Marek Baterowicz: PAN COGITO
data:01 sierpnia 2014     Redaktor: GKut



Z   DALEKA  LEPIEJ  WIDAĆ

 
 
 

    28 lipca minęła 16-ta rocznica zgonu Zbigniewa Herberta czyli pana Cogito, który w latach pogardy podtrzymywał nas na duchu swymi rozważaniami ( prawie o wszystkim) i swoją wrażliwością. W epoce absurdów i zbrodni potrzebny był nam ktoś, kto myśli i nie poddaje się, podczas gdy:

 

                       obywatele

                       nie chcą się bronić

                       uczęszczają na przyśpieszone kursy

                       padania na kolana

                       (...)

                       szyją nowe sztandary

                       niewinnie białe

                       uczą dzieci kłamać

 

                                        ( Pan Cogito o postawie wyprostowanej)

 

   O dziwo ta czarna wizja jakby spełniała się dopiero dzisiaj w czasach rządów partii jakże „obywatelskiej” ( a naprawdę Partii Oligarchów = PO ), ale też nie w stu procentach. Instynkt myślenia nie zamarł w narodzie do końca, a na kolanach są tylko „autorytety” i celebryci salonów. Na wielu demonstracjach powiewają sztandary biało - czerwone, a w protestach bierze udział także młodzież, z czego wynika, że nie uczono jej kłamać, a wprost przeciwnie: przekazano jej wiarę w wartości i tradycje.

 

    W epoce PRL-u było może więcej zapału do protestów, ale nie wnikajmy w te szczegóły, dzisiaj może niepojęte dla wielu ludzi. A była to epoka, gdy „świątynię wolności/ zamieniono na pchli targ”, a „okna zasłonięto szubienicami”, by znowu zacytować Herberta. Miał on dar przenikania rzeczy w słowach, które czasem myliły chyba cenzurę jak ta zwrotka opublikowana w r.1983:

 

                          Rów w którym płynie mętna rzeka

                          nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:

                          na taką miłość nas skazali,

                          taką przebodli nas ojczyzną

                                                                ( Prolog)

 

     Czytałem te słowa u mojej Muzy w Krakowie, poruszony głęboko lapidarnym ujęciem naszego narodowego losu po drugiej wojnie światowej. Byłem też mile zaskoczony, że nożyce cenzora pominęły tę strofkę i tą radością podzieliłem się z Muzą. W jej oczach dostrzegłem błysk zrozumienia, była osobą niezwykle wrażliwą. Ale z pewnością nie wiedziała jak bardzo ta „ojczyzna” ( którą nas przebodli po 1945 r.) nie  była moją i jak bardzo marzyłem o emigracji, by znaleźć się daleko od owej „mętnej rzeki”, chociaż urodziłem się nad jej brzegiem.

 

     Herbert, starszy ode mnie o lat dwadzieścia, w wieku dojrzałym poznał czasy kaźni żołnierzy wyklętych i nawet chłopców skazywanych przez objezdne „sądy na kółkach”, więzienia dla patriotów czy brutalne przesłuchania (wiersz „Przesłuchanie Anioła”!). Niewiele miejsca pozostawało wtedy na normalne życie, a krótka odwilż w 1956 r. nie zmieniła rdzenia systemu. Nic dziwnego, że poeta nie mógł się pogodzić z nieosądzeniem zbrodni PRL-u i miał za złe Miłoszowi czy Szymborskiej, że poparli grubą kreskę. I to Herbert miał rację, bo zbrodnie nierozliczone, rodzą nowe, jak pokazały dzieje IIIRP, państwa skleconego z klocków peerelowskich. Tylko w r.1994 minister Jaskiernia (w PZPR od r.1970!) przywrócił kilkudziesięciu byłych prokuratorów, zweryfikowanych negatywnie w r.1990, którzy szybko rozłożyli dopiero lekko podleczoną praworządność, zapewniając stabilizację bezprawia w stylu PRL-bis. Czy mogło być inaczej, jeśli mocne wpływy posiadał triumwirat : Michnik – Jaruzelski – Kiszczak ? To właśnie Herbert mawiał, że na prawym kolanie Michnika siedział Jaruzelski a na lewym Kiszczak i nie była to tylko satyryczna wizja, ale obraz faktycznych architektów okrągłego stołu oraz IIIRP, jej ojców chrzestnych! Taki to triumwirat zafundował narodowi polskiemu  nową wersję PRL-u (zwaną szumnie IIIRP)...czasem balansującą w stronę patriotów (rząd Olszewskiego i rządy PiS-u w 2005-7), lecz o wiele częściej rządzoną przez ex-aparatczyków, że już nie wspomnę o dwóch kadencjach „Ola”, a komentowaną często w TV przez „Olina”, który po 1989 modlił się na Jasnej Górze, ale zerkał za góry Uralu...

Tyle w olbrzymim skrócie, bo wróćmy do Herberta, który nie tylko potrafił pokazać palcem zgubny dla Polaków triumwirat, ale był poetą genialnym, subtelnym i broniącym wartości:

 

                         niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

                         dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają

                         pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę

                         a kornik napisze twój uładzony życiorys

                        

                         i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy

                         przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

 

     Kiedy te wersy zacytował Jarosław Kaczyński po smoleńskiej hekatombie, media salonowe podniosły wrzawę...Widocznie słowa te trafiały w sedno!

 

    Był Herbert poetą godnym najwyższego wawrzynu, ale Nobla załatwiono pani z lepszym życiorysem (jak na kryteria PRL-u) i z życzliwym poparciem dla grubej kreski.  Tak to  IIIRP wybrała sobie „liryczną” tubę, która kiedyś pisała wiersze dla Lenina, Stalina i dla Armii Czerwonej...

 

Ale nagrodą dla Herberta jest złote runo nicości i nasz szacunek. W tym roku – 29 października – minie 90-ta rocznica Jego urodzin, we Lwowie, i ta data będzie zapewne okazją, by znowu przypomnieć Jego poezję.

                                                                                

                                                                                                                             Marek Baterowicz

      

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”. Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.

                



Materiał filmowy 1 : "Przesłanie Pana Cogito" w wykonaniu Wojciecha Olszańskiego






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.