Analiza teczki personalnej i teczki pracy prof. Witolda Kieżuna - cz.2.
data:03 października 2014     Redaktor: Redakcja

W związku z trwającą obecnie ożywioną dyskusją na temat życiorysu prof. Witolda Kieżuna głos zabiera również  wiceprezes naszego Stowarzyszenia - p. Jacek Kazimierski. Publikujemy dzisiaj drugą część jego opinii w tej sprawie;
cz.1. pod linkiem TUTAJ.

 
Wstęp
Niniejsza analiza, rzetelna na tyle, na ile to możliwe w tak bardzo krótkim czasie, oparta jest na dokumentach SB zawartych w teczce personalnej oraz w teczce pracy prof. Witolda Kieżuna. Mogę nie mieć racji i mylić się w ocenie ich zawartości, ale uczciwie i chyba w wyważony sposób przedstawiam swoją analizę pod publiczny osąd.
Nie jestem grafologiem ani nie znam się na lustracji. Uważnie przeanalizowałem teczkę personalną prof. Kieżuna (211stron, tom 3) oraz na razie pobieżnie teczkę pracy (472 strony, tom 2), tj. tylko oryginalne, pisane odręcznie, rzekomo przez prof. Kieżuna, „donosy informacyjne” . Przeglądając powierzchownie te pisane „donosy”, szczególnie w teczce pracy, wszystko wskazuje na to, że Profesor był cennym TW o pseudonimie Tamiza. Ale im bardziej zagłębimy się w tę mroczną lekturę, im dokładniej przyjrzymy się jej zawartości , sprawa zaczyna wyglądać zgoła inaczej. Preparowano pisma, także te pisane ręcznie, fałszowano wielokrotnie podpis-pseudonim Tamiza, nagle też okazało się, że Tamiza zaczyna donosić na … prof. Kieżuna. Po prostu Tamiza pisał o Profesorze .. w trzeciej osobie. Takich przypadków było naprawdę dużo, o czym dalej.
Nasuwa się, poparte przykładami, mocne podejrzenie, że wiele materiałów, załączonych w teczkach SB jako oryginalne notatki prof. Kieżuna, w ogóle mogły nie być pisane ręką Profesora.
Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, że Tamizą były osoby (nie jedna osoba) z najbliższego otoczenia Profesora na uczelni i w Stronnictwie Demokratycznym, współpracujące z SB (na Profesora, co wiemy z materiałów SB, donosiło co najmniej trzech TW, ale nie o nich myślę). To one być może donosiły, przechwytywały dokumenty Profesora (oficjalne materiały i własne notatki, analizy, oceny, listy, konspekty wykładów itp.) i przekazywały je konkretnym funkcjonariuszom SB, którzy robili z nich użytek. To by oznaczało, że ktoś w SB na tej podstawie musiał sporządzać „doniesienia informacyjne”. Charakter pisma wskazuje, że była to prawie zawsze ta sama osoba, ale też co najmniej w kilku miejscach oryginały odręcznych notatek miały inny charakter pisma, a też były podpisane Tamiza.
Spotkania funkcjonariuszy SB z Profesorem, które na pewno miały miejsce, choćby w związku z licznymi wyjazdami zagranicznymi i zapraszaniem wielu zachodnich naukowców do Polski, mogły być pretekstem do uwiarygodnienia stworzonego systemu pod kryptonimem „Tamiza”. Środowisko naukowe to inteligentni ludzie i z pewnością wymagało to zastosowania wyrafinowanych metod tym bardziej, że chodziło u usidlenie uznanego naukowca.
Po uważnej lekturze oceńcie Państwo sami, czy moja hipoteza może być prawdziwa.
 
Nie chcę nikogo gloryfikować ani sądzić, ale te czy inne hipotezy wymagają rzetelnej weryfikacji niezależnych historyków, a część wątpliwości jest niezwykle prosta do zweryfikowania. Dlatego stanowczo domagam się rzetelnej lustracji i kwerendy prof. Witolda Kieżuna, wszystkich, nie tylko wybranych dokumentów, a szczególnie pilnie analizy grafologicznej materiałów pisanych odręcznie i złożonych przez Tamizę podpisów.
 
Teczka personalna (tom 3)
Prof. Witold Kieżun już na przełomie lat 60. I 70. był wybitną osobistością, naukowcem znanym, cenionym i współpracującym z wieloma renomowanymi uczelniami na świecie oraz licznymi zachodnimi naukowcami. Ceniony był także w Polsce, chociaż na pewno nie przez PZPR. 21 stycznia 1973 r. z inicjatywy Podstawowej Organizacji Partyjnej został zdymisjonowany z funkcji kierownika Zakładu Prakseologii, a jednocześnie zrezygnowano z jego wykładów na UW oraz wstrzymano produkcję książki, zakazano też cytowania publikacji.
