Co było normalne po 10 kwietnia 2010, stało się bulwersujące po 17 lipca 2014, kiedy to zestrzelono malezyjskiego Boeinga 777. Dlatego smoleńscy kłamcy musieli przestać kłamać. Musieli przestać upokarzać rodziny ofiar i poniewierać godnością Polaków. Ostrze losu zbliżyło się do ich gardeł. Milczą i umierają ze strachu, że kiedyś zostaną rozliczeni z cynicznej gry, której stawką była niepodległa Polska. Wiedzą, że już jest za późno, by okazać skruchę i odwrócić bieg historii, która zapisała ich nazwiska w księgach zdrady i kronikach zbrodni.
Jako renegaci nie będą domagać się powołania międzynarodowej komisji do sprawy wyjaśnienia przyczyn tragedii nad Smoleńskiem i wskazania winnych. Zacytują tylko poetów i filozofów, w nadziei, że ich maski odzyskają rysy twarzy, a sędziowie wolnej ojczyzny będą ferować łagodne wymiary kar.
Kłamcy smoleńscy będą milczeć, dokąd gniew ulicy i prawda nie rozwiąże ich języków.
Nessun Dorma