Marek Baterowicz: CHAOS CZY DEMOKRACJA ?
data:27 listopada 2014     Redaktor: GKut

 
 
Z  DALEKA  LEPIEJ  WIDAĆ

 

      Wybory samorządowe w  Polsce (a raczej w PO-lsce!) pokazały wysokie stężenie chaosu w III RP, powszechnie jeszcze uznawanej za polskie państwo, chociaż zbyt wiele już znaków mówi nam, że rację ma Grzegorz Braun oświadczając w sądzie: „Mogę dłużej opowiadać o stanie zagrożenia polskiej państwowości...”. Oczywiście sąd nie pozwolił oskarżonemu ( o zakłócenie społecznego miru) na przedstawienie argumentów i przerwał jego wypowiedź. A byłoby czego posłuchać... Wyborczy chaos, zręcznie sterowany przez Państwową Komisję Wyborczą ( gdzie zasiadają nawet ludzie z epoki Jaruzelskiego ) i przez media kontrolowane koalicją PO-PSL ( a ma ona korzenie w układzie post-komuny), ogarnął cały kraj. Nagle wysiadł elektroniczny system liczenia głosów (czy naprawdę był to czysty przypadek?) i miano przystąpić do ręcznego podliczania, co stwarza doskonałą okazję do fałszowania wyników choćby przez dopisywanie „iksów”, a to z kolei unieważnia głosy oddane na przykład na PiS. Manipulacje idą oczywiście w tym kierunku, bo rządzący układ PO-PSL broni stanu posiadania i nie zamierza oddać władzy. Społeczne protesty przeciwko tym fałszerstwom poruszyły kraj, doszło nawet do okupacji siedziby PKW zakończonej brutalną akcją policji ( och, przepraszam: PO-licji!) oraz aresztowaniem m.in. Ewy Stankiewicz, Hanny Dobrowolskiej i Grzegorza Brauna. Absurd to tragiczny: kajdanki zakładano bowiem osobom walczącym o demokrację, a członkowie PKW rozparci za stołem prezydialnym mruczeli, że nie pojmują o co „tyle szumu”!? Prześladuje się więc osoby broniące demokracji, a członkowie PKW dostają bonusy za jej psucie, są chronieni i popierani za cyniczne kpiny z podstawowych reguł wyborczych! Skala wyborczych oszustw jest rozległa i nie jest to pierwszy przypadek fałszerstw w latach III RP, ogłoszonej w r.1989... demokracją!

 

 

      Ostatecznie członkowie PKW – po protestach - raczyli podać się do dymisji, ale dopiero po drugiej turze wyborów samorządowych, co oznacza, że najpierw doprowadzą do końca  perfidne fałszowanie wyników.  Zakończą kolejny etap sabotowania demokracji, po czym ustąpią jako już i tak spaleni politycznie, bo nawet wyszydzeni na wielu portalach, które przedstawiły ich facjaty i peerelowskie biogramy. A panujący układ PO-PSL zadba o takie przetasowanie szeregów, aby nowa Państwowa Komisja Wyborcza miała bardziej wiarygodny wizerunek u obywateli aniżeli ustępująca PKW. Będzie to zatem jeszcze jedna polityczna manipulacja w elitkach skorumpowanej do cna III RP, a pobocznym skutkiem będzie może zniechęcenie jeszcze większej liczby obywateli do wyborczej absencji. Albowiem obecny chaos wyborczy kompromituje sam system demokracji i o to właśnie chodzi elitkom III PO-PSL, które pazurkami trzymają się raz zdobytej w r. 2007 władzy. A obecnie stan frekwencji wyborczej nie był przecież imponujący:  głosowało niecałe 47% osób uprawnionych do wyborów czyli nieco ponad 14 milionów z uprawnionych do głosu aż 30 milionów Polaków. Oznacza to niestety, że ponad połowie wyborców ( bo aż 16 milionom!) nie zależy na Ojczyźnie i że poprzez swoją absencję dają przyzwolenie na rozkradanie i bylejakość Polski, która pogłębia się z każdym rokiem rządów koalicji PO-PSL. Szesnaście milionów milczących to ogromna ilość obywateli, to nawet większość owej wyborczej masy. Ich milczenie wskazuje, że wyniki wyborów nie są do końca miarodajne.

