Stan smoleńskiego śledztwa jest lustrem! - Zespół min. Antoniego Macierewicza gościł w sejmie Prof. Wiesława Biniendę oraz reżysera Redbada Klynstrę
data:09 sierpnia 2014     Redaktor: Redakcja

Profesor Wiesław Binienda wystąpił na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. badania katastrofy smoleńskiej oraz przyjął honorowe członkostwo AKO z rąk profesorów uczelni Poznania i Krakowa. Wysłuchaliśmy on-line wystąpień ekspertów: inż.Gajewskiego [Kanada], prof.Nowaczyka[USA] oraz prof.Szuladzińskiego [Australia].
" Mówi się, że stan wraku jest obrazem stanu państwa. Jako obywatel do obywateli powiedziałbym w związku z tym, że stan smoleńskiego śledztwa jest lustrem, w którym odbija się nasza postawa wobec państwa"- mówił do NAS młody Holender, gość posiedzenia [wystąpienie poniżej]

 
Na spotkaniu był obecny także aktor i reżyser Redbad Klynstra, którego ojciec jest Holendrem. Opowiadał m.in. o tym, jak odbierana i komentowana w Holandii jest katastrofa malezyjskiego boeinga 777 zestrzelonego nad Ukrainą. Na posiedzeniu gościły Rodziny Smoleńskie - Generałowa Ewa Błasik, Magdalena Merta i Andrzej Melak, a także mecenas Maria Szonert-Binienda- opiekun prawny części Rodzin.
Poniżej niezwykle trafne wystąpienie Redbada Klynstry :
 
 
 
Wszystko to co się stało w Holandii jest dosyć świeże, przepraszam państwa za pewne błędy, które mogę popełniać, ale jestem w pewnej emocji. Nie potrafię jej opanować, mimo, że jestem aktorem.
 
Holendrzy od drugiej wojny światowej nie są przyzwyczajeni do śmierci nienaturalnej. A w jaki sposób Holendrzy się z tą katastrofą obchodzą? To byli zwykli obywatele, którzy jechali na swoje upragnione wakacje. Nasze społeczeństwo jest małe, z wypowiedzi ludzi do mediów wynika, że właściwie każdy Holender znał kogoś osobiście, kto zna kogoś, kto leciał tym samolotem lub rodzinę tej osoby. To byli nasi sąsiedzi, obywatele naszego miasta, albo członkowie stowarzyszenia lub naszego klubu piłkarskiego. Jest nas 14 milionów ludzi, 200 osób zginęło, to jest możliwe. To powoduje, że każdy właściwie miał taką refleksję, że to mógł być każdy z nas, że to mogło się przytrafić każdemu z nas – i to jest to, co w pewnej chwili przeraziło Holendrów.
 
Holendrzy jako naród pragmatyczny nie od początku byli rozemocjonowani, nie byli wściekli. W swoim pragmatyzmie przyjęli w pierwszych dniach, że mogło się wydarzyć coś, co nie musiało być niczyją winą. Idąc dalej taka prostą, obywatelską logiką, dopóki śledztwo nie wyjaśni, co się wydarzyło, nie byli skorzy, aby kogokolwiek oskarżać. Wściekłość powstała wtedy, gdy okazało się, że wszyscy, którzy są władni, aby pomóc w miejscu katastrofy tego nie robią. To byłe ten moment - Holendrzy zaczęli nabierać emocji, z których do tej pory sami siebie nie znali.

