In-vitro nie takie fajne
data:04 lutego 2015     Redaktor: Shork

Skandal w Szczecińskiej klinice biorącej udział w dotowanym programie in-vitro, kobieta urodziła nieswoje dziecko.






I może nic by się nie wydało, gdyby nie poważne choroby, z którymi dziecko przyszło na świat. Surogatka złożyła reklamacje. Klinika oficjalnie przeprosiła. Minister Zdrowia wycofał ją z programu rządowego ze skutkiem trzydziestodniowym. Biedna kobieta, biedni lekarze, stracą kontrakty, biedny minister, musiał znowu pokazać się w światłach kamer.
Tylko dziecko umiera w wyniku nie błędu lekarskiego, tylko w wyniku ulegania modzie na cywilizację śmierci.
Błędem są eksperymenty czynione na ludziach w technologii nie do końca poznanej i nie do końca rozumianej. Do dziś lekarze nie wiedzą, skąd się biorą wady ich „produktów”.
Bo przecież badania, skrzętnie pomijane w czasie triumfalizmu rządów koalicji i nieudolnego Arułkowcza wykazują, że dzieci poczęte „w szkle” chorują częściej, częściej też miewają wady wrodzone.
Cała ta odhumanizowana procedura, w pogoni za pieniądzem musiała w końcu pokazać swoje słabe strony. Przypomnijmy, że dzieląc dotacje przez liczbę URODZONYCH dzieci otrzymujemy ich koszt na poziomie 500 000 zł za jedno. Tyle kosztowało urodzenie jednego dziecka poczętego in-vitro. W tym, szczególnym przypadku, do tego dochodzą jeszcze koszty leczenia szpitalnego, w tym badania DNA.
Tymczasem naprotechnologia, która w przeciwieństwie do in-vitro leczy niepłodność, powoli pojawia się w świadomości społecznej. Kliniki i poradnie powstają, a koszt wyleczenia jest wielokrotnie niższy niż procedur z rządowego programu. Czasem, jak mówią lekarze, wystarcza odpowiednio dobrany zestaw witamin, aby pierwsza próba zakończyła się sukcesem.
 
 
Jakoś nie słyszymy protestów matki, której skradziono materiał genetyczny i „zgwałcono” nasieniem obcego mężczyzny. Jakoś nie czuje się odpowiedzialna za swoje, umierające potomstwo, bo z całą pewnością, pracownicy kliniki już wiedzą czyje jajeczko pomyłkowo użyto do eksperymentu.
 
 
Jeżeli dziecko umrze, to czyje nazwisko znajdzie się na jego grobie?
Matki? Ojca? Surogatki?
Niby dorośli ludzie, a tacy nieodpowiedzialni.
 
 
Tymczasem, w borykającym się z multi-kulti Albionie, parlament zgodził się na tworzenie osób trojga rodziców. W komórkach ludzkich, oprócz DNA komórki, znajduje się DNA mitochondrialne. Mitochondrium w skrócie, to organellum pełniące w komórce głównie rolę producenta energii w wyniku oddychania komórkowego. To organellum posiada własne DNA. I komórka jajowa i plemnik, posiadają mitochondria a w nich DNA, ale mitochondria plemnika znajdują się w tak zwanej wstawce, tuż przy jego „napędzie” i nie wnikają do komórki jajowej. Przez to DNA mitochondrialne dziedziczone jest jedynie od matki, niezależnie jakiej płci jest dziecko.
Nie mogę tu nie wspomnieć, że prawdopodobnie Żydzi od starożytności mają wiedzę na ten temat, bo u nich dziedziczenie przynależności, odbywa się wyłącznie po linii matki. Z tego powodu nie można być Pół-Żydem. Ciekawe, prawda?
 
 
Otóż naukowcy w Wielkiej Brytanii uzyskali zgodę, aby mitochondrium trzeciej osoby zastąpiło to w zapłodnionej komórce jajowej rodziców, przed umieszczeniem zarodka w organizmie matki.
W tym celu stosowane są dwie metody. Obie zakładają zniszczenie przynajmniej jednego zarodka.
Widocznie prace nad odseparowaniem i wszczepieniem mitochondrium ojca zakończyły się fiaskiem.
 
Pewnie, na fali nowoczesności, niedługo i u nas pojawią się producenci takich chimer i wyciągną ręce po rządowe dotacje, a koalicja zasłoni nimi kolejne wygaszania.
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.