław Kulon napisał piękną opowieść o swoim życiu, „poświęconą kochanej mamie Franciszce i Ojcu Janowi” ilustrowaną rysunkami płaskorzeźb, które można obejrzeć na wystawie w siedzibie IPN Przystanek Historia.

 

W ramach realizowanego projektu edukacyjnego "Inny nie znaczy obcy - tolerancja pośród wartości" młodzież powinna zobaczyć  „Przestrzenie kresowego świata” tak pięknie wyrzeźbione przez Stanisława Kulona. W przyszłości ta ekspozycja musi być częścią wystawy stałej „Historia Polaków nas polskich Kresach” w Muzeum Historii Polski.  Do tej pory uczniowie z Działdowa w ramach realizowanego projektu edukacyjnego "Inny nie znaczy obcy - tolerancja pośród wartości" uczestniczyli tylko w warsztatach „Przestrzenie żydowskiego świata”.  Zapraszamy do Przystanku Historia.

Dorosłe dzisiaj dzieci, żyjący świadkowie zaplanowanego ludobójstwa Polaków wciąż pamiętają. „O tych swoich przeżyciach mówimy swoim dzieciom, nie chcemy o tym zapomnieć.  Młodsza nasza córka uczy na uniwersytecie angielskiego , literatury i sztuki. Córka nagrała moje wspomnienia i zaniosła swoim studentom na  zajęcia.  Są bardzo zainteresowani i poruszeni, nigdy o tym nie słyszeli. Mama ma 96 lat, pamięć ją zawodzi ale ciągle wraca wspomnieniami do Rosji. Prześladuje ją”. Wanda Zwolak, Lancaster – USA, Dzieci Tułacze.


Pytajmy wciąż swoich pradziadków, dziadków, wujków, ciocie, rodziców, którzy nie mogli mówić przez ponad pół wieku, dajmy szansę na zrzucenie tej straszliwej traumy, pochylmy się nad ich „nieludzkimi” przeżyciami. Tak jak czyni to harcmistrz z XXIX Liceum Ogólnokształcące w Łodzi im. hm Janka Bytnara "Rudego", inicjator projektu „Arsenał pamięci”. Co roku odbywa się konkurs, uczniowie przygotowując prace szukają pamiątek przeszłości. Jak często okazuje się, że w ich rodzinach są świadkowie tamtych zdarzeń. Poruszający komentarz świadka, którego wspomnienia należą już do licealnego „Arsenału pamięci”:  „ przez dwa pokolenia nikt mnie o to nie zapytał, teraz dopiero moja prawnuczka”.

W archiwalnej audycji radiowej wspomina swój powrót do PRL znany polski pisarz, Melchior Wańkowicz.

 

„W Polsce twarda rzeczywistość. Ale przebiegi i na emigracji i w Polsce są identyczne. Pamiętam z bytności mojej w Polsce w  1956,  jak siedząc w towarzystwie kilkunastu osób nagle uświadomiłem sobie, że matki i żony poległych przeplata doborowy komplet eks kajdaniarzy. I to jakich kajdaniarzy. Z najcięższego dnia poniżenia ludzkiego, ze stylów odhumanizowania, o których nie śniło się żadnym Dostojewskim. Eks katorżnicy podsuwali wdowom cukier, mieszali łyżeczkami w filiżankach, ale nie dałem się zwieść. To było wszystko na niby. Poszedłem więc na najbliższą rozmowę do jednego z nich. Znałem go od dzieciństwa, odwiedzałem w czasie pobytu we Lwowie. Zdumiałem się, że ten 70-letni człowiek jest opanowany, wygolony, schludnie ubrany i mówi w sposób powściągliwy o swojej strasznej  przeszłości. Jedyna rzecz, która świadczyła o jakichś niedomogach był palący, czerwony nos. Znany lekarz mi mówił, że ludzie o mocnym charakterze, którzy przywykli  przez wszystkie lata kiedy usiłowano ich złamać zachowywać niezawisłą postawę, znalazłszy się na wolności chodzą w niej nadal jak w pancerzu. Ich wola nakazuje nawet ciału dobrą formę. Ale doświadczone oko wyłowi zawsze symptomat wewnętrznego zniszczenia. Choćby czerwony nos, który świadczy o głębokich, nieodwracalnych zmianach w przemianie materii. Następuje dzień kiedy  nagle, w jednej chwili, kruchy pancerz spada i odsłania inwalidę.

