Pisaliśmy w zeszłym tygodniu o listach, do Kancelarii Prezydenta i warszawskiego Ratusza w sprawie budowy pomnika upamiętniającego ofiary ze Smoleńska. Okazało się, że akcja wcale nie była spontaniczna. Kilka osób z rodzin ofiar dostało list, który przesłały dalej, aż trafił do Kancelarii Prezydenta.
Dziennikarz wpolityce.pl, po otrzymaniu e-maila pokusił się o zbadanie szczegółów załącznika, czyli samego listu.
Większość elektronicznych dokumentów zawiera w sobie dane, zwykle ukryte dla zwykłego użytkownika. Między innymi datę powstania i modyfikacji, czasem miejsce, inicjały użytkownika, nazwę komputera, na których powstały. Dane nie są trudno dostępne, wystarczy prawym przyciskiem myszy wybrać na dokumencie WŁAŚCIWOŚCI, o później wejść w zakładkę SZCZEGÓŁY.
W świecie skomputeryzowanym, trudno być anonimowym. Oczywiście, są na świecie ludzie, którzy potrafią tę anonimowość zachować lub utrudnić wykrycie danych twórcy. Ale najwidoczniej pracownicy Kancelarii Prezydenta do nich nie należą. Pewnie doskonała znajomość Excela i właściwe nazwisko wystarcza za całe CV.
Okazało się, że list wyszedł z Kancelarii Prezydenta RP. Co ciekawe mógł powstać nawet w sierpniu, bo sierpniowa jest data ostatniego wydruku.
Co może być celem tak zsynchronizowanego zainteresowania budową pomnika? Czy ma to związek z żądaniami upamiętnienia bolszewików, którzy nieśli nam „wolność” w 1920 roku?
A może trzeba znowu w społeczeństwie pojątrzyć, przed Konferencją Smoleńską.
Postscriptum - w komentarzu Redakcji poniżej.
- red.
Dodatek od Shork.
Proponuję zrobić eksperyment, wysłać jakiemuś znajomemu plik stworzony przez siebie, niech sprawdzi szczegóły, później niech wyedytuje dokument, poprawi, zapisze i znowu sprawdzi szczegóły. NIe będe podpowiadał wyniku.
Przy okazji, niech sprawdzi, czy cudownie pojawi się data ostatniego wydruku sprzed dwóch miesięcy.