Bożena Ratter: Dzień Pamięci Mieszkańców Warszawy
data:27 lipca 2014     Redaktor: MichalW

Przypominamy felieton napisany z okazji 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Czy stracił cokolwiek na aktualności? Oceńcie Państwo sami...


Wieś koło Garnisch-Partenkirchen. „Wioska jak z bajki. Bogata, piękna.... .Jest kapliczka na wzgórzu Hohenrain, 15 minut na piechotę ze wsi, ze zdjęciami 18-tu mężczyzn tej wsi, którzy padli podczas ostatniej wojny. Polska…Jugosławia…Stalingrad…Charków...Czerkasy…Tylu młodych ludzi, co za głupota!...Ale i u nas jeszcze więcej padło. Tylko, że nie mają takich kaplic i takich zdjęć. Są same liczby, najwyżej nazwiska. Trzeba wtedy więcej wyobraźni, aby sobie przedstawić twarze tych młodzieńców z polskich wsi i miast” –fragment z pamiętnika Ludwika Adwenta pisanego 12 lutego 1989 roku.

 

 

1 sierpnia obchodzimy 70 rocznicę Powstania Warszawskiego, niedawno obchodziliśmy  25- lecie odejścia komunizmu, który bojkotował rocznice Powstania. Czy teraz, w wolnej Polsce  zobaczymy zdjęcia   wspaniałej, polskiej młodzieży, która z takim żarem i wiarą w zwycięstwo wystąpiła przeciwko niemieckiemu okupantowi, którego zamierzeniem było  zmazać Polskę z mapy świata?

 

„Niemcy ostrzeliwując Powiśle z gmachów Uniwersytetu Warszawskiego dali się we znaki powstańcom. W dowództwie grupy Krybar powzięto decyzję ataku na Uniwersytet. Do tego potrzebne były opancerzone pojazdy, a zdobyto tylko jeden.  Zapadła decyzja o budowie samochodu pancernego, w elektrowni na Powiślu znaleziono sprawne podwozie 3-tonowej ciężarówki Chevrolet 157 i trochę blach. W warsztacie na Tamce „Inżynier Jan” (inż. Walerian Bielecki) szkicował kształt pancerza a główny wykonawca i konstruktor „Globus” (Józef Fernik, przedwojenny pracownik Polskich Zakładów Lotniczych) odwzorowywał na blachach. Gdy zabrakło blach, znoszono je na plecach z całego miasta, w tym z wytwórni kas pancernych przy ul. Kopernika. Atak na Uniwersytet zaplanowano na 23 sierpnia i do wczesnych rannych godzin tego dnia trwały prace przy samochodzie. Na pancerzu wymalowano białą farbą nazwę Kubuś. Z braku środków technicznych pojazd miał tylko jeden właz, małe wizjery i w czasie akcji prowadzący Kubusia, doświadczony kierowca warszawskich autobusów, wyrżnął w latarnię.”(Biuletyn informacyjny AK –sierpień/wrzesień 2003).

 

Uszkodzony w powstaniu Kubuś,  zasypany gruzami budynku warsztatu, dopiero na przełomie zimy 1945/1946 został odkopany przez grupę pracowników z Ochotniczej Straży Pożarnej w Piastowie pod kierunkiem kpt. Tadeusza Chojnackiego i nadzorem inż. arch. Janusza Kalbarczyka ( był to znakomity łyżwiarz, olimpijczyk, przedwojenny i powojenny mistrz Polski w łyżwiarstwie torowym) i przewieziony w inne miejsce.

 

Niestety, los uczestników tej akcji był podobny do losu milionów Polaków, których zewnętrzni okupanci a potem swoi skutecznie niszczyli.

 

W odkopanym Kubusiu znajdowała się broń, którą z obawy przed funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa postanowiono ukryć w Piastowie, by w przyszłości stała się obiektem muzealnym. Gdy na początku 1949 roku ubecy zaaresztowali kpt. Tadeusza Janickiego i Aleksandra Budzyńskiego, ps. „Kret”, znaleźli również broń. Zbudowano fikcyjne oskarżenie i skazano Tadeusza Janickiego dwukrotnie na śmierć (wyrok zamieniono na dożywocie) a Aleksandra Budzyńskiego na 15 lat więzienia. Kpt. Tadeusz Janicki został zwolniony z więzienia w 1956 r. a dopiero w 1999 roku ( 10 lat po „odzyskaniu” wolności ?) wszystkie, wydane na niego wyroki zostały uznane za nieważne. W przypadku Aleksandra Budzyńskiego stało się to w 1993 roku.

