Przypominamy: Ewa Kurek: ROSJI ROZUMEM NIE POJMIESZ - 16
data:24 sierpnia 2014     Redaktor: Agnieszka

Ponieważ ja „przeżyłam swoją śmierć”, którą ludzie doświadczają jako światło, Lidka wychowana na ciągle w prawosławiu żywych ideach hezychazmu uznała mnie za świętą. - dr Ewa Kurek opowiada o swoim osobistym zetknięciu się z tym pozornie nam obcym zjawiskiem. Zapraszamy do lektury!



Historia jest nauką badającą i opisującą ludzi w czasie i przestrzeni, przy tym jest rzeczą oczywistą, że mowa o ludziach i zjawiskach, które kiedyś już się wydarzyły. Przedmiotem badań historyka jest ogólnie rzecz ujmując przeszłość, a przeszłość z natury swej umyka doświadczeniu, bo nie sposób doświadczyć przeszłości. Tyle tylko, że jeśli rzecz dotyczy Rosji i prawosławia, wszystko jest inaczej.

Ale od początku. W latach osiemdziesiątych XX wieku przeprowadziłam badania, których wyniki opisałam w książkach i filmie dokumentalnym. Dotyczyły dzieci żydowskich uratowanych w klasztorach w Polsce w latach 1939-1945 [1].

Minęły lata. „Moje” żydowskie dzieci, z którymi przez wszystkie te lata pozostawałam w kontakcie i przyjaźni, zestarzały się i już nie są w stanie odwiedzać Polski. Po piętnastu latach niebytu w Izraelu ruszyłam więc w lipcu tego roku z najmłodszą córką w sentymentalną podróż, aby zobaczyć się raz jeszcze na tym świecie z „moimi” żydowskimi dziećmi, pożegnać się i umówić na następne spotkanie w zaświatach. Wyjaśnić tutaj muszę, że dwa lata temu przeszłam skomplikowana operację, po której przez osiem godzin byłam – mówiąc elegancko – po drugiej stronie życia, czyli przeżyłam śmierć kliniczną, która jest osobnym i trudnym do opisania doświadczeniem. W czasie całej mojej choroby „moje” żydowskie dzieci dzwoniły do Polski i były na bieżąco w sprawach mojego zdrowia.

Izrael zmienił się przez ostatnich piętnaście lat. Stał się bardzo rosyjski. Rosyjski język na lotnisku, w sklepach, na szyldach i w domach polskich Żydów. Marysia Klein nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach. Dzień i noc opiekuje się nią pani Lidka z Mołdawii, wyznająca prawosławie poczciwa kobieta nieco powyżej czterdziestu lat i w dodatku bardzo wierząca. Dom uratowanej przez siostry sercanki w Przemyślu Żydówki pełen jest więc ikon, prawosławnych krzyży i  rosyjskiego języka. Ale ponieważ pani Lidka między modlitwami świetnie gotuje i doskonale Marysią się opiekuje, nikomu to nie przeszkadza i panuje absolutna harmonia.

Na nasz przyjazd Lidka ugotowała przepyszne specjalne dietetyczne potrawy zgodne z zaleceniami moich lekarzy. Oczywiście siadła z nami do stołu i od czasu do czasu przechodziłyśmy na rosyjski, żeby nie czuła się obco w naszym polskim towarzystwie. W pewnej chwili Marysia zaczęła opowiadać Lidce o mojej chorobie. Słuchając opowieści Lidka spoważniała nagle, spojrzała na mnie jakimś innym wzrokiem, przerwała Marysi w pół słowa i rzekła podekscytowana:  

–  Miriamczik – bo tak na rosyjski zdrobniła hebrajskie imię Miriam, czyli polskiej Marysi – Miriamczyk, powiedz Ewie, że ona jest święta! Widziała światło! Ona musi chodzić do ludzi, opowiadać im o tym wszystkim! Ludzie będą ją słuchać, będą dawać jej pieniądze, ona te pieniądze przekaże na katolicką cerkiew…

Marysia, czyli Miriamczyk, zdenerwowała się nie na żarty, przerwała Lidce i oburzona powiedziała:

Przestań Lidka pleść bzdury! Ewa nie będzie zbierać żadnych pieniędzy na katolicką cerkiew! Zwariowałaś?

– Ale ona jest swiataja… Ona ma obowiązek! – próbowała tłumaczyć Lidka. – W mojej wsi był jeden chłopak, co przeżył tak jak Ewa, to on teraz wszędzie chodzi, opowiada o tym i dostaje dużo pieniędzy na naszą cerkiew! Ona ma obowiązek!

