Podane wyżej wartości są rezultatem analizy przeprowadzonej przez Eurostat, która uwzględniła olbrzymią emigrację zarobkową. Dużo bardziej optymistyczne są wyniki GUS-u (38,5 miliona), który masowych wyjazdów nie dostrzega.
Demograficzna katastrofa pogłębia się, chociaż do lat powojennych jeszcze nam daleko. Ale czym innym są zniszczenia wojenne, połączone z późniejszym wysokim wskaźnikiem narodzin, a czym innym starzejąca się i kurcząca populacja, równoczesna masowa emigracja młodych ludzi i brak perspektyw na odwrócenie tej sytuacji.
Główny Urząd Statystyczny przewiduje, że w 2050 roku w Polsce będzie mieszkać niecałe 34 miliony mieszkańców. Zapewne i tym razem urzędnicy nie wzięli pod uwagę emigracji- przy obecnym tempie ucieczki za granicę możemy założyć, że w kraju pozostanie co najwyżej 30 milionów ludzi i liczba ta nadal będzie spadać. A to już poziom z 1960 roku... Naturalną koleją rzeczy będzie spadek konkurencyjności gospodarki, problemy budżetowe i malejące znaczenie na arenie międzynarodowej. Degradacja państwa i społeczeństwa nie będzie stopniowym spadkiem w wysokiego pułapu, lecz systematycznym powiększaniem obszarów ubóstwa, nędzy i wykluczenia społecznego.
Czy istnieje plan, który będzie w stanie odwrócić ten kataklizm? A może pozostaje nam już tylko bierne przyglądanie się, jak powoli, lecz nieodwracalnie umiera Polska?