Chłopcy wracają z lasu
data:11 października 2014     Redaktor: husarz

Uroczystości upamiętniające żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych oddziału „Bartka” z Podbeskidzia

 

 

27.09.2014 w miejscowości Barut (na polanie Hubertus) blisko Strzelec Opolskich, kolejny raz miały miejsce kolejna rocznica mordu na żołnierzach Podziemia Niepodległościowego zgrupowania Henryka Flame „Bartka” w 1946 roku.

 

Polana Hubertus znana jest na Śląsku jako „Śląski Katyń”, gdzie co roku pod krzyżem, symbolizującym miejsce mordu odbywają się coroczne patriotyczne uroczystości, upamiętniające ofiary zbrodni komunistycznej.

 

We wrześniu 1946 roku w lesie niedaleko miejscowości Barut położonej na granicy woj. śląskiego i opolskiego komuniści zamordowali nieznaną liczbę żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych z Podlala – Henryka Flamego ps. „Bartek”. W sumie z rąk UB-NKWD zginęło około 200 młodych żołnierzy z Podbeskidzia, okolic Baraniej Góry, którzy zostali zwabieni przez agentów UB obietnicą wyjazdu na Zachód. Żołnierzy przewieziono do obecnego województwa opolskiego kilkoma transportami ciężarówek.

 

Pierwszą grupę około 70 młodych mężczyzn zamordowano na początku września w Starym Grodkowie. To była egzekucja – strzał w tył głowy nad wykopanym grobem.

 

Żołnierzy z drugiego transportu między 10-15 września 1946 roku wysadzono w powietrze w zaminowanym bunkrze w Starym Grodkowie.

 

Około 25 września 1946 roku żołnierzy „Bartka” z trzeciego transportu zamordowano na polanie „Hubertus” w lesie koło Baruta. Spędzono ich do zaminowanej stodoły i wysadzono prawdopodobnie za pomocą min przeciwczołgowych, które wcześniej umieszczono w podłodze budynku, gdzie podstępnie UB rozlokowało żołnierzy na noc, by odpoczęli a rano mieli dalej jechać „na Zachód”. Szczątki spalono i najprawdopodobniej pogrzebano w dwóch mogiłach zbiorowych.

 

Tych, którym udało się uniknąć masakry, doprowadzono przed komunistyczne sądy i skazano na śmierć.

 

O tej komunistycznej zbrodni przez lata nie wolno było mówić. Miejsce to upamiętniono dopiero po przemianach ustrojowych w 1989 roku. Dziś stoi tu postawiony przez miejscową ludność krzyż (prawdopodobnie z 1956 roku), pod którym co roku w każdą ostatnią sobotę września odprawiana jest Msza Święta i odbywa się Apel Poległych. Pamięć o pomordowanych ocalił od zapomnienia między innymi Światowy Związek Żołnierzy Arami Krajowej – Oddział w Gliwicach.

 

Największą i najgłośniejszą operacją kapitana Flamego było jego wkroczenie ze swoimi żołnierzami 3 maja 1946 roku do Wisły i przeprowadzenie tam uroczystej defilady wojskowej z okazji święta konstytucji. W mieście zajętym przez partyzantów ludowe wojsko, po rozmowie z nimi, zostało w koszarach i przyglądało się maszerującym w szyku żołnierzom, a funkcjonariusze MO i UB zabarykadowali się od środka. Po całodniowej obecności w mieście partyzanci wycofali się w kierunku Baraniej Góry. Tego dnia nie padł ani jeden strzał. Informacja o tym bezprecedensowym wydarzeniu dotarła do samego prezydenta Bieruta, który nakazał natychmiastowe rozprawienie się z "bandą Bartka".

 

Wszelkie próby fizycznej likwidacji partyzantów nie przynosiły żadnych rezultatów. Werbunek informatorów wśród ludzi z ich siatki również okazał się nieskuteczny. Nawet w Departamencie III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie podjęto działania w celu infiltracji i likwidacji zgrupowania NSZ. Operacji tej nadano kryptonim "Lawina". Polegała ona na stworzeniu w całości fikcyjnego, kierowanego przez agentów UB, Okręgu Śląskiego NSZ.

 

Poszukiwania na Podbeskidziu i Żywiecczyźnie przeprowadzone przez archeologów z Muzeum Śląskiego w Katowicach i saperów z Gliwic w kilkunastu miejscach niewiele dały. Wykopano łuski po pociskach do radzieckich pistoletów TT i pepeszy. Do najcenniejszych znalezisk należą fragmenty kości i czaszek. Najprawdopodobniej tylko tyle pozostało po zamordowanych partyzantach ze zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych kapitana Henryka Flamego, którzy blisko 67 lat temu prowadzili walkę z reżimem komunistycznym w Polsce. Historia tej zbrodni wciąż pozostaje zagadką.

 

W czerwcu 2010 roku prokurator katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Nalepa umorzył postępowanie mogące wyjaśnić miejsce mogił naszych zamordowanych Bohaterów...

 

Jedyną szansą na identyfikację ofiar jest, o ile to możliwe, pobranie DNA z fragmentów odnalezionych kości. Archeolodzy i badacze historii podkreślają, że nie jest to koniec poszukiwań mogił żołnierzy podbeskidzkiego NSZ. Planują też prowadzić prace w tym kierunku w Starym Grodkowie, Podlesiu i innych miejscach na Śląsku i Podbeskidziu. Dla żyjących jeszcze rodzin bardzo ważne jest, by mogły w końcu poznać miejsce spoczynku ich najbliższych i zapalić symboliczny znicz.

 

PS: Nie zapomnę młodej kobiety z Podbeskidzia, która przyjechała na tegoroczne uroczystości na polanę Hubertus, gdzie chciała oddać hołd zamordowanym żołnierzom, dla której ten haniebny  mord jest wyjątkowo bliski jej sercu, mimo iż wśród zamordowanych żołnierzy nie zginął nikt z jej rodziny. Ale uważała to za obowiązek przyjechać, gdyż jak powiedziała ONI pochodzili z tych samych okoli co ona. Widać po tej osobie, że będzie starała się zrobić co w jej mocy, by pomóc odnaleźć miejsca zamordowania „chłopców z jej okolic”...

 

 

Piotr Świerczyński



Materiał filmowy 1 : Wystąpienie prof. Krzysztofa Szwagrzyka - Barut 27.09.2014

Galeria do artykułu :
Zobacz więcej zdjęć ...





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.