 

W latach sześćdziesiątych pojazd pancerny Kubuś został  przekazany do Muzeum Wojska Polskiego, wyremontował go konstruktor, Józef Fernik.

 

Po upadku powstania w getcie warszawskim, rozkazem Himmlera,  na terenie ruin utworzony został obóz koncentracyjny, zwany potocznie Gęsiówką (nazwa od ulicy Gęsiej). Przywożeni z innych obozów Europy Żydzi mieli za zadanie wydobywanie z gruzów zdatnych materiałów budowlanych, wywożeniu gruzu oraz plantowanie terenu. Atak na Gęsiówkę 5 sierpnia 1944 roku przeprowadzili żołnierze plutonów Alek i Felek harcerskiego batalionu Zośka, decydującą rolę odegrał czołg Pantera, który wyłamał bramę obozu. Tłum pasiaków wysypuje się na plac. Wszyscy rozradowani do najwyższego stopnia. „Zobaczyłem Kołczana otoczonego przez kilku Żydów, którzy usiłowali całować go po  rękach. Kołczan szarpał się, wyrywał, nie mógł zrozumieć dziękczynnych słów wypowiadanych w językach: francuskim, greckim, węgierskim, hebrajskim, niemieckim. Oddział powstańczy, który odbił Gęsiówkę od kilku dni bił się bez przerwy (Juliusz Bogdan Deczkowski-Laudański). Chłopcy byli pomęczeni, brudni, obrośnięci. Znalazł się fryzjer Francuz i madziarski golibroda. Znalazł się również Grek – muzykant, który nie zapomniał o swojej mandolinie – szybko nauczył się melodii polskiego hymnu. Grał, a oczy świeciły mu szczęściem. Francuzi śpiewali Marsyliankę, powstańcy polscy – partyzanckie piosenki”. ( Zofia Zamsztejn-Kamieniecka). Wyzwoleni jeńcy z pospiechem zrzucali więzienne pasiaki i w zdobycznych mundurach  szybko przeistoczyli się w żołnierski batalion mechaników, elektryków, kucharzy, szewców, fryzjerów. Brali udział w brawurowych czy parlamentarnych akcjach, czasem ginęli, odznaczani byli pośmiertnie Krzyżem Walecznych. Ocalony więzień z Gęsiówki, przebywający w Szwajcarii Wacław Micuta, ufundował tablicę pamiątkową, by uczcić Żydów uwolnionych z Gęsiówki. Tablica na budynku przy ulicy Anielewicza 34 została odsłonięta w sierpniu 1994 roku.

 

Dom Sióstr Rodziny Marii przy ulicy Hożej 53 został wybrany na siedzibę Głównego Punktu Opatrunkowego. Pomieszczenia internatu dla uczących się  i studiujących dziewcząt, który siostry prowadziły, oraz patriotyzm przełożonej Matyldy Getter wpłynęły na tę decyzję. Założycielem Zgromadzenia był ks. Zygmunt Szczęsny Feliński, profesor filozofii, Metropolita Warszawski w czasie powstania styczniowego, sierota, którego matka wychowująca samotnie sześcioro dzieci zesłana została na Syberię, żądny wiedzy studiował nauki matematyczne w Moskwie,  nauki humanistyczne  na Sorbonie i w College-de-France. Pracę profesora w wieku 29 lat rozpoczął w Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie też założył schronisko dla sierot polskich i ubogich starszych ludzi.

 

W okresie II wojny światowej w domach Sióstr znalazło opiekę kilka tysięcy dzieci pozbawionych rodzin, samych dzieci żydowskich uratowały około pięciuset. Dom przy Hożej 53 był też miejscem spotkań Sztabu „Obroży”. Siostra Aniceta Kwitowska pamięta rozpoczęcie działań powstańczych w godzinie „W”. To ona żegnała wraz z Matką Getter dziewczęta, mieszkające w ich internacie, które wybiegały ze swych pomieszczeń w pośpiechu zakładając opaski powstańcze. Podziwiała je potem widząc, jak wlokły wielkie garnki z przygotowywanym przez nią gorącym posiłkiem, przez wykopy i piwnice, by nakarmić chłopców na pierwszej linii frontu, lub rannych i chorych w szpitalu. To ona żegnała chłopców, którzy szli na bój, a potem czekała na nich z posiłkiem. Niestety – nie wszyscy wracali. Niektórych trzeba było pogrzebać na prowizorycznym cmentarzyku dookoła figury św. Józefa na dziedzińcu klasztoru. To ona –zawołana śpiewaczka – razem z młodymi żołnierzami śpiewała ich ukochaną modlitwę moniuszkowską: ”Ojcze z niebios. Boże Panie, Tu na ziemię ześlij nam. Twoje święte zmiłowanie…”.Ich żarliwy śpiew brzmiał ciągle w jej uszach.

