Uwaga! TVN w akcji! Śmiać się, czy płakać?
data:04 grudnia 2014     Redaktor: GKut

Miejsce akcji – sala rozpraw nr 450 i korytarz Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia, Wydz. X Karny. Czas akcji – 3 grudnia b.r., godz. 10:02 – 14:20. Dalszy ciąg postępowania dowodowego w sprawie karnej w trybie przyspieszonym przeciwko Hannie Dobrowolskiej i Grzegorzowi Braunowi oskarżonym o „zakłócenie miru domowego” z art. 193 kk.

Tu krótka dywagacja. Na podstawie tego, co dotąd zeznają przesłuchiwani świadkowie, głównie policjanci i ochroniarze, trudno sobie wyobrazić, na czym polegało owo „zakłócenie miru domowego”, skoro oskarżeni weszli, a nie wdarli się, jak im początkowo imputowano (przez otwarte drzwi nie można się wszak wedrzeć!) do budynku należącego do Kancelarii Prezydenta, a następnie zachowywali się spokojnie, nie zakłócali pracy PKW ani jakiegokolwiek innego „miru”. Dlaczego więc znaleźli się na ławie oskarżonych? Dokładnie kto i na jakiej podstawie prawnej sprowadził policję, która wyprowadziła lub wyniosła pokojowo protestujących z „białej” Sali? Na jakiej podstawie urządzono im taką pokazówkę? Dlaczego zostali doprowadzeni do „ruchomych punktów zatrzymań” (sic! Okazuje się, że tak w żargonie policyjnym nazywa się więźniarki czyli tzw. suki), wożeni po mieście, osadzeni w aresztach i oskarżeni? Czy nie doszło do ewidentnego złamania praw człowieka – w majestacie prawa? Jeśli tak, to kto powinien siedzieć na ławie oskarżonych?
 
 
 
 
 
Obiekcji mniejszej wagi lecz jednak istotnych nasunęło się wczoraj więcej. Wejdźmy na salę rozpraw. Sędzia odrzuca parokrotne prośby publiczności o uruchomienie nieczynnego nagłośnienia; w rezultacie naruszone zostaje prawo obecnych do śledzenia toku rozprawy. W niegrzecznych słowach sędzia upomina publiczność, co spotyka się z protestem Grzegorza Brauna i paru innych osób. Ponadto dwie ekipy TVN wyposażone w olbrzymie kamery nie ograniczają się do rejestracji przebiegu przesłuchań świadków i migawek z sali, lecz, mimo protestów filmowanych osób, nie upomniane przez sędzię, z upodobaniem portretują publiczność.
 
Celuje w tym szczególnie rosły operator TVN24 w szafirowej kurtce. Widać zlecono mu taką dokumentację… Może się do czegoś przyda?
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W przerwie sesji przenosimy się na korytarz.
 
 
 
 
Jedna z pań, nieco już starsza, osoba skromnej postury, chce usiąść na ławce pod ścianą, w tym momencie jednak zderza się niebezpiecznie z olbrzymim plecakiem „szafirowego” operatora, który porusza się nie zważając na otoczenie. Gdy mu zwróciła uwagę, że ją uderza plecakiem, "szafirowy" ujął ją pod pachy i w ten sposób fizycznie przestawił. Gdy się zachwiała, jedna z kobiet stojących z tyłu podtrzymała ją, aby nie upadła. Tuż obok stało bezczynnie kilku czarno odzianych policjantów, pilnujących… No właśnie – czego czy kogo? Starsza pani na próżno wzywa ich pomocy. Oni jej radzą, żeby… przeszła z drugiej strony korytarza, omijając osiłka z kamerą. Do akcji wkracza rycersko niezawodny Grzegorz Braun, no tak – oskarżony Grzegorz Braun! Tym razem bez kajdanek. Łaja szafirowego osiłka, po czym usiłuje zaktywizować biernych stróżów prawa. „Niech ta pani poskarży się do komisariatu na Wilczej” – radzą mundurowi. „A wy co tu robicie? Pan chyba ma czapce orzełka! – naciska Braun. - To do czegoś zobowiązuje!”

 
 
 
 
Tymczasem „szafirowy” bierze nogi za pas i umyka. „Gońcie go” – woła jeden ze świadków zdarzenia. Zdecydowana akcja oskarżonego G.B. najwyraźniej odniosła skutek. Szafirowy został wylegitymowany. A poszkodowana kobieta i druga osoba, świadek zdarzenia? Je także policjanci legitymują, dowody zostaną im zwrócone, ale nie od razu. Najpierw policjanci muszą coś sprawdzić w sieci. Co takiego? No, czy panie nie są poszukiwane. Przez kogo? To dla waszego dobra. Może panie zaginęły, może szuka pań rodzina, albo ktoś inny… - mętnie zeznają policjanci. Uprzejmi, to prawda. Sytuacja nieco surrealistyczna, „szafirowy”, szybko zwolniony dawno sobie poszedł, podczas gdy poszkodowana i jej świadek prawie pół godziny czekają na zwrot dowodów.
 
 
 
 
Śmiać się – czy płakać? – pyta retorycznie poszkodowana.
 
 
 
Co dalej? Może pani zgłosić skargę na Wilczej 1. No tak. Może nawet powinna?
 
 
 
Naruszenie nietykalności cielesnej podlega bowiem karze. Art. 217 &1 kk stanowi:
 
 
Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.
 
 
Tyle mówi prawo. Ale jak dochodzenie go mogłoby wyglądać w praktyce?
 
 
Nietrudno sobie wyobrazić, że ktoś zadziała zza kulis, tak by się okazało, że to starsza pani pobiła szafirowego mięśniaka i omal nie rozbiła mu kamery… Takie przypadki już się zdarzały, kompletne odwrócenie ról. Z ofiary można dziś zrobić w tym kraju napastnika i vice versa. Jak to się zdarzyło parę lat temu na jasnogórskich błoniach.
 
 
A więc – czy warto w tym dziwacznym tworze zwanym umownie PRLem-bis dochodzić swoich praw? Zapewne nie tylko warto, ale nawet trzeba. W oczekiwaniu na Polskę, którą musimy odzyskać. Choć może siły i determinację lepiej zachować na działania naprawdę ważne?
 
Monika Beyer
 
 
 
Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.