To mógł być początek zarzucania sieci na ambitnego naukowca, chociaż już wcześniej SB inwigilowała Profesora m.in. w związku z jego działalnością przeciwko PZPR w Stronnictwie Demokratycznym (SD). Nie do wiary, prawda? Prof. Kieżun był w latach 1965-1968r. w SD w grupie reformatorów, w ostrej opozycji do kierownictwa tej „partii”, za co SB rozpracowywała także Profesora. Młodzi reformatorzy, do których należał Profesor, wysunięty przez nich na delegata na kongres SD , próbowali przekształcić SD w partię ogólnonarodową, przeciwwagę dla PZPR. Służba Bezpieczeństwa oczywiście temu zapobiegła, uruchamiając akcję pod kryptonimem „Młodzi”, nr 44830/II (str. 0016 i 0046, t.3).
 
Pierwszy rozpracowujący Kieżuna Sb-ek, kpt. SB T. Szlubowski (dalej będę używał skrótu kpt. SB Sz.), tak charakteryzował profesora jeszcze przed pierwszym spotkaniem: …”Jest samodzielnym pracownikiem naukowym. Ma opinię ambitnego, aktywnego naukowca w w/w specjalności [w dziedzinie prakseologii ]. Uchodzi za najlepszego specjalistę w kraju. Zabiegał o niego dla swojego ministerstwa tow. Wrzaszczyk, Obecnie zabiega o niego i MON…” (04.04.1973, str. 0048, tom 3, notatka kpt. SB Sz.).
Pomimo nagonki na Uniwersytecie Warszawskim nie podjął wtedy pracy na etacie dla tych instytucji, pozostając samodzielnym pracownikiem naukowym. Prowadził wykłady i prelekcje dla kadry kierowniczej wielu firm i uczelni w kraju i zagranicą, także w MON. Jakiś czas po dymisji z funkcji kierownika otrzymał telefon z MON z propozycją wykładu dla kadry kierowniczej ws. podstawowych zasad organizacji pracy. Jak opisał to w rozmowie biograficznej (książka-wywiad „Magdulka i cały świat” wydanej w 2013 r., str. 396-401), lecąc tym samym samolotem na jedyny wykład na poligonie w Drawsku poznał też Jaruzelskiego.
Tak, był już wtedy wybitnym naukowcem, powszechnie szanowanym i cenionym przez środowiska naukowe, także te opozycyjne w kraju i zagranicą, dlatego z jego wiedzy na temat organizacji pracy i zarządzania chętnie korzystało wiele firm i osób, bez względu na różnice dzielące ówczesne kraje socjalistyczne i kapitalistyczne. Zresztą z tego powodu specyficznie i z nieskrywanym uznaniem oceniali go także funkcjonariusze SB, zanim jeszcze doszło do pierwszego spotkania. A po pierwszym kontakcie z Profesorem, funkcjonariusz SB kpt. Szlubowski tak opisał jego walory osobiste i cechy ujemne (str. 48, t.3).: …” sposób bycia swobodny, posiada łatwość w prowadzeniu rozmowy w sposób interesujący oraz poprawny, unika zadrażnień i stara się być grzecznym, ale nie służalczo, lecz zachowuje się z godnością. Wybitnie inteligentny, spostrzegawczy, ale też stosunkowo naiwny” …
Trudno się nie zgodzić z tą opinią. Może z wyjątkiem „naiwności”, była ona powszechna i miała wpływ na swobodę i łatwość w nawiązywaniu i utrzymywaniu kontaktów w Polsce i na świecie (władał biegle kilkoma językami). Pozostaje zastanowić się, na ile groźne mogły być te piękne cechy charakteru Profesora w konfrontacji z machiną systemu totalitarnego. Na pewno nie pozostały bez wpływu także na klimat rozmów i spotkań z SB, nieuniknionych z racji jego aktywności zawodowej, pozycji w świecie naukowym, w związku z zapraszaniem do Polski setek naukowców z krajów kapitalistycznych. Było to powodem inwigilowania Profesora, podsłuchiwania i przesłuchiwania przez SB, licznych donosów kilku TW SB rozpracowujących prof. Kieżuna. Gdyby Profesor miał nieco bardziej szorstki charakter, części z tych spotkań z SB pewnie mógł uniknąć. Mógł też zrezygnować z wyjazdów, wykładów i kontaktów z naukowcami i uczelniami zagranicznymi, ale czy na pewno powinien? Mając dzisiejszą wiedzę o dalszych losach Profesora, jego postawie i znaczeniu dla Polski, także, a może przede wszystkim w III RP oraz świadomość, że nikomu nie wyrządził krzywdy, odpowiedź jest raczej prosta. Ryzykowna i dwuznaczna gra z SB, głównie związana z kwestiami paszportowymi , usprawiedliwia częściowo ten niełatwy wybór, pozostawiając jednak dyskomfort moralny.