 

Dzień 1 sierpnia to Dzień Pamięci Warszawy. Pamiętajmy o tych wspaniałych, młodych ludziach, którzy walczyli o naszą wolność i o wspaniałej ludności cywilnej Warszawy. Ci co przeżyli, zostali wypędzeni z Warszawy i zesłani do niemieckich obozów, sowieckich łagrów czy polskich więzień. Nie zawsze mogli wrócić do swoich domów, czasami pozostały im tylko klucze jako dowód na to, że nie są bezdomni.

 

Jan Czochralski  to  postać z panteonu najwybitniejszych Polaków. Powszechnie w świecie uznany za ojca nowoczesnej elektroniki, w Polsce celowo zapomniany. To dzięki badaniom profesora rozwinęła się dolina krzemowa, mamy komputery i telefony komórkowe.  Mimo zaawansowanego badania nanostruktur najbardziej nowoczesne laboratoria do dzisiaj wykorzystują właśnie jego badania , ponad 90 % produkcji światowej krzemu oparta jest na metodzie Czochralskiego.

Urodził się niedaleko Bydgoszczy. W wieku 16 lat wyjechał do Niemiec, gdzie przebywał ponad 20 lat.  W 1927 roku jako prezes Towarzystwa Metaloznawczego był gospodarzem światowej wystawy zorganizowanej w Berlinie. Na wystawę przyjechał  prezydent rzeszy,  profesor Jan Czochralski  był jego przewodnikiem.

Do Polski wrócił  w 1929 r. na zaproszenie prezydenta Mościckiego. Objął  katedrę na Politechnice Warszawskiej  na wydziale chemicznym i rozpoczął budowę  wspaniałych laboratoriów badawczych.  Jest jednym z niewielu Polaków, którzy nie dla korzyści materialnych wracają do kraju i swoją wiedzą chcą służyć  odbudowie kraju.

 

Zamieszkał z rodziną na Mokotowie, przy ul. Nabielaka 4, organizował  czwartki literackie z Leopoldem Staffem,  Kornelem Makuszyńskim,  Wacławem Berentem, Ludwikiem Solskim itp.

 

W czasie okupacji udzielał wsparcia ruchowi oporu, chronił i bronił Polaków wykorzystując pozycję znanego i cenionego w Niemczech naukowca. To w jego mieszkaniu niemiecki pułkownik przekazywał broń żołnierzom Armii Krajowej. To w jego zakładzie produkowano broń dla Powstania Warszawskiego. W kwietniu 1945 został niesłusznie oskarżony o kolaborację, aresztowany i osadzony w wiezieniu w Piotrkowie Trybunalskim,  uchwałą  senatu usunięty z uczelni, decyzją wszechwiedzących  usunięty z encyklopedii.

 

Odrzucił propozycję pracy w Austrii, zamieszkał w rodzinnej miejscowości gdzie nie poddał się , utworzył zakład chemiczny. Dbający o rodzinę, życzliwy dla innych, dobry człowiek,  zmarł na zawał serca w 1953 r., następnego dnia po przeprowadzonej brutalnie przez ubeków rewizji w mieszkaniu (TVP Historia).

 

No cóż, Niemcy i sowieci mordowali polską elitę , PRL mordował lub skazywał na więzienie, odbierał majątek, tytuły, zaszczyty i godność, pozbawiał pracy  i spychał na margines. A co III RP czyni z polskimi profesorami, z nami, polską elitą ceniącą  wolność i własne sumienie? Na szczęście Politechnika Warszawska przywróciła pamięć o profesorze Janie Czochralskim.

 

 

Tu zęby mamy wilcze, a czapki na bakier
Tu u nas nikt nie płacze w walczącej Warszawie.
Tu się Prusakom siada na karki okrakiem
i wrogów gołą garścią za gardła się dławi. (...)

Halo ! Tu serce Polski ! Tu mówi Warszawa !
Niech pogrzebowe śpiewy wyrzucą z audycji !
Nam ducha starczy dla nas i starczy go dla was !
Oklasków nie potrzeba !  Żądamy amunicji !

                                            Zbigniew Jasiński "Rudy"






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.