Marek Baterowicz: SZANUJĄC WSZYSTKIE WIERZENIA
data:16 stycznia 2015     Redaktor: GKut

Z   D A L E K A   L E P I E J   W I D A Ć

 

Artykuł 1 francuskiej Konstytucji (uchwalonej 4.X.1958) mówi, że republika szanuje wszystkie wierzenia („respecte toutes les croyances”), ale niestety ten piękny ideał nie był zawsze przestrzegany na terytorium Francji.

 

 

Od wielu lat satyryczne pisemko „Charlie Hebdo” (założone w r.1970) łamało konstytucję obrażając uczucia wyznawców, zwłaszcza chrześcijaństwa i islamu, szydząc z religijnych symboli, znieważając papieży, świętych i Proroka Mahometa. Robiono to pod płaszczykiem tzw. wolności słowa (liberté d’expression), ale w istocie była to wojna z wierzeniami, rozpętana przez ateistyczne lobby wbrew postanowieniom ustawy zasadniczej. Państwo francuskie zatem powinno było zareagować i stanąć w obronie własnej konstytucji. Nic takiego nie nastąpiło, prokuratura nie ścigała redakcji bluźnierczego pisemka, które bezkarnie obrażało miliony wyznawców religii na całym świecie, nie tylko we Francji. A przecież  działanie “Charlie Hebdo” podpada pod definicję Hate speech (patrz wikipedia): “Hate speech is, outside the law, speech that attacks a person or group on the basis of attributes such as gender, ethnic origin, religion, race, disability, or sexual orientation”.

 

Z chrześcijanami, którzy i drugi policzek nadstawią, poszło łatwo. Inaczej z muzułmanami - ci uznali, że przebrała się miarka i sprawę wzięli w swoje ręce. Zamiast przedstawicieli prokuratury, redaktorzy pisemka (o profilu podobnym do plugawego „NIE”)  ujrzeli w swoich progach uzbrojonych braci Kouachi. Resztę znamy.

 

Po tym wyroku śmierci dla bezbożników (a może prowokatorów?) satyryczna gazeta w Hamburgu przedrukowała obraźliwe satyry na Proroka i natychmiast obrzucono ją bombami.

Mądrzej postąpiono w Australii, gdzie Samier Dandan, prezes Lebanese Muslim Association,  odradził przedruku kontrowersyjnych satyr w tych rozsądnych słowach: „ From an Islamic perspective, we don’t agree with publishing offensive images of any prophet including Jesus”  (Z punktu widzenia islamu nie wyrażamy zgody na publikowanie obelżywych obrazów jakiegokolwiek proroka łącznie z Jezusem”).

I słusznie dodał : „All we ask is to respect our religious figures. Is that too much to ask for? People are entitled to freedom of speech but they also have to be respectful” -  „Prosimy tylko o to, aby respektowano nasze religijne postacie. Czy to naprawdę za dużo z naszej strony?  Ludzie mimo wolności wypowiedzi powinni odnosić się do nich z szacunkiem...” (  „The Sun-Herald”, 11 stycznia 2015, str.7).

 

Święte słowa. Podobnie wyraził to papież Franciszek: „Nie można prowokować. Istnieją granice wolności słowa, zwłaszcza gdy obraża się lub wyśmiewa czyjąś wiarę...ale zabijanie w odpowiedzi na zniewagę musi być potępione”( niezależna.pl, 16.01.br).  Sądzę, że religijne symbole i postacie wszystkich wierzeń powinny być objęte ochroną prawną we wszystkich krajach. Być może nie spodoba się to walczącym ateistom (a może i tym, którzy satyry na Proroka Mahometa wykorzystują do eskalacji konfliktu?), ale haniebne praktyki tych „satyryków” (zwanych „cartoonists”) nie budują zgody między narodami, nie sprzyjają pokojowi na świecie. Czy zatem owi „cartoonists” (rozsiani od Kopenhagi do Paryża) działają z premedytacją przeciwko idei pokoju? Tego pytania nie możemy zbyć milczeniem, albowiem eskalacja konfliktu zwyżkuje coraz bardziej, a ludzkość utrzymywana jest w ignorancji jego przyczyn. Wskazuje się palcem na terrorystów, ale  pomija się odrażającą rolę właśnie „cartoonists”w prowokowaniu muzułmanów.

 

Zabijanie jest grzechem, trudno zaprzeczyć, ale w dekalogu, który był darem Boga dla ludzkości (nie tylko dla ludu Izraela), jest i przykazanie drugie, a ono zabrania też bluźnierstw, a nie tylko nadużywania imienia Bożego czy świętych. Wielka to szkoda, że redaktorzy „Charli Hebdo” lekceważyli dekalog i nie byli godnymi spadkobiercami tradycji Mojżesza, któremu Pan przykazania objawił.  A wszak Mojżesz rzekł do ludu swego: „Słuchaj, Izraelu, praw i przykazań, które ja dziś mówię do twoich uszu, ucz się ich i dbaj o to, by je wypełniać” ( Księga powtórzonego prawa, 5,1 ).