A oto opinia nt. prof. Kieżuna po latach „współpracy”, z 22 kwietnia 1978 r., napisana przez ppłk. J. Sobieszczuka, z-cę Naczelnika Wydz. III Dep. III MSW, opisana w liście do Nacz. Wydz. III KS MO w Warszawie w związku z informacją otrzymaną od źródła operacyjnego „Waldemar” (str. 125, t.3): „Mając na uwadze rozliczne kontakty zagraniczne i krajowe z osobami wrogimi oraz deklarowaną niejednokrotnie antysocjalistyczną postawę przez prof. Kieżuna – uprzejmie proszę o objęcie wym. kontrolą operacyjną w ramach pracy operac. sprawdzenia”. Źródło „Waldemar” cytował m.in. taką wypowiedź profesora: ”Rządzi nami banda łobuzów, która okłamuje się wzajemnie, za państwowe pieniądze buduje sobie wille i używa luksusowego życia”… Dziwne to opinie jak na tak cennego TW Tamiza.
Na pierwszym spotkaniu z kpt. SB T. Szlubowskim, 25.04.1973r., wtedy jeszcze doc. dr hab. Witold Kieżun sporządza własnoręcznie i podpisuje oświadczenie. Witold Kieżun oświadcza, „że całą część rozmowy prowadzonej ze mną dnia 25.IV.1973 w KSMO zachowam w tajemnicy” (str. 26). Oto okoliczności, w jakich doszło do podpisania tego dokumentu. Tak o tym pisze prof. Kieżun i nie ma powodu, by nie wierzyć jego słowom:
…”25 kwietnia 1973 r. zadzwonił do mnie kpt. Szlubowski i zaprosił mnie bardzo grzecznie, wręcz serdecznie, na prywatną rozmowę do swojego mieszkania przy ulicy Jasnej …opowiedział, że jego syn Krzysztof chciał studiować w Instytucie Politologii kierowanym przez doc. Kukułkę. Tłumaczył, że dostanie się na studia w normalnym trybie jest wręcz niemożliwe, ale pomogłaby moja protekcja, ponieważ, żona prof. Kukułki była moją doktorantką. Oświadczył, że byłby wdzięczny za pomoc. Kończąc rozmowę, prosił jednak o podpisanie oświadczenia, że zachowam w tajemnicy całą treść konwersacji. … Okazuje się, że to właśnie zostało potraktowane jako dobrowolna zgoda na współpracę z określeniem synonimu. To wszystko było mi nieznane. Oczywiście nie zgodziłbym się na tę rolę. Kapitan Szlubowski w ten sposób po prostu mnie oszukał” …
Niestety, tej postawy pochwalić nie można, profesor poszedł na to spotkanie dobrowolnie, było ono „prywatne” i do uniknięcia, chociaż SB i tak nie zrezygnowałaby z kolejnych prób zwerbowania Profesora. Czy to był początek „współpracy”? Nie ma dowodów na to, że były to spotkania groźne dla kogokolwiek. Niepoważna jest naciągana interpretacje dotycząca rzekomych szkód wyrządzonych prof. W. Chrzanowskiemu, którego SB, jeszcze przed pierwszym spotkaniem z prof. Kieżunem, nazywała figurantem. Gdyby tą samą metodologię i standardy ocen zastosować do płk. Ryszarda Kuklińskiego, bo też kluczył, grał, spotykał się z Jaruzelskim itp., to efekt byłby podobny - zdrajca. Podobnie pewnie byłoby ze „zdemoralizowanym” bł. Jerzym Popiełuszko, któremu SB preparowało teczki.
Po przeanalizowaniu teczki personalnej całkowicie zgadzam się z profesorem, który w wywiadzie Do Rzeczy stwierdza, że zawartość teczki składa się …”w dużej większości z setek zarejestrowanych i czytanych listów (w posiadanym aktualnie zestawieniu części kontrolowanych listów ich liczba dochodzi do 400), podsłuchu rozmów, podsłuchu laserowego zainstalowanego w moim mieszkaniu, podsłuchu telefonicznego, a także wyboru fragmentów moich opracowań z dziedziny zarządzania oraz pewnej liczby artykułów prasowych i wreszcie własnej – jak się okazało wręcz wybitnej – pomysłowości kpt. Szlubowskiego”… Materiał w teczkach całkowicie potwierdza ten sposób gromadzenia „materiałów” przez kpt SB Sz. Które z nich były napisane odręcznie przez Profesora, a które sfałszowane? Wtedy nie było jeszcze komputerów i Internetu, o czym niektórzy raczą dzisiaj zapominać. Wszystkie notatki, analizy, konspekty, listy (nie było maili), materiały związane z wykładami krajowymi i zagranicznymi, wizytami gości (ich charakterystyki, CV), nie mówiąc już o pracy zawodowej w dziedzinie prakseologii (dot. m.in. zarządzania i organizacji pracy), trzeba było przygotowywać ręcznie i ewentualnie przepisywać na maszynie (często robiły to w przypadku takich osób asystentki czy sekretarki). To była kopalnia wiedzy dla SB, która z łatwością mogła wejść w ich posiadanie, przechwytując choćby korespondencję.