Premier i najważniejsi ministrowie, czyli minister gospodarki i minister spraw zagranicznych na początku też próbowali tonować emocje, które mogłyby powstać. Jeden z ministrów powiedział, że Holandia zawsze kierowała się dwoma filarami - postawą kupca i postawą pastora. Powiedział, żeby uważać, żeby postawa pastora, czyli konsekwencje wyrażania pewnych wartości nie wzięły góry, nie były ważniejsze od postawy kupca, czyli żeby brać pod uwagę interesy z Rosją, które jednak są spore. To bardzo źle zadziałało na społeczeństwo holenderskie i spowodowało nieprawdopodobną presję. Pod jej naciskiem premier musiał zmienić swoją postawę, początkowo taką dyplomatyczną, oczekującą na konkretne informacje. Bardzo szybko rzeczywiście się jednak zreflektował i wystąpił z konkretnym planem. Nie tyle uspokoił Holendrów, co dał im konkretną perspektywę.
 
Plan zakładał trzy punkty. Pierwszy - zabrać wszystkie szczątki ludzkie i szczątki samolotu z tego miejsca. To jest punkt, w którym nie zakłada się żadnej konfrontacji, raczej polega on na proszeniu wszystkich, włącznie z Rosją o pomoc w tej sprawie. Premier relacjonował, że w pierwszych rozmowach z prezydentem Putinem nie kierował wobec niego oskarżeń, tylko prośby. Że skoro Putin ewidentnie ma wpływ na to, co się dzieje w miejscu katastrofy to z uwagi na nasze relacje handlowe prosimy o to, aby zrobił wszystko, aby miejsce katastrofy było bezpieczne. Aby wszystkie służby pomogły zebrać wszystko z tego miejsca, skatalogować i zbadać.
 
Drugim punktem tego planu jest przeprowadzenie śledztwa i wskazanie winnych, czyli dalsza kanalizacja tej emocji skupia się na tym, żeby to rzeczywiście były konkretne osoby. Nawet gdyby miało chodzić o osobę, która nacisnęła spust, albo ta, która wydała rozkaz. Premier nie posuwał się do tego aby oskarżać całe państwo lub grupę. Sprawcą zawsze jest jeden człowiek, to znaczy osoba, która mogła podjąć taką decyzję, albo mogła tego nie zrobić. Tutaj wciąż nie ma konfrontacji. W Holandii wciąż jesteśmy w pierwszym punkcie.
 
Natomiast trzeci punkt, on jest bardzo dokładnie zapisany - pojmać i osądzić tych podejrzanych. I dopiero gdyby ktoś próbował utrudnić realizację tego punktu, to może doprowadzić do konfrontacji. To ewidentna deklaracja, że ze strony Holandii nie ma szukania konfrontacji za wszelka cenę. Ona jest możliwa, ale tylko wtedy, gdy ktoś przeszkodzi nam w realizacji naszego planu. W tym sensie Holendrów nie obchodzi, co inne kraje sądzą o realizacji tego planu. Natomiast wszyscy, którzy chcą pomóc, są witani z otwartymi ramionami.
W tej chwili, do realizacji tego planu są oczywiście uruchamiane wszelkie alianse, które przez lata umacnialiśmy na rożnych polach. Widzimy też, że wieloletnie budowanie sojuszy handlowych, kulturowych i militarnych w takim momencie się opłaca. To działa. Można powiedzieć, że sieć powiązań Holandii z innymi krajami była przez lata dobrze utrzymywana i konserwowana.
 
