CLKP: jawna manipulacja w badaniach próbek na obecność materiałów wybuchowych
data:14 stycznia 2015     Redaktor: Agnieszka

Tego już nie da się wytłumaczyć! CLKP wpadło we własne sidła. Próbki ze Smoleńska muszą być zbadane jeszcze raz - podsumowuje swoje ustalenia Marek Pyza, dziennikarz wSieci oraz wpolityce.pl.


 
 
Autor zauważył bowiem, że biegli z CLKP sami przyznali, że ... zastosowali niewiarygodną metodologię do badań smoleńskich próbek! Jak to się stało?


Eksperci CLKP zaplanowali, że badania próbek przeprowadzą czterema metodami: GC/TEA, GC/MS, GC/ECD, HPLC/DAD (pierwsza z technik każdej metody -  GC oraz HPLC - służy rozdzieleniu mieszanin, jakie stanowią próbki, na pojedyncze związki; druga - TEA, MS, ECD, DAD - wykorzystując specyficzne właściwości danego związku prowadzi bezpośrednio do jego identyfikacji jako detektor w połączeniu dwóch metod; red.). Następnie założyli oni, że o obecności materiałów wybuchowych w próbkach będzie można mówić w sytuacji, gdy wszystkie cztery metody ich obecność potwierdzą. Pozornie brzmi logicznie - gdzie zatem jest błąd?


Marek Pyza miał okazję znaleźć się w gronie słuchaczy wykładu seminaryjnego, który wygłosili mgr inż. Łukasz Matyjasek i dr Wojciech Pawłowski, chemicy z CLKP, na Studium Podyplomowym w Centrum Nauk Biologiczno-Chemicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Tytuł wystąpienia brzmiał: „Zastosowaniu techniki GC/TEA w analizie śladowej materiałów wybuchowych”. Podczas wykładu mgr inż. Matyjasek dowodził, że czułość detektora TEA jest ledwie o jeden rząd wielkości wyższa niż detektora MS, co jednak może mieć znaczenie dla poszczególnych badań, co następnie udowodnił relacjonując eksperyment przeprowadzony na stalowej płytce. Płytkę tą poddano detonacji przy użyciu pobudzacza heksogenowo-trotylowego HT-14, a następnie analizowano dwiema metodami: GC/TEA oraz GC/MS.
 
 
Proszę zobaczyć, jaki elegancki wynik. Bardzo ładny pik od heksogenu. Żadnych istotnych zanieczyszczeń. - mówił Matyjasek prezentując wynik analizy GC/TEA. Co ciekawe, wynik analizy takiej próbki przy takim stopniu zatężenia techniką GC/MS dał wynik negatywny. Więc ta próba nam pokazuje, że pomimo, iż technika GC/TEA nie jest jakaś strasznie bardziej czuła niż GC/MS, to czasem nawet ten jeden rząd wielkości może mieć znaczenie i decydować o tym, czy wynik analizy będzie negatywny czy pozytywny. - usłyszeli następnie uczestnicy seminarium.
 

I to wszystko dzieje się obok wypowiedzi autorytetów w dziedzinie identyfikacji związków organicznych - prof. Krystyny Kamieńskiej - Treli i prof. Sławomira Szymańskiego, którzy już wcześniej zwracali uwagę na różnice pomiędzy użytymi metodami. Ich opinia przekazana prokuraturze  już dwa razy zmusiła ją do zwrócenia się do CLKP o uzupełnienie wydanej analizy próbek. Eksperci policyjni jednak ... zbywali uwagi profesorów zarzucając im niewiedzę i ignorując fakt, że jedna z metod w ponad 100 próbkach wskazała na obecność heksogenu.

 

 

Matyjasek z Pawłowskim wiedzieli o tym, gdy przystępowali do badań na potrzeby śledztwa prokuratury wojskowej. Wiedzieli o tym, gdy odpierali zarzuty profesorów chemii, wskazujących, że ich metodologia jest błędna. A jednak szli w zaparte! - zauważa Marek Pyza. Mówią prawdę o chromatografii na wykładzie dla doktorantów, a ściemniają śledczym. Ich metodologia pozwoliła przeprowadzić badania w taki sposób, aby oficjalnie nic nie wykryć. A to oznacza działanie na szkodę śledztwa. - zaznacza dziennikarz.

 

W odpowiedzi na te zdarzenia mec. Pszczółkowski złożył wniosek o przesłuchanie tychże biegłych w sprawie ich wykładu na uniwersytecie. Trudno obecnie myśleć o innym niż powtórzenie badań rozwiązaniu tej sprawy. Zwłaszcza, że wiele wskazuje na to, że heksogen wykryto na smoleńskich próbkach. Poza zmanipulowanymi wynikami badań z CLKP świadczy o tym rozczłonkowanie samolotu na ok. 60 000 kawałków, nitach w ciałach ofiar, spalonym ciele jednej z ofiar pomimo tego, że leżała w miejscu, w którym pożaru nie było, czy wreszcie stężenie karboksyhemoglobimy we krwi ofiar wyższe niż normalnie.

 

Mimo to Zespół Laska pisał na swojej stronie internetowej:

"19 grudnia 2014 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała o odrzuceniu w całości zarzutów sugerujących nieprawidłowe wykonanie badań próbek z wraku Tu-154M w związku z kwestią ewentualnej obecności w tych próbkach pozostałości materiałów wybuchowych. (…) Jest to kolejna opinia biegłych prokuratury, potwierdzająca ustalenia Komisji Millera, która zbadała i opisała przyczyny katastrofy."


Kolejny komunikat prokuratury już nie ma prawa tak wyglądać. Dowody są bezsprzeczne – badania próbek zostały wypaczone (mówiąc najdelikatniej). Jeżeli śledczym zależy na dobru tego postępowania albo choć mają odrobinę instynktu samozachowawczego, by nie kompromitować się jak CLKP, po przesłuchaniu policyjnych biegłych powinni zlecić powtórzenie badań. Najlepiej – jak wnioskuje pełnomocnik rodzin – w zagranicznej jednostce naukowej. - konkluduje Marek Pyza.


Więcej o wykładzie biegłych z CLKP czytaj w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”.

 

red.

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.