 

Dlatego zaskakują trochę pompatyczne słowa premiera Francji Manuela Vallsa (Katalończyka!), że „dzisiaj wszyscy jesteśmy Żydami...” – bo jednak solidaryzować się z grupą bezbożników, ziejących nienawiścią do innych nacji i religii, niekoniecznie jest tytułem do chwały i zaszczytu. Osobniki z redakcji „Charlie Hebdo” nie były na miarę tego „poważnego Narodu”, o którym pisał pięknie Norwid:

 

                    Ty! jesteś w Europie, poważny Narodzie

                    Żydowski, jak pomnik strzaskany na Wschodzie,

                    Swoimi gdy złamki wszędzie się rozniesie,

                    Na każdym hieroglif unosząc odwieczny...

 

Bluźnierczy rysownicy byli zaledwie na miarę prymitywnych odprysków wielkiego narodu, który dla świata uosabiają pozytywnie tacy giganci jak właśnie Mojżesz, Abraham, król Salomon, Jezus, a bliżej nas Majmonides, Luis de Leon czy Spinoza, Mendelssohn, Mahler, Milhaud, Gershwin, Einstein czy cała plejada genialnych szachistów, skrzypków, pianistów, dyrygentów jak np. Ashkenazi czy Barenboim… Wymienienie  wszystkich zajęłoby zbyt dużo miejsca!

 

W wyważony sposób komentuje paryską tragedię ks.dr Mariusz Sztaba (Wirtualna Polonia,16.01. 2015 ): „Publikacje Charlie Hebdo nie były wyrazem wolności słowa, ale prymitywnej i bezmyślnej prowokacji oraz brakiem elementarnej tolerancji i szacunku dla innych i ich wierzeń. Był to terror słowny i graficzny, wymierzony w inne religie, a zwłaszcza w islam”.  Bojówka bluźnierców ( ateistów?) szła na całość, ale kto sieje wiatr ( czyli Hate speech)  zbiera burzę. W tym świetle nie przekonują nas zapewnienia prezydenta Hollande’a, że rząd jego nie toczy wojny z religią, a tylko z...nienawiścią!?). Było odwrotnie – to karykatury w „Charlie Hebdo” były wyrazem pogardy.

 

Prowokatorzy ( zapewne  wspierani przez  lobby dążące do konfrontacji ) tylko skrzywdzili samych siebie, swoje rodziny i przypadkowe ofiary ślepego odwetu w różnych miejscach Francji.

 

Czy gra się nami jak pionkami i czy komuś zależy, by skonfliktować muzułmanów i Europejczyków ? Oliwy do ognia dolewa teraz Jean-Michel Ribes, dyrektor paryskiego teatru, który wystawiał haniebną szmirę „Golgota Piknik”, a dziś porównuje islamskich terrorystów do...”catholiques intégristes” (!?), bo podobno kiedyś otrzymał od nich pogróżki. Jednak liczne są i głosy tych, co nie aprobują etykietki „Je suis Charlie”, np. na łamach „Le Monde”. A tymczasem francuscy Żydzi debatują czy emigrować do Izraela, zamiast po prostu porzucić kurs na konfrontację z islamem i katolicyzmem, dążyć do pokojowej koegzystencji z innymi.

 

W Hiszpanii podbitej przez Arabów chrześcijanie, Żydzi i muzułmanie żyli obok siebie w poprawnej symbiozie – czy jest to niemożliwe w XXI wieku? Nawet jeśli pokój utrudniają agenci ateizmu, walczący z Bogiem i religiami, destabilizując narody i państwa.

 

Niestety, okładka i wysoki nakład nowego numeru „Charlie Hebdo” – już skrytykowana przez muzułmanów na całym świecie – dowodzi, że kurs na konfrontację trwa. Trwają więc protesty pod francuskimi placówkami za granicą.  

I za grzechy nie-chrześcijan dziś płoną kościoły w Afryce.

 

Prowokatorzy lekceważą istotny szczegół: oto 80% młodych muzułmanów w szkołach Francji nie wzięło udziału w minucie ciszy za zabitych redaktorów, wodzów religijnej wojny na satyry! Przypomnijmy pytanie  S. Dandana: „Prosimy tylko o to, by respektowano nasze religijne postacie. Czy to naprawdę za dużo... ?”.

 

Myślę, że i chrześcijanie mają prawo wyrazić takie życzenie, na przestrzeni lat byliśmy świadkami wielu profanacji krzyża i  symboli naszej wiary. Dopuszczano się tego i na terenie Polski!

 

Najwyższy czas położyć temu kres w imię szacunku dla religii i prawa do tolerancji. W Australii właśnie (17 stycznia br.) przedstawiciel Komisji Praw Człowieka oznajmił na kanale TV ABC, że satyry tego rodzaju będą zakazane na mocy Racial and Discrimination Act.

Na antypodach rozsądek jest górą w przeciwieństwie do wojowniczych hollandystów we Francji!

 

                                                                                                                                                         Marek Baterowicz

  

                                                                              

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014). Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.

  

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.