Stan Wojenny? Już się robi!
data:12 grudnia 2014     Redaktor: GKut

Komunistyczny generał Kiszczak  nie żyje. PAMIĘTAMY JEGO ZBRODNIE!

Od czasu publikacji poniższego felietonu, w czerwcu 2015r. komunistyczny  szef MSW  Czesław Kiszczak został prawomocnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu w sprawie stanu wojennego w 1981 r. Komentarz video - Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 473: Zawiasy dla gen. Kiszczaka



Stan Wojenny? Już się robi!

„Ekipa trzymająca władzę jest ubezpieczana z jednej strony przez media, z drugiej przez sądy. Ci ludzie nie oddadzą władzy, bo czeka ich odpowiedzialność karna za poważne afery, czeka ich także rzetelne śledztwo w sprawie śmierci prezydenta. Jak fałszerstwa wyborcze przestaną być skuteczne, to wprowadzi się stan wyjątkowy. Obecny prezydent Bronisław Komorowski bardzo aktywnie uczestniczył we wprowadzeniu ustaw w tym zakresie całkiem niedawno.”[1]

Ewa Stankiewicz




 

 

Zbliża się nieuchronnie 33 rocznica wprowadzenia Stanu Wojennego, wielkiego sukcesu naszych rodzimych zielonych ludzików z Jaruzelskim i Kiszczakiem na czelne. Jeśli jest ktoś za młody, żeby pamiętać musimy mu przypomnieć kilka faktów.

Jak było przed 13 grudnia Anno Domini 1981?

 

W Polsce podniosła głowę hydra rewolucji, czyli szalało powstanie narodowe pod nazwą „Solidarność”. W sklepach tylko musztarda i ocet oraz puste haki, co może teraz trudno sobie wyobrazić. Kartki na większość towarów. Nie zapomniano też o czyściochach: „Natomiast przy rozdziale środków czystości podzielono społeczeństwo według kryteriów geograficznych. Mieszkańcy skażonych ekologicznie regionów (woj. katowickie, Wałbrzych, Kraków) dostawali kupony na 0,5 kgproszku do prania i 1 mydło na miesiąc, zaś pozostali 0,3 kgproszku i, co najbardziej szokuje - 1 mydło na dwa miesiące!”[2] Tyle dla wielbicieli PRL-u. Nasza władza od zawsze wiedziała, kto jest bardziej, a kto mniej zabrudzony, nawet nie zaglądając do uszu. Wszystkiemu winni wrogowie ustroju socjalistycznego, który wtedy, był religią państwową podobnie jak teraz oddawanie czci unijnej biurokracji.

 
 

 

Te dwa „człowieki honoru” od razu pochyliły się nad tą sytuacją z wielką pieczołowitością. Naturalnie troska ta dotyczyła wyłącznie ich tyłków i interesów okupacyjnej administracji, która rządziła Polską z nadania Kremla. Zaraz po strajkach w Sierpniu w 80 roku poprosili towarzyszy radzieckich, aby zbombardowali polskie miasta, a tych reakcjonistów, którzy zdołają uciec, rozjechali czołgami. Niestety, ZSRR miał własne poważne kłopoty i towarzysze radzieccy powiedzieli naszych chłopcom, aby radzili sobie sami. Jak to mówią: „mądrej głowie dość dwie słowie”. I tak powstał plan Stanu Wojennego.

Zapewne podobny istnieje i dzisiaj.

 

 

Może warto przy tej okazji dokonać porównania dzisiejszej propagandy do ówczesnej. Jakie podobieństwa i różnice można zauważyć:

  1. Sytuacja zagrożenia

W roku 1981 na skutek działań „nieodpowiedzialnej Solidarności” w sklepach brakło wszystkich nieomal towarów i lada moment mieli wkroczyć Ruscy. Ciekawe, że nigdy w oficjalnych dyskusjach nie dopowiadano tej sprawy do końca (kto nam grozi i dlaczego), jednak wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Generał Jaruzelski uznał, że jeśli wśród ludzi będzie panował strach, to nie odważą się oni na żaden znaczący opór. Nie dojdzie do tego, czego obawiał się najbardziej: do powstania narodowego. Być może właśnie dlatego z takim naciskiem mówił do swoich towarzyszy partyjnych 13 XII po południu:

"Należy utrzymywać szok wywołany podjętymi przez nas decyzjami.(...) Trzeba utrzymywać psychozę stanu wojennego, grozę i powagę (...)".[3]

Dziś, co do Ruskich, właściwie nic się nie zmieniło. Do tego sumą wszystkich strachów jest metafizyczna obecność ciepłej wody w kranie i obawa, że dostaniemy kopa w palnik (gazowy).