Nie ma żadnych dowodów na to, że profesor pobierał od SB jakiekolwiek wynagrodzenie, czego zresztą nikt nie podważa. Podejrzany i mało wiarygodny jest też „Arkusz wypłat i świadczeń” (str. 175 t.3) za cały okres kontaktów z SB. W wykazie w ciągu 8 lat wymienione są 4 pozycje (5 prezentów):
- prezent imieninowy (materiał na garnitur – sic!) przekazany 12.11.1975 (Szlubowski)
- prezent noworoczny (kosz delikatesowy i zegarek na rękę) przekazany 28.12.1976 r. (Szlubowski)
- upominek [imieninowy]przekazany 30.03.1978 r. (mjr Feliś) (str. 195)
- prezent noworoczny (butelka koniaku) przekazany 02.01.1979 r. (płk Kasperski)
Na żadnym dokumencie nie ma podpisu o przyjęciu prezentu. SB-cy mogli dowolnie w ten sposób wyłudzać pieniądze, o czym świadczą manipulacje opisane poniżej. W wykazie są 3 prezenty noworoczne i 2 imieninowe oraz żadnych pieniędzy, co potwierdza SB. Zastanawiąjące są adnotacje o prezentach rzeczowych, a jeden z nich szczególnie interesujący: z notatki służbowej SB z 9 marca 1974r., podpisanej przez mjr SB Felisia wynika, że profesorowi w marcu tego roku został wręczony upominek imieninowy. Tyle tylko, że taka pozycja jest w wykazie, ale w 1978r. i zapisana została pod datą 30.03. 1978r. (wydał mjr A. Feliś). Z kolei w „Charakterystyce” napisanej przez kpt. SB Sz. 24 marca 1975r. (str. 188-189) czytamy: Z uwagi iż z SB współpracuje bezinteresownie wynagradzany nie jest, w jednym przypadku wyróżniono go upominkiem z okazji jego imienin. Tymczasem zgodnie z wykazem pierwszy prezent (znowu imieninowy – materiał na garnitur) podobno wręczono, ale dopiero 12.11.1975 r., a tej wspomnianej wyżej przez kpt. SB Sz. pozycji nie ma w wykazie. Poza tym, według SB Profesor obchodził imieniny … dwa razy w roku - w marcu i listopadzie.
Po pierwszym spotkaniu w teczce personalnej pojawia się podobno własnoręcznie sporządzona przez prof. Kieżuna 10.05.1973 r. notatka o swoich kontaktach zagranicą: rodzinnych, naukowych i towarzyskich. Nie ma ona adresata i nie wynika z niej, że została sporządzona dla SB. Kpt. Sz. sporządza maszynopis o identycznej treści. Następnie obydwa dokumenty (oryginał i maszynopis) tytułuje własnoręcznie: Oświadczenie (nie zrobił tego prof. Kieżun). Wszystko wskazuje na to, że z racji wykonywanej pracy dokument mógł być sporządzony dla kogoś innego i w całkiem innym celu i SB wykorzystało jego treść. Tak czy inaczej jest on kompletnie bez znaczenia, miejsca i organizatorzy odczytów znane były także PAN. W opisie znajdują się nazwiska osób przychylnych Polsce, co raczej mogło tylko pomóc im w późniejszych podróżach do naszego kraju. Informacje były całkowicie zbieżne z wiedzą już posiadaną przez służby być może dlatego, że na Profesora donosił jego przyjaciel z czasów wojny o ps. „Waldemar” i mógł wejść w posiadanie tych notatek (zresztą na profesora donosiło SB kilka innych osób). Był to nic nieznaczący i nikogo nie obciążający raport. Kpt. SB Sz. podsumowuje i poświadcza własnoręcznie: „Ujęte przez niego informacje pokrywają się całkowicie z uzyskanymi przez nas danymi w czasie opracowywania go przez „W””… (Str. 61-66 i str. 75-76, t.3)
17.05.1973r. kpt. SB Sz. tworzy kolejny dokument zatytułowany „Doniesienie informacyjne” (ze słów), związany z akcją wystawienia płyty pomnikowej poległym ”Harnasiowcom” i aktywnością W. Chrzanowskiego w tej sprawie. W dokumencie nie ma żadnej konkretnej informacji, którego dnia i gdzie odbyło się spotkanie (napisał tylko „kawiarnia”), co jest dziwne, ponieważ w innych tego typu dokumentach są konkretniejsze informacje, np. L.K. (pewnie Lokal Konspiracyjny) „Śródmieście” (str. 80-81). W wystawieniu płyty pomnikowej „Harnasiowcom” uczestniczył także Profesor. Wszystko odbywało się oficjalnie, za zgodą ZBOWiD. Płyta miała być odsłonięta w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, a Witold Kieżun był jednym z ofiarodawców i przekazał na ten cel znaczną sumę.
