Oto terminy kolejnych rozpraw przeciwko Hannie Dobrowolskiej i Grzegorzowi Braunowi:
3 grudnia 2014 (środa) - godzina10:00 w sali 261
17 grudnia 2014 (środa) - w sali 261.
Rozprawy odbędą się w Warszawie, w Sądzie Rejonowym przy ul. Marszałkowskiej 82 (wejście od ulicy Żurawiej).
Sędzia zasądza przerwę w rozprawie do dnia 3 grudnia (sala 261). Dodatkowo rozprawa będzie kontynuowana jeszcze w dniu 17 grudnia.
Zakończono przesłuchanie świadka, pozostali świadkowie wezwani na ten dzień nie stawili się. Obrona wnosi o przesłuchanie świadka Kazimierza Czaplickiego oraz Jacka Michałowskiego.
Komunikat dotyczył także dziennikarzy. Na sali, razem z dziennikarzami, mogło być 20-30 osób. Pani Ewa Stankiewicz w reakcji na wezwanie do opuszczenia sali powiedziała, że nie można wyjść. Innych reakcji na komunikat sobie nie przypominam.
Jakiś komunikat część osób na sali usłyszała, gdyż zaczęli zbierać swoje rzeczy. Nie wiem, czy dziennikarze zbierali także swoje rzeczy.
Nie pamiętam, czy te słowa padły, czy wynikało to z kontekstu, ale chodziło o to, że policja ma brać także dziennikarzy. Po tym wydarzeniu sala powoli opustoszała.
Ewa Stankiewicz powiedziała przez mikrofon policjantom, że wyjście z budynku jest zamknięte i niemożliwe jest jego opuszczenie!!! Potem rozmawiałem przez telefon, a po zakończeniu rozmowy widziałem już interwencję policjantów.
Przyszedłem na manifestację, gdy dobiegała już końca. Usłyszałem wtedy Grzegorza Brauna wzywającego sześciu mężczyzn do wejścia do siedziby PKW jako delegacja. Stałem blisko wejścia, więc wszedłem, w środku spotkałem przedstawiciela PKW. Był taki okres, że niektórzy ludzie wychodzili, ale nie wiem w jakich godzinach, może od ok. 21-22. Nie można było wyjść wejściem głównym.
Zeznaje kolejny świadek - uczestnik manifestacji.
Wydaje mi się, że wezwanie do opuszczenia budynku padło trzy razy. Stałem dwa metry od tuby nagłaśniającej. Uważam, że administrator nawołujący do wyjścia był słyszalny dla osób w sali białej, jednak prawdopodobnie był niewidoczny.
Gdy osoby z kamerami opuściły salę, wszystko się skończyło i zakończyłem nagrywanie.
Około północy otrzymaliśmy informację o planowanych wyprowadzeniach, ja jako operator kamery filmowałem całe zdarzenie. Nawołujący przez tubę do opuszczenia sali informował o konieczności działań policji, jeśli zgromadzeni sali nie opuszczą. Następnie tubę przejął policjant, jednak i jego nawoływania nie pomogły, więc policjanci zaczęli po kolei wyprowadzać poszczególne osoby. Widziałem jakieś zamieszanie - ludzie z kamerami, aparatami. Zostali oni pouczeni, aby opuścić pomieszczenie.
Zeznaje kolejny świadek - policjant Jacek Dąbrowski.
Pani Dobrowolska nie przemawiała na sali, nie siedziała za stołem prezydialnym, miała w rękach kamerę i dokumentowała zdarzenia. Grzegorz Braun w czasie nadawania komunikatu był po przeciwnej sali niż drzwi, przez które było słychać komunikat.
W sali panowała konsternacja, ludzie nie wiedzieli, czy schodzić czy nie. Ja zostałem i filmowałem, bo amatorsko, prywatnie zajmuję się też dziennikarstwem i chciałem to wydarzenie udokumentować.
Komunikat był niewyraźny, ja się raczej domyślałem, jaka jest jego treść. Być może padło określenie "tu policja". Osobiście byłem przekonany, że komunikat pochodzi od policji.
