"Publikować bez autocenzury"
data:24 stycznia 2015     Redaktor: husarz

Z Piotrem Niczyperowiczem, redaktorem naczelnym Expressu Olsztyn o problemach prasy lokalnej, naciskach ze strony policji i prokuratury oraz zastraszaniu dziennikarzy piszących prawdę lokalnych układach rozmawia Paweł Pietkun.

 

 

 

Jest pan wydawcą i redaktorem naczelnym Expressu Olsztyn, lokalnej gazety internetowej w mieście, które już nie raz zasłynęło z przedmiotowego traktowania mediów i dziennikarzy. Tym razem padło na pana – jest pan chyba najmocniej zwalczanym przez wymiar sprawiedliwości i organy ścigania dziennikarzem mediów lokalnych w Polsce. Od czego się zaczęło?


Już od 2012 roku, kiedy zacząłem wydawać gazetę założyłem, że jako medium lokalne moim najważniejszym naszym zadaniem jest pokazywanie kawałka prawdziwej rzeczywistości z najbliższego otoczenia mieszkańców Olsztyna. Mówię o sprawach, o których i tak rozmawiano na ulicach i w autobusach, ale które mało kto miał odwagę nazywać po imieniu. Może ze względu na brak dowodów, może ze względu na lęk przed lokalnym establishmentem. Mój zespół redakcyjny od początku robił wszystko, żeby dowody na to, co się w Olsztynie dzieje publikować bez autocenzury.


 


Nikomu nie odpuszczaliście?


Pisaliśmy o prezesach spółdzielni, nieprawidłowościach w tych spółdzielniach, urzędach administracji lokalnej, o przymykaniu oczu przez prokuratorów na oczywiste nieprawidłowości i przypadki łamania prawa. Nasze publikacje były często przedrukowywane przez media ogólnopolskie, niektóre powstawały we współpracy z nimi. Ostatnio była to sprawa komornika, który bezprawnie zajął ciągnik nie wierzycielowi, ale Bogu ducha winnemu rolnikowi, który nie miał nic wspólnego z długami sąsiada. Sprawa stała się głośna, bo po nas podjęły temat wszystkie ogólnopolskie telewizje w głównych programach informacyjnych. To oczywiście nie podoba się miejscowym władzom, które robią co mogą, aby tego typu informacje nie ujrzały światła dziennego.


 


Zmagania z lokalnymi władzami, którym nie podoba się ujawnianie tajemnic to częsty problem lokalnych mediów w Polsce, jednak represje ze strony policji, muszą mieć chyba głębszy powód. Zdarzało się panu pisać o olsztyńskich policjantach?


Pisaliśmy, oczywiście. Pisaliśmy nie raz – zawsze po informacjach, które docierał do nas od czytelników. Nie raz się zastanawiam, czy policyjna superakcja, jaka mnie dotyka nie ma związku z protestem, który podpisałem, przeciwko organizowaniu państwowego pogrzebu byłemu generałowi komunistycznej bezpieki przez obecnego komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie. Abstrahując od słuszności protestu, który podpisałem przecież wyłącznie w swoim, prywatnym imieniu, moi dziennikarze na łamach opisali problem: wojewódzki szef policji angażuje instytucję państwową, włączając w to podległych mu funkcjonariuszy, w honorowanie szefa bezpieki, która jest w Polsce – a szczególnie na Warmii i Mazurach – słusznie traktowana jako antypolska - przez ponad 40 lat działała przeciwko społeczeństwu. Podobny przypadek dotyczący państwowego pogrzebu urządzonego byłemu prokuratorowi wojskowemu skończył się niedawno karami nałożonymi przez Ministra Obrony Narodowej na wyższych dowódców z Pomorza. U nas po tym proteście rozpoczęła się akcja policji i prokuratury przeciwko „Expressowi Olsztyn”. Zostałem zasypany żądaniami dotyczącymi ujawnienia danych dotyczących moich dziennikarzy, komentatorów, blogerów, również informatorów, których przecież z obowiązku prawnego ujawniać nie mogłem. Przez chwilę miałem wrażenie, że zamiast zajmować się pisaniem artykułów i pracą redakcyjną zacząłem wyłącznie zajmować się czytaniem pism prokuratorów i pisaniem na nie odpowiedzi.


 


Przepisy prawa, które obowiązują dziennikarzy są wystarczająco precyzyjne w tym zakresie: informatorów musimy chronić... Chyba, że sąd uważa inaczej. Bo sąd z tej ochrony może przecież dziennikarza zwolnić.


