Praca, którą wykonał Kevin MacDonald jest monumentalna, nie tylko ze względu na objętość książki (ponad 600 stron). Różnorodne źródła (sama bibliografia liczy pond 30 stron), bogata faktografia czynią lekturę „Kultury krytyki” obowiązkową dla wszystkich, którym obce są dwie skrajności – polityczna poprawność zagłuszająca fakty i przypinająca krytykom lobby żydowskiego łatki „antysemitów” oraz patologiczna antyżydowskość, której skutkiem jest ucieczka od rzeczywistości i swoista emigracja wewnętrzna, bo tylko to pozostaje w świecie, w którym każdy z którym się nie zgadzamy jest…Żydem.
Z zarzutem „antysemityzmu” oraz innymi wysuwanymi w stosunku do publikacji rozprawia się MacDonald już w przedmowie liczącej, co jest rzadko spotykane, kilkadziesiąt stron. Dr Fran Salter w naukowej recenzji „Kultury krytyki” zamieszczonej na łamach „Human Ethology Bulletin” pisze, iż MacDonald swoje badania oparł na uznanych źródłach i że twierdzenia, które rozwścieczyły niektóre postaci świata akademickiego są „nie tylko prawdziwe, lecz banalne z punktu widzenia badaczy obeznanych z różnorodną literaturą, na której się oparły”. Dalej pisze: „Nie licząc drażliwości politycznej samego tematu, trudność przed którą stoi MacDonald , polega w wielkiej mierze na tym, że na ogół znacznie góruje wiedzą nad krytykami, co nie sprzyja łatwemu porozumieniu; strony nie przyjmują wystarczająco wielu wspólnych założeń, aby mogły prowadzić owocny dialog. Niestety ten rozziew poznawczy powoli rośnie, ponieważ niektórzy z najbardziej zaciekłych krytyków MacDonalda, w tym koledzy wytaczający ciężkie zarzuty ad hominem, nie zadają sobie trudu przeczytania jego książek”. Ostatni fragment jest znamienny, wszak ileż to razy z podobną sytuacją mają do czynienia nacjonaliści w dyskusjach ze swoimi adwersarzami politycznymi, których jedyną broń jest przedrostek „anty”.