 

 

     Australijski system wyborczy jest o wiele sprawniejszy, bo zmusza wszystkich obywateli do głosowania pod sankcją sporej grzywny (obecnie bodaj już 200 dolarów). Malkontenci powiedzą, że jest w tym zamach na wolność osobistą obywateli, ale taka opinia nie wytrzymuje krytyki. Demokracja jest systemem powstałym na zasadzie umowy społecznej (contrat social) i właśnie dlatego wymaga jak najszerszej konsultacji wśród obywateli. Każdy obywatel – członek narodowej wspólnoty – ma nie tylko prawo, ale przede wszystkim obywatelski obowiązek wyrażenia swojej opinii o sprawach kraju. A że nieraz duch gnuśny wstrzymuje nas w czterech ścianach domu i nie zachęca do aktu głosowania, dlatego uzasadnioną i słuszną ostrogą jest tu jednak widmo grzywny. Nie powinno ono oburzać zatem zwolenników złotej wolności, która zresztą nie przyniosła dobra Rzeczypospolitej.

 

 

    Tak się składa, że i pani Małgorzata Todd w kolejnym odcinku swych błyskotliwych refleksji ( patrz: „Sterownicy chaosem”, 47/2014) też proponuje grzywnę za wyborczy unik! Propozycja rozsądna, lecz pewnie niestrawna dla układu post-komuny, bo głosowanie powszechne (czyli konsultacja 100% wyborców) mogłoby naruszyć władzę obecnej koalicji.

 

 

     Pasmo wyborczych skandali w wydaniu III RP oczywiście kompromituje idee demokracji, ale obywatele (a zwłaszcza lemingi ) nie wiedzą, że III RP jest zaprzeczeniem demokracji, będąc systemem pseudodemokracji. Owe skandale są więc pochodną pozorów demokracji i,  tak naprawdę, nie mogą obciążać konta instytucji demokratycznych. Niestety, większość obywateli uwierzyła chyba w deklarowaną w r.1989 fasadę demokracji i wszelkie uchybienia przypisuje teraz ...złemu systemowi, który narodził się w Atenach. Psucie reputacji systemowi demokracji  jest na rękę układowi władzy PO-PSL, bo umniejszy to i tak niezbyt wielką ilość chętnych do głosowania. I o to właśnie chodzi rządzącym od r.2007 elitkom: im bowiem mniejsza będzie liczba głosujących, tym lepszy wynik zrobią kandydaci koalicji PO-PSL! Jest to matematycznie pewne, bo elektorat tejże koalicji jest „zwarty i gotowy”, stawia się u urn raczej w komplecie, gdy pospolite ruszenie opozycji jest niestety dość chimeryczne a absencja wyborcza rzędu 53% dowodzi albo uwiądu patriotyzmu, albo utraty wiary w demokrację, do czego doprowadziły poprzednie wyborcze fałszerstwa.

 

 

     Tymczasem wyborcza absencja jest politycznym samobójstwem, czego specjalnie udowadniać chyba nikomu nie trzeba. A jak powiada Grzegorz Braun: „Nie ma przymusu dziejowego, by Polacy popełniali harakiri...”.  Natomiast masowy udział w wyborach –  w razie sprawiedliwego liczenia głosów – jest receptą na chorobę kraju i w końcu usunie rządy koalicji PO-PSL, z gruntu antypolskiej, jeśli tak bardzo przeszkadza jej święto 11 Listopada, by angażować granatową PO-licję do starć z Polakami. I to bez protestów ze strony Belwederu, a może i za jego aprobatą ?

 

 

     W prasie zagranicznej wybory samorządowe w III RP przeszły raczej bez echa, za to odnotowano szaleńca, który podpalił najstarszy dąb w Polsce, w Szprotawie, liczący 750 lat, a zatem pamiętający czasy Bolesława Wstydliwego ( 1238 – 1279).  Dąb zasiano około 1264 AD – a zatem już po najeździe Tatarów. Pisał Jasienica: „Mniej groźna była Litwa. Napady z jej strony dokuczały mocno i wiele kosztowały, zwłaszcza od roku 1264, kiedy to Polacy pobili Jadźwingów i zabrakło przegrody między naszą wschodnią granicą a ziemiami Mendoga”. ( Polska Piastów, str.143 ).

 

 

     Dzisiaj za to nękają nas – i to w samej stolicy - napady dzikusów w kominiarkach, którzy atakują idący spokojnie Marsz Niepodległości. Tak ma wyglądać celebrowanie narodowego święta w rzekomo niepodległym kraju? A tzw.„niepodległe” sądy wytaczają procesy obrońcom demokracji !  Są to praktyki rodem z PRL-u, brutalne traktowanie szermierzy wolności to haniebna karta w i tak pełnych niesławy dziejach III RP, znanych z nierozliczonej serii afer. III RP to państwo policyjne o neo-totalitarnym profilu i – jak definiuje to ponury żart – „k-RAJ agentury”.

                                                                                                   Marek Baterowicz

  

    

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008), "Status quo"(Toronto, 2014). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”. Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.