Nie zawsze mamy wybór… To wcale nie znaczy,
że należy się poddać zdarzeniom,
zatracić to, co w nas zwie się dobrem,
prawością, zasadą,
i żądze zaspokoić – posługując zdradą…
Przykre jednak po stokroć bardziej, jeśli mamy
wybór, a samoistnie, ot tak, się poddamy
temu, co w nas najgorsze –
mniemaniu, że można zdradzić,
że tej zdrady nikt w nas nie rozpozna…
Tak wielkie otępienie na pewno się zdarzy
temu, kto zdradzać lubi; gdy pyszny, bez twarzy,
gdy zapatrzony w siebie a nie bliskich rany,
gdy zdrajca nazbyt pewny,
że wciąż jest… kochany…
To brnięcie w nieuczciwość następstwo mieć może
jedno – brak zaufania, lecz chyba najgorzej,
gdy nagłą obojętność dla zdrajcy ofiara
okaże… i pogardę…
… a tego już żadnemu zdrajcy ja nie radzę.
Obojętność – torturą,
gdy się kocha… władzę.
MKD IX.2009/IV.2010/IX.2014