Po wszystkim nie miałem możliwości opuszczenia okolicy siedziby PKW, bo teren blokował kordon policji. Ktoś głośno powiedział, że zatrzymani przewiezieni zostali na ul. Wilczą. Poszedłem tam i spędziłem tam jakieś 15 minut. Po tym czasie pojechałem do domu.
Dokumentowałem to, co się działo w PKW (zdjęcia, filmy). W pewnym momencie nie widziałem już członków PKW w budynku. Trwało to tak mniej więcej do północy. W pewnym momencie usłyszałem głośny komunikat, który nie był wyraźny, jednak mogłem się domyślić, że chodzi o opuszczenie budynku. Myślałem, że mówi to policja. Po komunikacie część osób zeszła na dół, ale potem wróciła mówiąc, że drzwi są zamknięte i nie można wyjść. Nastąpiła ogólna konsternacja. Po jakimś czasie weszła policja - spore siły. Następnie policja przystąpiła do akcji wynoszenia i wyprowadzenia zgromadzonych osób. Ja dokumentowałem zdarzenia jeszcze przez jakiś czas, a potem zszedłem do zamkniętego wyjścia, przez które po pewnym czasie policja wypuszczała po kilka osób. Dziennikarze z legitymacjami zostali wypuszczeni, a pozostałe osoby zostały spisane i otrzymały wezwanie do stawienia się na policji.
Wszedłem do środka razem z drugą grupą osób. Uznałem, że celowość przebywania w budynku została wcześniej już ustalona z PKW. Udaliśmy się do sali białej na I piętrze.
Zeznaje B.Z., członek Solidarnych2010.
Grzegorz Braun w trybie oświadczenia dementuje stwierdzenia świadka, iż był przewodniczącym zgromadzenia.
Moja koleżanka to Monika Heppen.
Wchodząc do budynku PKW nie byłem zatrzymywany. Poruszałem się jedynie po piętrze, na którym jest sala konferencyjna. Tylko raz zszedłem na dół, ale okazało się, że wyjście jest zamknięte.
Nie pamiętam, czy osoba wygłaszająca komunikat przedstawiła się.
Gdy wychodziliśmy z koleżanką, ludzie przy stole przemawiali przez mikrofon spoglądając w kierunku policjantów stojących przy wyjściu, dlatego wydaje mi się, że rozmawiali na temat treści komunikatu, który nadawany był z kierunku, w którym patrzyli.
Policja doprowadziła nas do innego wyjścia, z którego wypuszczano nas pojedynczo. Tam spisywano nas i wręczano wezwania na komendę. Dziennikarze chcieli z nami rozmawiać, ja odmówiłem, a koleżanka udzieliła wywiadu.
Do momentu interwencji policji było spokojnie, udzielano wywiadów. Wszystko przyspieszyło, gdy pojawiła się policja. Pojawił się policjant z kamerą i zostaliśmy poinformowani o konieczności opuszczenia budynku w ciągu 5 minut. My z koleżanką spakowaliśmy się i zeszliśmy do wyjścia, którym zostaliśmy wpuszczeni. Na dole powiedziano nam, że wyjście jest zamknięte i nie wypuszczają. Wróciliśmy na górę i przekazaliśmy tą informację osobom siedzącym za stołem.
Przez telefon otrzymywaliśmy informacje, że media zmieniają fakty i informują o więcej niż 3 postulatach. Konferencja ponownie została zawieszona.
Po przerwie konferencja została reaktywowana i przekazane zostały postulaty. Został także aktywowany numer telefonu, na który obywatele mogli zgłaszać fałszerstwa wyborcze. Numer obsługiwała moja koleżanka, a ja zostałem jej asystentem.
Osoby za stołem cały czas mówiły, my z koleżanką nagrywaliśmy to, co się dzieje, telefonami komórkowymi. Zostało ogłoszone rozpoczęcie konferencji. Koleżanka dosiadła się do stołu konferencyjnego, mediów było już dużo.