 

  1. Insynuacje i stereotypy

Jednym z naczelnych zadań propagandy w stanie wojennym było ukazanie działaczy rozgromionej opozycji w jak najgorszym świetle. Do najczęściej atakowanych, należeli oczywiście liderzy "Solidarności". Określano ich mianem "wichrzycieli", "awanturników", "krętaczy", "cwaniaków", którzy "kierując się niepohamowaną żądzą władzy" niemal doprowadzili do "zguby Polski". Z nienawiścią odnoszono się również do członków Konfederacji Polski Niepodległej (KPN) i byłego Komitetu Samoobrony Społecznej "KOR". Funkcjonariusze aparatu władzy chwytali się różnych - w tym najbardziej haniebnych metod - by wzbudzić antypatię społeczeństwa do opozycji. Drukowano i rozrzucano po miastach ulotki, w których wielu działaczom zarzucano kradzież związkowych pieniędzy i "przepuszczenie" ich na prywatną konsumpcję. Liderów "Solidarności" nagminnie oskarżano o współpracę z wywiadami krajów kapitalistycznych - ,a więc o zdradę ojczyzny za "dolary". W grudniu 2001 r. jeden z ówczesnych głównych ideologów partii - Marian Orzechowski, przyznał: "(...) to była świadomie przyjęta metoda kompromitowania [opozycji]. Wiadomo, że od rozbiorów pojęcie agent ma w Polsce bardzo wyraźną, polityczną i moralną kwalifikację. Zakładaliśmy, że to dobry sposób na odebranie wiarygodności.[4]

Czym to się różni od dzisiejszych metod? No może tym, że cyngiel z Portalu Frondy wypisuje, że St. Michalkiewicz, G. Braun, ewentualnie ksiądz Isakowicz-Zalewski, to ruscy szpiedzy. Kampania kłamstw i oszczerstw po 10 kwietnia 2010 może być porównywalna z okresem stalinowskiej propagandy lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Nihil novi sub sole można powiedzieć. Ta sama ręka i te same metody. Jeszcze jeden cytat:

„Od początku stanu wojennego, przy okazji podawania informacji na temat aresztowań i wyroków na działaczach "Solidarności" posługiwano się dość prostacką manipulacją. Próbowano wywołać wrażenie, że między działaczem podziemia, a zwykłym złodziejem czy bandytą nie ma różnicy. Najczęściej uciekano się do metody najprostszej. Wiadomości o procesach za organizowanie strajku czy też np. roznoszenie i druk ulotek, podawano razem z informacją o procesie za kradzież, włamanie, czy rozbój. A wszystko po to, by w umysłach chociaż części czytelników zakiełkowała dość naturalnie pojawiająca się w takiej sytuacji wątpliwość: czy ci z "Solidarności" są rzeczywiście tacy uczciwi? Czy mnie - uczciwego człowieka ktoś "ciąga" po sądach?”[5]

 

W kontekście tego, co się stało w PKW brzmi to niepokojąco, ponieważ mechanizm kłamstwa jest taki sam. Ludzie, którzy normalnie, legalnie weszli do PKW zostali oskarżeni o wrogie wtargnięcie oraz niecne zamiary i wyprowadzeni przez policję, która zjawiła się na miejscu jakimś przedziwnym sposobem.

 
  1. Relatywizowanie rzeczywistości

Przed 33 laty było tak: „Jednakże śmierć dziewięciu ludzi, poniesiona w skutek strzałów oddanych z broni palnej, to nie wydarzenie - to tragedia, masakra, czy ujmując emocjonalnie, ale przecież uczciwie - zabójstwo. Słowo wydarzenie relatywizowało fakty, nie niosło ze sobą jednoznacznych emocji, dzięki czemu władza mogła próbować umniejszyć grozę sytuacji, a przy tym złagodzić symboliczną wymowę tych śmierci. Tragedię z "Wujka" relacjonowano w taki sposób, by społeczeństwo odniosło wrażenie, że odpowiedzialność za to, co się stało ponosi przede wszystkim "Solidarność". Funkcjonariuszy milicji przedstawiano jako tych, którzy zostali zaatakowani przez górników i nie mieli wyjścia, musieli strzelać. Partyjne gazety niby ubolewały nad tym, co się stało, ale na jednej płaszczyźnie ustawiały obok siebie katów i ofiary. W jednym z dzienników napisano: "Poległych nikt już nie wskrzesi. Skatowanym żołnierzom milicji nikt już nie przywróci zdrowia. Pochylamy w milczeniu czoło nad ofiarami kolejnej, polskiej tragedii".[6]

