Bogdan Pliszka: TAŃCZ GŁUPIA TAŃCZ...
data:24 listopada 2014     Redaktor: ArekN

 
Jaka jest recepta na sukces wyborczy? Czy jest sens przekonywać politycznych oponentów? Prezentujemy artykuł Bogdana Pliszki, socjologa i politologa.

lemingi
 
 
 

TAŃCZ GŁUPIA TAŃCZ, WIELKI BAL SOBIE SPRAW, TO WSZYSTKO, CO DZIŚ MOŻESZ MIEĆ...


...śpiewał wiele lat temu zespół Lady Pank. Przypomniałem sobie ten utwór po rozmowie z pewną znajomą, którą – może mało wytwornie, za to bardzo prawdziwie – można określić mianem leminga. Rozmowa z początku dotyczyła samych wyborów i jakości pracy PKW, ale zeszła i na tematy bardziej ogólne: społeczne, polityczne, a nawet ekonomiczne.

Wydawać, by się mogło, że w czwartek już każdy widział, że w PKW dzieje się coś nie tak... Że liczenie głosów idzie zbyt wolno...Że ilość głosów nieważnych musi wzbudzić podejrzenia nawet u fanatycznego wyznawcy PO...Wydawać by się mogło...Mniej więcej pół godziny rozmowy uzmysłowiło mi, jak głęboko się mylę.

 

Znajoma, z którą rozmawiałem nie dostrzegała ŻADNYCH nieprawidłowości w pracy komisji! Najciekawsze jednak nastąpiło chwilę później; dość szybko bowiem dowiedziałem się, że prawicowcy wszędzie widzą spisek! No bo to i Smoleńsk, i seryjny samobójca, i obsesje Macierewicza, i Hofman... W takiej sytuacji poprosiłem, o jakieś konkrety i pierwsze co usłyszałem, to deklaracja, że teraz przynajmniej nie musi się wstydzić za Fotygę (sic)! Na pytanie, na czym ów wstyd polegał, usłyszałem odpowiedź – mało oryginalną – iż przecież wszyscy się z nas śmiali!


Po zakończonej rozmowie, w której usiłowałem pokazać konkretne argumenty: dane GUS, opinie NIK (na czele którego stoi wszak człowiek PO), przykłady jawnie przestępczych działań rządu, szkodzących samej rozmówczyni (rabunek OFE) uzyskałem...nic! Zero! Nul! Jakiekolwiek informacje albo były odrzucane a priori, albo słyszałem kontrargumenty, przy których ten o biciu Murzynów w Ameryce wydaje się zupełnie rozsądny...

 

Czy warto o tym pisać? Warto, bo po ogłoszeniu przez PKW wyników wyborów, tak wśród polityków PiS, jak i wśród sympatyzujących z partią publicystów, dają się słyszeć głosy, że jeszcze nie ta pora, ze jeszcze nie nadszedł czas na protesty, że wciąż wielu ludzi wierzy w medialny przekaz – kryptorządowych – mediów. Problem w tym, że tylko to ostatnie twierdzenie jest prawdziwe. Rzeczywiście wciąż wielu ludzi wierzy w to co usłyszy czy wyczyta w ulubionych mediach; tak było 7 lat temu, tak będzie za rok, gdy nadejdą wybory prezydenckie i parlamentarne. Władza, o tym wie! Władza wie, iż duża część Polaków zachowuje się jak żaba wrzucona do gara z zimną wodą, pod którą potem podpalono gaz; niby jest coraz cieplej, ale żaba tkwi w garze i będzie tam tkwić aż do ugotowania. To wiara opozycji w nagłe ocknięcie lemingów jest tyleż naiwna, co błędna.


Przeciętny leming medialny akceptuje przekaz nie dlatego, by nie miał dostępu do innych źródeł informacji. To bzdura! Praktycznie każdy kto ma chęć, znajdzie informacje, które przeczą lukrowanemu obrazowi rzeczywistości. Wielu je znajduje... I nie piszę tu o twardym elektoracie opozycji, bo taką wiedzę można znaleźć nawet w prasie pogardliwie nazywanej tabloidami. Jej czytelnicy, zresztą, taką wiedzę mają! Oczywiście, że w pogoni za sprzedażą, tabloidy chłoszczą zarówno polityków rządowych, jak i opozycyjnych. Tyle tylko, że zaprzyjaźnione media - by sparafrazować mistrza Wajdę – nie pokazują żadnych afer czy przekrętów strony koalicyjnej. No, chyba że zawartość szamba śmierdzi już tak, iż nie da się udawać, że to zapach lawendy. A i w takich przypadkach temat szybko jest rozmywany, a następnie wyciszany.