Nie pleć bzdur. Ewa nie ma żadnego obowiązku i nie będzie zbierać żadnych pieniędzy! – oburzona Marysia ucięła dalsze wywody Lidki.

Minęła dłuższa chwila zanim ja sama zrozumiałam, że jako historyk przeżywam oto najbardziej interesującą przygodę mojego zawodowego życia.

Na hezychazm jako kierunek czy rodzaj prawosławnej pobożności, który korzeniami sięga XIV wieku, po raz pierwszy trafiłam w swoich badaniach jakieś dziesięć lat temu [2]. Badałam go jako zjawisko średniowieczne sięgające nie dalej niż początku XX wieku. I nagle mnie, historykowi, dane jest doświadczyć tego, co z natury niedoświadczalne. Doświadczam hezychazmu tu i teraz w aspekcie własnej osoby!

Według hezychazmu, Boska Istota pozostaje niedostępna i niepoznawalna dla człowieka, natomiast Boska Energia – jako zewnętrzny przejaw Boga – jest dla wybranych ludzi poznawalna już w życiu doczesnym i objawia się w postaci czystego światła. Człowiek, który widział światło, w rozumieniu hezychazmu jest wybrańcem, bo dostąpił przebóstwienia, czyli stał się częścią Boga i wszedł do panteonu tzw. świętych prostaczków, którzy stanowili niegdyś – jak się okazało także dziś – godny do naśladowania wzór dla prawosławnego pospólstwa [3].

Ponieważ ja „przeżyłam swoją śmierć”, którą ludzie doświadczają jako światło, Lidka wychowana na ciągle w prawosławiu żywych ideach hezychazmu uznała mnie za świętą. Nie pomogły protesty Marysi. Lidka od tamtej chwili traktowała mnie z trudną do opisania atencją i uwielbieniem. Patrzyła na mnie, słuchała tego, co mówię i obsługiwała mnie tak, jak nigdy dotąd nikt tego nie czynił. A gdy następny raz odwiedziłam Marysię, wykorzystała moment aby zostać ze mną sama na osobności i wyspowiadała mi się z całego swojego życia…

Nie wiem, co powinnam była zrobić. Może prawosławni święci prostaczkowie błogosławią w takich wypadkach prosty lud? Nie odważyłam się. Wysłuchałam z powagą spowiedzi, udzieliłam kilku rad i pocieszeń.

Ewa, ty nie znajesz kaka ja sczastliwa, czto tiebia wstrietiła! [Nie wiesz Ewa, jaka jestem szczęśliwa, że cię spotkałam!] – powiedziała na koniec Lidka.

Nieswojo czułam się w roli świętej prostaczki. Ale nic nie mogłam zrobić. Dotknęłam sacrum i dla tej wiernej wyznawczyni prawosławia sama stałam się sacrum. Nie chciałam obrazić jej religijnych uczuć. Moje delikatne tłumaczenia na nic się nie zdały. Lidka pożegnała mnie jak świętą…

Tym oto sposobem stałam się historykiem doświadczalnym. W Ziemi Świętej doświadczyłam oto na własnej skórze średniowiecznego hezychazmu. Ale w kręgu Rosji wszystko może się zdarzyć. Nawet historykowi. W bajkowej przestrzeni Rosji i prawosławia historyk dotyka zamierzchłej przeszłości. Rozumem tego nie pojmiesz.



[1] Ewa Kurek, Gdy klasztor znaczył życie, Wyd. „Znak”, Kraków 1992; 3. Ewa Kurek, Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie..., Wyd. Takt, Lublin 1992; 4. Ewa Kurek, Dzieci żydowskie w klasztorach, I wydanie - Wyd. Clio, Lublin 2001; II wydanie – wydawnictwo Gaudium, Lublin 2004; 5. Ewa Kurek, Your Life is Worth Mine – How Polish Nuns Saved Hundreds of Jewish Children in German-Occupied Poland, 1939-1945, Wyd. Hippocrene Inc, New York 1997; Ewa Kurek, Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie... – 18 lat później, Wyd. Clio, Lublin 2010; Ewa Kurek – scenariusz i reżyseria, Kto ratuje jedno życie..., 50 min., II Program TVP, Warszawa 1998.

[2] „Rosji rozumem nie pojmiesz”, Odcinek 9 i 10.

[3] James H. Billington, Ideologia moskiewska, w: Chrześcijaństwo Rusi Kijowskiej, Białorusi, Ukrainy i Rosji X-XVII wiek, Rozprawy Wydziału Historyczno-Filozoficznego PAN Tom 85, Kraków 1997, s. 190.

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.