 
14 lipca 1973 r. (str. 82, t.3) kpt. SB Sz. pisze kolejne „doniesienie informacyjne”, (godz. 10.00 L.K. „Śródmieście”) pisane najwyraźniej na podstawie przejętych luźnych notatek Profesora i podpisuje go „na maszynie” … Tamiza! Tymczasem w oryginalnych luźnych notatkach prof. Kieżuna nie ma daty, podpisu, a tym bardziej pseudonimu. Co ciekawe, w wykazie dot. narkomanów z otoczenia syna Profesora, leczących się przymusowo w szpitalach (wszystko wskazuje na to, że sporządzonym na użytek własny), znalazła się też córka komendanta woj. MO. Profesor podobno przekazał też SB jakiś list zdegenerowanej narkomanki z Olsztyna, ale tego listu jakoś w teczkach nie znalazłem.
Na str. 84-85 załączono podobno własnoręcznie napisany przez prof. Kieżuna dokument dot. Stronnictwa Demokratycznego (rodzaj wyjaśnienia). Bez wątpienia to dokument sporządzony i związany z aktywnością Profesora w SD. Oryginalny dokument napisany piórem nie ma daty, tymczasem kpt. SB Sz. sam dopisuje długopisem datę 12.IX.73 i tym samym długopisem co w przypadku innych pisanych odręcznie notatek dodaje słowo „Oświadczenie”. Dodaje ręcznie dopisany komentarz: „Uwaga: Tamiza w dniu 13.IX.73 w czasie spotkania dodatkowo napisał i przekazał niniejsze oświadczenie”…
31.10.1973 r. (str.87-89, t.3) kpt SB tworzy kolejne doniesienie (maszynopis SB-ka) bez podania miejsca. To projekt programu pobytu Witolda Kieżuna w USA, przygotowany z pewnością wcześniej w związku z planowanym przez Profesora wyjazdem. Trudno o inną ocenę - to kolejny prawdopodobnie przejęty przez SB dokument potraktowany jako donos.
24.12.1973 (str.90) (Wigilia) - kolejne „doniesienie” nt. sytuacji w SD (tylko maszynopis SB-ka) bez podania miejsca podpisane na maszynie Tamiza.
Pod tą samą datą, 24.12.1973r. na str. 91 znajduje się niepodpisane (!) pismo przewodnie do naczelnika Wydz. III Biura „W” z załączonym listem do prof. Michela Croziera (str. 92). Załączony, przetłumaczony na język polski list nie ma daty, Profesor składa w nim życzenia świąteczne i prosi o opinię w związku z planowanym wyjazdem w 1975 r. do Stanford California. Na tym liście jest adnotacja: „ Tłumaczenie listu wykonane przez Tamizę. 24.12.1974r.”. Tak – list jest z 1974r., pismo przewodnie z 1973r., a wyjazd miał nastąpić w 1975r. Pomyłka? Jeśli Tamiza przetłumaczył list, to dlaczego nie przetłumaczył także CV? Na kolejnych stronach teczki personalnej ( 93-103), zamieszczone jest CV Profesora przechwycone najwyraźniej przez SB (maszynopis napisany przez Profesora w języku angielskim). Dokument ma wprawdzie datę 01.10.1973, ale w części „Publications” punkt 2, 5, 6 i 7 odnosi się do 1974r. Ten dokument również przetłumaczono na język polski, ale tym razem o dziwo jest adnotacja, że tłumaczenia dokonali: Kazewicz Wydz. II KSMO i Kopczyńska W.PiD.O. KSMO.
Na kolejnych stronach teczki personalnej znajdujemy doniesienia na prof. Kieżuna przez KWMO w Gdańsku. W piśmie do Naczelnika KSMO gdańska milicja pisze, że w związku „z kontaktami profesora z ks. Jerzym Buxakowskim, kurialistą pelplińskim członkiem Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Rodzin, który ma skrajnie reakcyjne poglądy polityczne” proszą o dane nt. KIERZUNA (pisownia oryginalna) (28.12.1975r., str. 110).