Wiara w to, że leming sięgnie po tabloid, jest wiarą wyjątkowo naiwną. Leming głęboko wierzy w swoją przynależność do elity, a nobles obliż, co oznacza, iż jako elita, nie zniży się on do czytania brukowców.


Postawa leminga, to to, co prof. Zybertowicz nazywa odmową wiedzy. Bo ta wiedza jest dostępna, a sięgnięcie po nią nie wymaga czynów heroicznych. Mimo że coraz bardziej czasy współczesne przypominają stan wojenny, to – póki co – II PRL tym chociażby różni się od I PRL, że nie trzeba mieć dojść do podziemia czy opozycji, by stamtąd dostawać powielaczowe gazetki.

Wiara w to, że przeciętnego leminga da się przekonać, iż czasy, w których żyje, nie są najlepsze z możliwych, iż nie są dopełnieniem się polskiej historii, jest tyleż naiwna, co samobójcza. Typowy leming to 30 – 40-latek, który wdzięczny jest losowi ( bo w Boga wszak nie wierzy, a przynajmniej nie wtedy, gdy jest w Wawie) za to, że przyszło mu żyć w tak wspaniałych czasach. W przeciwieństwie do ludzi starszych i młodszych(!) od siebie uważa za zaszczyt fakt, że jest obywatelem Unii Europejskiej, a każdy głos krytyczny wobec Komisji czy Parlamentu Europejskiego traktuje jak bluźnierstwo. Na każdym kroku podkreśla, że jest Europejczykiem, lecząc tymi deklaracjami swoje kompleksy, tym większe im dalej jest z jego Pierdziszewa do Wawy. I nie chodzi tu o konkretne miejsce czy wręcz obśmiewanie prowincji. Chodzi o postawę, w myśl której rechoczę przy dowcipach Wojewódzkiego, popieram walkę z pedofilią wśród czarnych, jednocześnie zaciekle broniąc Polańskiego czy Allena, piję poranne espresso, nawet jeśli budzi odruch obrzydzenia, cmokam nad dziełem Stuhra, bo przecież całej Wawie się podoba, z niesmakiem patrzę na kiboli, zachwycając się paradami równości...

Próba pozyskania takiej osoby dla opozycji, to jak wiara w członkostwo Czarnego w Ku Klux Klanie. Dostrzeżenie rzeczywistości taką jaka jest, wymaga pewnego wysiłku, a tego od czytelnika elitarnych gazet i tygodników trudno wymagać. Wszak one tego nie wymagają! Zamiast tego podają gotowe matryce, które wystarczy sobie przyswoić...

Że wtórne, że przerabiane na Zachodzie 40-50 lat temu? By o tym wiedzieć też trzeba poczynić pewien wysiłek umysłowy, na który leming nie jest gotów. Moja rozmowa z przedstawicielką tego gatunku przekonała mnie, że wymaganie jakiejkolwiek głębszej wiedzy na dowolny temat skazane jest na klęskę! Historia, socjologia, polityka, ekonomia, geografia, biologia -ba!- gastronomia, to pojęcia dla leminga tyleż obce, co wrogie!


Niejaki Władimir Ilicz Uljanow- ksywa partyjna Lenin - w 1902 roku zadał sobie pytanie Что делать? I chyba nadeszła już pora, by to samo pytanie zadali sobie liderzy PiS? Wiara w to, iż uda się przekonać do siebie lemingi, chyba już nawet wśród nich jest coraz słabsza? Choćby dlatego, że definiowanie lemingów jako narodu, a nawet społeczeństwa, jest i błędne i naiwne. To trochę jak z wiarą dobrego chłopaka, że da się przekonać pannę nie najcięższych obyczajów, w której się zakochał, do porzucenia pracy w lupanarze... Jak to zrobić, gdy za godzinę swojej pracy dostaje więcej, niż kasjerka z hipermarketu za cały dzień? Pora spojrzeć na rzeczywistość cynicznie, za to realnie i zrozumieć, że ta część wyborców jest stracona.

Pora też z większą sympatią spojrzeć na różne – często zresztą krytyczne – środowiska, które nie tylko diagnozują sytuację podobnie jak PiS, ale i gotowe są podjąć działania, by ją zmienić.


Sukces Orbana polegał na tym, iż przyciągnął do siebie niezadowolonych, nie zawracając sobie szczególnie głowy tym, co ich dzieli. Wiedząc jednak, że łączy ich niezgoda na trwanie zgniłego, skorumpowanego, obrzydliwego systemu zbudowanego na kłamstwie rządzących.

 

Bogdan Pliszka

 

 

 

Bogdan Pliszka. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego, socjolog i politolog. Obecnie pracownik Politechniki Śląskiej. Poza pracą podróżuje, fotografuje, trenuje karate tradycyjne, komentuje w mediach wydarzenia polityczne. W miarę możliwości publikuje swoje teksty na portalach internetowych.

 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.