Każdy zna dobrze stare przysłowie, podobno orientalne, to o posłańcach, którym się ścina głowę, kiedy przynoszą złe wieści.
Prawda banalna, tak banalna, że czasami zapominamy o jej istnieniu.
Poniżej więcej takich prawd.
Zainspirowany wypowiedzią Grzegorza Brauna o tych, którzy „zaczadzili się swoją własną frazeologią”, postanowiłem niektórym moim kolegom, znajomym co nieco przypomnieć.
Chodzi o publikację materiałów wskazujących, że prof. Kieżun był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Tamiza”. Z bólem czytam teksty, także na łamach tego portalu, dyskredytujące historyków Cenckiewicza i Woyciechowskiego. Są to rozpaczliwe próby obrony czegoś, czego nie da się obronić.
Na nic fakty , dowody materialne! Udokumentowane spotkania w lokalach konspiracyjnych SB, sążniste analizy pisane na potrzeby służby, meldunki (żeby nie powiedzieć donosy) wykorzystywane potem przez bezpiekę w grze operacyjnej. Co więcej, większość z argumentacji stosowanych przez obrońców profesora, jako żywo przypomina frazeologię stosowaną przez Gazetę Wyborczą.
Zamiast jasnej kontrargumentacji, mamy do czynienia z zawiłą kazuistyką albo po prostu z rozbrajającym „... nie wierzę !”, „nieprawda !” … „niemożliwe !”. Najbardziej haniebna jest jednak maniera rodem z Trybuny Ludu w stylu „komu na tym zależy i kto za tym stoi”, sugerująca że w redakcji „Do Rzeczy” uwiły sobie gniazdko siły wrogie Polsce czy Powstaniu Warszawskiemu.
Oto jak część naszego środowiska stała się odbiciem lustrzanym wroga, z którym walczy.
To kolejna „banalna” prawda.
Tonący brzytwy się chwyta.
Próba wyparcia ze świadomości rzeczy złych i wstydliwych jest normalnym mechanizmem psychologicznym. Dzięki temu wyborcy PO ciągle nieźle funkcjonują, ale przyznajmy, że i my nie zawsze chcemy przyjąć do świadomości niewygodne dla nas fakty.
Syndrom Wallenroda, albo inaczej Podwójnego Agenta, musiał wcześniej czy później pojawić się w tej historii (choć sam profesor myli się co do dat i nazwisk oficerów, którzy mieliby go zwerbować w szeregi CIA).
Zrozumieć to znaczy wybaczyć.
Chyba największą tragedię przeżywa sam profesor Kieżun. Gdyby nie jego bohaterstwo w Powstaniu Warszawskim, może nie stałby się oczywistym celem komunistycznych służb. Kto wie, może nawet czerwoni pozwoliliby mu „normalnie” żyć i pracować? Niestety, ceną za oddanie dla Polski w PRL zawsze były represje, wykluczenie, a dla wielu - śmierć.
Na wojnie pierwszą ofiarą jest prawda !
Jesteśmy żołnierzami na froncie walki ideologicznej i potrzebujemy otuchy, sztandaru i Wodza. Dlatego często poddajemy się złudzeniom. To zrozumiałe!.Ale, proszę, nie obrażajmy ludzkiej inteligencji, bo to wcześniej czy późnej obróci się przeciwko nam !
Lord Vader