W teczce podane są również liczne przykłady inwigilowania prof. Kieżuna w związku z jego kontaktami z obywatelami z krajów kapitalistycznych przyjeżdżającymi do Polski (str.119-120 – doniesienie na Profesora przez KW MO w Koszalinie do KS MO). Na str. 125-129, z datą 12.04.1978, znajduje się doniesienie na Profesora złożone przez współpracownika SB o pseudonimie „Waldemar”, który m.in. donosi, że …”K [Kieżun] powiedział, że w czasie pobytu w Ameryce w rozmowach z ludźmi, którzy byli w łagrach w ZSRR i doszedł do przekonania, że ten bolesny okres nie można zapomnieć i trzeba zbierać dokumentację dla celów praktycznych obecnie i przyszłych pokoleń. Kieżun powiedział, że trzeba poprzez naszą ambasadę w Moskwie domagać się dokumentacji pobytu tam i wykorzystać to w otrzymaniu rent wojennych i zorganizować odszkodowanie ze strony ZSRR.”…. Wtedy też wypowiada bardzo ważne zdanie: …”po doświadczeniach życiowych nauczyłem się ukrywać swoje myśli – muszę grać na scenie życia, grać na uniwersytecie, grać w SD, tylko do najbliższych przyjaciół mogę być w miarę szczery”… Mówił to do człowieka, który na niego donosił, ale do którego miał zaufanie, bo znali się z czasów okupacji i byli zaprzyjaźnieni (podobną opinię przytoczył w swojej notatce 29.09.1980 r. starszy insp. Wydz. III por. Rakowiecki: …”dwa lata temu, na spotkaniu polsko-amerykańskim zorganizowanym przez PIHZ i JOZDK Kieżun w rozmowie z prof. Perlmuterem z USA powiedział, że inaczej myśli i inaczej mówi w oficjalnych wypowiedziach”…. Źródło „Waldemar” cytował też m.in. taką wypowiedź profesora: ”Rządzi nami banda łobuzów, która okłamuje się wzajemnie, za państwowe pieniądze buduje sobie wille i używa luksusowego życia”.
Na tej podstawie w związku z informacją otrzymaną ze źródła operacyjnego „Waldemar” 22.04.1978r. z-ca nacz. Wydz. III Dep. III MSW ppłk. J. Sobieszczuk donosi naczelnikowi Wydz. III KS MO i wnioskuje o objęcie Witolda Kieżuna kontrolą: „z uwagi na rozliczne kontakty zagraniczne i krajowe z osobami wrogimi oraz deklarowaną niejednokrotnie antysocjalistyczną postawę przez prof. Kieżuna – uprzejmie proszę o objęcie wym. kontrolą operacyjną w ramach pracy operac. sprawdzenia”. (str.125) … .
Ostatnim oficerem SB, który 11.07.1980 r. przejął prof. Kieżuna był kpt. SB Jerzy Gralak, o czym pisze sam Gralak w raporcie z 14.07.1980 r. (str. 136). Miało to miejsce na ok. 1,5 miesiąca przed planowanym wyjazdem do USA (i pozostaniem na emigracji, co planowała cała rodzina; córka, która wyszła za mąż za obywatela francuskiego, mieszkała na stałe we Francji od 1976 r.).
Profesor umiejętnie prowadził swoją grę w „gorącym” okresie lipca i sierpnia 1980r. wiedząc, że po wyjeździe i upłynięciu terminu oficjalnego pobytu zagranicą, do kraju już nie wróci. Kolejną notatkę służbową kpt. Gralak pisze 28.08.1980 r. (str. 138) w której nawiązuje do spotkania z Witoldem Kieżunem dnia 21.08.1980r. Zaznacza w niej, że w trakcie spotkania z Profesorem nie otrzymał od niego żadnych istotnych informacji i dodał …”prosił mnie [prof. Kieżun] o załatwienie paszportu do USA jego żonie, która zamierza wyjechać razem z nim a ma bliżej nieokreślone trudności z uzyskaniem paszportu w pożądanym terminie”… Kpt. Gralak tą prośbę spełnia, wysyłając pismo do Nacz. Wydz. Paszportów KS MO.
Z inicjatywy kpt. Gralaka 12.03.1981r. Nacz. Wydz. I MSW płk. T. Roman występuje z wnioskiem do Nacz. Wydz. III KSMO o wydanie paszportu synowi Profesora, który chce odwiedzić ojca w USA (str. 141). Syn Olgierd Witold Kieżun, otrzymuje paszport. W dniu 20.11.1981r. będąc w USA (zgoda na pobyt od 01.06.1981 do 01.11.1981r., a więc termin upłynął), syn Profesora pisze do konsulatu generalnego PRL prośbę o zgodę na pozostanie w USA, by kontynuować tam studia.
Na str. 147-152 znajdujemy precyzyjne notatki służbowe dotyczące rodziny Kieżunów i ich danych paszportowych (okres pobytu w USA, wcześniejsze wyjazdy itp.).
06.04.1982 (str. 208) w notatce wyjaśniającej do Komendanta stołecznego MO ds. SB, mjr. Gralak tłumaczy się z braku aktywności i spotkań z prof. Kieżunem, kłopotami z ustaleniem jego miejsca pobytu oraz w związku z tym wnioskuje: …”Obecnie, w związku z brakiem informacji co do konkretnego miejsca pobytu tw „Tamiza” za granicą (przebywa tam wraz z całą rodziną), a także trudności ustalenia, jak długo będzie tam przebywał, źródło wyeliminuję z czynnej sieci”…
Ostatnim dokumentem przygotowanym przez mjr SB Grelaka była „Charakterystyka” osoby profesora (10.05.1982r., str. 210-211).