Ale nie powinien, zresztą tu nie chodzi o te nieszczęsne dane, ale o utrudnienie pracy redakcji i wyrobienie wśród czytelników opinii, że nie można nam ufać, skoro nie chronimy naszych źródeł informacji. To, że olsztyński wymiar sprawiedliwości też się w nią zaangażował szczególnie mnie nie dziwi. Od początku staramy się patrzeć na ręce sędziom. Zajmowaliśmy się między innymi opisywaniem działań podejmowanych przez olsztyńskie sądy przeciwko byłemu wicewojewodzie olsztyńskiemu – Bogusławowi Owocowi, który – o czym informowały również media ogólnopolskie – walczy od ponad 15 lat o to, żeby urzędnicy mający reprezentować Polskę i jej system prawny przestrzegali prawa.


 


Jak objawiają się represje wobec pana i pańskiego serwisu?


Chce pan przykładów? Proszę bardzo: moja redakcja opisywała zdarzenia związane z fetowaniem przez Rosjan rocznicy związanej z generałem sowieckim Czerniachowskim, katem żołnierzy Armii Krajowej, które odbywało się w Pieniężnie. Otóż w maju odbyła się w Pieniężnie uroczystość dużej grupy Rosjan z gubernatorem Obwodu Kaliningradzkiego na czele. Przeciwko tej wizycie zgłoszona była demonstracja kilku organizacji, które przyjechały po to, aby pokazać stosunek Polaków do radzieckiej okupacji. Miał to być happening polegający na umieszczeniu kukły dużej czerwonej świni z gwiazdą sowiecką na specjalnej instalacji. Abstrahując od moich prywatnych opinii rolą mediów jest obecność w takich miejscach. Moja redakcja, podobnie jak inne media, relacjonowała zdarzenie i tam znów natknąłem się na policyjną ścianę połączoną z brakiem kultury, znajomości prawa i bezczelnością.


 


Może pan to opisać tę sytuację.


Zapytałem policjantkę kierującą ochroną Rosjan czy manifestacja rosyjska posiada odpowiednie zezwolenia ponieważ burmistrz miasta twierdził, że takowych nie wydawał - to wyraźnie się nie spodobało władzy i pod tym pomnikiem spotkałem się z szeregiem bardzo dziwnych represji. Wielokrotnie próbowano rewidować mój samochód – policjanci podawali się za przedstawicieli różnych służb – wywiadu wojskowego, CBŚ.


 


Wielokrotnie sprawdzano moje dokumenty, policjanci zachowywali się arogancko – jeden z nich podsumował osoby protestujące, co zresztą nagrałem, słowami "świnie przywiozły świnie". Po zakończeniu tej relacji 200 metrów od pomnika zostałem przez tę samą funkcjonariuszkę zatrzymany do kontroli drogowej. W czasie kontroli pani policjantka wykrzykiwała, że jestem zatrzymany, że legitymacji służbowej mi nie pokaże, bo „zostawiła ją w toalecie, kiedy zmieniała podpaskę” – słowa zupełnie kuriozalne. Nagrałem rozmowy z nią i opublikowałem, w końcu jest funkcjonariuszem, który wypowiada się reprezentując państwo. Jednak po zdarzeniu okazało się, że to ja jestem oskarżony o znieważenie funkcjonariusza.. Już wyznaczono mi termin procesu, a policjantka… nawet nie miała postępowania wyjaśniającego.


 


Na tej podstawie trudno mówić o represjach...


Tak? To proszę sobie wyobrazić rodzinną kolację w niedzielny wieczór, a tu nagle do mieszkania próbuje się wedrzeć grupa uzbrojonych policjantów w hełmach, z pałkami w rękach. Jaki miał być zarzut? Tak, tak, rzekomo… znieważyłem funkcjonariusza. Czy w przypadku podejrzenia o znieważenie wysyła się oddział szturmowy policji do prywatnego mieszkania? Kiedy wybuchł stan wojenny miałem 19 lat. Kilka miesięcy później zostałem aresztowany przez podobny oddział. Miałem nadzieję, że to się nigdy nie powtórzy. Teraz moi nastoletni synowie doświadczają podobnych upokorzeń, kiedy nawet we własnym domu nie mogą czuć się bezpiecznie. Tego wieczoru miałem wrażenie jakby historia zatoczyła koło.


I tak jest od wielu miesięcy. Właściwie nie przestaję pisać odpowiedzi na oskarżenia, wnioski, czy pozwy.


 


Do czego te naciski mają doprowadzić? Chcą pana, dziennikarza, zastraszyć?


Wygląda na to, że głównym celem jest utrudnianie pracy dziennikarzom, redakcji albo w końcu zamknięcie portalu. Może on na tyle szkodzi władzom policyjno-prokuratorsko-sądowym że podjęli próbę zamknięcia go? Nie skarżę się, wiedziałem, na co się porywam. Najgorsze jednak jest to, że te działania mają szerszy wymiar. Służą zastraszaniu dziennikarzy, i tak jest w całej Polsce w mediach lokalnych. W miastach takich jak Olsztyn funkcjonują sitwy, które poprzez instytucje publiczne i urzędy chronią swoje interesy. I uderzają przede wszystkim w dziennikarzy, którzy wydobywają na światło dzienne niewygodne fakty.


 


 


Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.