Dziś przedmiotem relatywizacji są takie sprawy i wydarzenia:

  • Sytuacja gospodarcza, dług publiczny, „różne” Pendolino
  • Dziesiątki, a może setki już afer „kręconych” przez PO ze szczególnym uczestnictwem Donalda Tuska et consortes
  • Działania mediów, polityków i tajnych służb związanych z tuszowaniem Tragedii Smoleńskiej
  • Ostatniej afery związanej z fałszowaniem wyborów
  • Bezkarności i rozpasanie całej klasy politycznej – braku monitorowania przywilejów biurokracji

I wielu innych. Wszystkie te wydarzenia i procesy pokazywane są w krzywym zwierciadle jako nieistotne, nieważne, nieistniejące. Nie ma odpowiedzialnych, nie ma winy, nie ma kary.

 

  1. Walka o młodzież

Dzisiaj rząd prowadzi regularną wojnę z organizacjami kibicowskimi i za wszelką cenę stara się zająć młodym ludziom uwagę tandetną rozrywką (kontrolą ludyczną) i tyraniem za małe pieniądze, o ile, rzecz jasna, mają szczęście mieć pracę. Przy okazji demoralizuje młodych przy ideologii gender. W warunkach polskich jest bardzo trudno zrobić normalną karierę zawodową. Można odnieść wrażenie, że ogromna emigracja tej grupy społecznej jest na rękę wielu siłom, którzy chętnie pozbywają się z kraju młodych, dynamicznych ludzi, pełnych inicjatywy.

W Stanie Wojennym zadbano o to, aby nagle zaczęła się dynamicznie rozwijać muzyka młodzieżowa. Sporą grupę młodych zmuszono do emigracji, innym uniemożliwiono normalne życie i karierę. Po kilku latach, jak królik z kapelusza, pojawił się syn ormowca Jerzy Owsiak i jego Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników.

  • Zawłaszczenie idei i pojęć

Przede wszystkim postarano się o to, aby zawłaszczyć słowo „Solidarność”, żeby stała się synonimem anarchii i nieodpowiedzialności. Dialog miał oznaczać posłuszeństwo, zamach stanu - normalizację.

Dziś fałszerstwo wyborcze nazywane jest „przejściowymi trudnościami w liczeniu głosów”, a niekompetencja rządzącej administracji i nadużycia władzy jest nowoczesnym zarządzaniem.

  • Kreowanie fałszywych autorytetów

„Jak wynika z badań Marcina Zaremby - który zajmował się tematyką kultu przywódców PZPR w Polsce - kreowany w propagandzie wizerunek Jaruzelskiego opierał się przede wszystkim na łączeniu ze sobą trzech obrazów: „dobrego żołnierza”, „dobrego ojca” i „samotnego obrońcy ojczyzny”. Jaruzelski przypisywał duże znaczenie sprawom propagandowym. Długo pracował nad swoimi własnymi przemówieniami, poprawiając ich kolejne wersje.”[7]

 

Dziś lista ojców narodu jest pokaźna, z Bronisławem Komorowskim na czele. Ciepli, przyjaźni, wygadani, niemający nic do powiedzenia. Zawsze obecni w mediach. Jak nie „Orzeł może” to defilada. Jak nie defilada, to odpowiedzialny komentarz o wyborach i nawozach sztucznych.

  • Organizatorska rola mediów

Następca Wojciecha Jaruzelskiego na stanowisku premiera PRL Zbigniew Messner wspominał: „W moich czasach taką czarną godziną [...] była 19.30, pora emisji Dziennika Telewizyjnego. Na tę chwilę przerywano we wtorki - stały dzień posiedzeń - nawet obrady Biura Politycznego. [.] Jeśli zaś jakieś absolutnie nadzwyczajne wydarzenia nie pozwalały Wojciechowi Jaruzelskiemu obejrzeć DTV, jego adiutantura nagrywała dziennik i odtwarzała go generałowi”. Po głównym wydaniu Dziennika nadawano program publicystyczny „Fakty, wydarzenia, aluzje”. Reagowano w nim na bieżącą sytuację za pomocą agresywnej i jednostronnej publicystyki. Swoją wymowę miała już sama jego nazwa, nawiązująca do cyklu „Fakty, wydarzenia, opinie” emitowanego przez Radio Wolna Europa. Działalności propagandowej podporządkowano także inne audycje publicystyczne telewizji.[8]

 

A obecnie?