Z perspektywy obywatela stwierdzam, że premier ogłosił ten plan pod presją społeczeństwa. Premier doskonale wie, i jest to naturalna postawa, że jest pracobiorcą narodu. Naród jest jego pracodawcą. Czyli dziennikarze zadający pytania premierowi są przedstawicielami tego narodu, są przedstawicielami pracodawcy. Nie ma takiej możliwości, żeby premier się zirytował pytaniami dziennikarza. On może chcieć błyskotliwie uniknąć konkretnej odpowiedzi, ale wie, że jednak rozmawia z przedstawicielem swojego pracodawcy. Ta świadomość spowodowała, że premier zaczął działać szybko, bo w ciągu 24 godzin zaczął realizować wolę narodu, która rzeczywiście była niezwyczajna. Premier i jego ministrowie mogli się pomylić w ocenie tego, co chce naród, a naród zachował się nadzwyczajnie, bo ta tragedia dla wszystkich jest szokiem. Król Holandii powiedział, że to zmieni nasze społeczeństwo i będzie miało jeszcze konsekwencje przez najbliższe miesiące i lata. Dlatego wszyscy obywatele zostali przez rząd poproszeni o wsparcie w takiej właśnie perspektywie, miesięcy i lat.
Obywatele mają też bardzo prostą logikę, którą stosują. My nie podejrzewamy, ani nie osadzamy nikogo, dopóki nie będzie przeprowadzone śledztwo. Ale żeby przeprowadzić śledztwo to trzeba mieć do tego wszelkie dane. Wszystkie szczątki samolotu i wszystkie szczątki ludzkie. Jeżeli nie ma współpracy w zbieraniu tych danych to ten, kto nie współpracuje sam na siebie rzuca podejrzenie. To jest bardzo prosta logika każdego przeciętnego Holendra. Jeżeli nie współpracuje osoba, która ma jakąś władze na terenie tej katastrofy, to albo coś ukrywa, albo wyznaje inne wartości, niezgodne z naszymi. Czyli jest w obszarze, który jest poza naszą cywilizacją. W związku z tym trzeba ten obszar traktować jako dziki, obszar barbarzyński. W związku z tym, tym bardziej trzeba tam wysłać naszych ludzi, którzy i tak muszą wykonać czynności, aby uszanować wolę swoich obywateli.

Holendrzy o wiele słabiej od Polaków orientują się w tym, co dzieje się na Ukrainie. To jest spowodowane zupełnie innym położeniem, to zrozumiałe. Nie wiedzą dokładnie co się dzieje. Pokutuje pewna pasywność, kiedy mieliśmy do czynienia z wydarzeniami na Majdanie, oni teraz to rozumieją. Holendrzy nie potrafią sobie poradzić z natłokiem rosyjskiej dezinformacji, do którego w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni. Ale w przeciwieństwie do nas mają antidotum na tę dezinformację. Ponieważ z tego obszaru docierają sprzeczne informacje, to mnie one nie interesują. Jeżeli jedno z drugim się nie łączy to ja tego nie biorę pod uwagę, ja robię swoje. Mam plan i się go trzymam. Punkt pierwszy: zabrać wszystkie szczątki ludzkie i szczątki samolotu. To jest bardzo proste.
 
Ja mam w sobie Polaka i Holendra. Po katastrofie smoleńskiej pytano mnie, co Holendrzy by zrobili w takiej sytuacji. Ja wtedy snułem jakieś domniemania, co by było, gdyby spadł samolot z królową. Na pewno samolot jak najszybciej byłby otoczony przez żandarmerię królewską czy wojskową. I zabrano by wszystko do badań we własnym kraju. Mniej więcej tak się teraz dzieje.
 
Patrząc na to z mojej polskiej strony, jaka jest z tego lekcja dla nas. Mam takie poczucie, że przez ten straszny fakt i przez to, że w zasadzie oba te przypadki można porównać. Można na pewno porównać postawę obywateli. W Holandii obywatele czują się właścicielami własnego kraju, suwerenem i to jest bardzo konkretne. Holandia to jest moja rodzina, to jest mój dom, moja dzielnica, ulica, miasto, województwo, moje państwo. To nie jest nic abstrakcyjnego, to bardzo konkretny zestaw definicji, które powodują, że dla mnie oczywistym jest, że ja żądam od premiera, aby zrobił to, co należy.
 
Śledztwo smoleńskie jest w takiej sytuacji, w jakiej jest. Mówi się, że stan wraku jest obrazem stanu państwa. Jako obywatel do obywateli powiedziałbym w związku z tym, że stan smoleńskiego śledztwa jest lustrem, w którym odbija się nasza postawa wobec państwa.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.