 
Teczka pracy (tom 2)
Pod datą 06.12.1973 (str. 62-66, t.2) znajdują się rzekomo przekazane wtedy w kawiarni notatki własne prof. Kieżuna dot. PAN, raport dot. zarządzania, w tym ocena pracy ludzi (specjalność profesora w zakresie zarządzania) – analiza na potrzeby własne związana z bieżącą pracą; poszczególne części pisane są w różnych okresach. Dokument najprawdopodobniej przejęty przez SB i zebrany „na siłę” w jeden dokument. Świadczy o tym m.in. różny kolor pióra/długopisu w różnych częściach dokumentu. I tu UWAGA: kpt. SB Sz. preparuje dokument, wprowadza własnym charakterem śródtytuły i numerację (zmienia cyfry na litery, żeby zachować ciągłość), stara się tworzyć jeden spójny dokument oraz PODPISUJE go na oryginale używając pseudonimu „Tamiza” (kolor długopisu kpt SB Sz., charakterystyczna dla charakteru pisma kpt. SB Sz. litera „a” i „T”! Ewidentne fałszerstwo.
Ale to nie wszystko. Pod datą 22.04.1976r., na stronach 222-227t.2, znajdują się notatki pisane w różnym czasie, różnym kolorem długopisu, niekompletne (ewidentnie nie ma początku, notatka powinna być dłuższa), z załączonymi pismami. Początek notatki brzmi: „…”Załączone pisma kandydaci otrzymali pod koniec miesiąca”. Źródło przy adnotacji kpt SB Sz. częściowo zamazane, o dziwo widać tylko litery „T” i „a”! Chodzi o środowisko naukowców. Ktoś opisuje poszczególnych naukowców, w tym …Kieżuna! Oto przykład: …‘’doc. dr Stefan Kwiatkowski i prof. dr Witold Kieżun zadzwonili do Klimkiewicza, który”… (str. 222 t.2), …” Prof. Dr Witold Kieżun przewidziany był w planie współpracy do wyjazdu do”… (str. 222), …” Kom. MO w Woli wezwał prof. W. Kieżuna dla wyjaśnienia sprawy znalezionego u zatrzymanego złodzieja filmu, na którym był sfotografowany samochód będący własnością prof. Kieżuna …(str. 223)
03.11.1976 (str. 292-298 t.2), adnotacja kpt. SB Sz.: informacja operacyjna ze źródła Tamiza; charakter pisma jak w dziesiątkach innych dokumentów, podpisane Tamiza. Ale czy w takiej notatce Profesor znowu pisałby o sobie w trzecie osobie?! Ewidentnie ten materiał był przygotowany przez kogoś innego (lub kilka osób), kto donosił (które donosiły) na prof. Kieżuna, a SB podszywa się pod prof. Kieżuna używając pseudonimu Tamiza! Przykłady: ... „to jego postawa spowodowała wyraźny rozdźwięk pomiędzy nim a prof. Kieżunem i prof. Radzikowskim, którzy stanęli na stanowisku” … (str. 294 t.2), …”W trakcie pobytu Exenfelda, Macieja praktycznie wyeliminował Kieżuna i Radzikowskiego zajmując się przez cały czas jego pobytu Oxenfeldem”… (str.295 t.2) … „Macieja z własnej inicjatywy, bez porozumienia z Kieżunem i Radzikowskim”…, „Informacje o tych zdarzeniach Kieżun i Radzikowski uzyskali od Exenfelda”…, ”… (str.295 t.3) itd.
Przykładów, kiedy TW Tamiza pisze o prof. Witoldzie Kieżunie w trzeciej osobie, jest znacznie więcej (str. 283, 284, 286, 288, 289, 291, 327, 347, 348, 349, 352 (na tej stronie źródło Tamiza nie tylko pisze w osobie trzeciej o prof. Kieżunie, dodatkowo podpisuje się Tamiza!). Również kpt. SB Sz. komentując stwierdza, że Tamiza oceniał … prof. Kieżuna, czyli samego siebie??? ( str. 353). Ciekawe są też strony 358, 359 i 360 (na stronie 357 i na początku strony 358 z 03.07.77, pod ręcznie pisaną informacją jest podpis Tamiza); tekst na tych stronach (358-360) pisany jest tym samym charakterem co na stronach 357-358 podpisanych przez Tamizę, ale Tamiza znowu pisze w trzeciej osobie o profesorze Kieżunie. Czyli Tamiza pisał o … Kieżunie, czyli Kieżun donosił na … Kieżuna. Podobna sytuacja ma miejsce na stronie 406 (informacja operacyjna przyjęta w kawiarni od Tamizy 11.07.1978r. przez mjr SB A. Felisia).