To samo ze stanem duchowym. Człowiek relacjonujący z opanowaniem własne przejścia nagle zaczął dowodzić, że wszystko będzie dobrze, bo Żukow i Eisenhower już się dogadali. Żukow ma pretensje tylko do tego, co miała Rosja za cara. Znajomy powoływał się na kogoś, kto będąc we Lwowie, odwiedził jego mieszkanie i przyniósł wiadomość od mieszkających w nim Rosjan, że Rosjanie oddadzą mu cale mieszkanie z meblami już za parę miesięcy, bo Rosjanie opuszczą Lwów , acha,  wywożąc na dodatek wszystkich Ukraińców.(…) Przemawiała przez niego jakaś wizja głodowa narosła w ciągu długich lat więziennej beznadziei, w której musiał się karmić fikcjami marzeń”.

 

Prof. Robert Conquist , wybitny historyk, znawca problematyki wielkiego stalinowskiego terroru, objaśnia ciągłość rosyjskiej polityki eksterminacji wroga: „Deportacja to od wieków zwykła rzecz w Rosji. Ale wtedy nie wywożono na tak wielką skalę jak pod Stalinem. Wywózki z Polski miały miejsce w 1813 i 1863 roku. Ale to byli głównie powstańcy lub najlepsze polskie rodziny. W czasach Stalina robiono to na wielką skalę. Wiadomo, że od 1939 do 1941 roku próbowano wywieźć całą polską elitę. Spotkali się z Niemcami, Gestapo i NKWD spotkało się w Zakopanem, żeby skoordynować antypolskie działania. Stalin gdzieś to powiedział, że kraje jak Węgry i Polska nie jest łatwo sobie podporządkować ponieważ one mają liczną, niepodległą klasę posiadaczy.”

 

Niestety mamy  nową klasę posiadaczy, bardzo  podległą obcym interesom.  Kontynuatorów  tamtej  zbrodniczej ideologii. Dawnych katów i ich potomków, którzy  jak za PRL przeprowadzają eksterminację polskiej elity. Klasa podległa ale nie polskiej racji stanu,  wzbogacona na naszej wspólnej własności, o którą walczyła do ostatniej kropli krwi polska elita. Odbywa się manipulacja społeczeństwem identycznie jak w czasach PRL, walka z tymi samymi wartościami jak w PRL, z kościołem, wiarą, rodziną ale innymi metodami. Deportacja zastąpiona wyjazdami spowodowanymi przymusem ekonomicznym, łamanie ludzkich postaw poprzez sprzedawanie miejsc pracy za lojalne działanie na rzecz rządzących, opanowanie urzędów centralnych i lokalnych niczym dawnymi siedzibami UB. Zabieranie naszego wspólnego majątku, bogacenie się na jego wyprzedaży i likwidacja prawa do pracy poprzez celowe działanie lub  brak umiejętności zarządzania państwem przez sprytną grupę, której dano władzę w PRL za podpisanie lojalki. Nędzne  warunki życia, brak opieki lekarskiej, brak oświaty na wysokim poziomie, doprowadzanie do ruiny dziedzictwa narodowego, ogłupianie społeczeństwa to zbrodnie dokonywane w białych rękawiczkach poprzez nieprofesjonalne i nie broniącego interesu Polaka  ustawy, uchwały oraz  doskonałą socjotechnikę stosowaną od czasu założenia znanego wszystkim imperium medialnego.
"Cała rodzina została wywieziona w 1946 roku. A więc już po wojnie. Wtedy znowu Żytomierszczyzna nasza najwięcej od tego ucierpiała. Ja prawda, nie byłem jeszcze wtedy na świecie, bo urodziłem się na Syberii w 1955 roku. Zdążyłem jeszcze poznać tę polską syberyjską nędzę, bo żyliśmy tam do 1967 roku. Pamiętam dobrze to wyniszczanie, wykończanie narodu polskiego. To był jeden cel Stalina i następnych  zbrodniarzy, zniszczyć Polaków, żeby ani jeden się nie ostał. Żyliśmy w tej Igarce, to Krasnojarski Kraj, wreszcie udało się nam wrócić do Berdyczowa. Z Syberii zapamiętałem taki obraz: szedłem do szkoły, a tu sowiecki żołnierz bił kobietę, bił ją tak, że aż krew poszła ustami. Zabił ją po prostu".
Wyznawcy tej samej  lewicowej ideologii uchwalili w polskim Sejmie ustawę o przemocy przeciwko kobietom. Nie zostali jeszcze potępieni za zbrodnie dokonane na polskich kobietach, matkach, żonach i dziewczętach.

