Marek i Wojciech Wareccy: Czy Tusk to nowy James Bond?
data:06 września 2014     Redaktor: GKut

 
 

Na ratuszu bije druga,

Na tajniaka tajniak mruga,

Na widowni i w sznurowni

I pod dachem i w kotłowni

I pod sceną i w bufecie,

Na galerii i w klozecie,

W kancelarii i w malarni,

W garderobach i w palarni

I w dyżurce u strażaka

Mruga tajniak na tajniaka...

                                     (Julian Tuwim, Bal w Operze)

 

 

fot.KK
 
 

Bez wątpienia. Nawet może jeszcze więcej.

 

Świat Bonda i Tuska jest doskonale przewidywalny i kontrolowany. Pozornie dostarcza sensacji, ale w gruncie rzeczy wszystko jest w nim wiadome i ustalone raz na zawsze. Wszystkie role są rozdane i ściśle określone. M jest królową (Frau Angela), Bond/Tusk rycerzem. Jest oczywiście paskudny czarny charakter ( Jarosław Kaczyński świetnie wypada w tej roli) i piękna kobieta, którą jest, naturalnie pełna wdzięku i powabu, Kopacz.

Cała gra jest szczegółowo zaplanowana. Role są z góry rozdane i stałe, a od czasu do czasu zmieniają się tylko aktorzy, którzy je odgrywają z mniejszym, czy większym talentem. Schemat jest także niezmienny, choć odrobinę inny niż u Bonda. Te same twarze, w tym samym filmie od 25 lat, a właściwie od lat siedemdziesiątych. Niestety koszty biletów są coraz większe i sam film coraz słabszy.

 

Głównym bohaterem jest Tusk, który ma wszelkie cechy i atrybuty boskie: chce dobrze dla każdego, wszystko może, jest miłosierny, rozumie swoich poddanych. Pozbawiony wad. Ma w sobie wiele ze złotej rybki i wróżki jednocześnie. Zajmuje się sprawami, które zwykły, szary człowiek nie jest w stanie ogarnąć swoim rozumem. Czapka z piór (symbol ambicji i próżności) przynależy bez wątpienia jemu. Być może nowy stołek go zaspokoi, ale nie jest to pewne. Sprawa rogu jest do dyskusji („ kasjsim zabył złoty róg, ostał mi się ino sznur”), ponieważ do tej nagrody kolejka jest długa.

W widowisku uczestniczy też naturalnie Lud (obywatele miast i wsi), którzy w zależności od optyki występują w dwóch wcieleniach:

  • Królewny Śnieżki (nasz lud, jak lawa), którą jakiś aktywista musi pocałować, żeby się łaskawie obudziła
  • Lemingów, polactwa - coś pomiędzy Sodomą i Gomorą (ze względu na lobby sodomitów panoszące się w przestrzeni społecznej), homo sovieticus, a jedz pij i zaciskaj pasa. Na czole ma nie tyle krwawe znamię, ale złowróżbne piętno indyferentyzmu zżerające jego duszę.                                                                                                                                                                                                             Lud wyraża swoją wolę w sondażach (czasem kilka razy w tygodniu i jest w tym akcie bardzo zmienny) albo rzadziej wyborach (w poszukiwaniu mniejszego zła i straconego czasu). Ostatnio lud coraz bardziej przypomina chór dziadów: nie tyle w sensie stricte z tragedii greckiej, co par excellence zwyczajnych dziadów bez grosza przy duszy, a do tego jeszcze solidnie zadłużonych.

 

Mimo pewnych innowacji (medialny ingres Tuska) gra ma niezmienny i ustalony przebieg:

  1. Siły ancien rezime (rząd i aktualnie jedynie słuszna partia) popadają w dekadencję i brakuje im kasy (to zawsze jakoś idzie jedno z drugim)
  2. Tajne służby dochodzą do wniosku, że trzeba coś zmienić (bo ich interesy są zagrożone)
  3. Opozycja i ludzie dobrej woli są gotowi do odnowy i szemrzą złowrogo
  4. Lud milczy, grilluje i kultywuje swój wszechogarniający indyferentyzm
  5. W przedziwny sposób za pomocą widowiska telewizyjnego, takiego jak medialna beatyfikacja Tuska,  dokonuje się zmiana, za którą stoją „określone siły”.
  6. Nowa (stara) władza wzbudza nadzieję i głosi niezłomną determinację na drodze radykalnych reform
  7. Rząd nieuchronnie na skutek swojej niekompetencji prowadzi do następnego kryzysu. Oczywiście brakuje mu kasy i zadłuża lud do imentu.
  8. Tajne służby dochodzą do wniosku, że trzeba coś zmienić (bo ich interesy są zagrożone) i wymyślają spisek i cykl się powtarza.

