BENEFIS DONALDA RYŻEGO I
data:01 grudnia 2014     Redaktor: GKut

Podziękowania dla Pana Aleksandra Wierzejskiego z Radia WNET za inspirację.

 
 

 

Intronizacja, a jak kto woli, benefis Donalda Ryżego I na króla Europy, a może i króla wszechświata wymaga godnego upamiętnienia.

To drugi w historii Polski „władca” naszej „zielonej wyspy”, który uciekł ze swojego kraju.

 

Pierwszym był autentyczny król Henryk Walezjusz, który zwiał z Polski do Francji (ponoć w babskich kieckach – sic!), bo korona francuska bardziej mu pasowała niż polska. (Na marginesie, nasi współcześni jaśnie oświeceni Europejczycy z pewnością od razu wręczyli by mu zaszczytny order gender)!

 

Donald Ryży I – premier dużego europejskiego kraju, wbrew swoim zapewnieniom, że więcej sobie ceni urząd premiera w Polsce, niż wymoszczone fotele i 19 sług do wszelkich usług w PE, zwiał z Polski. Jego kariera europejska zaczęła się dawno, od stwierdzenia, że „polskość to nienormalność”. Za swoją służalczość wobec możnych z UE, cmokanie kanclerz Merkel po łapkach, przyjmowanie z rozanieleniem poklepywań po pleckach – jak dobrze wytresowany pudelek, dostał w końcu tę wymarzoną „kość” czyli będzie szefem Rady Europy, kolejnym „wybitnym” figurantem w rękach swoich kreatorów. Donald Ryży I ma za to zapewnioną niezłą kasę i znakomitą emeryturę, do której praw nabędzie o wiele wcześniej niż w wieku 67 lat jak to dzięki jego staraniom mamy w Polsce. Tu nasz premier-cynik odrzucił głosy 2 milionów Polaków protestujących przeciwko haniebnej ustawie. Taki to model demokracji panuje na „zielonej wyspie”.

 

Lista „osiągnięć” naszego Słońca Peru (teraz już europejskiego) jest nieskończenie długa…

 

Ten zdolny przywódca, na swój głównie użytek stworzył przedziwny język, język partii miłości rodem z mitycznej wyspy (nie mylić z Atlantydą). Słowa brzmiały niby miło np. „aby żyło się lepiej” (czytaj nam i kolesiom), ale za tymi słowami stała jedynie platformerska rzeczywistość.

 

 


Donald Ryży I tak był przepełniony miłością do Polaków, że do nas śpiewał w gabinecie w URM.

 

I ten śpiew jest kluczowy, bo premier stworzył język miłości oczywiście, ale znany jedynie sobie, język nie dający się przetłumaczyć. Był już taki w Europie piosenkarz, który wymyślił własny język też nieprzetłumaczalny. A był nim Afric Simone.

Nasz Ryży I widać musiał go słuchać do bUlu.

 
 
 
 

 

Anna Nowik, dziennikarz

Solidarni 2010

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.