28.09.1978 (str. 415-419) płk SB Kasperski przyjmuje pisemną informację od źródła Tamiza (bez podania miejsca spotkania). Notatka jest podpisana przez Tamizę, ale to podpis ewidentnie złożony przez płk SB Kaperskiego (tym samym czarnym kolorem długopisu, co komentarz płk Kaperskiego, tymczasem tekst jest pisany niebieskim długopisem). Tamiza znowu wymienia w tekście profesora Kieżuna.
 
Zakończenie i wnioski
Profesor i jego rodzina po wyjeździe do USA (prof. Kieżun z żoną w 1980r., syn w 1981r., córka mieszkała we Francji od 1976r.) nie wrócili do kraju, chociaż na początku starali się o przedłużanie pobytu, by zachować jego legalność (Profesor do 1983r.). Witold Kieżun podjął pracę w ONZ, początkowo za zgodą władz, ale na początku 1983r. minister spraw zagranicznych Stefan Olszowski w telegramie do polskiej ambasady w Nowym Jorku nie wyraził zgody na kontynuowanie pracy przez prof. Kieżuna w ONZ i zażądał, by wrócił do Polski. Interwencja biura sekretarza ONZ Javiera Pereza de Cuellara spowodowała, że przyszła zgoda biura paszportowego na przedłużenie pobytu o pół roku. Profesor wrócił do Polski po blisko 20 latach.
Warto zaznaczyć, że w czasie długich, wielomiesięcznych, a nawet dłuższych pobytów zagranicą, w archiwach SB nie ma żadnego śladu, by w tym czasie prof. Kieżun przesyłał (przekazywał) jakiekolwiek materiały. Do spotkań dochodziło wyłącznie w Polsce, zwykle w związku z wyjazdami zagranicznymi (standard w SB w podobnych przypadkach). Oczywiście, z dzisiejszej perspektywy jest to postawa wątpliwa lub trudna do zaakceptowania szczególnie dla tych, którzy nie pamiętają tamtego okresu. Poza tym SB z pewnością interesowała się służbowymi przyjazdami do Polski zapraszanych naukowców, pracujących na wielu uczelniach świata. Trzeba było zapewne przedstawiać listy gości, czym się zajmują, jaki mają stosunek do Polski itp., przecież musieli dostać wizę. Po przyjeździe do Polski zagraniczni goście byli często inwigilowani, na co są dowody w teczce personalnej. Także przed licznymi wyjazdami zagranicznymi Profesora (z racji wykonywanej pracy w zakresie prakseologii) zatrudniająca firma lub/i osoba wyjeżdżająca, zawsze musiała je uzasadniać. Trzeba było mieć zaproszenie, zgodę i opinię zakładu pracy, podać uzasadnienie i cel wyjazdu, do kogo/do jakiej firmy i na jak długo się jedzie itp.
Rzuca się też w oczy wielka dysproporcja pomiędzy pozytywną oceną rzekomej współpracy Profesora pomiędzy kpt. SB Szlubowskim (i kolejnymi prowadzącymi) w kontrze do bardzo negatywnych opinii przesyłanych przez komendy MO (np. w Gdańsku, Koszalinie) czy opinii co najmniej trzech TW donoszących na prof. Kieżuna.
Nie ma też żadnych zarzutów do Profesora w stanie wojennym i po tym okresie, tak ważnym dla ówczesnych zdrajców Polski, a w III RP prof. nie aspirował do jakichkolwiek stanowisk, zapisując w tym okresie wspaniałą, patriotyczną kartę.
Po przeanalizowaniu znajdujących się w teczce personalnej i teczce pracy pisanych podobno własnoręcznie przez prof. Witolda Kieżuna notatek, analiz, zestawień itp., zwracam się do niezależnych i nieuwikłanych w konflikt związany z oceną postawy Profesora w latach 70., o obalenie tezy, że żaden z tych dokumentów nie był doniesieniem informacyjnym czy raportem. Znalazły się w teczce, ponieważ mogły zostać przejęte i wykorzystane przez SB lub zostały spreparowane. Tylko staranna, rzetelna lustracja i kwerenda, a nie pospieszna i nieprofesjonalna analiza poprzedzona artykułem w prasie (taka też, pospieszna i z oczywistych względów nieprofesjonalna jest moja analiza) może rozwiać wszystkie wątpliwości . Żyją też pewnie jeszcze funkcjonariusze SB, których można przesłuchać.
Należy też doprowadzić do jak najszybszego otwarcia tzw. Archiwum zastrzeżonego IPN i raz na zawsze odciąć się od tej mrocznej przeszłości.
 
Jacek Kazimierski
Wiceprezes
Stowarzyszenia Solidarni 2010
 
----------------------------------------------------------------------------------------
Polecamy artykuły powiązane i dyskusję - pod 1. częścią opracowania J.Kazimierskiego.
- red.
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.