Weszliśmy do sali konferencyjnej. Wtedy przyszedł do nas ktoś z PKW i proponował rozmowy w osobnym pokoju. Pan Braun odmówił i zaprosił PKW do siebie.
Zostałem wpuszczony do PKW, został utworzony korytarz. Wyszedł do nas pan Braun i stojąc na schodach powiedział: poproszę sześciu mężczyzn. Ludzie zaczęli się dopychać do wejścia, ja zostałem wepchnięty więc wszedłem.
Zeznaje kolejny świadek - uczeń, uczestnik protestu.
Świadek prostuje swoje zeznania przyznając rację Braunowi, który przed wejściem do PKW informował, że udaje się tam na zaproszenie i przestrzegał przed poddaniem się prowokacji.
Grzegorz Braun wygłasza oświadczenie, w którym - prostując zeznanie świadka - zaznacza, iż w żadnym momencie nie użył słowa "okupacja" względem swojej obecności w PKW.
Wydaje mi się, że jednak do środka nie zaprosiła nas pani Stankiewicz, jak to wydawało mi się wcześniej, gdy jeszcze nie była dla mnie ona osobą rozpoznawalną.
Po odczytaniu wcześniejszych zeznań świadka prostuje on: komunikat o opuszczeniu budynku powiedziany był raz, drugi raz - gdy świadek już opuszczał budynek z koleżanką.
Nie pamiętam, gdzie znajdowała się oskarżona, pan Braun prawdopodobnie był za stołem konferencyjnym.
W czasie, gdy nas policjanci wyprowadzali do wyjścia widziałem osobę wynoszoną za ręce i nogi oraz wyprowadzaną przez policjantki Ewę Stankiewicz. Osoby wyprowadzane były bierne, nie słyszałem żadnych rozmów.
Nie wiem, czy osoby przy stole konferencyjnym jakoś zareagowały na podawany komunikat.
Gdy usłyszałem komunikat skupiłem się na sobie i koleżance, żebyśmy nie mieli żadnych problemów - nie chciałem zostać zatrzymany.
Osoba podająca komunikaty nt. wyjścia nie przedstawiła się, sądziłem, że mówi to policja ze względu na rozkazujący ton. W drzwiach stało 2-3 policjantów, w tym jeden z kamerą.
Policja wypuściła nas pojedynczo tak, by móc nas sfilmować, spisać i wręczyć nam wezwania na komendę na dzień następny.
Ok. 23-24 do sali weszła policja z kamerą i zaczęła filmować. Drzwi były zamknięte. Zrozumiałem, że prawdopodobnie powinienem opuścić budynek drzwiami, którymi weszła policja. Wziąłem koleżankę za rękę i wyszliśmy - policja nas przejęła i poprowadziła do innego wyjścia niż to, którym weszliśmy.
Po zakończeniu demonstracji wróciłem ponownie pod siedzibę PKW poinformowany przez koleżankę o tym, że demonstranci weszli do PKW. Oboje weszliśmy do budynku.
Zeznaje kolejny świadek - student, uczestnik demonstracji.
Grzegorz Braun zwraca uwagę na nadaktywność policji w dniu dzisiejszym, która kontroluje torbę Brauna. Sędzia nie potrafi składnie wytłumaczyć, przed czym ta policja ma chronić, stwierdza iż jest to decyzja prezesa sądu.
Sprawę prowadzi sędzia Iwona Konopka. Do tej pory przesłuchiwani byli świadkowie - policjant Piotr Wałowski oraz uczestniczka protestu Aleksandra Siuda. Na dziś zaplanowane są jeszcze przesłuchania 7 świadków, a sesja ma trwać do godziny 16.
Sąd zarządza 15 minut przerwy.
Nie widziałam żadnego szarpania czy wyrywania ze strony osoby wynoszonej za ręce i nogi (Grzegorza Brauna - red.)
Widziałam z daleka wprowadzanie do więźniarek. Było naprawdę dużo policji.
