Okiem Shorka - Operacja Strach
data:06 września 2014     Redaktor: Shork

Dziennikarze dotarli do treści porozumienia zawartego wczoraj w Mińsku, oprócz zawieszenia broni i eksmitowania nielegalnych bojówek, przewiduje ono autonomię dla zbuntowanego rejonu.







Czyli plan oderwania wschodniej Ukrainy, wraz z Krymem, powiódł się.
Popatrzyliśmy sobie przez rok na teatrzyk w reżyserii międzynarodowej, pod tytułem „Rosja chce - Rosja dostaje”. Szkoda tylko, że tyle krwi niewinnych aktorów się przelało.
 
Pofantazjujmy.
 
Rosja ma zamiar wrócić do pozycji imperium, a kluczem do tego jest zmonopolizowanie rynku ropy i gazu w Europie. Kupuje sobie niemieckiego kanclerza, który jako szef ważnego kraju unijnego forsuje ten pomysł aż do skutku, za co nagrodzony jest intratną posadką. Północ załatwiona. Teraz południe. Kaczyński coś kombinuje z importem ropy przez Gruzję i Bułgarię albo przez gazoport z Norwegii czy Kataru.
Wojna pięciodniowa w ”obronie” Osetyńców niszczy rozpoczętą budowę gazoportu.
Lech Kaczyński, znając i przewidując historię, wprost informuje opinię publiczną o zamiarach Putina.
Zostaje wyśmiany, jako fałszywy prorok. Ginie pod Smoleńskiem wraz z elitą służb wojskowych i publicznych, co pozwala Putinowi obsadzić stanowiska rządowe w Polsce swoimi ludźmi lub ludźmi przez siebie kupionymi. Budowa gazoportu jest spowalniana.
Unia Europejska już jest obsadzona ludźmi Putina. Jej Urzędnicy w większości brali udział w komunistycznych ruchawkach 68 roku, finansowanych przez ZSRR. Nie potrafią rządzić inaczej niż uczył Lenin.
Unia popada w skrajną biurokrację i marazm, będący odzwierciedleniem kilku cyklów rządów sowietów. Biurokracja zostaje rozdmuchana do absurdalnych rozmiarów, a urzędnicy o sobie myślą jak o nowej arystokracji europejskiej.
 
Pierwszy etap osiągnięty.
 
Rosja zaczyna się rozwijać gospodarczo. Stałe umowy na dostawy towarów nieprzetworzonych pozwalają już inwestować. Oligarchowie napełnili złotem swoje piwnice.
 
A inwestować trzeba, bo armia się poważnie zestarzała.
 
Ale jak inwestować bez rozwoju technologicznego? Skąd ZSRR brała myśl technologiczną?
No co za głupie pytanie. Wzięli sobie naukowców niemieckich.
Ale później? Później całą nowoczesną technikę załatwiały republiki zachodnie. Litwa, Łotwa, Ukraina. Tam ludzie wchłonęli trochę cywilizacji łacińskiej i został im pęd do wiedzy oraz kreatywność. A nie tylko myślenie - „zabraknie mi na wódkę, to okradnę sąsiadów”.
No ale te kraje już nie stanowią części ZSRR. Jest nawet gorzej, co poniektóre z nich wstąpiły już do NATO i Unii Europejskiej. Teoretycznie są nie do ruszenia.
Została jeszcze Ukraina. Wschód mocno uprzemysłowiony. Co prawda przemysł pracuje, ale raczej zachowawczo. Do tego środowisko przesycone Rosjanami i darzące ZSRR sentymentem.
Prezydent dostaje sygnał, że ma się zwijać w sposób spektakularny. No i mamy spektakl. Znając temperament Ukraińców, łamie obietnicę stowarzyszenia z Unią Europejską, które dla zachodniej Ukrainy jest szansą na łyk cywilizacji. Mimo walki o słuszną sprawę, Majdan został sprowokowany, Janukowycz uciekł z całym majątkiem, zostawiając parę ochłapów na pocieszenie.
Zachowanie sił milicyjnych też było groźnym teatrem. Kilkukrotnie mogli stłumić rebelię, a wycofanie się w przedostatnim dniu walk, po przekroczeniu magicznej granicy zabitych, było wręcz groteskowym posunięciem pod względem strategicznym.
I znowu Kaczyński, tym razem Jarosław, przeliczył sytuację polityczną i jako pierwszy pojawił się na Majdanie. Wiedział, że Unia Europejska, rękami polskich polityków rządowych, będzie chciała Ukrainę oszukać i wystawić na żer. Po podziale, obudziłby się polsko-ukraińskie antagonizmy na bazie zbrodni ludobójstwa na Wołyniu. Kolejne zarzewie, które musielibyśmy gasić.
Jarosław Kaczyński pojawił się na Majdanie, poparł dążenia Ukrainy, zapoczątkował, z naszą, Solidarnych2010 pomocą, wielką akcję poparcia Ukraińców, która pokrzyżowała plany agresorów. Jarosław Kaczyński tym ruchem zbił z szachownicy Radosława Sikorskiego, który być może już nigdy nie podniesie się do wcześniejszej rangi politycznej.
 
Plany uległy zmianie. Putin musiał zareagować zbrojnie. Najpierw zajął Krym, o który upominali się tylko wcześniej wysiedleni Tatarzy. Później zbuntował wschód Ukrainy.
Oczywiście nie obyło się bez współpracy z Zachodem.
Dla opinii publicznej zastosował zasadę: Mogę wziąć wszystko, więc dajcie mi to, co chcę.
I jak widać dostał. Najpierw zestrzelił samolot, żeby wysondować, na ile może sobie pozwolić. Później pomachał opinii publicznej chorągiewką w postaci konwoju, który jechał dokładnie tyle czasu, aby media uczyniły z tego główne wydarzenie. A kiedy już świat patrzył, wysłał wojska i zaczął wygrywać. Bezwładne NATO zareagowało z opóźnieniem, a zajęci rozdzielaniem stanowisk biurokracji w Unii Europejskiej nie zareagowali wcale. Im wszystko jedno, jakiego koloru jest koryto. Byle było pełne.
Wczoraj, gdy Zachód pomachał szabelką, wystarczająco, żeby wzbudzić strach, żaby zasugerować działania wojenne, Putin łaskawie zgodził się wziąć to, czego od początku pragnął. A NATO z radością na to przystało. Wszyscy zadowoleni. No może za wyjątkiem Ukraińców, którym wrogowie z dużą pomocą „przyjaciół” odkroili połowę.
 
A my?
Jesteśmy w kleszczach. Między wrogami. Jak zawsze. I jak w czasach świetności powinniśmy postawić na rozwój i samodzielność. Ufać tylko sprawdzonym sojuszom. Liczyć tylko na siebie.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.