Czym zajmują się media III RP:

  • Terroryzmem medialnym, to znaczy wykańczają w zmowie i w porozumieniu określonych ludzi lub nawet dość spore społeczności (katolików, elementy antysocjalistyczne, organizacje kibicowskie)
  • Trudnią się praniem naszego narodowego mózgu tłamsząc polski patriotyzm i tożsamość narodową
  • Kontrolą ludyczną: zabawiają nas sportem, „Tańcem z gwiazdami”, „Familiadą”, konkursami „Jaka to melodia?” i górami medialnej tandety. Wszystko, żebyśmy tylko nie zaczęli myśleć o ważnych sprawach

 

Inne rzeczy, czyli: kilka starych filmów, prognoza pogody i programy dla rolników dzieją się niejako na marginesie ich działalności. Są jeszcze media określające się jako niezależne. Ich zasięg i znaczenie jest ograniczone.

Każdy ma swojego Józefa Goebbelsa, na jakiego sobie zasłużył.

„Jerzy Urban. Miał bliskie kontakty z pracownikami MSW, którzy przekazywali mu materiały (nawet operacyjne) do jego wystąpień. Emitowane w telewizji konferencje prasowe rzecznika rządu - których oglądalność dochodziła do 60% - tylko formalnie przeznaczone były dla dziennikarzy zagranicznych, w rzeczywistości stanowiły jedną z głównych form komunikowania się władz ze społeczeństwem. Niektóre publikacje konsultował z Urbanem Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk.”[9]

Obecnie mamy do czynienia z rojem Urbanów działającym w porozumieniu i zmowie. Realizującym na zamówienie w mgnieniu oka wszelkie intencje grup trzymających władzę. Zdyscyplinowane podpodziały funkcjonariuszy medialnych stawiających kropkę nad „i”, przeinaczających fakty, wydarzenia oraz wydających fałszywe świadectwa i opinie.

Co będzie dalej?

„Po orzeczeniu Sądu Najwyższego z 2010 roku, że większość przestępstw Stanu Wojennego się przedawniła, umorzono ponad 300 śledztw. Po wyborach do sejmu w 1989 r. komunistyczni dygnitarze odpowiedzialni za wprowadzenie stanu wojennego stanęli przed parlamentarną komisją odpowiedzialności konstytucyjnej. Po czterech latach wniosek o postawienie ich przed Trybunałem Stanu umorzono. Sejm jednak orzekł, iż wprowadzenie stanu wojennego było sprzeczne z konstytucją.”[10]

Sytuacja i w tym aspekcie podobna jest do tej dzisiejszej. Nie ma winnych afer i zbrodni. Bez znaczenia czy to „seryjny samobójca”, Tragedia Smoleńska, czy rozmowy na cmentarzu.

Zmienił się kontekst sytuacji w jakiej jesteśmy. Nie ma zapotrzebowania na wolność i prawdę. W sklepach jest wszystko, a my nie mamy pieniędzy i jesteśmy zadłużeni. Siedem lat propagandy Smoleńskiego Stanu Wojennego zrobiło swoje. Indyferentyzm jest wszechobecny. Brak przywódców i idei czytelnych dla obywateli, za którymi mogliby stanąć. Degrengolada klasy politycznej debatującej ostatnio zajadle o dietach za podróże (zresztą nikomu niepotrzebne zazwyczaj) jest widoczna gołym i nieuzbrojonym okiem.

Niemniej sytuacja jest dynamiczna i kto wie co się stanie. Na tę okoliczność jest gotowe rozwiązanie: Nowoczesny Stan Wojenny.

 
 
                                                                                                                                 Marek i Wojciech Wareccy(warecki.pl)
 

----------------------------------------------------------------------------
 
Psychologowie Marek i Wojciech Wareccy - jedni z rozmówców twórców "Lawy" - to autorzy niezwykle ważnych książek: „Woda z mózgu”, wydanej w 2011r. oraz „Pożeracze mózgów”, która jest pozycją przeznaczoną dla młodego odbiorcy. Książka ta powstała, jak twierdzą autorzy, by dać narzędzie młodemu czytelnikowi i całej rodzinie; żeby młodzież nie przyjmowała bezkrytycznie wszystkich postaw, wszystkich wzorców propagowanych przez media.Psycholodzy Wojciech Warecki & Marek Warecki zajmują się przeprowadzaniem treningów oraz doradztwem psychologicznym szczególnie w zakresie:
 
Stres, psychosomatyka
Mobbing funkcjonowanie człowieka w organizacji
Psychologia wpływu i manipulacji
Psychologia oddziaływania mass mediów (w tym nowe media)
Rozwój osobisty i kreatywność
Praca zespołowa i kierowanie
Psychologia sportowa
Problemy rodzinne.
Warsztaty skutecznego uczenia się.
Kontakt: : wojtek@warecki.pl , Tel.: 509 274 053
 


Materiał filmowy 1 :

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.