Pani Dobrowolska cały czas wykonywała obowiązki dziennikarza.
Wychodząc dowiedziałam się, że zostanę wezwana jako świadek na rozprawę. Zapytałam, o jaki czym karalny chodzi, jednak wtedy nie zostałam o tym poinformowana.
Oskarżona stała po stronie przeciwnej do drzwi, przez które było słychać komunikat. Nie pamiętam, czy pani Dobrowolska kiedykolwiek siedziała za stołem prezydialnym. Przy drzwiach do sali było dużo policjantów.
Ciężko mi powiedzieć, ale raczej osoby będące w sali nie słyszały wezwań do wyjścia, bo nie widziałam żadnej ich reakcji na te słowa.
Osoba wzywająca do wyjścia nie mówiła, kim jest.
Widziałam jak wyprowadzają Ewę Stankiewicz i wynoszą mężczyznę, nie widziałam jego twarzy.
Słyszałam polecenie o opuszczeniu budynku, wyszłam z niego razem z kolegą, bo stałam blisko drzwi.
Zeznaje kolejny świadek - studentka uczestnicząca w manifestacji przed PKW, która w drugiej grupie osób także weszła do PKW.
Część osób została wyniesiona, część osób została wyprowadzona z użyciem siły. Nie potrafię powiedzieć, ile osób wtedy przebywało na sali białej.
Gdy pan Komornicki wygłaszał swój komunikat, w sali panował harmider, jednak sądzę, że komunikat był słyszany głośno i wyraźnie.
Policjant: nie sądzę, by istniały jakieś procedury postępowania w tego typu sytuacjach, jak nielegalne przebywanie osób w PKW.
Policjant zeznający nie uczestniczył w rozmowie, która nakazywała o podaniu przyczyny zatrzymania osobom zatrzymanym.
Wg obrońcy polecenia usunięcia protestujących mógł wydać tylko ktoś z PKW, a nie z Kancelarii Prezydenta, a policja nie sprawdziła, czy pan Komornicki ma prawo takie żądania stawiać.
Na sali rozpraw nie ma nadal przedstawicieli oskarżenia!
Prawo prosić mnie o interwencję miał administrator budynku, za takiego podał się pan Komornicki.
Godz. 10:23
Pierwsze komunikaty nawołujące do opuszczenia sali rozpoczęły się o godz. 23:50.
Policjant otrzymał polecenie ok. godz.22 by odblokować salę białą, bo przebywają tam nielegalnie osoby protestujące.
Zatrzymany tamtego wieczoru dziennikarz niepoprawnego radia dodaje na stronie, iż był to policjant najbardziej brutalny ze wszystkich.
Godz. 10:15
6 osób postronnych i przedstawiciele mediów zablokowali więźniarki, w których byli zatrzymani, a którymi byli przewożeni na ul. Wiejską.
Osoby postronne również były proszone o opuszczenie sali. O godz. 0:05 rozpoczęła się akcja policji z użyciem siły fizycznej.
Policjant zeznaje o wezwaniach do opuszczenia budynku kierowanych przez Komornickiego a później policję do protestujących w sali białej. Wezwania kierowane były również do przedstawicieli mediów. Był także komunikat ostrzegający o użyciu środków przymusu bezpośredniego.
Przesłuchiwany jest policjant, który został wyznaczony na zastępcę kierownika akcji.
Rozprawę przeniesiono do sali 242. Aby wejść na rozprawę trzeba mieć kartę wstępu jako publiczność - będą one wydawane w sądzie od godz. 9:00.
Oto terminy kolejnych rozpraw przeciwko Hannie Dobrowolskiej i Grzegorzowi Braunowi:
25 listopada 2014 (wtorek) - godzina 10:00 w sali 261
3 grudnia 2014 (środa) - godzina 9:00 w sali 261
Rozprawy odbędą się w Warszawie, w Sądzie Rejonowym przy ul. Marszałkowskiej 82 (wejście od ulicy Żurawiej).
Relacja na żywo na niepoprawneradio.pl!