 

"Mówię o jednym przypadku, ale przecież takich były tysiące.Tysiące wywieźli na męczarnie, na wymordowanie, taką tragedię przeżyli Polacy, którzy żyli na Ukrainie, a potem na Syberii. Pamiętam, zbieraliśmy się w starej,rozwalającej się chałupie pełnej pluskiew, które kąsały niemiłosiernie. Mimo, że tam było tak strasznie, ludzie kto mógł, przychodzili na nabożeństwo. Zamiast kielicha była szklanka, zamiast patyny blaszka wykrojona z puszki, a ksiądz (Kłosiński) pochylony nad Najświętszym Sakramentem płakał, ludzie też modlili się i płakali.Pytałem mamę, czy księdza boli gardło bo tak cicho odprawiał mszę św. potem dowiedziałem się, że bali się, żeby szpicle nie donieśli" - wspomnienia księdza z kościoła w Czerniowcach.  Znaczenia kościoła w historii i w życiu Polaka nie zrozumie tylko wyznawca zbrodniczej ideoologii.
Fundatorem kościoła był hetman , Stanisław Koniecpolski, który narodził się w 1594, zmarł w 1646 roku. Napis na tablicy głosi, że "Hetman wielki koronny, kasztelan krakowski, starosta barski, wybitny wódz i polityk, mecenas sztuki, człowiek głęboko religijny i  tolerancyjny fundator kościoła w Czerniowcach wzniesionego w 1640 roku. Obrońca Podola w czasie najazdu tatarsko tureckiego, za swoją działalność społeczną i polityczną zyskał ogromny szacunek wśród Podolan. Tablicę ufundowano na pamiątkę czterechsetnej rocznicy urodzin Stanisława Koniecpolskiego".
Obecna władza kontynuuje temat deportacji. Nie udziela wsparcia Kolegium św. Stanisława Kostki, warszawskiej, polonijnej szkole, która uczy dzieci Polaków żyjących na dawnych ziemiach polskich. Potrzeba tylko 30 000 zł na comiesięczne dożywianie. A ile obiecała pani Premier młodzieży ukraińskiej? Jak to się ma do hasła z projektu "Inny nie znaczy obcy - tolerancja pośród wartości"?

 

„W miesicie które zyskało miano zawsze wiernego Rzeczypospolitej obok cmentarza obrońców Lwowa będą chowani banderowscy. Pomnik Stepana Bandery już stoi od kilku lat w samym centrum. By zrozumieć powagę sytuacji wyobraźcie sobie pomnik Hitlera obok muzeum obozowego w Auschwitz-Birkenau. To co wydawałoby się nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie, kwitnie bez skrupułów za nasza wschodnią granica. (…)Czy chcielibyśmy przyjaźni z Niemcami gdyby Adolf Hitler był tam bohaterem narodowym, a w co drugim miasteczku w Bawarii stałyby jego pomniki? Przez 50 lat władze PRL milczały na temat zbrodni katyńskiej w imię „przyjaźni” polsko-radzieckiej. Teraz władze w wolnej Polsce przemilczają zbrodnie na Wołyniu za cenę „przyjaźni” z Ukrainą. Czy chcemy dobre relacje z Ukrainą budować na takiej samej zasadzie jak niegdyś z ZSRR? Historia nie powinna mieć wpływu na teraźniejszość – ile razy to słyszeliśmy?”
To fragment tekstu z pracy przysłanej na konkurs wiedzy historycznej organizowanego w polskich szkołach. Wspaniała jest nasza młodzież ! Cała nadzieja w młodych myślących samodzielnie. I w polskich przedsiębiorcach, takich jak w Bytomiu, którzy wspierają naszych Polaków zza granicy wschodniej oferując im sezonową pracę w swoich firmach. Lwowska Fala- Danuta Skalska

A jak my zagłosujemy w najbliższych wyborach? Zastanówmy się , może uda nam się wybrać niepodległą klasę, by wszystkim nam żyło się dostatnio w naszym kraju. Węgrom udaje się kontynuować tradycje przodków.

Bożena Ratter
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.