 

Horyzont zdarzeń jest określony, pojęcia ustalone, karty rozdane. Żeby to zmienić trzeba pieniędzy i wysokiego poziomu samoorganizacji społeczeństwa, a jednego i drugiego, jak na lekarstwo.

Pewien etnograf opisuje przypadek indiańskiego plemienia, które zawsze żyło w amazońskiej dżungli. Gdy pewnego dnia wraz z tym badaczem, pełni lęku, wyszli na jej skraj,  w oddali zobaczyli jakieś duże zwierzęta. Zapytali badaczy,  dlaczego są taki małe, przecież w rzeczywistości są większe.

 

Po prostu ci ludzie nie znali zjawiska perspektywy. Jak jest z nami?

 

Przewidywalność naszego świata jest dokładnie taka sama jak w Bondzie. Pozornie ktoś dostarcza sensacji, ale w gruncie rzeczy jest to rzeczywistość, w której wszystko jest wiadome. System jest doskonale redundantny, czyli zawiera tak dużo informacji o swojej istocie, że nawet jak jakiś element na chwilę „zapomni się”, co ma robić, to i tak wszystko pozostaje na swoim miejscu, bo inni uczestnicy systemu mają nadmiar informacji: co, kto i gdzie ma robić. Redundancja to inaczej nadmiarowość.

 

Redundancję stosuje się wszędzie tam gdzie wymagana jest bezawaryjna praca systemu lub urządzeń oraz ludzi. Sprawdza się znakomicie w przypadku ochrony życia (samoloty, statki) oraz w przypadku ochrony ważnych danych”.[1]

 

Żeby to zmienić musielibyśmy zastąpić tę grę inną albo z niej wyjść. Nasza rzeczywistość jest podmieniona, a demokracja to teatr marionetek. Dlatego właśnie został wprowadzony Stan Wojenny w 1981 roku, ponieważ aktywność ludzi w czasie Karnawału Solidarności zniszczyła scenariusz pozornej przemiany. Przytoczmy jeszcze refleksje Umberto Ecco na temat książek Iana Flemminga:

Słuszniej byłoby więc porównać jego książki do meczu koszykówki rozgrywanego przez Harlem Globtrotters przeciwko małej prowincjonalnej drużynie. Wiadomo całkiem na pewno, kto wygra i zgodnie, z jakimi regułami; przyjemność polegać będzie jedynie na obserwowaniu, jakie mistrzowskie chwyty zastosują Globtrottersi, dzięki jakim pomysłom potwierdzą nasze przewidywania, za sprawą, jakiej żonglerki zakpią sobie z przeciwnika. W powieściach Fleminga mamy do czynienia w modelowy wręcz sposób z ową grą przesądzoną, redundantną, typową dla mechanizmów kultury masowej sprzyjających ucieczce od rzeczywistości.”[2]

 

Jesteśmy od lat ogrywani przez tajemniczy Harlem Globetrotters, dysponujący poważnymi środkami i możliwościami. Specjaliści od socjotechniki manipulują umysłami i skutecznie sterują społeczeństwem.

 

warecki.pl



[2] Umberto Ecco - Superman w literaturze masowej str 213

----------------------------------------------------------------------------------------
 
 

 

Psychologowie Marek i Wojciech Wareccy - jedni z rozmówców twórców "Lawy" - to autorzy niezwykle ważnych książek: Woda z mózgu”, wydanej w 2011r. oraz Pożeracze mózgów”, która jest pozycją przeznaczoną dla młodego odbiorcy. Książka ta powstała, jak twierdzą autorzy, by dać narzędzie młodemu czytelnikowi i całej rodzinie; żeby młodzież nie przyjmowała bezkrytycznie wszystkich postaw, wszystkich wzorców propagowanych przez media.Psycholodzy Wojciech Warecki & Marek Warecki zajmują się przeprowadzaniem treningów oraz doradztwem psychologicznym szczególnie w zakresie:

 
 
  • Stres, psychosomatyka
  • Mobbing funkcjonowanie człowieka w organizacji
  • Psychologia wpływu i manipulacji
  • Psychologia oddziaływania mass mediów (w tym nowe media)
  • Rozwój osobisty i kreatywność
  • Praca zespołowa i kierowanie
  • Psychologia sportowa
  • Problemy rodzinne.
  • Warsztaty skutecznego uczenia się.
Kontakt: : wojtek@warecki.pl , Tel.: 509 274 053





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.