Okiem Shorka - Dychotomia
data:05 lutego 2015     Redaktor: Shork

Z cyklu Semantyka – głupcze, dziś o dychotomii.







Myślenie dychotomiczne to błąd procesów myślowych charakteryzujący się postrzeganiem różnych zjawisk tylko w skrajnych aspektach.
 
Wyraz zgubił swoje znaczenie naukowe, oscylując niebezpiecznie blisko wokół relatywizmu i stał się ważnym elementem propagandy i manipulacji. Najczęściej stosowana fałszywie dychotomia stawia po przeciwnych stronach, jako wzajemnie wykluczające się i jednocześnie ściśle uzupełniające: wiarę (w domyśle religię) oraz naukę.
Ale my zaczniemy od dychotomii stanowiącej spoinę Federacji Rosyjskiej. Tu parę przeciwstawną stanowią faszyzm i komunizm. Stalin walczy z Hitlerem, Sowieci z Nazistami, komuniści z faszystami. Wpoić należy słuchaczom, że można być albo jednym albo drugim. Każdy walczący z faszyzmem jest komunistą, każdy walczący z komunizmem jest faszystą. Ergo jeżeli walczysz z komunizmem i podważasz dzieła wodzów Rewolucji Październikowej stawiasz się w jednym rzędzie z esesmanami goniącymi biednych Żydów do komór gazowych. Proste.
Dlatego wyreżyserowany, albo nie, lapsus Schetyny o Ukraińcach wyzwalających Auschwitz stał się tematem kilku programów telewizji rosyjskiej i międzynarodowym tematem tygodnia.
Mamy w tym przypadku do czynienia z jeszcze jedną manipulacją. Wyzwalaniem, fetowanym przez środowiska różne, nazwano dzień rozjechania ogrodzenia przez sowieckie czołgi, gdy Niemcy wraz z grupą ponad 150 tys. więźniów odmaszerowali już daleko. No ale nadal zgadzamy się na 17 stycznia jako dzień „wyzwolenia” Warszawy, a nawet nie reagujemy gdy pisze się o wyzwalaniu Lwowa czy (o zgrozo) wyzwalaniu Grodna przez Armię Czerwoną. No przecież nie chcemy zostać faszystami?
Drugą parę, stanowiącą tym razem podstawę myślenia wszelkiego rodzaju postępowców od czasów najdawniejszych stanowią wiara i rozum. Wbrew oczywistym przekazom, faktom, kronikom i obserwacji, nadal w świecie postępu króluje teza, mówiąca że nie można jednocześnie być człowiekiem religijnym, czy też wierzącym i człowiekiem nauki. Te dwie rzeczy w świadomości wszelkiego rodzaju lewactwa się wykluczają. Wydaje im się, że człowiek wierzący, widząc jakiś problem trudny do rozwiązania zatrzyma się z okrzykiem „Jam niegodzien, Bóg mnie ukarze!”.
Oczywiście jest dokładnie odwrotnie, bo to pęd do poszukiwania Boga pcha naukowców w miejsca dla innych zbyt ciasne. Jednak nie należy mylić rzeczywistego postępu z postępem za wszelką cenę. Takim w którym cel uświęca środki. Często okupionym ogromną krzywdą. Naukowiec wierzący kieruje się etyką i omija elementy, które mogą być etycznie wątpliwe. Paradoksalnie to właśnie ogromna większość niewierzących naukowców ma na swoim koncie jedno odkrycie, które lansuje na wszelkie sposoby do końca swoich dni, a nawet jeśli jest błędne broni go swoim i cudzym autorytetem, często nie używając argumentów, tylko środków nieetycznych właśnie.
Drastyczne eksperymenty niemieckie w obozach zagłady pchnęły naukę do przodu, jednak jakim kosztem. Czy to odważne i naukowe zrobić wiwisekcję kobiecie w ciąży mnogiej, aby szybciej rozmnożyć rasę panów?
Kopernik, Pascal, Newton byli ludźmi głęboko wierzącymi.
Reasumując to właśnie człowiek niewierzący zatrzymuje się w badaniu i spoczywa na laurach, a wierzący drąży do skutku w poszukiwaniu śladów Boga.
 
I kolejna dychotomia urojona, jedna z moich ulubionych. Kto jest humanistą nie może być ścisłowcem i odwrotnie. Przypomnę, że w skład nauk humanistycznych, lub jak kto woli ostatnio humanistyczno-społecznych, połączonych ze względu na słabą rozróżnialność wchodzą: Filologia, Historia, Literaturoznawstwo, Teologia, Psychologia, Socjologia, Pedagogika, Nauki prawne, Ekonomia, a także o dziwo Filozofia. O dziwo bo to niegdyś była jakby nadnauka spajająca wszelkie pozostałe. Te czasy się skończyły. Na taką dziedzinę nauki właściwie jest nazwa. Synkretyzm. Kojarzona raczej ze sztuką. Mamy czasy specjalistów, więc niewiele osób jest w stanie przyznać się do bycia synkretystą. Jakiś astronom pisuje wiersze, jakaś pisarka potrafi korzystać z dwumianów. Ot nieprzydatna przypadłość, na czas nie wyrzucona z głowy.
Teraz przedmioty ścisłe: Fizyka, Chemia, Biologia, Astronomia, Geografia, Informatyka i opisująca wszystkie (łącznie nieścisłymi) Matematyka.
Cechy wspólne? Społeczno-humanistyczne w dużej mierze niewymierne w ocenie, definiowane opisowo i z zasady relatywne. Ścisłe są z zasady wymierne, teorie bliskie są dowodom w znaczeniu przedoświeceniowym, posiadają zbyt wiele wzajemnych relacji i nie mogą istnieć bez siebie nawzajem, szczególnie bez matematyki.
 
Jakże często słyszymy tłumaczenie braku znajomości logiki i ciągu przyczynowo-skutkowego, byciem humanistą. Znacznie rzadziej jesteśmy świadkami tłumaczenia umysłem ścisłym tragicznej ortografii, czy stylistyki. Usprawiedliwiony?
Specjalizacja, moi drodzy jest związana z doskonaleniem się w pewnej dziedzinie, natomiast, żeby było to koniecznie kosztem innej, już specjalizacja w definicji nie ma. Tak więc osoba tłumacząca własną głupotę skłonnością do bycia humanistą lub ścisłowcem, nie różni się wielce od Ferdynanda Wspaniałego, który zapytany o zapłatę odrzekł:
 
„ Niestety nie mam przy sobie drobnych. Grubych też”
 
 
 





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.